niedziela, 24 czerwca 2018

"Opowiadania bizarne" Olga Tokarczuk

 Protokół po "Opowiadaniach bizarnych" Olgi Tokarczuk




Szanowni Państwo!

I oto po raz kolejny uczestnicy Spotkania Pod Pretekstem Książki byli świadkiem nadejścia kalendarzowego lata i wyrazu ulgi pojawiąjącej się na twarzy tych, którzy ostatkiem sił dobrnęli do końca roku szkolnego.

1. Najnowsza pozycja w literackim dorobku Olgi Tokarczuk była powodem do poruszenia kilku intersujących wątków w rozmowie. Mimo że Gazeli się „Opowiadania bizarne” nie podobały (Błyskawicy też trochę nie), to wspomniano w dyskusji chyba wszystkie krótsze i dłuższe historie z książki. Błyskawica powiedziała, że mogłaby Tokarczuk podsunąć kilka ciekawych pomysłów na kolejne opowiadania w tej konwencji – wszystkie pochodzące z jej dziwnych snów. Dla Gazeli pewne aspekty były niedopuszczalne ze względu na gazelą sztywność w myśleniu. Mimo wcześniejszych mało entuzjastycznych deklaracji co niektórych, wszyscy zgodnie stwierdzili, że „Góra Wszystkich Świętych” była najlepszym opowiadaniem w zbiorze, a „Przetwory” były najbardziej zabawne. Każda z historii opowiedzianych przez Tokarczuk jest jak ze snu (czasami jak z koszmaru), każda zostawia w czytającym niepokój, znak zapytania co do poprawności interpretacji zakończenia, po przeczytaniu każdej zostają w głowie obrazy, czy choćby obrazeczki, migawki, które trudno będzie wymazać. Język, którym „Opowiadania…” są napisane, jest ładny, wyszukany, precyzyjny, ale nie przytłaczający i nachalny. Dostrzeżono pewne podobieństwa do wcześniejszych książek tegorocznej laureatki Nagrody Bookera i nabrano ochoty na zapoznanie się z „Księgami Jakubowymi” (Stefa) czy odświeżenie sobie „Biegunów” (Królowa).

2. A tak w ogóle spotkanie zaczęło się od tego, że córka Błyskawicy, czyli Błyskawica Juniorka zaprezentowała zabranym najnowsze produkty jednej z czołowych firm kosmetycznych z górnej półki. Na pierwszy ogień poszły te wszystkie kremy, serumy i peelingi, które po zastosowaniu dały efekt satynowych dłoni. Potem były różne mazidła na twarz i na końcu perfumy. Największym wzięciem cieszyły się preparaty odejmujące lat oraz zapachy z fitoferomonami, mającymi przyciągać samców. Niestety, mimo odpowiedniej grupy docelowej, Juniorka nie zrobiła tego wieczoru transakcji życia – nie sprzedała nawet preparatów odmładzających.

3. Kuchnia bizarna – jak zwykle uczestniczki wspaniale wywiązały się z postawionego im zadania. Dania faktycznie były niecodzienne, dziwne, ale pyszne. Stefa zrobiła świetnie przyprawione chipsy z bobu i przyniosła sok tłoczony z buraków zestawionych w dziwny sposób z grejpfrutem, imbirem i jabłkiem. Błyskawica przyniosła dziwnie wyglądające kawałki parówki nanizane na makaron spaghetti. Królowa upiekła ciasto białe brownie, czyli blondie i przyrządziła okonomuyaki, czyli placuszki z białej kapusty (zadziwiająco pyszna potrawa). Zaraz po przybyciu do lokalu Struna zajęła się smażeniem hereczniaków, czyli kotlecików z kaszy gryczanej z twarogiem. A Gazela przyniosła żółtą herbatę –znakomitą. Oprócz tego zostały podane przetwory (i nie były to grzypki) – szczególnie Gazela, za nic mająca sobie konsekwencje dermatologiczne dnia następnego, zajadała się marynowanymi warzywami.

4. Biorąc pod uwagę fakt, że lato to kumulacja urodzin prawie wszystkich bywalczyń klubiku, te, które świętują swój jubileusz w czerwcu, lipcu i sierpniu, zostały obdarowane książkowymi prezentami oraz zadaniem, aby po lekturze rozważyły ewentualność zarekomendowania otrzymanej książki jako pretekstu do kolejnych spotkań.

5. W trakcie spotkania miało miejsce kilka dziwnych rzeczy:  po raz pierwszy dyskusjom nie towarzyszyła żadne muzyka (chyba że zaliczymy elektroniczne melodyjki wygrywane przez plastikowe zabawki Małego Lorda); Pan Rex był na spotkaniu, ale tak jakby go nie było –wpadał do lokalu na ułamki sekund i zaraz wracał do swoich zajęć (ich charakter nie zostanie ujawniony ze względu na strach przed pojawieniem się pod lokalem po przeczytaniu tych słów tłumu protestujących wegetarian); Struna wkłada kwiaty do książek; Mały Lord pierwszy raz nie zjadł swojej wieczornej porcji kaszki (ale biorąc pod uwagę, że wcześniej zjadł troszkę ciasta, placków gryczanych, bobu i marynowanej marchewki i zapił to wszystko sokiem z buraka, to jego brak apetytu jest wytłumaczalny); nie było Poldzi, a bookdog Azoriusz był dziwnie nieobecny duchem (ciałem w sumie też, bo beztrosko w ogrodzie obgryzał kość). A na koniec uczestnicy spotkania rozjechali się do domów o bizarnie wczesnej porze.

6. W związku z postulatem Stefy, aby planować książkowe preteksty dwa miesiące do przodu (bo gdy uzgadniamy tylko jeden tytuł, Stefa kupuje go w księgarni internetowej, ale dokłada do koszyka wiele innych książek i w efekcie niebezpiecznie zbliża się do wysokiej kwoty łącznej gwarantującej darmową przesyłkę), ustalono, że w lipcu porozmawiamy o „Białowieży szeptem” lub/i o „Simonie”, a w sierpniu będzie „Dom duchów” Allende.

7. Kolejne spotkanie odbędzie się 20 lipca. Proszę przygotować się z kuchni białowieskiej.

Kolorowych snów.
k.




czwartek, 21 czerwca 2018

Przypominajka przed "Opowiadaniami bizarnymi" Olgi Tokarczuk


Ojojoj!
To dziwne, bardzo dziwne – przypominajka, mimo że skrzętnie zapisana w kalendarzu, nie przypomniała o sobie wcześniej, tylko jakoś tak niewiarygodnie późno pojawiła się, żeby obwieścić, że już jutro spotykamy się i rozmawiamy o pierwszej polskiej pisarce, która otrzymała nagrodę Bookera, i o jej literackich dziełach.
Dziwnie długie to powyższe zdanie…. Hmmm….