piątek, 24 października 2025

"Wybrakowane. Jak leczono kobiety w świecie stworzonym przez mężczyzn" Elinor Cleghorn


Protokół po "Wybrakowanych" Elinor Cleghorn

Na zdrowie!

1. Po takich książkach jak „Brakująca połowa dziejów” czy „Chłopki” oczekiwania Uczestniczek względem „Wybrakowanych” były spore. Lektura okazała się nieco rozczarowująca.

A to dlatego, że, po pierwsze, została napisana przez cierpiącą na chorobę przewlekłą kobietę. Po drugie, koncentruje się na Stanach Zjednoczonych i Anglii, po macoszemu traktując resztę świata, w której przecież również są chorujące kobiety. Po trzecie, temat leczenie kobiet na przestrzeni wieków opisuje z perspektywy kobiety historycznie skrzywdzonej przez mężczyzn, nie siląc się na obiektywizm, uznający między innymi ogólnie nikłą wiedzę medyczną dostępną dawniej.

To prawda: historia leczenia kobiet to ogromny temat, wymagający wielkich nakładów czasu i pracy. Autorka być może nimi nie dysponowała, stąd brak szerszego spojrzenia z jednej strony, ale z drugiej strony ujęcia dodatkowych elementów (zestawienie ze sposobem leczenia mężczyzn w analogicznym okresie, podejście medyczne w przypadku kobiet ze świata „niezachodniego” czy innych kategorii chorób).

Ze stronic książki słychać głos domagający się prawa kobiet do dokonywania wyboru, do samostanowienia o swoim ciele, co stoi nieco w sprzeczności z równoczesnym domaganiem się wzięcia części odpowiedzialności przez mężczyzn za antykoncepcję i aborcję.

Autorce chyba trudno pogodzić się z tym, że mimo tylu wieków „eksperymentowania” medycznego na kobietach, lekarze nadal są bezradni, stawiają błędne diagnozy lub leczą po omacku, że wiele chorób jest nadal niewyjaśnionych i nieuleczalnych.

Po lekturze „Wybrakowanych” ma się wrażenie, że autorka dotarła do materiałów udowadniających jakąś zmowę, spisek, wielki plan całkowitego podporządkowania sobie (a może nawet zniszczenia) kobiet przez mężczyzn, a zwłaszcza mężczyzn w sutannach. Elinor Cleghor utożsamia się z kobietami doświadczającymi bólu i poniżenia na przestrzeni wieków – cierpi razem z nimi.

Dużo w tej książce również żalu nad sobą, nad tym, jak ten świat jest urządzony, nad byciem chorą kobietą we współczesnej Anglii. „Wybrakowane” to trochę forma autoterapii – i w porządku, jeśli to pomoże autorce poczuć się lepiej w chorobie, to trzymamy za nią kciuki i życzymy wszystkiego najlepszego.

2. Uczestniczki generalnie są w dobrym zdrowiu. Bo przecież nie warto wspominać o chrypce będącej pozostałością infekcji gardła (Struna), okazjonalnym kaszlu po wirusie złapanym gdzieś podczas wyjazdu urlopowego (Królowa) czy kichaniu i alergicznie zakatarzonym nosie (Mały Lord). Głowy też (a może przede wszystkim) w porządku. Jednak przy takiej lekturze nie mogło zabraknąć rozmów o niedomaganiach bliskich i znajomych, sprzyjającej przeziębieniom i depresjom jesieni czy o chorobach autoimmunologicznych (Stefa była pod wrażeniem ostatnio przeczytanej na ten temat książki).

3. Więcej niż o chorobach mówiono na szczęście o zdrowiu, a właściwie o sprawnym ciele i umyśle, które nadal pozwalają na pracę, spotkania, podróże. Właśnie, podróże – każda z Uczestniczek i każdy z Uczestników miał coś do powiedzenia w tym zakresie. Gruzja, Bałkany, Pieniny.

4. Dyskutowano również o początkach samodzielnego życia i studiowania Struniątka, o rybach (Uczestniczki zostały delikatnie zmuszone do obejrzenia zdjęć z dwóch oceanariów odwiedzonych w ostatnim czasie przez Małego Lorda) i rybkach (w tym przypadku Uczestniczki były zaciągnięte do pokoju Małego Lorda, w którym zademonstrowano im akwarium z 9 rybkami i 1 ślimakiem). Rozmawiano też o trudnym, zwłaszcza dla osób mieszkających w pojedynkę, temacie mieszkaniowych usprawnień i tzw. „męskich” robót domowych, a także meblach, frontach meblowych, odnawianiu płytek kuchennych, akcesoriach remontowo-budowlanych oraz o tzw. „fachowcach”.

5. Książce wieczoru towarzyszyła kuchnia wybrakowana: były słodkie ścinki, czyli kawałki wafli odrzucone podczas produkcji „miśków” napełnionych piankową masą. Były ciasteczka kruche – kokosowe, przywiezione z południa Europy. Były waflowe różowe rurki z różowym przesłodkim kremem z limitowanej edycji - z różową wstążeczką, będącą symbolem walki z rakiem piersi, na opakowaniu. Było brownie wybrakowane, bo bezglutenowe (brak glutenu wcale nie pogorszył smaku ciasta). Była sałatka z różnych dobrych dla zdrowia składników: z żurawiną (drogi moczowe), gruszką (tarczyca), dynią (witamina A), orzechami włoskimi (mózg) oraz roszpunką, tofu i kabaczkiem (błonnik i witaminy). Były mandarynki – nierówne i nieidealne, bo prosto z mandarynkowej plantacji. Była zapiekanka z warzywami z własnego ogródka, które na pewno nie spełniały wyśrubowanych norm unijnych dotyczących wielkości poszczególnych egzemplarzy. Był burek z salami i serem wędzonym – na cześć wszystkich kobiet, które przez zaborczych mężczyzn i religię zmuszane są do noszenia burki. Był spleśniały ser. A do picia melisa w wersji extra strong – na ogólne ukojenie i wyluzowanie.

6. Słuchano kobiet: płyty „Sweet Relief” z piosenkami chorującej na stwardnienie rozsiane Victorii Williams, „Home Alive: Art Of Self Defense” i Bjork (nie wiadomo, na co choruje, ale jest już w takim wieku, że na pewno jej coś dolega).

7. Na kolejne spotkanie (14 listopada), którego bohaterem będzie „Wieloryb i koniec świata”, zapowiedziano prace nad dopełnieniem listy pretekstów książkowych na 2026 rok. Obowiązywać będzie kuchnia wielorybia (uprasza się o niekrzywdzenie tych zdumiewających zwierząt), kornwalijska lub nadmorska.

8. A na zakończenie: będąc w dojrzałym już wieku, Uczestniczki mogą chcieć zapamiętać poniższe zdanie z „Wybrakowanych” i potraktować je jako pigułkę na poprawę humoru: „Menopauza w istocie oznacza początek etapu życia kobiety, który przynosi wolność, zmianę i sprawczość”.

Bądźcie zdrowe!

k.






środa, 15 października 2025

Przypominajka przed "Wybrakowanymi" Elinor Cleghorn

W dobrym zdrowiu na ciele i umyśle (miejmy nadzieję) kobiety czytające i samodzielnie myślące spotkają się w najbliższy piątek, aby porozmawiać o sprawach różnych i różniastych. Pretekstem do spotkania będą "Wybrakowane".

środa, 17 września 2025

"Demon Copperhead" Barbary Kingsolver

 

Protokół po "Demonie Copperheadzie" Barbary Kingsolver

Hello!

Dawno nie było na klubiku tak poruszającej, tak wielowątkowej, tak wciągającej książki.

Ale od początku.

1. Należy zacząć od tego, że swojego lokalu mieszkalnego na potrzeby obrad klubowych użyczyła Stefa. Nic więc dziwnego, że sporo dyskutowano o planowanych przez nią zmianach w obszarze aranżacji wnętrz. Przy okazji powrotu we wspomnieniach do czasów dzieciństwa Stefy, rozmawiano też o zaradności i ogólnie o zdobywaniu doświadczenia życiowego nie tylko w zakresie obcowania z ludźmi, ale i praktycznych umiejętności codziennych.

2. Sporą część spotkania poświęcono omówieniu studium przypadku – osobowości manipulatorskiej, żmijowatej, wyrachowanej i ogólnie nieprzyjemnej, z którą większość Uczestniczek miała kontakt i nie wspomina tego zbyt dobrze. Kicia, nieznająca rzeczonego przypadku, została przestrzeżona przed zawieraniem z nim jakiejkolwiek znajomości.

3. Nawiązano do pretekstu sierpniowego – Stefa podzieliła się wrażeniami po dokończeniu „Nad Niemnem”: delektowała się lekturą, jest zachwycona Janem Bohatyrowiczem, w którym widzi podobieństwo do Wawrzona z „Akuszerek”.

