sobota, 15 grudnia 2012

"Cień wiatru" Carlosa Ruiza Zafona

Protokół po Spotkaniu Pod Pretekstem..." Cienia wiatru" Carlosa Ruiza Zafona


¡Hola! ¡Hola! ¡Hola!
Za oknem było szaro, buro, trędowato, no i mgliście… W nocy nadeszła odwilż… Cienie drzew delikatnie głaskały chodniki… Było nostalgicznie, tajemniczo…
…ale to tylko za oknem! Bo przy naszym stoliku było gorąco, radośnie i głośno. Dzięki Carlosowi Ruizowi Zafonowi miałyśmy bardzo OBFITY wieczór- obfity pod względem liczby uczestniczek, kulturalnym, dyskusyjnym i kulinarnym. Oto kilka refleksji z kolejnego Spotkania Pod Pretekstem Książki, które, jak wiele innych rzeczy w naszym życiu, przeszło już do przeszłości, do świata cieni.
1.         Po kilkumiesięcznych oczekiwaniach wreszcie przybyła na nasze spotkanie Karolina z Podkowy Leśnej (PL). Czapki z głów za podjęcie trudu pokonania ponad 350km, aby dotrzeć do nas, posiedzieć z nami i pogadać. Z otrzymanej od niej opinii zwrotnej wynika, że warto było podjąć ten wysiłek. Gracias! I czekamy na dalsze wiadomości w związku z zapowiadanym wydawnictwem…
2.          Po miesiącach nieobecności wróciła na nasze stęsknione łono córka marnotrawna, Gazela. Uczciwie przyznała, że dyskutowanej książki nie przeczytała, ale jest usprawiedliwiona: pięknie zdała wszystkie egzaminy, przynosząc tym samym chlubę naszemu klubikowi. Kolejną okazją do świętowania było uzyskanie przez Natalię tytułu „Bizneswoman”. Jednakże tej przedsiębiorczej kobiecie nie wystarczyło nasze towarzystwo, bo wzięła i się zmyła dość wcześnie, aby uczcić swój sukces w innym gronie. Niemniej jednak tym obu naszym chicas gratulujemy.
3.         A teraz Pretekst, czyli „Cień wiatru”. Fajnie się czyta, po jakichś stu pierwszych stronach zaczyna wciągać. Niestety, dużo traci podczas powtórnego czytania. Cmentarz Zapomnianych Książek na wszystkich zrobił niesamowite wrażenie. Deszczowa Barcelona zaskakuje. Fermin jest najbardziej barwną postacią tej książki. Generalnie chyba oceniamy skierowując kciuki w górę.
4.         Na wniosek Struny do działu „Słówko/wyrażenie z lektury, które przenosimy do codziennego wokabularzyka” wpisujemy porównanie, że jakiś facet zna się na kobietach jak na „brabanckich koronkach” (cytuję z pamięci, więc może być jakaś nieścisłość).
5.         Przygody jednej z postaci drugoplanowej „Cienia wiatru”, zegarmistrza, sprowokowały długą i ożywioną dyskusję na temat homoseksualistów, gejów, pedałów i ciot, której w pewnym momencie towarzyszyła, jak najbardziej à propos, ścieżka dźwiękowa (sic!). Jednym z wysuniętych wniosków był apel, aby, w ramach praktyk równościowych, nie mówić, że tylko dziewczyny się puszczają, a faceci to na przykład zaliczają panienki itd. Mężczyźni też się puszczają, i to na prawo, na lewo, w przód i w tył (w tył!). Z innych poruszanych tematów, które spowodowały wypieki na twarzach zgromadzonych chicas, był Kościół i kościół. Dyskusja była burzliwa, ale na fenomenalnym poziomie, przy poszanowaniu odmiennych opinii dyskutantek.
6.         Znany nam już dobrze Christian Grey musi mieć australijskie korzenie, bo jako ten bumerang po raz kolejny wrócił na nasze spotkanie. Jednak nie wzbudzał już takich emocji jak kiedyś. Nie było też ekstatycznych deklaracji odnośnie chęci przeczytania pozostałych części. Ania ma drugi tom, to przeczyta i nam streści –czekamy, choć bez przygryzania dolnej wargi. Ale Gazela i Karolina PL, słuchając pozostałych, chyba nabrały ochoty na osobiste poznanie Christiana- życzymy miłej lektury, ten pierwszy raz z Greyem jest rozkoszny!
7.         Oprócz strawy duchowej, była strawa dla ciała. ¡Dios mío! Ależ było obżarstwo! Stół się uginał od tych wszystkich pyszności. Ekspertka Polanna Xavierowa wystawiła pozytywną ocenę efektom naszych eksperymentów z kuchnią hiszpańską (nawet tortilla, która okazała się totalną, choć smaczną, porażką, zdobyła jej uznanie). Nie będę wypisywać tego, co znalazło się w naszych żołądkach, bo miejsca by brakło. Za przygotowanie, zakupienie i przyniesienie jedzenia: ¡muchas gracias! W załączniku do protokołu przesyłam, na prośbę uczestniczek spotkania, przepisy na leche frita, tartę migdałową de Santiago i patatas bravas.
8.         Jeśli chodzi o picie, to, o cudzie!, nie było dnia następnego żadnych dolegliwości, żadnego kaca, czy choćby lekko pogorszonego samopoczucia. Wręcz przeciwnie: zauważono lecznicze właściwości wina, które skutecznie uzdrawiało przeziębione ciało czy obolałą duszę. Wino lało się strumieniami (dla porządku: 6 flaszek poooszszszło). I w związku z tym, w trosce o nasze portfele, pojawia się pytanie: czy ktoś wie, jak zdobyć kartę stałego klienta do hurtowni monopolowej? Bo jakby nam się udało zaoszczędzić trochę pieniędzy na alkoholu, to można by je wydać na zakup większej ilości… książek oczywiście.
9.         Struna obdarowała nas aniołkami (piękne nawiązanie do zbliżających się świąt i innej książki Zafona „Gra anioła”)- wisząc na domowych choinkach, będą naszym znakiem rozpoznawczym. ¡Muchas gracias!, Struna. Przy okazji pojawił się też pomysł, aby spotkać się jeszcze przed świętami w naszym czytającym gronie, na jakąś wigilijkę (przy wypowiadaniu tego słowa należy przyłożyć ukośnie prawą dłoń do boku szyi po prawej stronie). Pomysł został rozwinięty dnia następnego i postanowiono, że w sobotę 22 grudnia, w godzinach wczesno popołudniowych udamy się do Lanckorony do kawiarnio-galerii „Arka”, aby tam, przy kawie i herbacie nacieszyć się swoim towarzystwem i złapać oddech przed bożonarodzeniowym szaleństwem. Szczegóły zostaną ustalone w trakcie nadchodzącego tygodnia.
10.     I ostatni temat: lektura na styczeń. Otóż w drodze dyskusji uzgodniono, że spotykamy się 18 stycznia i porozmawiamy o Tove Jansson. Powiedzmy, że oficjalnym pretekstem będzie jej  biografia „Tove Jansson. Mama Muminków” autorstwa Boel Westin. Jednakże biorąc pod uwagę ewentualne trudności w zdobyciu tej książki (choć ja już mam, więc będę mogła pożyczyć), można przeczytać jej powieść „Lato” (mam po angielsku, chętnie udostępnię) czy autobiograficzną „Córkę rzeźbiarza”. Choć jeśli któraś z nas kocha Muminki, zna ich wszystkie przygody, była zakochana we Włóczykiju, to może przedstawić czytającemu gronu tę stronę Tove. Generalnie rzecz ujmując, następne spotkanie będzie nosić tytuł jak z teleturnieju „Wielka Gra”: „Tove Jansson- życie i twórczość”. W kwestii kulinarnej: możemy podjąć temat kuchni fińskiej (narodowość Tove), szwedzkiej (w tym języku pisała) lub skandynawskiej ogólnie. Ale możemy też, w ramach eksperymentu, wprowadzić małą odmianę: Skandynawia kojarzy się z bielą, więc możemy sobie zrobić biały wieczór. Białe pieczywo, biała czekolada, biały barszcz, kokos, marcepan, biały ser, beszamel, kalafior… - lista może być długa, jest pole do popisu. I dobra wiadomość dla tych, które ucieszyły się na myśl, że będzie Finlandia (ta do picia): jest przecież przeźroczysta, więc jak najbardziej może się wpisać w nasz biały wieczorek. Muminki też są białe. Pomyślcie nad tym, dajcie znać, co uważacie, potwierdzimy ostatecznie w e-mailu przypominajkowym w styczniu.
Adios, drogie chicas. ¡ Muchas gracias! jeszcze raz. To był piękny wieczór!
Darz book, pod choinką zwłaszcza.
I Wesołych Świąt!
Wasza Królowa.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Przypominajka przed "Cieniem wiatru"



(wykrzyknik do góry nogami- a raczej kropką- ma tu być) hola!
Za oknem zimno, ciemno, trędowato, ale nam to niestraszne, bo w najbliższy piątek rozgrzejemy ciała i dusze: za sprawą „Cienia wiatru” Zafona udajemy się do Barcelony. Kolejne Spotkanie Pod Pretekstem Książki będzie też okazją podjęcia hiszpańskiego wyzwania kulinarnego: Natalia zadeklarowała przyniesienie pomarańcz i/lub wina, Koralina przyjdzie z migdałami i oliwkami. Ja też mam kilka pomysłów. Pamiętajcie, że mimo wszystko jest adwent, więc nie powinnyśmy się obżerać przed świętami, ale jeśli pozostałe osoby mają ochotę wnieść wkład w spotkanie w postaci czegoś do jedzenia lub picia, to proszę bardzo.
Mam nadzieję, że znowu, po dłuuugiej przerwie, zaszczyci nas swoją obecnością Gazela (teraz Pani Kurator na 5!). No i wreszcie odwiedzi nas przedstawicielka czytającego Mazowsza - Karolina z Podkowy L. Do piątku: oficjalnie do 17:30, ale można się schodzić już od 16:00.
Hasta ahora (do zobaczenia wkrótce). Królowa

piątek, 16 listopada 2012

"Pożegnanie z Afryką" Karen Blixen

Protokół po Spotkaniu Pod Pretekstem... "Pożegnania z Afryką" Karen Blixen



Dżambo, Białe Kobiety!
Ostatni piątek był bardzo gorący. A to za sprawą „Pożegnania z Afryką” Karen Blixen. I trochę dzięki Christianowi Greyowi o Pięćdziesięciu Twarzach.
1.         Uczestniczki spotkania podzieliły się na dwa obozy: te, którym „Pożegnanie” się podobało i te, którym się nie podobało. Jednakże różnica zdań w zupełności nie przeszkodziła nam w prowadzeniu ożywionej dyskusji na temat samej Blixen, Afryki współczesnej i tej sprzed stu lat, afrykańskich zwierząt, kuchni i muzyki (więcej o tym poniżej). „Pożegnanie” należy do klasyki literatury pięknej, więc choćby z tego powodu warto było po nie sięgnąć. Blixen pięknie opisała swoją miłość do Afryki. Jej uważne obserwacje pomagają zrozumieć inny sposób myślenia Czarnych. No i bez wątpienia była ona bardzo, bardzo dzielną kobietą. 
2.         Jeśli chodzi o drugą z omawianych tego wieczora lektur, to, co było małym zaskoczeniem, dyskusja odbyła się bez zbędnych emocji (a przynajmniej bez takich emocji, które pojawiały się zaraz po przeczytaniu „Greya” przez każdą z nas). Wśród wniosków był i ten, że książka ta wyzwala w czytających różne emocje i odczucia: dla jednej może to być książka o miłości, dla innej szokujący opis nieznanych dotąd łóżkowych uciech, jeszcze inna po lekturze inaczej teraz patrzy na mężczyzn w krawatach. Co ciekawe, „Grey” zainspirował część uczestniczek do internetowego pogłębienia tematu, zachęcił do wyjaśnienia niektórych pojęć z zakresu BDSM. Kto przeczyta dalsze przygody Christiana, Anastazji i świętego Barnaby? Polanna ma drugą część, będzie mogła pożyczyć w grudniu. 
3.         Po kilku godzinach degustacji z muzyką m.in. Thomasa Mapfuno w tle, większość z nas czuła się objedzona jak słoń. Ale przecież same pyszności były: północnoafrykańskie kamante (autorka: Struna), kanapeczki masło orzechowe + dżem pomarańczowy (autorka: Koralina), zapiekanka dynia + ziemniaki i inne korzenne oraz tarta mleczna (spod mojej ręki wyszło) –dwie ostatnie pozycje z kuchni południowoafrykańskiej. Były owoce egzotyczne świeże, suszone i w postaci soku. No i oczywiście wino z RPA, dużo wina z RPA. Wszystkim wielkie dzięki za przyniesione dary żywnościowe. 
4.         Na uwagę zasługuje pies Grudzia, która dzielnie spełniała rolę afrykańskiego zwierza: łasiła się całą swoją rudością do uczestniczek spotkania, wchodziła pod wszelkie chętne do głaskania ręce, w udany sposób udawała małe lwiątko (co ciekawe, to małe lwiątko wlazło wieczorem do łóżka dużej lwicy-Polannie i tak w objęciu zasypiały razem- cudny widok) czy cichutko pomrukiwała. Dzięki Grudzi byłyśmy bliżej natury. Wystarczyło zamknąć oczy i już można było się znaleźć na safari. Choć lekko tylko przymknięte oczy mogły też sprawić, że Struna w swojej pasiastej bluzeczce mogła ujść za rączą zeberkę –gdyby pod ręką znalazła się jakaś dubeltówka, zeberka zostałaby ubita przez przypadek. Ciekawe, jak smakuje zebra z grilla? Dobra, kanibalistyczne fantazje mnie ponoszą. 
5.         W grudniu w dalszym ciągu zostajemy w gorących klimatach: za sprawą Carlosa Ruiza Zafona udamy się do Hiszpanii. „Cień wiatru” jest propozycją Karoliny- naszej sympatyczki z Podkowy Leśnej, która, miejmy nadzieję, pokona polskie mrozy, śniegi i zamiecie i dotrze na nasze spotkanie 14 grudnia. Jak zwykle o 17:30. Gazela będzie już po egzaminach, więc i jej obecności bardzo wyczekujemy. Acha, ekspertką w tematyce iberystycznej będzie Polanna. Gastronomicznie: wino, tapas, migdały, pomarańcze.
6.         Z radością donosimy o powstaniu filii naszego klubiku książkowego. Otóż  en’ca minne pozazdrościła nam naszych spotkań i w Warszawie zorganizowała podobne. Gratulujemy, trzymamy kciuki i uważnie będziemy obserwować poczynania tej firmy-córki. Sprawia nam dużo satysfakcji fakt, że nasze zaangażowanie w comiesięczne spotkania pod pretekstem książki są tak inspirujące dla innych.  Za pośrednictwem Struny czekamy na jakieś rekomendacje książkowe.
Do zobaczenia za miesiąc. Miłego czasu w towarzystwie Zafona.
Pa i łaka łaka.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Przypominajka przed "Pożegnaniem z Afryką"



Dżambo, dziewczęta!

W najbliższy piątek wszystkie gazele, żyrafy, zeberki, tygrysice, lwice oraz hipcie spotykają się o 17:30 u wodopoju i u żłobu, żeby porozmawiać o „Pożegnaniu z Afryką”. Będzie gorąco! Tym bardziej, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” przeczytały dwie kolejne uczestniczki naszych spotkań, więc bez wątpienia będziemy dyskutować również o tej książce.
Do zobaczenia. K.

piątek, 19 października 2012

"Miedzianka. Historia znikania" Filipa Springera

Protokół po Spotkaniu Pod Pretekstem... "Miedzianki. Historii znikania" Filipa Springera


Witajcie!
Jesteśmy po lekturze „Miedzianki. Historii znikania” Filipa Springera, której poświęciłyśmy kolejne Spotkanie Pod Pretekstem Książki.
1.      Temat książki dla wielu z nas stosunkowo nowy, bo mało wiadomo o losach Niemców, którzy mieszkali na terenach dzisiejszej Polski zachodniej. Przy okazji pojawiło się kilka adekwatnych historyjek czy zauważonych przez nas ciągle obecnych śladów niemieckości na Śląsku. Streszczeniem albo pointą całości może być opowieść o zielonej karafce- piękny symbol tego kawałka historii zawartego w „Miedziance”. Struna- jeszcze raz z serca dziękuję za prezent!
2.      Dyskusji towarzyszył pokaz slajdów z wyprawy w Bieszczady, gdzie w delegację tydzień wcześniej udały się dwie uczestniczki Spotkań. Soundtrackiem były piosenki SDM, Comy, Strachów Na Lachy, Kapeli Ze Wsi Warszawa i Mieczysława Fogga.
3.      Z bieszczadzkiej wyprawy przywiezione zostało typowo polskie, zwane przez niektórych „Zemstą PGR-u”, zakupione w Ustrzykach Górnych w sklepie „Centrum” za 7,50zł wino „Bieszczady” z niedźwiedziem na etykiecie. Z przykrością informuję, że nie znalazła się nawet jedna osoba w naszym gronie, która odważyłaby się spróbować tego jabola- jego zapach okazał się skutecznie odpychający; smród siarki nawet siedzących zwalał z nóg. Niestety, nie nadajemy się na menelki. A może po tych francuskich i włoskich wieczorkach podniebienie nam się spańszczyło?
4.       Kulinarnie też było bardzo polsko. Była kasza gryczana zapiekana w pomidorach (delicje à la Struna), był smalczyk i grzybki w occie (w których przygotowanie zaangażowana została Mama Koraliny- mówimy jej staropolskie „Bóg zapłać!”), były zapiekanki- takie jak z polskiej ulicznej budy, ale o niebo lepsze (brawa dla Natalii), były flaczki i ozory wieprzowe (tak, tak, prawdziwe ozory!)- pyszności, których nie była w stanie przełknąć tylko Natalia- wykazała się, nie da się ukryć, zwykłym gastronomicznym tchórzostwem. A, były też zapiekane gruszki z lodami.
5.      Raczono się kwasem chlebowym i nalewkami- Polanna przywiozła klasyczną „Nalewkę Babuni”, ale były i inne, choć, niestety, nie domowej roboty. U nikogo nie dostrzeżono stanu upojenia alkoholowego (czy wspominałam już kiedyś, że trening czyni mistrzem…?).
6.      Równie dużo czasu co „Miedziance” (a może i więcej?), poświęciłyśmy książce „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Ten, jak to niektórzy określają, pornogniot został przeczytany przez połowę uczestniczek spotkań, a druga połowa zabiera się za lekturę w najbliższym czasie. Ponieważ w trakcie dyskusji niektóre uczestniczki aż przygryzały dolną wargę, dzieląc się refleksjami z lektury książki czy zdradzając co poniektóre tematy przewodnie, z niecierpliwością czekamy na wrażenia po spotkaniu z Panem Christianem Greyem tych, które za książkę się dopiero zabierają. Dziewczęta, pozwólcie swoim wewnętrznym boginiom dojść do głosu, a wtedy… o, święty Barnabo, miej ich mężów i chłopaków w swojej opiece.
7.      Ustalono również szczegóły zbiorowego udania się na spotkanie z Jackiem Hugo-Baderem: w czwartek 25 października stawiamy się trochę przed 18:00 w Sali Kameralnej WCK, żeby wysłuchać, co pan Jacek ma do powiedzenia na temat swoich „Dzienników kołymskich”. Przynosimy egzemplarze „Dzienników” do podpisania, wręczamy mu protokół po majowym spotkaniu poświeconemu „Dziennikom” oraz butelkę wadowickiego wina Carlum. Prośba do Struny: czy możesz w drodze z pracy do domu zakupić to wino? Rozliczymy się na miejscu, zgoda?
8.      Narzekającym na ograniczone w naszym rodzinnym mieście okazje towarzyskie przekazano informację, że w sąsiednim mieście dzieje się dużo kulturalnie i artystycznie. Zatem jeśli uczestniczkom spotkań wpadnie w ucho wiadomość o jakimś ciekawym wydarzeniu, to możemy się wybrać na nie grupowo. Na razie bardzo muzycznie zapowiada się listopad- o koncertach Comy w Krakowie i Marka Lanegana w Katowicach uczestniczki opowiedzą na następnym naszym spotkaniu. 
 
9.      16 listopada o 17:30 spotykamy się u mnie, żeby porozmawiać o „Pożegnaniu z Afryką” Karen Blixen. Powodem sięgnięcia po akurat tę książkę nie będą, wbrew temu, co sugerowała Natalia, moje zawarte w przeszłości znajomości, ale fakt, że zbliża się zima i potrzebujemy czegoś rozgrzewającego: gorące kraje, gorąca muzyka, gorący romans.   
10.   Czekamy na Karolinę z Podkowy Leśnej, która bardzo żałowała, że nie udało jej się przybyć na spotkanie w ostatni piątek. I tęsknimy za Gazelą, która zakuwa do egzaminów (przynajmniej tak usprawiedliwia swoją nieobecność)- trzymamy kciuki, nie przynieś wstydu naszemu książkowemu klubikowi!
No, to jak zwykle żegnam się staropolskim zawołaniem czytających myśliwych: Darz Book!
Dziękuję za uwagę i do zobaczenia za miesiąc!