niedziela, 15 maja 2016

"Zakonnice odchodzą po cichu" Marta Abramowicz

Zakonnice odchodzą po cichu - Abramowicz Marta Protokół po "Zakonnice odchodzą po cichu" Marty Abramowicz


Umiłowane Siostry i Bracia w czytaniu!


W porze, kiedy większość naszych rodaków (a zwłaszcza rodaczek) wierzących i praktykujących zbierała się wokół przydrożnych kapliczek, aby odśpiewać Litanię Loretańską, stali uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki w strojach ciemnych i skromnych zgromadzili się wokół stołu, aby łamać chleb (orkiszowy, upieczony przez Błyskawicę) i dzielić się wrażeniami z lektury książki Marty Abramowicz „Zakonnice odchodzą po cichu”.

1. Spotkanie rozpoczęło się od oprowadzenia zebranych po nowym lokalu – wrażenia i oceny były pozytywne, mimo że wciąż kilka elementów mieszkaniowych wymaga dopracowania i dopieszczenia (ze zrozumieniem przyjęto utrudnienia łazienkowe i na podwórku). Pan Rex pęczniał z dumy – zasłużenie, albowiem on to rękami swymi i siłami własnymi stworzył ten lokal. Przybyłe uczestniczki spotkania z życzeniami bujnego wzrostu i wydawania owoców wręczyły gospodarzom zachwycającą wierzbę skupioną (łac. salix integra) „Hakuro-nishiki” – gospodarze zostali poruszeni do głębi tym pięknym, symbolicznym darem. Na cześć gości i gospodarzy wypito szampana.

2. Struna rzekła, że z „Zakonnic…” nie dowiedziała się niczego, czego by wcześniej nie wiedziała. Jak się w trakcie wieczoru okazało, wyrażone opinie wszystkich uczestniczek zebrały się na zatrważający obraz kobiet, które zdecydowały się wstąpić do zakonu. Historie opisane w książce plus nasze własne doświadczenia czy znane osobiście przypadki pozwalają stwierdzić, że zakony żeńskie przypominają sekty (zwłaszcza w kontekście werbowania młodych dziewcząt), a powołanie, podążanie za wezwaniem bożym odbiega w rzeczywistości od ideałów – trudno jest czynić dobro będąc zakonnicą, bo najpierw trzeba być bezwzględnie posłuszną wobec matki przełożonej. W ramach lektury uzupełniającej Błyskawica zapoznała się z „Drewnianym różańcem” Natalii Rolleczek. A Poldzia, przy wsparciu Koraliny, opowiedziała o filmie „Niewinne”, przedstawiającym historię pewnych zakonnic tuż po drugiej wojnie światowej.

3. W tonie, który bez dwóch zdań nie spodobałby się księżom, a zwłaszcza proboszczom, dyskutowano o mężczyznach, wypełnianiu przez nich ról ojca i syna, i… męża lub partnera. Faceci – czasami bywają przydatni, ale generalnie to same problemy są z nimi. Oni, rzecz jasna, to samo twierdzą o kobietach. Niestety, kobiety bardzo często same są winne temu, jak traktują je mężczyźni. Kobiety same doprowadzają się do stanu przemęczenia, same podnoszą sobie poprzeczkę, pozwalają na bycie poniżaną, obciążają się nadmiernie – i po co? Nie wiadomo.

4. Zaraz po tym, jak Pan Rex opuścił lokal, uczestniczki spotkania wymieniły się swoimi sprawdzonymi sposobami na osiągnięcie celu w relacjach z mężczyznami, porównano skuteczność różnych odmian fochów, dąsów i awantur. Rozmawiano o płaczach do poduszki, trwających miesiąc cichych dniach, ale i o krzykach, prawie rzucaniu talerzami i nieodpartej pokusie spakowania rzeczy małżonka do czarnych worków i wystawienia ich za drzwi. W takim to dość wrogim wobec mężczyzn nastroju wystąpiono z propozycją sformułowania życzeń dla świeżuteńkiej mężatki, Polanny, jednakże wymowa tych życzeń („Coś ty zrobiła?!?”, „Nie trzeba od razu kupować krowy, żeby się napić mleka”) prawdopodobnie nie nastawiłaby Polanny zbyt optymistycznie do przyszłego wspólnego życia z jej Spaniardem. 

5. Bardzo dużo rozmawiano o lokalnych sposobach praktykowania wiary. Zastanawiano się, dlaczego Kościół rzymsko-katolicki w Polsce, a zwłaszcza w małych miasteczkach i na wsiach, tak znacząco różni się od Kościoła rzymsko-katolickiego na zachodzie Europy. Dyskutowano o wierze, pobożności, chodzeniu do kościoła, manipulacjach kościelnych wobec nieświadomych niczego dzieci. Struna u kresu wytrzymałości i cierpliwości opowiadała o kościelnych wymaganiach, pomysłach i wymysłach związanych z przystąpieniem do pierwszej komunii. Królowa, z racji bycia wielokrotną matką chrzestną, również miała co nieco do powiedzenia na temat pierwszej komunii mejd in Poland.

6. Poldzia i Błyskawica zdały relację ze stanu przygotowania do rychłego przystąpienia do biegu na królewskim dystansie 42,195 km. Poldzia, maratonka-debiutantka, była opanowana, pozytywnie nastawiona. Pomodlimy się za siostry nasze biegające, które będą się zmagać z bólem i zmęczeniem. Będziemy je wspierać duchowo w tym biegu wieńczącym miesiące treningów, pracy nad sobą, nieulegania grzechowi lenistwa. A za Strunę pomodlimy się w intencji przetrwania maratonu pierwszokomunijnego.

7. Sporo dyskutowano o współczesnej młodzieży, pierwszych miłościach progenitury (Poldzia) czy uzależnieniu od telefonów komórkowych dziatwy szkolnej (Struna).

8. Muzycznym tłem wieczoru były fragmenty Pisma Świętego ubrane w rockowe dźwięki przez zespół 2Tm2,3. Potem wysłuchano anielskiego głosu Antoniny Krzysztoń. Następnie z płyty „Grace” zabrzmiał Jeff Buckley, a z nabożnym skupieniem wysłuchano jego utworu „Hallelujah”. Wieczór zakończyła ścieżka dźwiękowa do filmu „Dead man walking”, w którym jedną z dwóch głównych postaci jest siostra Helen, grana przez Susan Sarandon.

9. Przed jedzeniem podziękowano Panu za jego hojne dary i poproszono o błogosławieństwo dla tych, którzy te dary przygotowali. Spożyto, oprócz wspomnianego już chleba orkiszowego,  kuleczki winogrona i melona, które, misternie ułożone w misie przez Poldzię, przypominały koraliki różańca. Na cześć jednej z bohaterek „Zakonnic…”, umartwiającej się za wyimaginowane grzechy jedzeniem cebuli, przygotowano pieczone cebule faszerowane kaszą z pieczarkami. Z cebulkami bardzo współgrała musztarda Rajska. Zgodnie z przepisem gotującej siostry Anastazji przyrządzono roladki naleśnikowe. Struna przyniosła Pastylki Niebiańskie ze Spiżarni Benedyktyńskiej. Było też ciasto Pokusa: warstwa wierzchnia przypominała zakonny habit, pod nią cielesna czerwona warstwa truskawkowa, przez która trzeba było się przedrzeć, żeby dotrzeć do niebiańskiej warstwy kokosowej. Raczono się miodem pitnym z Piwnicy Klasztornej. Niestety, nie udało się zdobyć wina mszalnego.  

10. Kolejne spotkania kongregacji czytających kobiet odbędzie się w sobotę 18 czerwca, a obecność swoją zapowiedziała już mazowiecka Pejo. Czytamy „Szeptuchę” Katarzyny Bereniki Miszczuk. Kuchnia ziołowa. Albo staropolska. Albo wiedźmowata (przypomina się, że jaszczurki, ropuchy i krety są pod ochroną).

11. Za oknem bosko piękny bażant przechadzał się majestatycznie, mimo ponurej aury blaskiem wielkości Stwórcy wszystkimi odcieniami zieleni jaśniała wiosna, a bracia nasi mniejsi Grudosława i Azoriusz jak zwykle cieszyli się z obecności swoich ulubionych czytających, miziających je sióstr. Stokrotne dzięki za wspólnie spędzony w jedności duchowej wieczór.

Niech book będzie z Wami!
Amen!
k.

wtorek, 10 maja 2016

Przypomniajka przed "Zakonnice odchodzą po cichu" Marty Abramowicz



W 99. rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie spotykamy się, żeby w naszej czytelniczej kongregacji odmówić /omówić majówkę, potem na nieszporach porozmawiamy o szparagach i porach, potem będziemy już kompletnie gotowe na kompletę, a jeśli rozmowy przeciągną się, to zaśpiewamy jutrznię: Witaj, majowa jutrzenko! Będzie Godzina Czytań! A nawet wiele godzin! O czytaniu i o książkach. I o innych ważkich sprawach. Czyli po raz kolejny złączymy się w duchowej siostrzanej jedności.
Wszystkie gwiazdy na niebie mówią, że będzie angażująca emocjonalnie dyskusja.
Uwaga! Zmiana lokalu! Z celi na wysokościach przenosimy się do pomieszczenia z widokiem na łąki umajone, góry i doliny zielone.
Z bookiem!