poniedziałek, 28 grudnia 2020

Przypominajka przed "Boznańską. Non finito" Angeliki Kuźniak

 Czas zakończyć ten dziwny rok z artystycznym przytupem!

30 grudnia widzimy się na ostatnim w 2020 roku klubiku książkowym.

Uprasza się, żeby wpaść choćby na chwilę, pokazać się, dać znać, że się nadal żyje i czyta książki.

Przy okazji omówimy sobie „Boznańską” Angeliki Kuźniak, więc, jeśli ktoś ma ochotę, może przynieść do jedzenia coś artystycznego. Może nawet to być coś z kategorii artystycznego nieładu, czyli pozostałości potraw świątecznych (byleby wciąż zjadliwe).

czwartek, 26 listopada 2020

Telegram z czasów pandemii

 Jesteśmy zdrowi -STOP- choć covid dopadł niektórych z nas -STOP- pracujemy, czytamy i powoli zaczynamy myśleć o Świętach i o książkach, które wtedy dostaniemy lub podarujemy innym -STOP- jesteśmy ze sobą w wirtualnym kontakcie -STOP- tęsknimy za sobą.

Uczestniczki i Uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki

niedziela, 11 października 2020

"27 śmierci Toby'ego Obeda" Joanny Gierak-Onoszko

 Protokół po "27 śmierciach Toby'ego Obeda" Joanny Gierak-Onoszko

Hello!

W zwariowanych czasach covidowych rozmawiano o książce trudnej, wymagającej, ciężkiej, miejscami wstrząsającej.

1. Zorganizowanie spotkania do ostatniej było dyskutowane telefonicznie – zdawano sobie relację ze stanu zdrowia, planowano środki bezpieczeństwa, troszczono się o zachowanie odpowiedniego dystansu. Postanowiono jednak, że trzeba się spotkać, nawet jeśli w ograniczonym, zdziesiątkowanym jesiennymi przeziębieniami gronie, zanim znowu nie zostaniemy uziemieni w domach na kolejne miesiące. Rzecz jasna podczas spotkania temat rozprzestrzeniającego się koronawirusa był omawiany z każdej możliwej strony. A na zakończenie towarzystwo rozeszło się do domów, życząc sobie wzajemnie dużo zdrowia.

2. Autorce książki wieczoru kibicowano w czasie tegorocznego rozdania Nagród Nike – po raz kolejny okazało się, że mamy nosa i wybrany przez nas dawno temu pisarz został nagrodzony prestiżowym tytułem. W tym roku Joanna Gierak-Onoszko dostała Nike od czytelników.

3. „27 śmierci Toby’ego Obeda” poruszyła wszystkie uczestniczki spotkania. O kanadyjskich Indianach / Native Americans / Rdzennych Amerykanach / First Nations / Pierwszych Narodach rozmawiano sporo, czemu przysłuchiwał się ze zdjęcia wódz Whetung Ojibwa z Curve Lake Indian Reserve z Ontario, a niewypowiedziane myśli gromadziły się w łapaczu snów. Jednak szybko dyskusja rozwinęła się w stronę krzywdzonych i krzywdzących w innych krajach, wszędzie na świecie. Mówiono o uniwersalnym przesłaniu książki. O tym, że sprawa przyznania się do popełnionych win, przepraszania ofiar, proszenia o wybaczenie i wybaczenia jest bardzo aktualna w Polsce. Fragment o tym, że „droga do pojednania jest stroma i nierówna. Na razie widać, że zaczęła się od symboli i na nich tak naprawdę się kończy. Obie strony rozumieją, że to już bardzo dużo – a jednocześnie o wiele za mało. Pojednanie jest procesem  wyraźnym początku, ale bez końca” jest wypisz, wymaluj o tym, co się dzieje w naszym kraju. W książce wielokrotnie pojawia się usprawiedliwienie dla sprawców: „Ta-kie-by-ły-cza-sy” – czy to nie brzmi znajomo, gdy pomyśli się choćby o obowiązujących choćby pokolenie czy dwa temu metodach wychowawczych w Polsce, wedle których bicie dzieci linijką po rękach, upokarzanie, karanie regularnym biciem pasem było niekwestionowaną przez nikogo normą?

4. Bardzo interesujące było pytanie zadane w książce: kto ma prawo pisać o Indianach, kto ma prawo ich malować, kto ma prawo mówić o nich – czy wyłącznie oni sami? Pytanie to można przenieść na inne mniejszości – na Żydów, na Romów, na Łemków – które były i są krzywdzone przez stanowiących większość.

5. Do historii kanadyjskich bohaterów książki dodano opowieść usłyszaną od Amerykanina, który, zapytany o sytuację Indian z USA, potwierdził, że długoletni proces odcinania ich od indiańskich korzeni miał taki sam przebieg jak w Kanadzie, jednak w Stanach nikt nie ma zamiaru za to przepraszać ani zadośćuczynić za wyrządzone krzywdy. Co więcej, podobno pogląd większości współczesnych Amerykanów jest taki, że Indian trzeba się pozbyć, bo na przykład zajmują tereny atrakcyjne pod względem finansowym. To znaczy, że dramat Indian w USA się nie skończył.

6. Haniebna rola Kościoła Katolickiego w wykorzenianiu indiańskości z rdzennych mieszkańców Kanady sprowokowała dyskusję na temat systemu wychowania i edukacji w prowadzonych przez ten Kościół przedszkolach i szkołach w Polsce. Z przerażeniem podawano przykłady praktyk tam stosowanych, które wprawdzie nie opierają się już na torturach, rażeniu prądem i zmuszaniu do zjadania swoich wymiocin, ale z dużym prawdopodobieństwem mogą zakończyć się zaburzeniami psychicznymi i emocjonalnymi u dzieci, a już prawie pewne, że spowodują ucieczkę od Kościoła gdzie pieprz rośnie w momencie, kiedy będą mogły już same decydować o sobie.

7. W trakcie spotkania ujawniły się moczopędne właściwości Struny: po raz drugi w dziejach klubiku leżąca u jej stóp śpiąca bookdog Grudosława popuściła i na podłodze u stóp Struny, nieświadoma niczego, zostawiła wielką kałużę.

8. Rozmowom wokalnie towarzyszyli Kanadyjczycy Alanis Morissette i Neil Young oraz puszczana kilkakrotnie przez Małego Lorda piosenka o tacie z repertuaru Małego WuWu. Struna udekorowała lokal klubikowy wielkim klonowym liściem, a Małemu Lordowi wręczyła jego osobisty zestaw suchych liści klonu. Goście przybyli do lokalu zachwycali się nowym ściennym elementem dekoracyjnym (robiono nawet pamiątkowe zdjęcia).

9. Ekscytowano się zapowiedzianym na koniec października spotkaniem autorskim z Joanną Bator, niecierpliwie przebierano nogami na wiadomość o pierwszej ponoblowskiej książce Olgi Tokarczuk, wymieniano się wstępnymi informacjami o „Soroczce” Angeliki Kuźniak.

10. Rozkoszowano się potrawami kuchni kanadyjskiej. Struna ugotowała zupę inspirowaną książką wieczoru: do opisanych przez Gierak-Onoszko „3 sióstr”, czyli fasoli, dyni i kukurydzy dodała dwa dodatkowe składniki (ciecierzycę i soczewicę), dzięki czemu powstało wyborne „5 sióstr”. Kicia podjęła się przygotowania sztandarowego poutine. Pierwowzór to frytki polane sosem pieczeniowym i posypane grudkami sera. Kicia jednak poszła na całość i podała poutine w wersji wegańskiej – frytki z rewelacyjnym sosem z kawałkami sojowej „pieczeni”. Mięsożerny Pan Rex spałaszował swoją porcję vegepoutine z wyrazem błogości na twarzy. Królowa zrobiła sałatkę ziemniaczaną (w Kanadzie podobno zjada się ogromną ilość ziemniaków) oraz przygotowała jedyny słodki akcent w menu tego wieczora: flapper pie z warstwami budyniową i bezową na ciasteczkowym spodzie. Niestety, dopiero pod koniec spotkania przypomniano sobie, że nie zerwano, nie wysuszono i nie zapalono (ani nawet nie zaparzono) szałwii, mającej tak wielkie znaczenie dla kanadyjskich Pierwszych Narodów.

11. Jeśli do listopada nie wejdą w życie jakieś obostrzenia, nakazy i zakazy, które uniemożliwią zebranie się i porozmawianie o książce Angeliki Kuźniak „Boznańska. Non finito”, to widzimy się 06.11. Obowiązywać będzie kuchnia artystyczna. Gdyby się jednak okazało, że ponownie wprowadzona zostanie narodowa kwarantanna i izolacja domowa, uprasza się o czytanie zwłaszcza lektur grubych i ksiąg opasłych, na które zwykle brakuje czasu.

12. Wychodzące z klubikowego lokalu uczestniczki z zachwytem oglądały rozgwieżdżone niebo, wypatrując Ursa Maior, na którą składa się 7 nauk / 7 drogowskazów / 7 przykazań: wiedza, miłość, pokora, szczerość, odwaga, szacunek, prawda. Od dziś, patrząc na Wielką Niedźwiedzicę, będziemy łączyć się myślami z kanadyjskimi pierwszymi ludami.

Bądźcie zdrowi!

Howgh!









wtorek, 6 października 2020

Przypominajka przed "27 śmierciami Toby'ego Obeda" Joanny Gierak-Onoszko

 Będzie poważnie, bo tegoroczna laureatka Nagrody Nike napisała książkę wstrząsającą.

Ale będą też rozmowy na tematy bieżące, w tym pandemiczne, i tematy stałe. 

Wszelkie dyskusje toczyć się będą w najbliższy piątek przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa i higieny.

Kuchnia towarzysząca: kanadyjska.

CU on Fri. 

niedziela, 6 września 2020

"Emancypantki" Bolesława Prusa

Emancypantki Protokół po "Emancypantkach" Bolesława Prusa

Sto lat, sto lat niech żyją, żyją nam...!

Mały Lord od samego rana nie mógł się doczekać przyjazdu Cioć. Już o 7.30 chciał po nie jechać, żeby jak najszybciej cieszyć się ich towarzystwem. Na ręce (a raczej uszy) Królowej złożył nawet wyznanie: „Wiesz, kocham Ciocię Strunę”.

1. W godzinach popołudniowych zebrali się wszyscy najbardziej stali uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki. Atmosfera spotkania była podniosła, podkreślona powiewną odzieżą, piękną biżuterią, rozwieszonymi w lokalu klubikowym serpentynami i balonikami. Obecnej (z dłuższymi i krótszymi przerwami) prawie od samego początku istnienia klubiku Gazeli przesyłano drogą myślową liczne sygnały sympatii. Wspominano inne Uczestniczki, przybyłe z bliska i z daleka, przybyłe jedno-,  paro- lub wielokroć. Debaty towarzyszące obchodom SETNEGO Spotkania jak rzadko dotyczyły przede wszystkim książek, literatury, pisarzy. Mówiono głównie o dotychczasowych stu książkowych pretekstach – z listy wybierano te najnudniejsze, te najzabawniejsze, te, do których powinno się/ chciałoby się wrócić, te, które zrobiły na Uczestniczkach największe wrażenie. Zbyt trudnym zadaniem okazało się jednak wybranie TOP 3.

2. Żywność przygotowana na spotkanie była na STO fajerek! Dominowało ciaSTO - ciast STO prawie. Struna przyniosła zjawiskowy tort Malinowy Piegusek (wg przepisu z feministycznego bloga „Ostra na słodko”), podczas jedzenia którego było bardzo puszySTO na podniebieniu. Maliny zdobiące tort nawiązywały do narodowego czytania „Balladyny”. Cukrowymi perełkami Kicia stworzyła misterne „100 LAT KLUBIKU” (lub „100 LAT, KLUBIKU”) na zweganizowanym cieście banofie, do wykonania którego użyła STO daktyli. Błyskawica przyniosła zachwycający STOs: warstwy czekoladowa, kajmakowa i sernikowa na zimno tworzyły kompozycję powodującą u jedzących niemal orgazm sensoryczny. Poldzia przywiozła z Suwalszczyzny tamtejszy przysmak - ułożone w STOsik słodkie kawałki tworzyły mrowiSTO, a mak i rodzynki imitowały mrówki. Było też gruszaSTO – Królowa upiekła tartę. Wytrawne oblicze gastronomii reprezentowała proSTO przygotowana sałatka Stefy i zajesmaczniSTO zapiekany kalafior spod ręki Królowej.

3. Szampanem w kielichach wzniesiono toast za minione 100 spotkań i życzono sobie co najmniej 100 kolejnych. Mały Lord wręczył wszystkim Uczestniczkom okolicznościowe prezenciki z kategorii biżuteria (rodzaj ozdoby wynikał z preferencji wyrażonych przez Uczestniczki w podstępnej ankiecie). Były bransoletki z kotem, z górami, z jaskółką, były kolczyki psie łapki i kolczyki kowaliki, była też broszka niepylak apollo. Zdmuchnięto trzy świeczki w kształcie cyfr 1, 0 i 0. Obejrzano fajerwerkową fontannę wciśniętą w torcik z malinami.

4. Soundtrackiem do spotkania była płyta zespołu Kobiety pt. „Podarte sukienki”. Następnie zaczęto słuchać muzyki sprzed blisko STU lat, jednak Małemu Lordowi się nie podobała, więc zdecydował o zmianie repertuaru: do końca wieczoru parę razy słuchano płyty z piosenkami o mamie.

5. Na życzenie Poldzi Struna i Królowa z nostalgią wróciły wspomnieniami do pamiętnego spotkania w Czekoladziarni 8,5 lat temu, w czasie którego narodził się pomysł na prywatny klubik książkowy, jako ewentualna alternatywa dla bibliotecznego Dyskusyjnego Klubu Książki. Mówiono o znaczeniu spotkań klubikowych w życiu Uczestniczek, o arcykreatywnym podejściu do towarzyszącej spotkaniom kuchni, o ciągłym poszerzaniu horyzontów kulturalnych, a czytelniczych zwłaszcza, o wzajemnym inspirowaniu się i wspieraniu. Poldzia, Błyskawica, Stefa i Kicia przypomniały wszystkim książkowy pretekst, od którego zaczęła się ich przygoda z klubikiem. Przez moment mówiono o pomyśle wydania w formie drukowanej protokołów z niniejszego blogu, ilustrowanych zdjęciami potraw przygotowanych na dane spotkanie.

6. W ciągu wieczora co i rusz któraś z Uczestniczek odkrywała się przed pozostałymi z symptomami starzenia się: a to umykały im pojedyncze słowa, a to zapominały treść omawianych nawet niedawno książek, a to dostawały warów, czyli nagłych uderzeń gorąca, a to po wypiciu łyczka zaledwie szampana doznawały zawrotów głowy. Jednak najbardziej zadziwiający przejaw sklerozy zaobserwowano u najmłodszej Uczestniczki, Kici, która zapomniała o przyniesionym przez siebie winie, włożonym do zamrażarki w celu szybszego schłodzenia. O istnieniu wina przypomniała sobie nazajutrz Królowa, odkrywszy, że zamrożone zupełnie wino wysadziło korek (zamrażarka na szczęście nie ucierpiała).

7. Błyskawica obdarowała wszystkich przywiezionymi przez siebie z biało-niebieskiej greckiej wyspy magnesikami i zakładkami do książek. Struna rozdała zamówione egzemplarze „Dzieci północy” Rushdiego. A przybyły na ostatnią godzinę Spotkania Pan Rex stał się sprawcą kilku wybuchów śmiechu. Przy okazji pojawienia się Pana Rexa wspominano jego wieszczenia sprzed ponad 5 lat o tym, że klubik nie przetrwa, że wkrótce się rozpadnie – jak widać proroctwa te można włożyć między książki.

8. Lekturę wieczoru oceniono pozytywnie, choć Uczestniczki, które przeczytały ją do końca, były mocno rozczarowane tym, co na ostatnich strony Prus zafundował głównej bohaterce, czyli Madzi Brzeskiej. Tytuł pierwszego rozdziału, „Energia kobiet i męskie niedołęstwo”, wzbudził ogólną sympatię dla autora. Doceniono niezwykłą u pisarza-mężczyzny znajomość psychiki kobiecej i jego dyskretne poczucie humoru. Postacie z „Emancypantek” są barwne, wyraziste, przekonywujące. Rozmawiano o znaczeniu opisywanej w wielu książkach z tamtej epoki reputacji kobiet– Prus świetnie wytłumaczył, jak utrata reputacji przekładała się na upadek na dno nie tylko towarzyskie, ale i ekonomiczne, moralne i duchowe. Niektóre z określeń użytych przez Prusa szczególnie spodobały się Uczestniczkom: safanduła, gęś prowincjonalna, stara laweta (i nie chodzi tu o nienowy pojazd do przewożenia zepsutych aut) czy fagas. Struna przytoczyła kilka wielce trafnych fragmentów książki m.in.  o tym, że prowincja to grób talentów.

9. Książka wieczoru stała się pretekstem do rozmów o tym, czym była emancypacje sto lat temu i czym jest obecnie. Dyskutowano, jak Prus odnalazłby się w dzisiejszych dyskusjach o feminizmie, LGBT, wyzwolonych kobietach, równouprawnieniu. Uczestniczki rozmawiały o współczesnych kobietach, które same siebie „wpuszczają w kanał” obowiązków ponad siły, poniżenia, uzależnienia finansowego i emocjonalnego. Z przykrością wysunięto wniosek, że dla kobiet często najgorsze są inne kobiety (kobiety kobietom zgotowały ten los) i że nadal w polskim społeczeństwie propagowany jest model kobiety-cierpiętnicy, usługiwaczki mężczyzn, „matki Polki”, która wyzuta z sił, energii i radości życiowej ze słowami „taki jest los kobiet” przyjmuje swoją rolę jako oczywistą.

10. Przez cały wieczór wracano do listy stu przeczytanych w ramach klubiku książek. Nie było jednomyślności w ustaleniu tytułów tych najnudniejszych, najzabawniejszych, najlepszych. Można jednak wymienić, że ziewano przy czytaniu między innymi biografii Astrid Lindgren (Błyskawica), „Żarze” i „Trzech panach w łódce...” (Poldzia). Najbardziej śmiano się przy „Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka...”, „Paniach z Cranford” czy „Zapiskach z dalekiego kraju” Brysona (przy tej ostatniej tak naprawdę śmiała się tylko Królowa). Przy okazji omawiania najśmieszniejszych tytułów Poldzia przekazała pałeczkę Kici, która przyjęła na siebie zobowiązanie zaproponowania książki, która podczas czytania wywoła uśmiech na twarzy wszystkich Uczestniczek. A tu preteksty, które były dla Uczestniczek ważne, które zrobiły na nich największe wrażenie, do których chciałyby wrócić: „Zmory”, „Księga Diny”, „Ciemno, prawie noc”, „Anna Karenina”, „Smażone zielone pomidory”, „Nieznośna lekkość bytu”, „Miasto ślepców”, „Shantaram”, „Beksińscy. Portret podwójny”, „Prochy Angeli”, „Brakująca połowa dziejów” i oczywiście „Wszystko za życie”.

11. Przyparta do muru Kicia, której wypomniano, że nie rekomendowała jeszcze książki do wspólnego czytania i omawiania, sypnęła jak z rękawa tytułami. Pozostałe Uczestniczki spontanicznie dorzuciły swoje propozycje i tak powstała lista książek, które być może będą pretekstami klubikowymi w ciągu najbliższych dwóch lat. Zaproponowano między innymi „Pamiętniki Adama i Ewy” Marka Twaina, „Szmirę” i „Zapiski starego świntucha” Charlesa Bukowskiego, „Brak wiadomości od Gurba” Mendozy, „Sprawiedliwość owiec” Leonie Swann, „Księgi Jakubowe” Tokarczuk, „Dziennik Bridget Jones” Helen Fielding, „Dzieci północy” Salmana Rushdiego, „Wyznaję” Cabree, „Wszystko, co lśni” Eleanor Catton, „Comedia infantil” Henninga Mankella czy „Bóg mordu” Yasminy Rezy.

12. W październiku mówić będziemy o książce Joanny Gierak-Onoszko „27 śmierci Toby’ego Obeda”. Widzimy się w piątek 9-go. Kuchnia kanadyjska.

No to dziękujemy za minione STO Spotkań i zaczynamy kolejną setkę!

k.







 

środa, 2 września 2020

Przypominajka przed "Emancypantkami" Bolesława Prusa

 Uwaga! Uwaga! (werbel, trąby, wyczuwalny stan napięcia i oczekiwania)

W najbliższą sobotę będziemy rozmawiać o SETNYM pretekście książkowym, czyli o „Emancypantkach” Prusa, i o wszystkich 99 wcześniejszych literackich bohaterkach Spotkań. 

Widzimy się punkt 17.00.

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

"Którka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i inne opowiadania" Helen Oyeyemi

  Protokół po "Krótkiej historii Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i innych opowiadaniach" Helen Oyeyemi

Hello!

Najpierw na tarasie, potem w klubikowym lokalu urodziwe Uczestniczki oraz przystojni Uczestnicy zebrali się, żeby podyskutować o zarekomendowanej onegdaj przez Strunę książce urodzonej w Nigerii brytyjskiej pisarki - Helen Oyeyemi.

1. Początkowo nie było zbyt dużo pochlebnych słów na temat „Krótkiej historii Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i innych opowiadań”. Bo to i zakręcone, i nie wiadomo o czym, i jakieś takie trudne do ogarnięcia, niby prawdziwe, niby bajkowe. Podsumowano, że to kolejna książka z szuflady pod tytułem „realizm magiczny”, która może sąsiadować ze „Sto lat samotności” na przykład. Nie wszystkie uczestniczki zdołały przebrnąć przez zagmatwane historie par homoseksualnych, lalkarzy i lalek, emigrantów. Jednak udało się wyłuskać kilka ciekawych spostrzeżeń, które być może zachęcą do sięgnięcia po ten zbiór opowiadań. Bo na przykład ciekawe były łączące wszystkie historie elementy (klucze i zamki) czy postaci, występujące w różnych rolach i momentach. Bo intrygujące tytuły poszczególnych opowiadań, żeby wymienić choćby „’Przepraszam’ nie sprawia, że jej herbata staje się słodsza” czy „Jeżeli jakaś książka jest zamknięta, prawdopodobnie istnieje ku temu dobry powód, nie sądzisz”, same w sobie są zagadkowe i mogą zachęcić do lektury. Bo Oyeyemi z dużą wyobraźnią żongluje baśniowymi i realnymi motywami. Bo okazało się, że cel powstania tytułowego Stowarzyszenie Nieurodziwych Dziewuch ma wiele wspólnego z celem Spotkań Pod Pretekstem Książki: „Działalność Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch odbywała się głównie pod hasłem ‘śmiechy, przekąski i bumblowanie’, lecz w odpowiedzi na radę tych Nieurodziwych Dziewuch, które już skończyły studia, Stowarzyszenie wydaje trymenstralne czasopismo. Głównie dla przyszłych pokoleń - nie mamy właściwie innych czytelników poza nami samymi” (tak jak w przypadku niniejszego bloga). W opowiadaniu „Dornička i gęś na dzień św. Marcina”, które najbardziej przypadło do gustu Strunie, znaleziono dla Uczestniczek bardzo obiecujący na przyszłość cytat: „Nasza Dornička uznała, że skoro zbliża się do sześćdziesiątki, to może nosić to, na co ma ochotę, i nikomu nic do tego”. A fragment, który szczególnie zapadł w pamięć Pachnącej, przybyłej do PL zza siedmiu gór, siedmiu autostrad i kanału, goszczącej po raz pierwszy po kilkuletniej nieobecności na Spotkaniu, to: „Życie jest czymś, co i tak musisz strawić”.

2. Stół zapełniony był nieurodziwymi, jednakże przepysznymi potrawami. Kolorystycznie dominowały szarość, brudna zieleń, pastelowe odcienie żółci i brązu. Jedzono: baranie flaczki (makaron z pesto), kanapeczki z pastą z wątróbki, ogórki małosolne, pastę jajeczną w dwóch odsłonach (z tuńczykiem i z rzodkiewką) na krakersach i chlebkach oraz wstępnie strawiony i wydalony górą barszcz czerwony (wspaniale orzeźwiający napój arbuzowo-ogórkowy). Do arbuzkoktajlu Kicia dołożyła jeszcze muffinki z przypominającymi przekrwione oczy owockami. Było też bardzo popularne w latach 90-tych ciasto „pleśniak”. Jednak to Struna „rozbiła bank” jeśli chodzi o kulinarne nawiązane do książki wieczoru - przyniosła pasztet z cukinii, który nie tylko był mocno nieurodziwy, ale był też pokarmową wizualizacją potocznego określenia brzydkiej dziewczyny: pasztet. Pachnąca, nieświadoma uzgodnionej gastronomicznej myśli przewodniej, przygotowała dwie pięknie wyglądające i smakowite pizze.

3. Mimo nieobecności Poldzi wypito dwie flachy wina. Ale też i toasty wznoszono co i rusz - za jubilatki zaległe (Błyskawica i Stefa) i za przyszłe (Pachnąca). Wysłuchano też hymnu klubikowego „Sex on Fire” formacji Kings of Leon. Muzycznie nawiązano również do przełożonego na przyszłoroczne wakacje koncertu Pearl Jam. Chciano posłuchać brzydkiego wokalisty irlandzkiego zespołu The Pogues (płyta się gdzieś zawieruszyła), Amerykanina Perrego Farrella z Porno for Pyros (brakło czasu na odtworzenie) czy bandu Ugly Kid Joe (brak płyty w kolekcji). Porozmawiano również o muzycznych fascynacjach z lat młodzieńczych. Zaczęto przerzucać się nazwami ulubionych, grających mroczną muzę zespołów. To z kolei wywołało dyskusję o ścieżce dźwiękowej do filmu „Miasteczko Twin Peaks”. Od tego momentu rzeczywistość zaczęła się mieszać z zachwianą pamięcią, a przedmioty uwielbienia z przedmiotami strachu i odrazy. I tak: „Twin Peaks” zmiksował się z „Przystankiem Alaska” i z „Archiwum X”, Agent Cooper z Agentem Mulderem, Kris o Poranku z Cichym Edem, a futrzane buty z gadającym pieńkiem. Wspomnienia podsumowała Stefa, cytując swojego krewnego: „To były czasy – 4 się zarabiało, a 5 się przepijało”.

4. W związku z trwającym zagrożeniem epidemiologicznym w perspektywie zbliżającego się początku nowego roku szkolnego mówiono o powrocie do szkoły i przygotowaniach do nauczania zdalnego. Mówiono o kwarantannie, okolicznych zachorowaniach i rozluźnieniu zasad przeciwcovidowych podczas wyjazdów urlopowych. Błyskawica wywołała falę zazdrości swoim obwieszczeniem, że wybiera się na wczasy na bodaj najpiękniejszą wyspę grecką. Stefa opowiadała o swoim wypoczynku na rowerze i w kajaku. Pachnąca pokazała zdjęcia instruktora windsurfingu, który wyjątkowo przypadł do gustu jej przebywającej na obozie córci. Kicia na urlop się dopiero wybiera, więc na następnym spotkaniu przedstawi referat pt. „Wypoczynek ludności nad polskim morzem w czasie pandemii”. W trakcie obrad dotyczących tematów literacko-muzyczno-kulinarno-życiowych Pan Rex doglądał wariujących po ogrodzie Małego Lorda i młodego Pachnącego.

5. Rozpoczęto przygotowania do setnego Spotkania Pod Pretekstem Książki, które odbędzie się 4 września, a jego patronkami będą „Emancypantki”. Sponsorem odcinak będzie cyferka 100, więc obowiązywać będzie kuchnia na „sto”: sto-sowna, na gę-sto, na tłu-sto, na pro-sto lub po prostu zajebi-sto. Zaproponowano też kilka kolejnych nazwisk pisarzy, których twórczość można by omówić w przyszłości: Salman Rushdie, Myśliwski, Stasiuk.

6. Spotkanie zakończyło się wprawdzie nie o 12:30, ale głęboko w nocy, gdy na niebie świeciły już miliardy gwiazd.

Do zobaczenia za 4 tygodnie!

k.


środa, 5 sierpnia 2020

Przypominajka przed "Krótką historią Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch i innymi opowiadaniami" Helen Oyeyemi

Po dłuuuugich negocjacjach w ustalaniu terminu kolejnego spotkania książkowego w końcu postanowiono, że Stowarzyszenie Nieurodziwych Dziewuch zostanie omówione w najbliższy piątek 07.08 w lokalu tym co zwykle (jeśli nie będzie padać, to na tarasie). Kuchnia wiadomo – nieurodziwa (byle nie śmierdziała za bardzo i żeby nie powodowała perturbacji żołądkowych). Bye!