4. A książka wrześniowa? Bardzo się podobała. Choć niektóre opisy trudno było czytać bez ściśniętego serca, bez pytania „Co jeszcze temu biednemu chłopakowi może się przydarzyć?!?”. Współczesne Stany Zjednoczone przedstawione w „Demonie” zaskakują, bo znacząco różnią się od tych Stanów z pocztówki czy hollywoodzkich filmów. Ale wygląda na to, że to prawdziwy obraz kraju, prawdziwszy, niż sami Amerykanie chcieliby przyznać. USA mają problem, wiele problemów. A ponieważ akcja książki rozgrywa się współcześnie, wydaje się, że nie mają na razie pomysłu, jak podnieść z kolan upadłą potęgę, jak ożywić mit o świetności Ameryki. Patologia, uzależnienia, niewydolny system opieki zdrowotnej i społecznej, dyskryminacja – z tym boryka się i inne kraje, ale Stany Zjednoczone są wielkie, więc i skala tych zjawisk jest zatrważająca.

5. Uczestniczki stwierdziły, że mimo całej beznadziei opisanej w „Demonie” końcówka przynosi szczyptę optymizmu – chce się wierzyć, że miedzianowłosy bohater książki jednak sobie poradzi, że najgorsze ma już za sobą, a los zacznie się wreszcie do niego uśmiechać. Postawiono też pytanie o cechy charakteru niezbędne do tego, żeby unieść te wszystkie ciężary życiowe, które wrzucone zostały małemu Demonowi na barki.

6. Rozmawiano sporo o wyznawaniu religii, uczęszczestnictwie w lekcjach religii w szkole, chrzczeniu dzieci, chodzeniu do kościoła, edukacji zdrowotnej i o tym, jak do tego wszystkiego mają się utrwalone w społecznościach zwyczaje, obyczaje, zachowania i „betonizm umysłowy” widoczny zwłaszcza w poglądach starszego pokolenia. Tym, którzy w jakikolwiek sposób nie idą z prądem, mają odmienne zdanie i niestandardową wizję wychowania swoich dzieci, łatwo nie jest, zwłaszcza, gdy mieszkają na wsi lub w małym miasteczku. Ale to się zmienia, więc może tym dzieciom, kiedy już dorosną, będzie łatwiej decydować w powyższych tematach bez narażania się na ostracyzm.

7. Progenitura klubikowa rośnie, czy to się Uczestniczkom podoba, czy nie. Kicia wróciła do pracy, więc Kiciątko kilka godzin dziennie jest pod opieką babci. Mały Lord rozwija się, przeistacza z dziecka w chłopca i ucznia. Struniątko pakuje walizy, żeby ruszyć w swoją pierwszą samodzielną podróż życiową – zaczyna studia. Przy okazji rozmawiano o książce „Żelazny Jan” i o zanikającym we współczesnym cywilizowanym świecie procesie oddawania nastolatków pod opiekę mężczyzn, co powinno ich nauczyć bycia mężczyzną w tym dobrym, naturalnym znaczeniu.

8. „Demonowi Copperheadowi” towarzyszyła kuchnia z USA. Stefa upiekła tak zwanego „amerykana”, czyli ciasto z jabłkami i bakaliami. Przygotowała też mini hot dogi i mini pizze wegetariańskie, które można było spożyć ze zrobionym przez nią ketchupem z cukinii. Struna przyniosła wege mini burgery oraz M&M’sy (Demon jadł je w drodze nad ocean). Królowa przyniosła „paj”, czyli okrągłe kruche ciasto z owocowym nadzieniem (między innymi z brzoskwiniami, które są symbolem stanu Georgia, którego stolicą jest Atlanta, do której pojechali Demon, June i Everett, żeby wyciągnąć z meliny Emmy) oraz mac&cheese, czyli makaron (w kształcie muszelek – w nawiązaniu do oceanu, który chciał zobaczyć Demon) z cheddarowym sosem. Jednak potrawę połączoną z książką wieczoru w najbardziej pokrętny sposób przyniosła Kicia: ciasto chałwowe, bo chałwa zrobiona jest z ziaren sezamu, a sezam jest bardzo bogaty w … w co? W miedź, oczywiście! Szach i mat. Tło muzyczne zapewniły ścieżki dźwiękowe do bardzo amerykańskich filmów „Into the wild” i „Flag day”.

9. Wyżej wspomniany stan Georgia obecny był też w drugiej części opowieści Stefy o jej wyprawie do Gruzji (ang. Georgia), skąd przywiozła dla Uczestniczek magnesy na lodówkę i sól swańską wraz z instrukcją jej użytkowania. Struna podczas swoich wakacyjnych podróży pamiętała o spierzchniętych ustach Uczestniczek, więc przywiozła im ochronne szminki w opakowaniach z białym krzyżem na czerwonym tle. Królowa przywidziała na wieczór czerwoną apaszkę, żeby oddać hołd opisanym w „Demonie” redneckom, a Struna założyła skarpety w kolorach amerykańskiej flagi.

10. W październiku, siedemnastego, spotkanie będzie pod pretekstem książki „Wybrakowane. Jak leczono kobiety” Eleanor Cleghorn. Można przynieść potrawy wybrakowane, przypalone, pokruszone, z zakalcem – będą pasować do lektury.

Przyjemnej jesieni!

k.







wtorek, 9 września 2025

Przypominajka przed "Demonem Copperheadem" Barbary Kingsolver

Stany Zjednoczone Ameryki – kraina wyśniona, raj na ziemi, Eldorado, kraj z najpiękniejszych reklam. Czyżby? Czy USA nadal są miejscem, o którym marzy połowa świata? Czy „american dream” nie zmienił się przypadkiem w koszmar? Jakie są dzisiejsze Stany? Być może „Demon Copperhead” pozwoli znaleźć odpowiedź przynajmniej na kilka z tych pytań.

Widzimy się w piątek ok. 17.00.

poniedziałek, 25 sierpnia 2025

"Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej

 Protokół po "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej

Witajcie!

Wyjątkowe spotkanie, wyjątkowe grono biesiadujących, wyjątkowy pretekst książkowy!

1. Po raz pierwszy w swoim życiu na zebranie klubiku książkowego przyszło (a właściwie zostało przywiezione w wózku) Kiciątko. I bardzo mu się spodobało: na działce rodziców Struny zrywało pomidory koktajlowe z krzaczków, zafascynowane wpatrywało się w Ciocie rąbiące siekierą drwa i palące ognisko, łzawiło w dymie z palonych wilgotnych gałęzi, bawiło się starymi zabawkami Struniątka, a przede wszystkim jak zahipnotyzowane wpatrywało się w starszego pana koszącego tuż za płotem trawę. Kosiarz ów stanowił nostalgiczną ilustrację do książki wieczoru.

2. Przybyła również, pragnąca ochłody po iberyjskich upałach, Polanna. Choć dawno jej nie było na klubiku, miało się wrażenie ciągłości jej obecności. Polanna zaczęła od pożarcia upieczonej na ognisku kiełbasy – nie żadnej tam chorizo, ale naszej polskiej, lekko przypalonej w ogniu kiełbasy. Opowiadała o swojej pracy i życiu w Hiszpanii tak w ogóle.  

3. Na spotkaniu obecna była niewidziana od 6 lat Wielkopolska Beata. W tym specjalnym dla niej dniu (urodziny!) odebrała życzenia, kwiaty, toasty, a następnie zdała relację ze swoich licznych podróży zagranicznych – przeszłych i tych planowanych. Jednak mimo wielkiego doświadczenia podróżniczego wysłuchała z wielką chęcią (podobnie jak pozostałe Uczestniczki) relacji Stefy z jej niedawnej wyprawy do Gruzji.

4. Stefa – zachwycona, jakaś taka odmieniona, dumna z siebie, zmotywowana, a jednocześnie naładowana wewnętrznym spokojem. I z chęcią na kolejne podróże do egzotycznych krain. Struna również dodała swoje trzy grosze (a właściwie eurocenty) do opowieści turystycznych – choć krótki, wypad do Szwajcarii był pełen wrażeń i ochoty na więcej. Kicia, wielbicielka ciepłych mórz i greckich piaszczystych plaż, zdała relację na temat swoich pierwszych doświadczeń w podróżowaniu z ruchliwym roczniakiem. Królowa mogła się jedynie przysłuchiwać tym opowieściom podróżnym, gdyż na zasłużony urlop wybiera się dopiero za miesiąc – plany są ambitne, relacja będzie w październiku.

5. „Nad Niemnem” w wielu zwykle wzbudza najgorsze wspomnienia ze szkoły średniej. Dla wielu to lektura składająca się wyłącznie z opisów przyrody. Wielu uważa, że to nudy, flaki z olejem i dłużyzna. Jednak Uczestniczki dostrzegły piękno w opisach nadniemeńskiej przyrody, wgryzły się w złożone relacje bohaterów, porwał je duch kresowych dziejów.

6. Oprócz tego pojawiło się kilka ciekawych spostrzeżeń i przewrotnych wniosków. Jedna z bohaterek, Marta Korczyńska – schorowana, zrezygnowana z życia, zmierzająca w stronę schyłku życia …jest w wieku Uczestniczek! A Teresa, sfiksowana towarzyszka pani Korczyńskiej, ma zaledwie 29 lat! Trudna relacja Benedykta i Emilii bardzo prawdziwie ilustruje różne potrzeby i pogląd na życie, jakie mieli małżonkowie. Choć interesująca, metamorfoza Justyny Orzelskiej rodzi pytanie o przyszłość: czy dziewczyna wytrwa w roli chłopki, czy dłoniom pianistki starczy sił do ciężkiej pracy w polu? Benedykt i jego syn, kłócący się, sprzeczający, ale tak naprawdę wyznający te same wartości, zmierzający do tego samego celu. Umiłowanie ziemi, szacunek do pracy, piękno przyrody, trudne losy Polaków na Kresach.

7. Rozmawiając o najbardziej znanej powieści Elizy Orzeszkowej, przekąszano potrawy z kuchni wschodniej, kresowej i nadniemeńskiej. Stefa przyniosła ruskie placuszki ziemniaczane z serem z mleka świeżo wydojonego od krów korczyńskich, do placuszków był sos jogurtowo-koperkowy. Polanna przyniosła ciasteczka w kształcie podkówek, które gubiły korczyńskie konie; ciasteczka miały smak orzechowy (bo Orzeszkowa, wiadomo!). Kicia zaproponowała kuliste pralino-ciasteczka, nawiązując tym samym do „globusa”, który męczył Emilię Korczyńską. Kicia podzieliła się również przywiezionymi z urlopu owockami kumkwat – w formie dżemiku i w glazurze. Struna podała upieczone nad ogniskiem prażonki wegetariańskie „Nad Skawą”, a także zainspirowane jej ostatnią wyprawą do miejsc jak z „Czarodziejskiej górny” kese und szpek, czyli kawałki sera owinięte w bekonowe plastry i opieczone na grillu (Emilia Korczyńska z tymi swoimi globusami zdecydowanie powinna pojechać do szwajcarskich uzdrowisk od Manna). Królowa podała „mogiłki Jana i Cecylii”, czyli orzechowe ciasteczka o podłużnym kształcie, oraz placuszki gryczane z twarogiem z kuchni podlaskiej. Były też gigantyczne białe („…gryka jak śnieg biała”) pianki cukrowe. Wypito wino słowackie i węgierski tokaj (znad pięknego, modrego Dunaju, bo to rzeka też opiewana często w literaturze).

8. Muzycznie było skromnie: puszczony z telefonu Czesław Niemen, a potem hymn klubiku książkowego tj. „Sex on fire”. Jednak prawdziwą muzyką dla uszu był trzask płonących w ognisku gałęzi, wiatr w liściach jabłonki, szum koszonej trawy, gaworzenie Kiciątka, rozmowy i śmiech.

9. To było radosne spotkanie książkowe. I tak ma być, bo „ze smętku, jak z kozła, ani wełny, ani mleka”.

10. W następną podróż książkową ruszymy 12 września, a naszym przewodnikiem będzie „David Copperhead”. Kuchnia amerykańska albo uzależniająca, albo miedziana.

11. A, gdyby ktoś pytał, czy Struna tradycyjnie przeszła ponad bramą w ogrodzeniu, to tak, przeszła - tym razem z pieśnią "Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą, a ja doliną..." na ustach.

12. Jeśli ktoś w najbliższym czasie będzie miał okazję porozmawiać z echem, nich mu wykrzyknie imię swojego lubego.

k.










wtorek, 19 sierpnia 2025

"Przypominajka przed "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej

Da Bóg, w najbliższy piątek Uczestniczki podejmą pielgrzymkę coroczną do miejsca tradycyjnego działkowego na spotkanie książkom, jedzeniu i dyskusyjom poświęcone. A nuże, kto sił w kulasach ma, niech bieży do ogrodów Danielowych, niechaj przyoblecze swe oblicze w radość. Zebranie zwołane na 17.00 zostaje.

A jeśli książki narażone na pomoczenie deszczem by były, to kierować swe stopy należy do stałego miejsca klubikowego. 

wtorek, 15 lipca 2025

"Kos kos jeżyna" Tamty Melaszwili


 Protokół po "Kosie kosie jeżynie" Tamty Melaszwili

Dila mshvidobisa!

Gruzińska powieść o 48-letniej Etero, która wiodła spokojne życie w zbudowanej przez siebie baszcie warownej, aż pewnego dnia…

1. Spokój i życie po swojemu, bez chodzenia w kieracie rodzinnym – to jej wymarzona przyszłość. Wolność – nie musieć się nikim opiekować. Starość – Etero czeka na nią, dziewczyno! Wtedy będzie mogła odpocząć, będzie mogła robić to, co chce. Na przykład kupić aparat fotograficzny i robić zdjęcia.

2. Książka Tamty Melaszwili trochę nawiązuje do tego dowcipu, że jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach. Bo Etero właśnie zaplanowała sobie resztę swojego życia, już myślała o starości, o odpoczynku na emeryturze. A tu taka niespodzianka - chwila, która spowodowała, że pociąg pełen planów się wykoleił. Powieść kończy się w momencie, który może być początkiem całkiem nowej historii. 

3. Gruzja z powieści niby współczesna, ale w mentalności Etero i jej pobratymców jeszcze głęboko w komunizmie, w systemie, którym odbiera kobietom prawo do samostanowienia. Kobieto, Gruzja to nadal dla nas kraj egzotyczny, daleki, znany tylko z nielicznych opowieści. Uczestniczki Spotkania robią jednak co mogą: czytają książki o gruzji, powieść Melaszwili mianowały pretekstem do spotkania, pomagają (Struna) gruzińskim nastolatkom odnaleźć się w polskiej rzeczywistości, przygotowują gruzińskie potrawy (patrz niżej), a niektóre (Stefa) wkrótce nawet odwiedzą ten podobno piękny zakątek Azji.

4. W czasie spotkania polecano sobie książki i filmy. Wspominano seans „Once” u Gazeli sprzed 12 lat. Gratulowano Strunie maturalnych osiągnięć Struniątka. Świętowano kolejne jubileusze Stefy i Kici. Dyskutowano o kształtowaniu nawyków żywieniowych dzieci (na przykładzie Kiciątka). Obejrzano poczwarkę pazia królowej, która uwiła sobie  „gniazdko” w skrzyni warzywnej Królowej (Struna życzy sobie być obecną podczas „akcji porodowej”; zobaczymy, czy zdąży przybyć na czas). Zadano kłam postawionej w książce „Kos kos jeżyna” tezie, jakoby robienie konfitur oznaczało, że kobieta jest już stara. Pan Rex zaktualizował wiedzę Uczestniczek w zakresie obowiązujących kolorystycznych trendów w okleinach płyt meblowych. Rozmawiano o arcyważnych tematach związanych z wychowywaniem dzieci, z obecnymi wyzwaniami rodzicielskimi i zagrożeniami płynącymi z internetu, a zwłaszcza z mediów społecznościowych. Kobieto, odłóż wreszcie ten smartfon! 

5. Na stole z potrawami kuchni gruzińskiej sporo było słodkości: napoleonki i gata, czyli ciastka z cynamonem, borcza, czyli ciastka-sakiewki, drożdżówki z owocami z ogrodu (które początkowo miały być lobiani, czyli plackami z fasolą) oraz lemoniada gruzińska z estragonem. Z dań wytrawnych były: chaczapuri serowo-pieczarkowe i serowo-szpinakowe, chlebek turecki z czarnuszką, adżab sandali, czyli potrawka warzywna oraz sałatka ogórkowa salat nigvzit. Podczas przygotowań kulinarnych Struna, Kicia i Stefa wspomogły finansowo lokalną piekarnię gruzińską. Były też, rzecz jasna, świeże jeżyny, a także herbata jeżynowa. 

6. Dziewczyno, sierpniowe spotkanie zwołane zostało na dwudziestego drugiego (oczekiwana jest wizyta Polanny!) na działce u Struny (pod warunkiem sprzyjającej aury, ma się rozumieć). Powieści „Nad Niemnem” towarzyszyć będzie kuchnia nadniemeńska lub kresowa.

Udanego wypoczynku wakacyjnego!

„Ale życie jest dziwne, naprawdę. Jak dobrze, że nie wiemy z góry, dokąd nas zaprowadzi, jak nas doświadczy”, kobieto.

k.