Każda/y, kto umie widział wieloryba lub umie śpiewać jak wieloryb, każda/y, kto był w Kornwalii i/lub każda/y, kto przeżył izolację społeczną z powodu pandemii, niech się czuje zaproszona/y i niech wpada w najbliższy piątek na listopadowe pogaduszki o końcu świata i nie tylko.
Spotkania Pod Pretekstem Książki
wtorek, 11 listopada 2025
piątek, 24 października 2025
"Wybrakowane. Jak leczono kobiety w świecie stworzonym przez mężczyzn" Elinor Cleghorn
Protokół po "Wybrakowanych" Elinor Cleghorn
Na
zdrowie!
1. Po takich
książkach jak „Brakująca połowa dziejów” czy „Chłopki” oczekiwania Uczestniczek
względem „Wybrakowanych” były spore. Lektura okazała się nieco rozczarowująca.
A to
dlatego, że, po pierwsze, została napisana przez cierpiącą na chorobę przewlekłą
kobietę. Po drugie, koncentruje się na Stanach Zjednoczonych i Anglii, po
macoszemu traktując resztę świata, w której przecież również są chorujące
kobiety. Po trzecie, temat leczenie kobiet na przestrzeni wieków opisuje z
perspektywy kobiety historycznie skrzywdzonej przez mężczyzn, nie siląc się na
obiektywizm, uznający między innymi ogólnie nikłą wiedzę medyczną dostępną
dawniej.
To prawda:
historia leczenia kobiet to ogromny temat, wymagający wielkich nakładów czasu i
pracy. Autorka być może nimi nie dysponowała, stąd brak szerszego spojrzenia z
jednej strony, ale z drugiej strony ujęcia dodatkowych elementów (zestawienie
ze sposobem leczenia mężczyzn w analogicznym okresie, podejście medyczne w
przypadku kobiet ze świata „niezachodniego” czy innych kategorii chorób).
Ze stronic
książki słychać głos domagający się prawa kobiet do dokonywania wyboru, do
samostanowienia o swoim ciele, co stoi nieco w sprzeczności z równoczesnym domaganiem
się wzięcia części odpowiedzialności przez mężczyzn za antykoncepcję i aborcję.
Autorce
chyba trudno pogodzić się z tym, że mimo tylu wieków „eksperymentowania”
medycznego na kobietach, lekarze nadal są bezradni, stawiają błędne diagnozy
lub leczą po omacku, że wiele chorób jest nadal niewyjaśnionych i
nieuleczalnych.
Po
lekturze „Wybrakowanych” ma się wrażenie, że autorka dotarła do materiałów
udowadniających jakąś zmowę, spisek, wielki plan całkowitego podporządkowania
sobie (a może nawet zniszczenia) kobiet przez mężczyzn, a zwłaszcza mężczyzn w
sutannach. Elinor Cleghor utożsamia się z kobietami doświadczającymi bólu i
poniżenia na przestrzeni wieków – cierpi razem z nimi.
Dużo w tej
książce również żalu nad sobą, nad tym, jak ten świat jest urządzony, nad
byciem chorą kobietą we współczesnej Anglii. „Wybrakowane” to trochę forma autoterapii
– i w porządku, jeśli to pomoże autorce poczuć się lepiej w chorobie, to
trzymamy za nią kciuki i życzymy wszystkiego najlepszego.
2. Uczestniczki
generalnie są w dobrym zdrowiu. Bo przecież nie warto wspominać o chrypce
będącej pozostałością infekcji gardła (Struna), okazjonalnym kaszlu po wirusie
złapanym gdzieś podczas wyjazdu urlopowego (Królowa) czy kichaniu i alergicznie
zakatarzonym nosie (Mały Lord). Głowy też (a może przede wszystkim) w porządku.
Jednak przy takiej lekturze nie mogło zabraknąć rozmów o niedomaganiach bliskich
i znajomych, sprzyjającej przeziębieniom i depresjom jesieni czy o chorobach autoimmunologicznych
(Stefa była pod wrażeniem ostatnio przeczytanej na ten temat książki).
3. Więcej niż
o chorobach mówiono na szczęście o zdrowiu, a właściwie o sprawnym ciele i
umyśle, które nadal pozwalają na pracę, spotkania, podróże. Właśnie, podróże –
każda z Uczestniczek i każdy z Uczestników miał coś do powiedzenia w tym
zakresie. Gruzja, Bałkany, Pieniny.
4. Dyskutowano
również o początkach samodzielnego życia i studiowania Struniątka, o rybach
(Uczestniczki zostały delikatnie zmuszone do obejrzenia zdjęć z dwóch
oceanariów odwiedzonych w ostatnim czasie przez Małego Lorda) i rybkach (w tym
przypadku Uczestniczki były zaciągnięte do pokoju Małego Lorda, w którym
zademonstrowano im akwarium z 9 rybkami i 1 ślimakiem). Rozmawiano też o
trudnym, zwłaszcza dla osób mieszkających w pojedynkę, temacie mieszkaniowych
usprawnień i tzw. „męskich” robót domowych, a także meblach, frontach
meblowych, odnawianiu płytek kuchennych, akcesoriach remontowo-budowlanych oraz
o tzw. „fachowcach”.
5. Książce
wieczoru towarzyszyła kuchnia wybrakowana: były słodkie ścinki, czyli kawałki
wafli odrzucone podczas produkcji „miśków” napełnionych piankową masą. Były ciasteczka
kruche – kokosowe, przywiezione z południa Europy. Były waflowe różowe rurki z
różowym przesłodkim kremem z limitowanej edycji - z różową wstążeczką, będącą
symbolem walki z rakiem piersi, na opakowaniu. Było brownie wybrakowane, bo
bezglutenowe (brak glutenu wcale nie pogorszył smaku ciasta). Była sałatka z różnych
dobrych dla zdrowia składników: z żurawiną (drogi moczowe), gruszką (tarczyca),
dynią (witamina A), orzechami włoskimi (mózg) oraz roszpunką, tofu i kabaczkiem
(błonnik i witaminy). Były mandarynki – nierówne i nieidealne, bo prosto z mandarynkowej
plantacji. Była zapiekanka z warzywami z własnego ogródka, które na pewno nie
spełniały wyśrubowanych norm unijnych dotyczących wielkości poszczególnych egzemplarzy.
Był burek z salami i serem wędzonym – na cześć wszystkich kobiet, które przez
zaborczych mężczyzn i religię zmuszane są do noszenia burki. Był spleśniały
ser. A do picia melisa w wersji extra strong – na ogólne ukojenie i
wyluzowanie.
6. Słuchano
kobiet: płyty „Sweet Relief” z piosenkami chorującej na stwardnienie rozsiane
Victorii Williams, „Home Alive: Art Of Self Defense” i Bjork (nie wiadomo, na
co choruje, ale jest już w takim wieku, że na pewno jej coś dolega).
7. Na kolejne
spotkanie (14 listopada), którego bohaterem będzie „Wieloryb i koniec świata”,
zapowiedziano prace nad dopełnieniem listy pretekstów książkowych na 2026 rok. Obowiązywać
będzie kuchnia wielorybia (uprasza się o niekrzywdzenie tych zdumiewających zwierząt),
kornwalijska lub nadmorska.
8. A na
zakończenie: będąc w dojrzałym już wieku, Uczestniczki mogą chcieć zapamiętać
poniższe zdanie z „Wybrakowanych” i potraktować je jako pigułkę na poprawę
humoru: „Menopauza w istocie oznacza początek etapu życia kobiety, który
przynosi wolność, zmianę i sprawczość”.
Bądźcie
zdrowe!
k.
środa, 15 października 2025
Przypominajka przed "Wybrakowanymi" Elinor Cleghorn
W dobrym zdrowiu na ciele i umyśle (miejmy nadzieję) kobiety czytające i samodzielnie myślące spotkają się w najbliższy piątek, aby porozmawiać o sprawach różnych i różniastych. Pretekstem do spotkania będą "Wybrakowane".
środa, 17 września 2025
"Demon Copperhead" Barbary Kingsolver
Protokół po "Demonie Copperheadzie" Barbary Kingsolver
Hello!
Dawno nie było na klubiku tak poruszającej, tak
wielowątkowej, tak wciągającej książki.
Ale od początku.
1. Należy zacząć od tego, że swojego lokalu mieszkalnego
na potrzeby obrad klubowych użyczyła Stefa. Nic więc dziwnego, że sporo
dyskutowano o planowanych przez nią zmianach w obszarze aranżacji wnętrz. Przy
okazji powrotu we wspomnieniach do czasów dzieciństwa Stefy, rozmawiano też o
zaradności i ogólnie o zdobywaniu doświadczenia życiowego nie tylko w zakresie
obcowania z ludźmi, ale i praktycznych umiejętności codziennych.
2. Sporą część spotkania poświęcono omówieniu studium
przypadku – osobowości manipulatorskiej, żmijowatej, wyrachowanej i ogólnie
nieprzyjemnej, z którą większość Uczestniczek miała kontakt i nie wspomina tego
zbyt dobrze. Kicia, nieznająca rzeczonego przypadku, została przestrzeżona
przed zawieraniem z nim jakiejkolwiek znajomości.
3. Nawiązano do pretekstu sierpniowego – Stefa podzieliła
się wrażeniami po dokończeniu „Nad Niemnem”: delektowała się lekturą, jest
zachwycona Janem Bohatyrowiczem, w którym widzi podobieństwo do Wawrzona z
„Akuszerek”.
4. A książka wrześniowa? Bardzo się podobała. Choć
niektóre opisy trudno było czytać bez ściśniętego serca, bez pytania „Co
jeszcze temu biednemu chłopakowi może się przydarzyć?!?”. Współczesne Stany
Zjednoczone przedstawione w „Demonie” zaskakują, bo znacząco różnią się od tych
Stanów z pocztówki czy hollywoodzkich filmów. Ale wygląda na to, że to
prawdziwy obraz kraju, prawdziwszy, niż sami Amerykanie chcieliby przyznać. USA
mają problem, wiele problemów. A ponieważ akcja książki rozgrywa się
współcześnie, wydaje się, że nie mają na razie pomysłu, jak podnieść z kolan
upadłą potęgę, jak ożywić mit o świetności Ameryki. Patologia, uzależnienia,
niewydolny system opieki zdrowotnej i społecznej, dyskryminacja – z tym boryka
się i inne kraje, ale Stany Zjednoczone są wielkie, więc i skala tych zjawisk
jest zatrważająca.
5. Uczestniczki stwierdziły, że mimo całej beznadziei
opisanej w „Demonie” końcówka przynosi szczyptę optymizmu – chce się wierzyć,
że miedzianowłosy bohater książki jednak sobie poradzi, że najgorsze ma już za
sobą, a los zacznie się wreszcie do niego uśmiechać. Postawiono też pytanie o
cechy charakteru niezbędne do tego, żeby unieść te wszystkie ciężary życiowe,
które wrzucone zostały małemu Demonowi na barki.
6. Rozmawiano sporo o wyznawaniu religii, uczęszczestnictwie
w lekcjach religii w szkole, chrzczeniu dzieci, chodzeniu do kościoła, edukacji
zdrowotnej i o tym, jak do tego wszystkiego mają się utrwalone w
społecznościach zwyczaje, obyczaje, zachowania i „betonizm umysłowy” widoczny
zwłaszcza w poglądach starszego pokolenia. Tym, którzy w jakikolwiek sposób nie
idą z prądem, mają odmienne zdanie i niestandardową wizję wychowania swoich
dzieci, łatwo nie jest, zwłaszcza, gdy mieszkają na wsi lub w małym miasteczku.
Ale to się zmienia, więc może tym dzieciom, kiedy już dorosną, będzie łatwiej
decydować w powyższych tematach bez narażania się na ostracyzm.
7. Progenitura klubikowa rośnie, czy to się Uczestniczkom
podoba, czy nie. Kicia wróciła do pracy, więc Kiciątko kilka godzin dziennie
jest pod opieką babci. Mały Lord rozwija się, przeistacza z dziecka w chłopca i
ucznia. Struniątko pakuje walizy, żeby ruszyć w swoją pierwszą samodzielną
podróż życiową – zaczyna studia. Przy okazji rozmawiano o książce „Żelazny Jan”
i o zanikającym we współczesnym cywilizowanym świecie procesie oddawania
nastolatków pod opiekę mężczyzn, co powinno ich nauczyć bycia mężczyzną w tym
dobrym, naturalnym znaczeniu.
8. „Demonowi Copperheadowi” towarzyszyła kuchnia z USA.
Stefa upiekła tak zwanego „amerykana”, czyli ciasto z jabłkami i bakaliami.
Przygotowała też mini hot dogi i mini pizze wegetariańskie, które można było
spożyć ze zrobionym przez nią ketchupem z cukinii. Struna przyniosła wege mini
burgery oraz M&M’sy (Demon jadł je w drodze nad ocean). Królowa przyniosła
„paj”, czyli okrągłe kruche ciasto z owocowym nadzieniem (między innymi z
brzoskwiniami, które są symbolem stanu Georgia, którego stolicą jest Atlanta,
do której pojechali Demon, June i Everett, żeby wyciągnąć z meliny Emmy) oraz
mac&cheese, czyli makaron (w kształcie muszelek – w nawiązaniu do oceanu,
który chciał zobaczyć Demon) z cheddarowym sosem. Jednak potrawę połączoną z
książką wieczoru w najbardziej pokrętny sposób przyniosła Kicia: ciasto
chałwowe, bo chałwa zrobiona jest z ziaren sezamu, a sezam jest bardzo bogaty w
… w co? W miedź, oczywiście! Szach i mat. Tło muzyczne zapewniły ścieżki
dźwiękowe do bardzo amerykańskich filmów „Into the wild” i „Flag day”.
9. Wyżej wspomniany stan Georgia obecny był też w drugiej
części opowieści Stefy o jej wyprawie do Gruzji (ang. Georgia), skąd przywiozła
dla Uczestniczek magnesy na lodówkę i sól swańską wraz z instrukcją jej
użytkowania. Struna podczas swoich wakacyjnych podróży pamiętała o
spierzchniętych ustach Uczestniczek, więc przywiozła im ochronne szminki w
opakowaniach z białym krzyżem na czerwonym tle. Królowa przywidziała na wieczór
czerwoną apaszkę, żeby oddać hołd opisanym w „Demonie” redneckom, a Struna
założyła skarpety w kolorach amerykańskiej flagi.
10. W październiku, siedemnastego, spotkanie będzie pod
pretekstem książki „Wybrakowane. Jak leczono kobiety” Eleanor Cleghorn. Można
przynieść potrawy wybrakowane, przypalone, pokruszone, z zakalcem – będą
pasować do lektury.
Przyjemnej jesieni!
k.
wtorek, 9 września 2025
Przypominajka przed "Demonem Copperheadem" Barbary Kingsolver
Stany Zjednoczone Ameryki – kraina wyśniona, raj na ziemi, Eldorado, kraj z najpiękniejszych reklam. Czyżby? Czy USA nadal są miejscem, o którym marzy połowa świata? Czy „american dream” nie zmienił się przypadkiem w koszmar? Jakie są dzisiejsze Stany? Być może „Demon Copperhead” pozwoli znaleźć odpowiedź przynajmniej na kilka z tych pytań.
Widzimy się w piątek ok. 17.00.
poniedziałek, 25 sierpnia 2025
"Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej
Protokół po "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej
Witajcie!
Wyjątkowe spotkanie, wyjątkowe grono biesiadujących,
wyjątkowy pretekst książkowy!
1. Po raz pierwszy w swoim życiu na zebranie klubiku
książkowego przyszło (a właściwie zostało przywiezione w wózku) Kiciątko. I bardzo
mu się spodobało: na działce rodziców Struny zrywało pomidory koktajlowe z
krzaczków, zafascynowane wpatrywało się w Ciocie rąbiące siekierą drwa i palące
ognisko, łzawiło w dymie z palonych wilgotnych gałęzi, bawiło się starymi zabawkami
Struniątka, a przede wszystkim jak zahipnotyzowane wpatrywało się w starszego
pana koszącego tuż za płotem trawę. Kosiarz ów stanowił nostalgiczną ilustrację
do książki wieczoru.
2. Przybyła również, pragnąca ochłody po iberyjskich
upałach, Polanna. Choć dawno jej nie było na klubiku, miało się wrażenie
ciągłości jej obecności. Polanna zaczęła od pożarcia upieczonej na ognisku kiełbasy
– nie żadnej tam chorizo, ale naszej polskiej, lekko przypalonej w ogniu
kiełbasy. Opowiadała o swojej pracy i życiu w Hiszpanii tak w ogóle.
3. Na spotkaniu obecna była niewidziana od 6 lat Wielkopolska
Beata. W tym specjalnym dla niej dniu (urodziny!) odebrała życzenia, kwiaty,
toasty, a następnie zdała relację ze swoich licznych podróży zagranicznych – przeszłych
i tych planowanych. Jednak mimo wielkiego doświadczenia podróżniczego wysłuchała
z wielką chęcią (podobnie jak pozostałe Uczestniczki) relacji Stefy z jej niedawnej
wyprawy do Gruzji.
4. Stefa – zachwycona, jakaś taka odmieniona, dumna z
siebie, zmotywowana, a jednocześnie naładowana wewnętrznym spokojem. I z chęcią
na kolejne podróże do egzotycznych krain. Struna również dodała swoje trzy
grosze (a właściwie eurocenty) do opowieści turystycznych – choć krótki, wypad
do Szwajcarii był pełen wrażeń i ochoty na więcej. Kicia, wielbicielka ciepłych
mórz i greckich piaszczystych plaż, zdała relację na temat swoich pierwszych doświadczeń
w podróżowaniu z ruchliwym roczniakiem. Królowa mogła się jedynie przysłuchiwać
tym opowieściom podróżnym, gdyż na zasłużony urlop wybiera się dopiero za
miesiąc – plany są ambitne, relacja będzie w październiku.
5. „Nad Niemnem” w wielu zwykle wzbudza najgorsze
wspomnienia ze szkoły średniej. Dla wielu to lektura składająca się wyłącznie z
opisów przyrody. Wielu uważa, że to nudy, flaki z olejem i dłużyzna. Jednak
Uczestniczki dostrzegły piękno w opisach nadniemeńskiej przyrody, wgryzły się w
złożone relacje bohaterów, porwał je duch kresowych dziejów.
6. Oprócz tego pojawiło się kilka ciekawych spostrzeżeń i
przewrotnych wniosków. Jedna z bohaterek, Marta Korczyńska – schorowana,
zrezygnowana z życia, zmierzająca w stronę schyłku życia …jest w wieku
Uczestniczek! A Teresa, sfiksowana towarzyszka pani Korczyńskiej, ma zaledwie
29 lat! Trudna relacja Benedykta i Emilii bardzo prawdziwie ilustruje różne
potrzeby i pogląd na życie, jakie mieli małżonkowie. Choć interesująca, metamorfoza
Justyny Orzelskiej rodzi pytanie o przyszłość: czy dziewczyna wytrwa w roli
chłopki, czy dłoniom pianistki starczy sił do ciężkiej pracy w polu? Benedykt i
jego syn, kłócący się, sprzeczający, ale tak naprawdę wyznający te same
wartości, zmierzający do tego samego celu. Umiłowanie ziemi, szacunek do pracy,
piękno przyrody, trudne losy Polaków na Kresach.
7. Rozmawiając o najbardziej znanej powieści Elizy
Orzeszkowej, przekąszano potrawy z kuchni wschodniej, kresowej i nadniemeńskiej.
Stefa przyniosła ruskie placuszki ziemniaczane z serem z mleka świeżo
wydojonego od krów korczyńskich, do placuszków był sos jogurtowo-koperkowy. Polanna
przyniosła ciasteczka w kształcie podkówek, które gubiły korczyńskie konie;
ciasteczka miały smak orzechowy (bo Orzeszkowa, wiadomo!). Kicia zaproponowała kuliste
pralino-ciasteczka, nawiązując tym samym do „globusa”, który męczył Emilię
Korczyńską. Kicia podzieliła się również przywiezionymi z urlopu owockami kumkwat
– w formie dżemiku i w glazurze. Struna podała upieczone nad ogniskiem prażonki
wegetariańskie „Nad Skawą”, a także zainspirowane jej ostatnią wyprawą do miejsc
jak z „Czarodziejskiej górny” kese und szpek, czyli kawałki sera owinięte w bekonowe
plastry i opieczone na grillu (Emilia Korczyńska z tymi swoimi globusami
zdecydowanie powinna pojechać do szwajcarskich uzdrowisk od Manna). Królowa
podała „mogiłki Jana i Cecylii”, czyli orzechowe ciasteczka o podłużnym kształcie,
oraz placuszki gryczane z twarogiem z kuchni podlaskiej. Były też gigantyczne białe
(„…gryka jak śnieg biała”) pianki cukrowe. Wypito wino słowackie i węgierski
tokaj (znad pięknego, modrego Dunaju, bo to rzeka też opiewana często w
literaturze).
8. Muzycznie było skromnie: puszczony z telefonu Czesław
Niemen, a potem hymn klubiku książkowego tj. „Sex on fire”. Jednak prawdziwą
muzyką dla uszu był trzask płonących w ognisku gałęzi, wiatr w liściach
jabłonki, szum koszonej trawy, gaworzenie Kiciątka, rozmowy i śmiech.
9. To było radosne spotkanie książkowe. I tak ma być, bo „ze
smętku, jak z kozła, ani wełny, ani mleka”.
10. W następną podróż książkową ruszymy 12 września, a
naszym przewodnikiem będzie „David Copperhead”. Kuchnia amerykańska albo
uzależniająca, albo miedziana.
11. A, gdyby ktoś pytał, czy Struna tradycyjnie przeszła ponad bramą w ogrodzeniu, to tak, przeszła - tym razem z pieśnią "Ty pójdziesz górą, ty pójdziesz górą, a ja doliną..." na ustach.
12. Jeśli ktoś w najbliższym czasie będzie miał okazję
porozmawiać z echem, nich mu wykrzyknie imię swojego lubego.
k.
wtorek, 19 sierpnia 2025
"Przypominajka przed "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej
Da Bóg, w najbliższy piątek Uczestniczki podejmą pielgrzymkę coroczną do miejsca tradycyjnego działkowego na spotkanie książkom, jedzeniu i dyskusyjom poświęcone. A nuże, kto sił w kulasach ma, niech bieży do ogrodów Danielowych, niechaj przyoblecze swe oblicze w radość. Zebranie zwołane na 17.00 zostaje.
A jeśli książki narażone na pomoczenie deszczem by były, to kierować swe stopy należy do stałego miejsca klubikowego.