Protokół po "Złym" Leopolda Tyrmanda
STO PIĘĆDZIESIĄT pretekstów książkowych!
A nawet więcej, no niektóre spotkania były
poświęcone dwóm tytułom. Ten sto pięćdziesiąty to „Zły”, który okazał się
bardzo dobrym pretekstem do spotkania.
1. I znowu grubaśna książka, w niektórych kręgach kultowa,
ale wzbudzająca obawy: Uczestniczki podchodziły do niej jak do jeża. A „Zły”
jest świetny! Zaskakuje, oczarowuje, zachwyca. „Zły” się w ogóle nie zestarzał,
choć został napisany ponad 70 lat temu! „Zły” pobudza apetyt na inne książki
Tyrmanda. Nikt wcześniej w Polsce nie napisał takiej książki: w środku propagandy
opiewającej przodowników pracy, doskonałość ustroju i 200% normy, nagle pojawia
się „Zły” – o bandytach, chuliganach, szemranych interesach, bijatykach,
złodziejach, przestępstwach, działaniach na szkodę rosnącego w siłę PRL-u. Tyrmand
zadedykował tę powieść Warszawie, swojemu rodzinnemu miastu. I tak naprawdę
Warszawa jest główną bohaterką „Złego” – ze swoimi kamienicami, bramami,
ulicami, straganami, targowiskami. Warszawa, która podnosi się z gruzów po wojnie,
która musi odnaleźć swoją moralność i etykę zagubione, wywrócone do góry nogami
podczas wojny. Uczestniczki zwróciły szczególną uwagę na fragment „Złego”
mówiący o warszawiakach podnoszących to miasto z gruzów i ruin, którzy „powołali
do życia, tchnąwszy w jej ceglane ciało własny oddech”. I Warszawa się odrodziła
jak feniks z popiołów.
2. Przed spotkaniem Struna zagłębiła zagadnienie gwary
warszawskiej, warszawskiego słownictwa, które rozeszło się po całej Polsce i
jest czasami używane i dziś (cwaniak, gablota, miglanc, makówka, szmelc,
taryfa, nygus). Królowa obejrzała wcześniej kilka filmików na YT o Tyrmandzie i
o tym, jak we współczesnej Warszawie pielęgnuje się pamięć o pisarzu i „Złym”. Stefa
wróciła pamięcią do obejrzanego kiedyś filmu nakręconego na podstawie Tyrmanda „Filip”.
Królowa opowiedziała historię o pewnej znajomej rodzinie z Warszawy, ze
Szmulek, której przodkowie w latach tuż powojennych jako prywatna inicjatywa
zajmowali się produkowaniem drobnych przedmiotów z plastiku – skojarzenie ze
Spółdzielnią Pracy „Woreczek” Filipa Merynosa, produkującą plastikowe
kosmetyczki, samo się nasuwało.
3. Na początku styczniowego klubiku książkowego odczytano
kartkę świąteczną w kopercie z hiszpańskim znaczkiem, czyli życzenia od
Polanny. Przeczytano również mesendżerowe pozdrowienia od Kici i zachwycano się
przesłanym przez nią zdjęciem, na którym Kiciątko czyta z mamusią książeczkę o
bardzo głodnej gąsienicy. Struna opowiedziała o przygotowaniach swojego Struniątka
do studniówki (do studniówki? kiedy to dziecko tak urosło???). Rozmawiano o
Świętach, Sylwestrze, wyjazdach zimowych i planach na ferie. Królowa podzieliła
się swoimi spostrzeżeniami po lekturze „Małej empirii” Katarzyny Sobczuk, co zapoczątkowało
dyskusję nawet nie tyle o starości, ile o starzeniu się.
4. Przez cały wieczór uszy pieszczone były przez dźwięki i słowa z
Warszawą związane, z płyt „Pamiętajmy o Osieckiej” i „Młynarski-Masecki Jazz
Band”. Z telefonu Stefa puściła jeden z
utworów „Projektu Warszawiak”, arcyciekawego melanżu tradycyjnych stołecznych piosenek
ulicznych z najnowszymi trendami muzycznymi.
5. Kuchnię warszawską reprezentowały: śledzik po
warszawsku zakąszany słodką bułką (tą bułką do śledzia Struna zaproponowała
małą kulinarną wycieczkę do Skandynawii) i ciasto „wuzetka” zamówione specjalnie
na tę okazję przez Stefę. Królowa przeprowadziła niewielkie dochodzenie
gastronomiczne i przygotowała występującą w „Złym” melbę - nie popularne dziś
pod tą nazwą ciasto, ale deser składający się z brzoskwiń, bitej śmietany i
sosu malinowego. Podała też przekąski prawdopodobnie obecne w menu większości barów
w latach 50-tych: kaszankę z kiszoną kapustą i koreczki śledziowe. Stefa
przyniosła herbatę „kozacką”, nawiązującą do znanego „nie masz cwaniaka
(kozaka) nad warszawiaka”. Pan Rex z Małym Lordem podali upieczoną przez siebie
chałkę (obecnie w internetach jest coś na rzeczy z chałką) z czekoladą, ale
wypiek zawierał w sobie zakalec (przypuszczalnie składniki były zbyt zimne, a
czekolada w zbyt dużych kawałkach), więc zebrani skosztowali tylko te
wypieczone fragmenty zewnętrzne.
6. W lutym Uczestniczki i Uczestniczy Spotkań Pod
Pretekstem Książki świętować będą trzynastą rocznicę powstania tego prywatnego
klubiku książkowego. Trzynaście lat! Celebracji towarzyszyć będzie „Sydonia”
Elżbiety Cherezińskiej i kuchnia czarodziejska, zaczarowana, magiczna. Widzimy
się 7 lutego. Będzie się działo!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz