sobota, 25 stycznia 2025

"Zły" Leopolda Tyrmanda

 

Protokół po "Złym" Leopolda Tyrmanda

STO PIĘĆDZIESIĄT pretekstów książkowych!

A nawet więcej, no niektóre spotkania były poświęcone dwóm tytułom. Ten sto pięćdziesiąty to „Zły”, który okazał się bardzo dobrym pretekstem do spotkania.

1. I znowu grubaśna książka, w niektórych kręgach kultowa, ale wzbudzająca obawy: Uczestniczki podchodziły do niej jak do jeża. A „Zły” jest świetny! Zaskakuje, oczarowuje, zachwyca. „Zły” się w ogóle nie zestarzał, choć został napisany ponad 70 lat temu! „Zły” pobudza apetyt na inne książki Tyrmanda. Nikt wcześniej w Polsce nie napisał takiej książki: w środku propagandy opiewającej przodowników pracy, doskonałość ustroju i 200% normy, nagle pojawia się „Zły” – o bandytach, chuliganach, szemranych interesach, bijatykach, złodziejach, przestępstwach, działaniach na szkodę rosnącego w siłę PRL-u. Tyrmand zadedykował tę powieść Warszawie, swojemu rodzinnemu miastu. I tak naprawdę Warszawa jest główną bohaterką „Złego” – ze swoimi kamienicami, bramami, ulicami, straganami, targowiskami. Warszawa, która podnosi się z gruzów po wojnie, która musi odnaleźć swoją moralność i etykę zagubione, wywrócone do góry nogami podczas wojny. Uczestniczki zwróciły szczególną uwagę na fragment „Złego” mówiący o warszawiakach podnoszących to miasto z gruzów i ruin, którzy „powołali do życia, tchnąwszy w jej ceglane ciało własny oddech”. I Warszawa się odrodziła jak feniks z popiołów.

2. Przed spotkaniem Struna zagłębiła zagadnienie gwary warszawskiej, warszawskiego słownictwa, które rozeszło się po całej Polsce i jest czasami używane i dziś (cwaniak, gablota, miglanc, makówka, szmelc, taryfa, nygus). Królowa obejrzała wcześniej kilka filmików na YT o Tyrmandzie i o tym, jak we współczesnej Warszawie pielęgnuje się pamięć o pisarzu i „Złym”. Stefa wróciła pamięcią do obejrzanego kiedyś filmu nakręconego na podstawie Tyrmanda „Filip”. Królowa opowiedziała historię o pewnej znajomej rodzinie z Warszawy, ze Szmulek, której przodkowie w latach tuż powojennych jako prywatna inicjatywa zajmowali się produkowaniem drobnych przedmiotów z plastiku – skojarzenie ze Spółdzielnią Pracy „Woreczek” Filipa Merynosa, produkującą plastikowe kosmetyczki, samo się nasuwało.

3. Na początku styczniowego klubiku książkowego odczytano kartkę świąteczną w kopercie z hiszpańskim znaczkiem, czyli życzenia od Polanny. Przeczytano również mesendżerowe pozdrowienia od Kici i zachwycano się przesłanym przez nią zdjęciem, na którym Kiciątko czyta z mamusią książeczkę o bardzo głodnej gąsienicy. Struna opowiedziała o przygotowaniach swojego Struniątka do studniówki (do studniówki? kiedy to dziecko tak urosło???). Rozmawiano o Świętach, Sylwestrze, wyjazdach zimowych i planach na ferie. Królowa podzieliła się swoimi spostrzeżeniami po lekturze „Małej empirii” Katarzyny Sobczuk, co zapoczątkowało dyskusję nawet nie tyle o starości, ile o starzeniu się.

4. Przez cały wieczór uszy pieszczone były przez dźwięki i słowa z Warszawą związane, z płyt „Pamiętajmy o Osieckiej” i „Młynarski-Masecki Jazz Band”.  Z telefonu Stefa puściła jeden z utworów „Projektu Warszawiak”, arcyciekawego melanżu tradycyjnych stołecznych piosenek ulicznych z najnowszymi trendami muzycznymi.

5. Kuchnię warszawską reprezentowały: śledzik po warszawsku zakąszany słodką bułką (tą bułką do śledzia Struna zaproponowała małą kulinarną wycieczkę do Skandynawii) i ciasto „wuzetka” zamówione specjalnie na tę okazję przez Stefę. Królowa przeprowadziła niewielkie dochodzenie gastronomiczne i przygotowała występującą w „Złym” melbę - nie popularne dziś pod tą nazwą ciasto, ale deser składający się z brzoskwiń, bitej śmietany i sosu malinowego. Podała też przekąski prawdopodobnie obecne w menu większości barów w latach 50-tych: kaszankę z kiszoną kapustą i koreczki śledziowe. Stefa przyniosła herbatę „kozacką”, nawiązującą do znanego „nie masz cwaniaka (kozaka) nad warszawiaka”. Pan Rex z Małym Lordem podali upieczoną przez siebie chałkę (obecnie w internetach jest coś na rzeczy z chałką) z czekoladą, ale wypiek zawierał w sobie zakalec (przypuszczalnie składniki były zbyt zimne, a czekolada w zbyt dużych kawałkach), więc zebrani skosztowali tylko te wypieczone fragmenty zewnętrzne.  

6. W lutym Uczestniczki i Uczestniczy Spotkań Pod Pretekstem Książki świętować będą trzynastą rocznicę powstania tego prywatnego klubiku książkowego. Trzynaście lat! Celebracji towarzyszyć będzie „Sydonia” Elżbiety Cherezińskiej i kuchnia czarodziejska, zaczarowana, magiczna. Widzimy się 7 lutego. Będzie się działo!

k.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz