Protokół po "Matkach i córkach" Ałbeny Grabowskiej
Witajcie!
Po wrześniowym spotkaniu książkowym zostało już tylko
wspomnienie.
1. A książka Ałbeny Grabowskiej „Matki i córki” była pretekstem
do wspomnień związanych z mamami Uczestniczek spotkania oraz z mamami ich mam.
O lekturze powiedziano niewiele. Ogólnie oceniono ją średnio dobrze. Podobał
się pomysł na książkę, ciekawy, rozbudowany początek i zaskakujący koniec.
Jednak najsłabszy środek psuł pozytywne wrażenie całości, bo wydawał się pisany
jakby w pośpiechu, na siłę. Podczas czytania niekiedy denerwowały zbyt częste
przeskoki akcji, bohaterów – można było się w tym pogubić. Struna wyłapała
kilka merytorycznych błędów i nieścisłości merytorycznych. Zwrócono uwagę na
kilka (jawnych lub nieświadomych, nie wiadomo) nawiązań, a nawet żywcem
wyjętych scen z innych utworów literackich, choćby z „Pianisty” czy „Wyznaję”.
2. Rozmawiano o autorce „Matek i córek”. Ta modna i
poczytna w ostatnich paru latach lekarka i pisarka w jednej osobie została wylansowana
przez TVP, co może zniechęcać do sięgnięcia po jej książki w obawie, że będą niosły
przekaz promowany przez telewizję publiczną.
3. Siedząc przy ognisku w ogródku rodziców Struny
omówiono bieżące tematy. Najbardziej nawiązująca do treści książki wieczoru
była przysłana przez Błyskawicę wiadomość, że właśnie po raz drugi została
babcią – jej córka urodziła córkę! Im trzem gorąco gratulujemy! Stefa
podzieliła się wrażeniami z krótkiego wyjazdu wakacyjnego i zdała relacje ze
zmian w pracy. O niedawnym wyjeździe nad Bałtyk opowiadała Poldzia. Z uwagi na
obecność Małego Lorda Królowa tylko skrótowo przekazała zebranym swoje rozterki
matki przedszkolaka. Przedstawiła też urlopowe plany podróżnicze.
4. Tematem kulinarnym była kuchnia matek i córek, a
szerzej babć, matek i córek. Struna przyniosła jeszcze ciepłe ciasto drożdżowe
upieczonej przez jej mamę. Zrobiła też prażonki. Poldzia przygotowała babkę
upieczoną według przepisu jej mamy. Stefie towarzyszyła myśl, że je mama lubi
eksperymentować w kuchni, więc przyniosła nieznane nikomu wcześniej ciasteczka kakaowe
z kokosem i niestandardowe chrupki z soczewicy. Królowa przyniosła rogaliki
babuni, winogrona z własnego ogrodu, przypominające ogród jej babci. W ognisku
upieczono też ziemniaki pod garnkiem, których smak przypomniał wszystkim dawne
wakacyjne czasy, spędzane na przykład u babci. Mały Lord rozwalał upieczone
ziemniaki ciosem karate, przy czym się trochę poparzył w rękę.
5. Pod koniec spotkania pojawiła się myśl, że ostatnio
omawiane książki są jakieś takie dołujące. Dlatego wystosowuje się apel o
zaproponowanie czegoś weselszego do roli pretekstu książkowego. Niemniej jednak
pretekst do spotkania 7 października już jest: „Teoria opanowywania trwogi”
Tomasza Organka. Obowiązywać będzie kuchnia organiczna.
Do zobaczenia!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz