wtorek, 19 września 2023

"Szamańska choroba" Jacka Hugo-Badera


Protokół po "Szamańskiej chorobie" Jacka Hugo-Badera

Zdrastwujtie!

Od aneksu się zacznie i na zapowiedzi aneksu się skończy.

1. Pierwszy aneks dotyczy wyjazdu Uczestniczek Spotkań do miejsc związanych z pisarką omawianą na klubiku czerwcowym, Janiną Barbarą Górkiewiczową. Uczestniczki udały się do izby pamięci poświęconej Górkiewiczowej, w której zgromadzone został pamiątki po pisarce oraz inne artefakty pochodzące z czasów i miejsc, w których żyła. Izba malutka, skromna, pachnąca kurzem i myszami, ale mająca gospodarzy z pasją: dyrektor szkoły i polonistka, skromni społecznicy, ludzie, którym się chce. Po wizycie w izbie pamięci Uczestniczki strzeliły sobie focię z odlaną z metalu Górkiewiczową, przytwierdzoną na stałe do ławeczki stojącej na brzegu Jeziora Mucharskiego. Potem, nie bez wysiłku, odszukały dom, w którym Górkiewiczowa mieszkała i tworzyła. A na końcu, też z pewnymi trudnościami, na cmentarzu w Mucharzu znalazły grób, w którym spoczywają Janina Barbara i Tadeusz Górkiewiczowie. Podróż śladami pisarki była ekscytująca, inspirująca, pouczająca, a czasami przyprawiająca o dreszcze (duch Górkiewiczowej najmocniej dmuchnął w kark Stefy). Co jeszcze można zrobić, żeby Górkiewiczowa nie została całkiem zapomniana? Struna znalazła prostą odpowiedź: czytać jej książki. Czytajmy więc.

2. A teraz bohaterka spotkania książkowego wrześniowego: „Szamańska choroba”, czyli reportaż z wyprawy Jacka Hugo-Badera, faceta w czerwonych portkach i z jednym okiem, do dalekich krain w byłym Związku Radzieckim w poszukiwaniu znachorów, uzdrowicieli, odmieńców, wróżbitów, hochsztaplerów, szaleńców i szamanów oczywiście. To już druga książka Hugo-Badera omawiana na klubiku (wcześniej były „Dzienniki kołymskie”, którą wzięto na tapet jako jeden z pierwszych pretekstów książkowych w historii Spotkań). Wrażenia ogólne bardzo dobre. Hugo-Bader skutecznie wprowadził Uczestniczki w mistyczny stan, w czasie którego dywagowano o „przypadkowych przypadkach”, o niewytłumaczalnych doznaniach duchowych, o tajemniczym kontakcie z duszami bliskich zmarłych, o snach, o cudach, o zmysłach, o więzi siostrzanej nie z krwi, a z ducha, o coraz powszechniejszych zaburzeniach psychicznych, o rozumie ludzkim, który, wydaje się, tak mało jeszcze pojmuje. Z uwagi na to, że spotkanie miało miejsce na działce rodziców Struny, gdzie palono ognisko, Uczestniczki obmyły się dymem, okadziły, oczadziły, w efekcie czego śmierdziały spalenizną jeszcze długo po zakończeniu spotkania. Dym, ogień, ciemność i szamańska atmosfera najbardziej udzieliły się Strunie („Ogniu, krocz za mną!”), która przeskakiwała rączo przez płonące ognisko, a wszystkie oddane skoki złożone były w ofierze duchom i bogom w różnych, bliskich sercom Struny i pozostałych Uczestniczek intencjach. Kilka razy przez ogień przeskoczyła również Kicia. W skocznym nastroju Struna zakończyła spotkanie, przechodząc, jak nakazuje klubikowa tradycja, ponad bramą do ogródków działkowych, mimo otwartej furtki bocznej.

3. Jacek Hugo-Bader ma lekkie reporterskie pióro, dobrze się czyta jego książki. Z łatwością można sobie wyobrazić, jak siedzi przy ognisku i opowiada o swoich niesamowitych przygodach, a wszyscy wokół słuchają go z otwartymi buziami. Ale z „Szamańskiej choroby” wyłania się też Hugo-Bader prowokator, chojrak, kozaczący Polaczek o dużym ego, taki, który nie boi się podważać wiarygodności swoich rozmówców. On chyba już tak ma, że jest mu bliżej do gawędziarza Sabały niż do reportera obiektywnie relacjonującego zaobserwowane zdarzenia.

4. W związku z tym, że „nie ma przypadkowych przypadków”, Uczestniczki z gęsią skórką przeczytały ostatnie strony „Szamańskiej choroby”, gdzie mowa była o zaginionej 4-letniej Karince Czikitowej ze wsi Kjacziczi, która ze swoim pieskiem przeżyła w tajdze 12 dni. A kiedy odnaleziono w książce wyjaśnienie, że „czuma” to szamańska chata, już nikogo nie dziwiło, że wrześniowe spotkanie miało miejsce tam, gdzie miało.

5. „Szamańska choroba” wywołała rozmowy na tematy różne i różniaste. Mówiono o sąsiadach zaburzonych psychicznie (Stefa i Kicia), o mijającym lecie i bezkrwawym polowaniu na motyle (dla Struny sezon był średnio udany – znalazła jedynie 35 rodzajów motyli), o dzieciach własnych i znajomych, o planowanym jesiennym wypoczynku urlopowym (Królowa).  A w tle rozmów pobrzmiewała przytłumiona muzyka lokalnej imprezy: Oktoberfestu zorganizowanego w septembrze (takie rzeczy tylko u nas).

6. W czasie spotkania ciała nakarmiono potrawami związanymi z zielarstwem i znachorstwem -wszamano: ziemniaki spod garnka upieczone w ogniu, okraszone masłem ze szczypiorkiem, zupę jarzynową z kociołka z chlebem drwala, paszteciki z grzybami, grillowane roladki ziołowe z bakłażana według przepisu rosyjskiej jutuberki z Gruzji, bajgle z ziołami prowansalskimi, ciasteczka „anielskie oczy”, kształtem przypominające szamańskie bębny krążki sera z ziołami i pieprzem, które przypiekane były nad ogniem i podane z brusznicą, chrupki z soczewicy, rogaliki, maliny, borówki, arbuza. Za pośrednictwem Kici rosyjscy oligarchowie przysłali paczkę z wycieczki do Francji, zawierającą pękatą butlę szampana 0%, (trunek ochoczo wypito do ostatniej kropelki). Raczono się również miętowym napojem wspomagającym trawienie i orzeźwiającym umysł. Na deser Struna sprezentowała każdej Uczestniczce bukiecik, w skład którego weszły nagietek, nawłoć i inne będące pod ręką ziela.

7. Kicia, tuż przed wylotem na urlop, była już lekko w nastroju „siga-siga”. Pozostałe Uczestniczki, mimo natłoku obowiązków domowych i zawodowych, powoli nabierają odpowiedniego dla swojego wieku dystansu do problemów i kłopotów, a przede wszystkim do ludzi wokół, których języki są kąśliwe, a słowa przepełnione żółcią i zazdrością. Ludziom o złej energii mówimy stanowcze „paszoł won!”. Uczestniczki niech zaś zachowają (w miarę możliwości) stoicki spokój wobec niepokojów codziennych, niech okadzają się dymem, niech wąchają i palą zioła, niech się cieszą życiem – cokolwiek, co pomoże im zachować pogodę ducha, optymizm i sprawny umysł (zaleca się czytanie książek w dużej ilości, ewentualnie rozwiązywanie krzyżówek) na starość. Hugo-Bader pisze: „Bo choroby biorą się od złych myśli, stresu, zgryzoty, a trzeba próbować być szczęśliwym, lekarstwo jest w twojej głowie i sercu. Na wszystko”.

8. Drugi aneks będzie miał miejsce podczas październikowego spotkania książkowego, w czasie którego, w nawiązaniu do „Szamańskiej choroby”, dokonana zostanie degustacja różnych nalewek domowej produkcji, mających działanie lecznicze, uzdrawiające, rozweselające, poprawiające trawienie oraz wprowadzające w inny wymiar. Sprawdzone zostanie, jak działa nalewka wypita z nibyabsyntem. Rzeczonym napojom towarzyszyć będzie jadło artystyczne.

9. Wszystko w życiu jest po coś. Spotkania książkowe też są po coś. I to październikowe, w czasie którego będziemy mówić o Witkiewiczu i Witkacym, też będzie po coś. „Z tego wyniknie jakieś dobro, tylko, na Boga, nie pękaj, nie załamuj się, wyjdź na drogę i machaj – ktoś na pewno się zatrzyma”. Na przykład książkobus się zatrzyma.

Z wdzięcznością z kolejne spotkanie,

k.














wtorek, 12 września 2023

Przypominajka przed "Szamańską chorobą" Jacka Hugo-Badera

Szalony wrzesień, szalony tydzień, szalona pogoda, szalony piątek, szalone tańce przy ognisku, szalony śmiech, szaleństwo w spojrzeniu i szalone rozmowy o „Szamańskiej chorobie” Hugo-Badera. Widzimy się na działce rodziców Struny ok. 17.00.