środa, 14 grudnia 2022

"Powrót z gwiazd" Stanisława Lema


Protokół po "Powrocie z gwiazd" Stanisława Lema

Dzyń-dzyń-dzyń-dzyń!

Z nieba spadały śniegowe gwiazdki, słychać było przelatujące w oddali rakiety kosmiczne (a może były to odjeżdżające na Biegun Północny sanie Świętego Mikołaja?), a w lokalu klubikowym ozdobionym świecącymi gwiazdami okiennymi, w którym zebrały się same czytające Gwiazdy, iskrzyło od pozytywnych emocji.

1. Z dużą aprobatą mówiono o jednej z powieści fantastycznych Stanisława Lema, o „Powrocie z gwiazd”. Królowa, świeżo po lekturze biografii Lema pióra Wojciecha Orlińskiego „Lem. Życie nie z tej ziemi”, podzieliła się zdobytymi informacjami na temat okoliczności powstania „Powrotu…” oraz wątków z życia Lema zawartych w książkowym pretekście spotkania. Lem – geniusz w wielu dziedzinach, w tak wielu i w tak różnych, że nie został w całości doceniony. Wizjoner, który niestety w wielu przypadkach, jak się to dziś okazuje, miał rację - pewnie jeszcze nie raz trzeba będzie przyznać, że Lem to czy tamto przewidział już dawno temu. Lem, co nieewidentne, niczym nowoczesny pedagog, podkreślający znaczenie odpowiedzialnego wychowania dzieci i konieczność posiadania ku temu odpowiednich kwalifikacji. W „Powrocie z gwiazd” człowiek z przeszłości to ten poszukujący, eksplorujący, zdobywający, nawet jeśli odbywa się to wielkim kosztem. A człowiek z przyszłości to człowiek stabilny, zrównoważony, spokojny, łagodny. Niestety, z wielu książek Lema, z „Powrotu…” również, wyłania się dość smutna refleksja, że człowiek wyrusza na podbój kosmosu, podczas gdy na Ziemi jest jeszcze tyle do zrobienia. No i ta, że cokolwiek wspaniałego człowiek nie wymyśli, wcześniej i później i tak obróci się to przeciw ludzkości.

2. Tło dźwiękowe do spotkania zostało STARannie dobrane. Na pierwszy ogień poszedł David Bowie z ostatnim w swoim dorobku artystycznym albumem „BlackSTAR”. Pojawił się też zespół Ścianka z płytą „Niezwyciężony. Muzyka do słuchowiska według powieści Stanisława Lema o tym samym tytule”. Była formacja STARsailor z płytą „Silence is easy”. Wybrzmiała również muzyka z kraju, który ma najwięcej gwiazdek na swojej fladze, czyli ścieżka dźwiękowa z filmu „Flag day”.

3. Kuchnia gwiezdna była nieziemsko smaczna. Kulinarny temat przewodni potraktowano bardzo kreatywnie. Struna ugotowała pożywną, rozgrzewającą zupę dyniową z kukurydzą, soczewicą i imbirem z dodatkiem gwiazdkowego makaronu i grzanek w kształcie gwiazdek, które Struna własnoręcznie wycinała. Całość dopełniła smuga śmietany na powierzchni zupy, odgrywająca rolę Drogi Mlecznej. Stefa upiekła gwiazdę à la pizza lub pizzę à la gwiazda – tak czy inaczej, smakowała wybornie. Królowa, odziana w bluzę w gwiazdy, przygotowała gwiezdne przekąski z kapuściano-grzybowym farszem. Był też popcorn marki Star. Były nadziewane pierniczki-gwiazdki, rogalikowe księżyce, piernikowe śnieżynki. Były mini gwiazdki czekoladowe.

4. Dużo rozmawiano o STARości. O jej przejawach i dokuczliwościach. Stefa podzieliła się z zebranymi bardzo optymistyczną wizją przyszłości, w której Uczestniczki za kilkanaście lat nadal się będą spotykać, jednak nie tylko na klubiku książkowym, ale też na zajęciach z jogi, przy okazji wspólnych wycieczek czy w związku z inną działalnością pobudzającą ciało i umysł. Przy okazji: uprasza się, aby wszystkie Uczestniczki, które wymagają już uzbrojenia oczu, pamiętały o przyniesieniu na następne spotkanie okulary dostosowane do ich wady wzroku, bo być może oprócz rozmawiania będzie też trzeba coś przeczytać.

5. Wrócił temat zapoczątkowany przez Stefę na poprzednim spotkaniu: nadwrażliwość, nadwydajność umysłowa. Niby fajnie, że nadrozwinięty mózg może tak dużo, że osoba nadwydajna przepełniona jest pomysłami, energią i jednocześnie empatią, jednak galopujące tabuny myśli mogą się wymknąć spod kontroli i zdominować życie nadwrażliwca. Dyskutowano o sposobach radzenia sobie z tą zaletą, która bywa uciążliwa i dla jej posiadaczy, i dla osób z najbliższego otoczenia.

6. Stefa zdała relację z finiszu zbiórki darów dla jednego ze schroniska dla zwierząt. Uczestniczki Spotkań finansowo wsparły akcję, a Stefa dograła szczegóły zakupu karmy i lekarstw dla zwierzaków. Wynegocjowała też gratisowe próbki produktów, z których skorzysta bookcat Czikita oraz koty od sąsiadów przychodzące w odwiedziny do bookcata. Na cześć nieobecnej Kici, pokonanej przez pracę zawodową, Mały Lord i Królowa odegrali partyjkę gry „Kotki”. Połączono się myślami z chorą Błyskawicą. Omówiono stan zaawansowania w procesie przygotowania do Świąt. Wstępnie ustalono termin tradycyjnej już okołobożonarodzeniowej wyprawy do niedalekiego miasteczka artystycznego.

7. Sporą część zebrania poświęcono planowaniu pretekstów książkowych na kolejne kilkanaście spotkań. Ustalono, co następuje:

Styczeń 2023 – „Kajś” Zbigniew Rokita

Luty – „Księgi Jakubowe” Olga Tokarczuk

Marzec – „Dworska tancerka” Shin Kyung-Sooh

Kwiecień – „Noce i dnie” Maria Dąbrowska

Maj – „Rok 1984” George Orwell

Czerwiec – „Najmłodszy” I tom z cyklu „Spłowiałe lata” Janina Barbara Górkiewiczowa

Lipiec – „Lata” Annie Ernaux

Sierpień – „Dzieci północy” Salman Rushdie

Wrzesień – „Szamańska choroba” Jacek Hugo-Bader

Październik – „Witkiewicz, ojciec Witkacego” Natalii Budzyńskiej lub „Witkacy i kobiety. Harem metafizyczny” Małgorzata Czyńska

Listopad –  „Skarby świata całego” Bohumil Hrabal

Grudzień – „Osobliwy dom pani Peregrine” Ransom Riggs

Styczeń 2024 – „Jak się starzeć bez godności” Magdalena Grzebałkowska i Ewa Winnicka

Luty – „Filary Ziemi” Ken Follett

Sporo wartościowych lektur musi zaczekać na miano pretekstu spotkania w następnych latach. Podczas uzgadniania listy po raz kolejny wygłoszono refleksję, że jest jeszcze tyle już napisanych książek wartych przeczytania, a przecież wciąż pojawią się nowe. To trudna sztuka wybrać te, na które nie będzie szkoda ograniczonego czasu, którym się dysponuje.

Dwudziestego stycznia spotkamy się, żeby omówić rzecz o Górnym Śląsku, czyli „Kajś” Zbigniewa Rokity. Kuchnia, wiadomo, śląska.

Opalamy rakiety i zaczynamy odliczanie do Gwiazdki.

Radosnych Świąt życzymy!

K.









 


środa, 7 grudnia 2022

Przypominajka przed "Powrotem z gwiazd" Stanisława Lema

 

Wszystkie gwiazdy na niebie i ziemi wskazują, że w najbliższy piątek spotkanie pod pretekstem „Powrotu z gwiazd” odbędzie jak zwykle w gwiazdorskiej obsadzie.

Proszę przybywać, będziemy rozdawać gwiazdki z nieba.

poniedziałek, 14 listopada 2022

"Wiolonczelista z Sarajewa" Stevena Gallowaya


Protokół po "Wiolonczeliście z Sarajewa" Stevena Gallowaya

Polki i Polacy!

Pod łopoczącą biało-czerwoną, jako konkurencja dla wystąpienia prezesa wszystkich prezesów i towarzyszących mu protestów, z nieustającymi działaniami wojennymi w Ukrainie w tle miało miejsce spotkanie, w czasie którego omówiono „Wiolonczelistę z Sarajewa”.

Poprzez trwającą za naszą wschodnią granicą wojnę książka wieczoru stała się niestety znowu aktualna. Niewinni, bezbronni cywile znów są pod ostrzałem, znowu narażają swoje życie, żeby zdobyć wodę i jedzenie, znowu na ulicach leżą trupy. Żadna wojna, nawet ta na największą skalę, nawet ta pochłaniająca miliony istnień ludzkich, nie sprawia, że po jej zakończeniu człowiek wyciąga wnioski i robi wszystko, żeby do podobnych potworności nie doszło ponownie. Wręcz przeciwnie, przelana krew szybko wsiąka w ziemię, a konflikty, władza, polityka i pieniądze znowu dochodzą do głosu. Podczas wojny człowiek uwstecznia się cywilizacyjnie, nie myśli o rozwoju duchowym, kulturalnym, bo na pierwszy plan wychodzą pierwotne odruchy, zwierzęcy instynkt przetrwania, zaspokojenie podstawowych potrzeb. Okupant czeka, aż człowiek zapomni, jak było dawniej, że ludzie sobie pomagali bezinteresownie i bez obawy o utratę życia, że kiedyś żyli w cywilizowanym świecie.

„Wiolonczelista z Sarajewa” to powieść także o wojnach wewnętrznych, które człowiek toczy w sobie. O efektach codziennych decyzji, mogących prowadzić do większego upodlenia albo do ocalenia w sobie nadziei, „że świat wciąż jeszcze może być dobry”.

Rzecz jasna wysłuchano utwór, który wiolonczelista z Sarajewa, będąc pod snajperskim ostrzałem, grał przez 22 dni na, aby uczcić 22 osoby zabite w czasie stania w kolejce po chleb –  nawet w zaciszu domowym, w czasie pokoju „Adagio Albimoniego” przejmuje. Uszy zwrócono też na kraje byłej Jugosławii w szerszym znaczeniu: była Grupa Teatralno-Happenerska Próg ze swoim albumem „Poszukiwania muzyczne. Bałkany”, była PJ Harvey z „The Hope Six Demolition project”, była i składanka „No boundaries. A Benefit for The Kosovar Refugees”.

Kuchnia bałkańska przybrała następujące formy: musaka z cukinią upieczona przez Królową, burek ze szpinakiem i fetą z dodatkiem Ajvaru zrobione przez Stefę, cevapčici wegańskie z Ljutenicą przyrządzone przez Strunę i cevapčici wegetariańskie z sosem jogurtowym przygotowane przez Kicię oraz kromeczki z domowym ajvarem zrobionym przez Poldzię. Podano również wybór ciast i ciasteczek. Oprócz herbat pito również wino różowe i wino „Mołdawski smak”. Konsumowane potrawy można było sobie doprawić oliwą ziołową w buteleczce w kształcie wiolonczeli.

Tematy pozaksiążkowe omawiane podczas spotkania były jak zwykle bardzo różne. Poldzia opowiedziała, jak przebiegała jazda doszkalająca samochodem w warunkach trudnych, a nawet lekko ekstremalnych. Omówiono minione i planowane wycieczki zimowe górskie i letnie zagraniczne. Rozważano, czym jest piękno i czy może ono wzruszać do łez (oczywiście, że może). Sięgnięto nawet do przyszłości i zaczęto snuć wizje na temat Uczestniczek, które za 20 lat, wolne od dorosłych już wtedy dzieci (ale być może obarczone wnukami?), będą się spotykać na kolejnych klubikach książkowych i, o ile do czego czasu nie nabawią się alzheimera czy innej demencji, może będą pamiętały treść przeczytanych książek, a przynajmniej imiona współtowarzyszek spotkania.

Z racji zbliżających się Świąt zaplanowano, że kolejny klubik, poświęcony „Powrotowi z gwiazd” Stanisława Lema, odbędzie się 9 grudnia. Obowiązywać będzie kuchnia gwiezdna, gwiazdorska, z gwiazdką lub z *.

Pokoju na świecie, pokoju w sercach życzymy Wam i sobie.

k.








środa, 9 listopada 2022

Przypominajka przed „Wiolonczelistą z Sarajewa” Stevena Gallowaya

 W nastroju niepodległościowym, przy trzepocie flagi biało-czerwonej, w cieniu wciąż niestety trwającej za naszą wschodnią granicą wojny porozmawiamy o nie tak dawnym czasie, kiedy na Bałkanach przelewała się krew wielu, wielu bezbronnych ludzi. „Wiolonczelista z Sarajewa” będzie pretekstem, by porozmawiać o patriotyzmie, miłości do ojczyzny, o pieśniowych sloganach, o tym, czy każdy bez wahania każdy odda życie za Polskę, o byciu Polką i Polakiem dziś, pod koniec 2022 roku.

Spotykamy się wyjątkowo w sobotę, gdy zacznie zmierzchać.

wtorek, 18 października 2022

"Teoria opanowywania trwogi" Tomasza Organka


Protokół po "Teorii opanowywania trwogi" Tomasza Organka

Cześć!

Mimo początkowej trwogi, że nie będzie można za wiele powiedzieć o książkowym pretekście wieczoru, mimo trwogi, że nie zabrzmi muzyka Tomasza Organka, spotkanie klubikowe październikowe obfitowało w opinie i dźwięki.

1. Najpierw Struna „Teorię opanowywania trwogi” skwitowała krótkim „Słabe”. Potem jednak okazało się, że ma na temat książki najwięcej do powiedzenia i że wynotowała sobie najwięcej przemawiających do niej fragmentów. Bo rzeczywiście, na pierwszy rzut oka lektura sprawia wrażenie napisanej przez Organka w ramach autoterapii, jako sposób na poradzenie sobie z męczącymi go zmorami. Potem stwierdzono, że tak naprawdę nie wiadomo, o czym jest tak książka, że fabuła jest nijaka, nie przemawia, nie wciąga. Zgodzono się, że debiutancka proza Organka to trochę taki głos pokolenia, czyli przeżycia urodzonych jeszcze w PRL-u, z pewnymi trudnościami radzących sobie we współczesnym, wielkomiejskim wyścigu szczurów. To opowieść „słoika”, który w Warszawie -  Nowym Yorku Europy Wschodniej - stara się żyć, a może tylko przeżyć. „Teoria…” aspiruje do powieści drogi – dosłownie i w przenośni. Główny bohater jest w podróży przez Polskę, ma różne przygody, ale tak naprawdę chyba szuka sensu we własnym życiu. Jednomyślnie zgodzono się, że najlepsze u Organka są pewne fragmenty zdań, pewne słowa, sformułowania, które delikatnie ocierają się o poezję, na przykład o miłości, która jak zupa ciepło rozlewa się po żołądku (czy jakoś tak). Przy tej okazji zrobiono szybki plebiscyt dotyczący zupy pomidorowej: z ryżem czy z lanym ciastem. Nieznacznie wygrał ryż. Za sprawą Poldzi rozważaniom towarzyszyła muzyka z płyty Organka.

2. Na stole pojawiły się potrawy organiczne lub w inny sposób nawiązujące do nazwiska autora książki wieczoru. Wraz z winem w kolorach takich jak na okładce „Teorii…” Stefa przyniosła upieczone przez siebie nieziemskie ciasto z – a jakże! – dyni wyhodowanej w zaprzyjaźnionym przydomowym ogródku. Struna zrobiła jesienny O-rganiczny O-mlet (bo O jak O-rganek) z cukinią, pieczarkami, ziemniakami, pomidorami. Po przeglądzie grządki ze składników na niej znalezionych Błyskawica zrobiła tradycyjną sałatkę jarzynową. Poldzia przyniosła nieorganiczne, ale za to kolorystycznie przypominające organy ciasteczka. Królowa nawiązała do swojej niedawne podróży wakacyjnej i przywieziony z daleka makaron zaserwowała z pesto z buraków jak najbardziej organicznych.  Pojawiły się chrupaczki podobne do organicznych struktur komórkowych. Były też inne przekąski.

3. Rozmawiano na najprzeróżniejsze tematy. Sporo było o kryzysie wieku średniego. O rosnącym zapotrzebowaniu na okulary wszelkiej maści (Uczestniczki wymieniły się cennymi informacjami na ten temat). Wspominano stare, niekoniecznie dobre znajomości. Wysłuchano najnowszych relacji z poczynań dzieci i wnucząt. Powoli zaczęto podsuwać tytuły książek, które mogłyby się stać pretekstami do przyszłorocznych i jeszcze następnych spotkań. No i z nutką zazdrości odczytano pozdrowienia od wypoczywającej w ciepłym kraju Kici, która dla rozjaśnienia wieczornych mroków przesłała serię promiennych zdjęć.

4. Ustalono, że następne spotkanie książkowe odbędzie się po Święcie Niepodległości, czyli 12 listopada, w sobotę. Omawiana będzie książka niełatwa w odbiorze, ale niestety bardzo aktualna. Wyzwaniem kulinarnym będzie kuchnia bałkańska.

Niech book będzie z Wami!

k.











wtorek, 4 października 2022

Przypominajka przed "Teorią opanowywania trwogi" Tomasza Organka

 

[tu powinien być jakiś efekt dźwiękowy w postaci utworu muzycznego na organy, albo chociaż na gitarę]

W najbliższy piątek zastanowimy się, czy debiut literacki popularnego obecnie muzyka jest udany, czy może nie całkiem, czy pan Organek powinien pisać dalej, czy też może zostać przy dźwiękach.  Zapraszamy na organkowy-organiczny-organistyczny-orgiastyczny klubik książkowy.

sobota, 24 września 2022

"Matki i córki" Ałbeny Grabowskiej

Protokół po "Matkach i córkach" Ałbeny Grabowskiej

Witajcie!

Po wrześniowym spotkaniu książkowym zostało już tylko wspomnienie.

1. A książka Ałbeny Grabowskiej „Matki i córki” była pretekstem do wspomnień związanych z mamami Uczestniczek spotkania oraz z mamami ich mam. O lekturze powiedziano niewiele. Ogólnie oceniono ją średnio dobrze. Podobał się pomysł na książkę, ciekawy, rozbudowany początek i zaskakujący koniec. Jednak najsłabszy środek psuł pozytywne wrażenie całości, bo wydawał się pisany jakby w pośpiechu, na siłę. Podczas czytania niekiedy denerwowały zbyt częste przeskoki akcji, bohaterów – można było się w tym pogubić. Struna wyłapała kilka merytorycznych błędów i nieścisłości merytorycznych. Zwrócono uwagę na kilka (jawnych lub nieświadomych, nie wiadomo) nawiązań, a nawet żywcem wyjętych scen z innych utworów literackich, choćby z „Pianisty” czy „Wyznaję”.

2. Rozmawiano o autorce „Matek i córek”. Ta modna i poczytna w ostatnich paru latach lekarka i pisarka w jednej osobie została wylansowana przez TVP, co może zniechęcać do sięgnięcia po jej książki w obawie, że będą niosły przekaz promowany przez telewizję publiczną.

3. Siedząc przy ognisku w ogródku rodziców Struny omówiono bieżące tematy. Najbardziej nawiązująca do treści książki wieczoru była przysłana przez Błyskawicę wiadomość, że właśnie po raz drugi została babcią – jej córka urodziła córkę! Im trzem gorąco gratulujemy! Stefa podzieliła się wrażeniami z krótkiego wyjazdu wakacyjnego i zdała relacje ze zmian w pracy. O niedawnym wyjeździe nad Bałtyk opowiadała Poldzia. Z uwagi na obecność Małego Lorda Królowa tylko skrótowo przekazała zebranym swoje rozterki matki przedszkolaka. Przedstawiła też urlopowe plany podróżnicze.

4. Tematem kulinarnym była kuchnia matek i córek, a szerzej babć, matek i córek. Struna przyniosła jeszcze ciepłe ciasto drożdżowe upieczonej przez jej mamę. Zrobiła też prażonki. Poldzia przygotowała babkę upieczoną według przepisu jej mamy. Stefie towarzyszyła myśl, że je mama lubi eksperymentować w kuchni, więc przyniosła nieznane nikomu wcześniej ciasteczka kakaowe z kokosem i niestandardowe chrupki z soczewicy. Królowa przyniosła rogaliki babuni, winogrona z własnego ogrodu, przypominające ogród jej babci. W ognisku upieczono też ziemniaki pod garnkiem, których smak przypomniał wszystkim dawne wakacyjne czasy, spędzane na przykład u babci. Mały Lord rozwalał upieczone ziemniaki ciosem karate, przy czym się trochę poparzył w rękę.

5. Pod koniec spotkania pojawiła się myśl, że ostatnio omawiane książki są jakieś takie dołujące. Dlatego wystosowuje się apel o zaproponowanie czegoś weselszego do roli pretekstu książkowego. Niemniej jednak pretekst do spotkania 7 października już jest: „Teoria opanowywania trwogi” Tomasza Organka. Obowiązywać będzie kuchnia organiczna.

Do zobaczenia!

k.










środa, 7 września 2022

Przypominajka przed "Matkami i córkami" Ałbeny Grabowskiej

 W najbliższy piątek córki, matki, matki chrzestne, ciocie, siostry, a nawet jedna babcia spotkają się, żeby porozmawiać o książce polskiej, bardzo płodnej pisarki o intrygującym imieniu Ałbena.

czwartek, 25 sierpnia 2022

"Dom Holendrów" Ann Patchett

Protokół po "Domie Holendrów" Ann Patchett

Hello i goedemorgen!

Gwoździem programu sierpniowego Spotkania Pod Pretekstem Książki była wizyta Polanny! Dawno niewidziana Polanna na chwilunię przysiadła na klubikowej sofie, żeby przypomnieć sobie i pozostałym, jak to drzewiej na spotkaniach książkowych bywało, i żeby opowiedzieć, jak jej się w słonecznej Iberii wiedzie.

Pretekstem do spotkania był „Dom Holendrów” – generalnie pozytywnie oceniony. Pierwsza powieść Ann Patchett omawiana w ramach klubiku wydała się na tyle dobra i zachęcająca do sięgnięcia po inne tytuły tej autorki, że Struna i Stefa (a może i Królowa) zadeklarowały, że do Patchett jeszcze wrócą. „Dom…” dobrze się czyta, historia rezydencji VanHoebeeków i jej mieszkańców jest wciągająco zagmatwana, niektóre fragmenty mocno zapadają w pamięć. Z drugiej strony, zakończenie jest mało przekonywujące, jakby uproszczone. Królowa miała wrażenie, że „Dom…” jest napisany według schematu z zajęć creative writing. Ale Królowa była w trakcie lektury „Czułego narratora” Tokarczuk, więc jej oczekiwania względem czytanych treści były na dużo wyższym poziomie. Klubikowe grono doszło do wniosku, że „Dom Holendrów” jest przede wszystkim opowieścią o matce marnotrawnej.

Książka była pretekstem do rozmów o relacjach rodzinnych, o relacjach między rodzeństwem. Wspominano wcześniejsze regularne udziały Polanny w Spotkaniach w poprzednim lokalu klubikowym. Omówiono obecną sytuację geopolityczną w kraju i za granicą. Polanna wręczyła zebranym słoiczki z hiszpańskim miodem z dodatkami: z fiołkami, z płatkami pomarańczy, z mandarynką, z melonem i nawet z piwem.

Lekturze towarzyszyła kuchnia holenderska. Zgodnie z najoczywistszymi skojarzeniami dominował ser i kolor pomarańczowy. Ale nie zabrakło też sezonowych darów ogrodu czy innych potraw luźno związanych z Holandią. A więc: były cukiniowe kotlety oraz owinięty szynką ser camembert z pomarańczowym dżemem jarzębinowym -all made by Struna. Stefa przyniosła filigranowe kruche ciasteczka serowe do maczania w domowym ketchupie z cukinii. Cukinia pojawiła się też w formie zapiekanych holenderskich kanałów wypełnionych farszem kaszano-warzywnym, które wyszły z piekarnika Królowej. Były pomidorki koktajlowe w odcieniu głębokim pomarańczowym. Był sernik. Do przyniesionych przez siebie lodów na patyku Kicia jak zwykle dorobiła zawiłą historię o czekoladzie oblewającej loda, która jakoby była czekoladą belgijską, czyli z sąsiadującego z Holandią kraju. Były też na tyle oczywiste, że nikt oprócz Kici na to nie wpadł, herbatniki holenderskie. Poldzia przyniosła wino o wdzięcznej nazwie Busy Bee. Rzeczonym winem i sokiem jabłkowym wzniesionym toasty za Polannę oraz pozostałe Uczestniczki Spotkań. Jak zwykle najbardziej ochoczo kieliszkiem stukał się z innymi Mały Książę, który w trakcie spotkania rozegrał kilka partyjek domino z ciocią Polanną.

Uzgodniono, że kolejny klubik książkowy odbędzie się 9 września, a podczas konsumpcji potraw przygotowanych według sprawdzonych rodzinnych receptur matek i babć omawiane będą „Matki i córki” Ałbeny Grabowskiej.

Czekając na kolejny klubik książkowy we wrześniu i kolejne odwiedziny Polanny kiedyś tam, mówimy good bye i tot ziens!

k.









czwartek, 18 sierpnia 2022

Przypominajka przed "Domem Holendrów" Ann Patchett

Czy porwie nas latający Holender? Czy damy się uwieść amerykańskiej literaturze współczesnej? Czy będziemy długo rozmawiać o powieści Ann Patchett? To się okaże w najbliższy piątek lub sobotę. Ustalanie terminu trwa.

środa, 13 lipca 2022

"Awaria małżeńska" Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz / "Były sobie świnki trzy" Olgi Rudnickiej

 
 

Protokół po "Awarii małżeńskiej" Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz oraz "Były sobie świnki trzy" Olgi Rudnickiej

Cześć i czołem!

Kolejny wakacyjny klubik książkowy na działce Rodziców Struny za nami.

Książki wieczoru nie były przedstawicielkami literatury z górnej półki, raczej z tej niższej, tej na czas podróży pociągiem, tej na takie przemęczenie umysłowe, że mózg jest w stanie tylko składać litery i odczytywać treść prostą, bez rozkminek intelektualnych. „Awaria małżeńska” przypomina licznie reprezentowane filmowe komedie amerykańskie w stylu nieoczekiwania zamiana ciał, żeby wejść w rolę swojego wroga, a dzięki temu zrozumieć go i na końcu pokochać. Tutaj dodatkowo mamy wątek stereotypowego obrazu matki Polski i jej niedojrzałego męża. W wyniku wypadku heroiczne matki muszą odpuścić, a zdziecinniali tatowie wydorośleć. I wszystko kończy się happy endem. W „Były sobie świnki trzy” jest trochę więcej śmiechu, dialogi są bardziej zabawne, inteligentniejsze, postaci bardziej charakterystyczne, a cała historia aspiruje do komedii kryminalnej w stylu Chmielewskiej. „Świnki trzy” ocenione zostały lepiej niż „Awaria”. Obie książki łączy to, że sprawiają wrażenie jakby wyszły spod pióra absolwentek kursu pisania lekkich powieści dla kobiet, idealnie nadających się do przeniesienia na ekran – et voilà, mamy kolejną polską komedię romantyczną z Tomaszem Karolakiem, Małgorzatą Sochą i Piotrem Adamczykiem.

Inspiracją do zaserwowanych potraw były „Były sobie świnki trzy”. Struna przygotowała świnię w trzech odsłonach, czyli grillowane paróweczki z bekonem, szaszłyki z boczkiem i suszoną śliwką oraz swojską kiełbasę. Autorstwa Struny była też trójskładnikowa sałatko-salsa. Błyskawica przyniosła ciasto drożdżowe z trzema rodzajami owoców. Królowa zrobiła trzyczęściową zupę: gazpacho plus warzywa do chrupania plus wędzony ser biały do posypania. Poldzia poszła na łatwiznę i kupiła batoniki „3bit”. Jedzono też ser grillowany, ale sposób przygotowania był chyba nieprawidłowy, bo efekt końcowy na talerzu daleki był od zdjęcia na opakowaniu.

Wieczór był chłodny, więc ognisko, rozpalone przez Pana Struna, pełniło funkcję nie tylko dekoracyjną, ale głównie grzewczą. Wspominano przeszłe wakacyjne klubikowe spotkania na działce Rodziców Struny. Zdano relację z wydarzeń z ostatnich dwóch tygodni. Omówiono samopoczucie psychiczne zebranych (najwięcej do powiedzenia miała Poldzia). Zaplanowano kolejne spotkanie (19 sierpnia), którego główną bohaterką kobiecą będzie dawno niewidziana Polanna, a książkową „Dom Holendrów” (kuchnia, wiadomo, holenderska).

W ciszy i spokoju zrelaksowano się i miło spędzono czas.

Do zobaczenia za miesiąc z hakiem!

k.