środa, 18 czerwca 2025

"Dezorientacje. Biografia Marii Konopnickiej" Magdaleny Grzebałkowskiej


Protokół po "Dezorientacjach. Biografii Marii Konopnickiej" Magdaleny Grzebałkowskiej

Hu, hu, ha! Hu, hu, ha! Nasza ….

…czytelnicza gromadka spotkała się w czerwcowe późne popołudnie, żeby pogawędzić o Marii Konopnickiej, którą wszyscy w Polsce niby znają, ale może jednak nie całkiem.

1. Konopnicka to bardzo niejednoznaczna postać, nie sposób opisać ją dwoma słowami. Biografia stworzona przez Magdalenę Grzebałkowską pokazuje tę pisarkę i poetkę z mało znanej strony: jako kobietę samodzielnie i odważnie myślącą, ale niemal ubezwłasnowolnioną przez obowiązujące ówcześnie prawo, jako oddaną matkę, która nie zawsze jak wzorowa matka się zachowywała, jako uznaną i docenioną za życia w kręgach literackich postać, która nieraz przymierała głodem. W tej biografii mało jest o dziełach, które napisała Konopnicka, za to dużo jest o niej jako człowieku: osobie posiadającej ponadprzeciętną wrażliwość i oko wyczulone na biedę i krzywdę ludzką, znakomitej obserwatorce, osobie zaangażowanej społecznie, patriotce, utrudzonej życiem kobiecie i matce.

2. Konopnicką trudno się czyta. Za to książka, która o niej wyszła spod pióra Grzebałkowskiej, jest świetna w odbiorze: autorka przekopała się przez tony materiałów historycznych i przedstawiła je w sposób prosty, klarowny, ale nie suchy i rzeczowy jak CV, a raczej jak opowieść o kimś ciekawym, ważnym, bliskim, którego chciałoby się poznać osobiście na jakimś podwieczorku z herbatą i kruchymi ciasteczkami.

3. Kruchych ciasteczek na stole nie było. Za to zaserwowane potrawy nawiązywały do licznych podróży Konopnickiej, czyli podano dania mix: wieloskładnikową tartę na tortilli Struny ze szparagami i buraczkowym humusem (nawiązanie do kwitnących właśnie obficie piwonii, które w ogrodzie Konopnickiej zapewne też rosły), sałatkę resztkowoobiadową Stefy (Konopnicka często jadała na kolację resztki z obiadu) oraz faszerowane pieczarki z grilla Królowej. Delektowano się również ciekawym deserem: owocki świdośliwy podane z jogurtem greckim i prażonymi płatkami migdałowymi.

4. W czasie spotkania polecano sobie kolejne książki i kolejne interesujące miejsca do zobaczenia w najbliższej okolicy. Stefa, przywołując znane porzekadło Hugo-Badera, że nie ma przypadkowych przypadków, opowiedziała o serii zdarzeń, które doprowadziły do tego, że w niedługim czasie wybierze się w niebywałą podróż zagraniczną. Stefa zaktualizowała wiedzę obecnych w temacie matury i studiów Struniątka (nadal trzymamy kciuki!). Zaocznie świętowano pierwsze urodziny Kiciątka – rozkosznego bobasa, którego pasją jest motoryzacja (po tatusiu) oraz książki (po mamusi – wiadomo!). Królowa próbowała wzbudzić w Stefie większy entuzjazm do „Nad Niemnem” - jednym ze sposobów na przełamanie obaw przed lekturą może być „klucz botaniczny”, czyli czytanie powieści Orzeszkowej (koleżanki Konopnickiej ze szkoły przecież!) z uwagą zwróconą szczególnie na opisane tam gatunki kwiatów, drzew, bo dzięki temu spotkać można „starych przyjaciół” i poznać tych zapomnianych, których dziś już nikt w ogrodach nie ma. Mały Lord zaprezentował zebranym tworzony przez siebie zielnik, opowiedział o wyprawie w poszukiwaniu agatów i znalezionym okazie, pokazał jeden ze swoich ostatnich obrazów przedstawiający karpia w towarzystwie płotki, opowiedział o treningach na pumptracku (to dziecko ma dość niestandardowe pasje).

5. Mówiono też o Marii Dulębiance, partnerce, przyjaciółce, towarzyszce życia Konponickiej. Była naprawdę dobrą malarką (wystawa „Co babie do pędzla?” w Muzeum Narodowym w Lublinie), na swoje nieszczęście tworzyła w czasach, kiedy kobiety z paletą były nieliczne i miały niewielką szansę na uznanie i artystyczny sukces. Struna opowiedziała o „urodzinach Konopnickiej” jako patronki (a raczej matronki, na co zwróciła uwagę Struna) szkoły, w której to uroczystości miała okazję uczestniczyć. Stefa i Królowa zwróciły uwagę na dość nowoczesne, radykalne poglądy Konopnickiej na Kościół katolicki (pełna zgoda!), opisane w „Dezorientacjach”.

6. Przed nami bardzo gruziński miesiąc, a to za sprawą zaplanowanej do omówienia 11 lipca książki „Kos kos jeżyna” Tamty Melaszwili oraz gruzińskiej (lub jeżynowej) kuchni, która będzie tej lekturze towarzyszyć. Jeśli pogoda pozwoli, spotkanie odbędzie się na działce rodziców Struny.

Dobrego, ciepłego lata!

k.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz