Protokół po "Demonie Copperheadzie" Barbary Kingsolver
Hello!
Dawno nie było na klubiku tak poruszającej, tak
wielowątkowej, tak wciągającej książki.
Ale od początku.
1. Należy zacząć od tego, że swojego lokalu mieszkalnego
na potrzeby obrad klubowych użyczyła Stefa. Nic więc dziwnego, że sporo
dyskutowano o planowanych przez nią zmianach w obszarze aranżacji wnętrz. Przy
okazji powrotu we wspomnieniach do czasów dzieciństwa Stefy, rozmawiano też o
zaradności i ogólnie o zdobywaniu doświadczenia życiowego nie tylko w zakresie
obcowania z ludźmi, ale i praktycznych umiejętności codziennych.
2. Sporą część spotkania poświęcono omówieniu studium
przypadku – osobowości manipulatorskiej, żmijowatej, wyrachowanej i ogólnie
nieprzyjemnej, z którą większość Uczestniczek miała kontakt i nie wspomina tego
zbyt dobrze. Kicia, nieznająca rzeczonego przypadku, została przestrzeżona
przed zawieraniem z nim jakiejkolwiek znajomości.
3. Nawiązano do pretekstu sierpniowego – Stefa podzieliła
się wrażeniami po dokończeniu „Nad Niemnem”: delektowała się lekturą, jest
zachwycona Janem Bohatyrowiczem, w którym widzi podobieństwo do Wawrzona z
„Akuszerek”.
4. A książka wrześniowa? Bardzo się podobała. Choć
niektóre opisy trudno było czytać bez ściśniętego serca, bez pytania „Co
jeszcze temu biednemu chłopakowi może się przydarzyć?!?”. Współczesne Stany
Zjednoczone przedstawione w „Demonie” zaskakują, bo znacząco różnią się od tych
Stanów z pocztówki czy hollywoodzkich filmów. Ale wygląda na to, że to
prawdziwy obraz kraju, prawdziwszy, niż sami Amerykanie chcieliby przyznać. USA
mają problem, wiele problemów. A ponieważ akcja książki rozgrywa się
współcześnie, wydaje się, że nie mają na razie pomysłu, jak podnieść z kolan
upadłą potęgę, jak ożywić mit o świetności Ameryki. Patologia, uzależnienia,
niewydolny system opieki zdrowotnej i społecznej, dyskryminacja – z tym boryka
się i inne kraje, ale Stany Zjednoczone są wielkie, więc i skala tych zjawisk
jest zatrważająca.
5. Uczestniczki stwierdziły, że mimo całej beznadziei
opisanej w „Demonie” końcówka przynosi szczyptę optymizmu – chce się wierzyć,
że miedzianowłosy bohater książki jednak sobie poradzi, że najgorsze ma już za
sobą, a los zacznie się wreszcie do niego uśmiechać. Postawiono też pytanie o
cechy charakteru niezbędne do tego, żeby unieść te wszystkie ciężary życiowe,
które wrzucone zostały małemu Demonowi na barki.
6. Rozmawiano sporo o wyznawaniu religii, uczęszczestnictwie
w lekcjach religii w szkole, chrzczeniu dzieci, chodzeniu do kościoła, edukacji
zdrowotnej i o tym, jak do tego wszystkiego mają się utrwalone w
społecznościach zwyczaje, obyczaje, zachowania i „betonizm umysłowy” widoczny
zwłaszcza w poglądach starszego pokolenia. Tym, którzy w jakikolwiek sposób nie
idą z prądem, mają odmienne zdanie i niestandardową wizję wychowania swoich
dzieci, łatwo nie jest, zwłaszcza, gdy mieszkają na wsi lub w małym miasteczku.
Ale to się zmienia, więc może tym dzieciom, kiedy już dorosną, będzie łatwiej
decydować w powyższych tematach bez narażania się na ostracyzm.
7. Progenitura klubikowa rośnie, czy to się Uczestniczkom
podoba, czy nie. Kicia wróciła do pracy, więc Kiciątko kilka godzin dziennie
jest pod opieką babci. Mały Lord rozwija się, przeistacza z dziecka w chłopca i
ucznia. Struniątko pakuje walizy, żeby ruszyć w swoją pierwszą samodzielną
podróż życiową – zaczyna studia. Przy okazji rozmawiano o książce „Żelazny Jan”
i o zanikającym we współczesnym cywilizowanym świecie procesie oddawania
nastolatków pod opiekę mężczyzn, co powinno ich nauczyć bycia mężczyzną w tym
dobrym, naturalnym znaczeniu.
8. „Demonowi Copperheadowi” towarzyszyła kuchnia z USA.
Stefa upiekła tak zwanego „amerykana”, czyli ciasto z jabłkami i bakaliami.
Przygotowała też mini hot dogi i mini pizze wegetariańskie, które można było
spożyć ze zrobionym przez nią ketchupem z cukinii. Struna przyniosła wege mini
burgery oraz M&M’sy (Demon jadł je w drodze nad ocean). Królowa przyniosła
„paj”, czyli okrągłe kruche ciasto z owocowym nadzieniem (między innymi z
brzoskwiniami, które są symbolem stanu Georgia, którego stolicą jest Atlanta,
do której pojechali Demon, June i Everett, żeby wyciągnąć z meliny Emmy) oraz
mac&cheese, czyli makaron (w kształcie muszelek – w nawiązaniu do oceanu,
który chciał zobaczyć Demon) z cheddarowym sosem. Jednak potrawę połączoną z
książką wieczoru w najbardziej pokrętny sposób przyniosła Kicia: ciasto
chałwowe, bo chałwa zrobiona jest z ziaren sezamu, a sezam jest bardzo bogaty w
… w co? W miedź, oczywiście! Szach i mat. Tło muzyczne zapewniły ścieżki
dźwiękowe do bardzo amerykańskich filmów „Into the wild” i „Flag day”.
9. Wyżej wspomniany stan Georgia obecny był też w drugiej
części opowieści Stefy o jej wyprawie do Gruzji (ang. Georgia), skąd przywiozła
dla Uczestniczek magnesy na lodówkę i sól swańską wraz z instrukcją jej
użytkowania. Struna podczas swoich wakacyjnych podróży pamiętała o
spierzchniętych ustach Uczestniczek, więc przywiozła im ochronne szminki w
opakowaniach z białym krzyżem na czerwonym tle. Królowa przywidziała na wieczór
czerwoną apaszkę, żeby oddać hołd opisanym w „Demonie” redneckom, a Struna
założyła skarpety w kolorach amerykańskiej flagi.
10. W październiku, siedemnastego, spotkanie będzie pod
pretekstem książki „Wybrakowane. Jak leczono kobiety” Eleanor Cleghorn. Można
przynieść potrawy wybrakowane, przypalone, pokruszone, z zakalcem – będą
pasować do lektury.
Przyjemnej jesieni!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz