środa, 13 lipca 2022

"Awaria małżeńska" Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz / "Były sobie świnki trzy" Olgi Rudnickiej

 
 

Protokół po "Awarii małżeńskiej" Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz oraz "Były sobie świnki trzy" Olgi Rudnickiej

Cześć i czołem!

Kolejny wakacyjny klubik książkowy na działce Rodziców Struny za nami.

Książki wieczoru nie były przedstawicielkami literatury z górnej półki, raczej z tej niższej, tej na czas podróży pociągiem, tej na takie przemęczenie umysłowe, że mózg jest w stanie tylko składać litery i odczytywać treść prostą, bez rozkminek intelektualnych. „Awaria małżeńska” przypomina licznie reprezentowane filmowe komedie amerykańskie w stylu nieoczekiwania zamiana ciał, żeby wejść w rolę swojego wroga, a dzięki temu zrozumieć go i na końcu pokochać. Tutaj dodatkowo mamy wątek stereotypowego obrazu matki Polski i jej niedojrzałego męża. W wyniku wypadku heroiczne matki muszą odpuścić, a zdziecinniali tatowie wydorośleć. I wszystko kończy się happy endem. W „Były sobie świnki trzy” jest trochę więcej śmiechu, dialogi są bardziej zabawne, inteligentniejsze, postaci bardziej charakterystyczne, a cała historia aspiruje do komedii kryminalnej w stylu Chmielewskiej. „Świnki trzy” ocenione zostały lepiej niż „Awaria”. Obie książki łączy to, że sprawiają wrażenie jakby wyszły spod pióra absolwentek kursu pisania lekkich powieści dla kobiet, idealnie nadających się do przeniesienia na ekran – et voilà, mamy kolejną polską komedię romantyczną z Tomaszem Karolakiem, Małgorzatą Sochą i Piotrem Adamczykiem.

Inspiracją do zaserwowanych potraw były „Były sobie świnki trzy”. Struna przygotowała świnię w trzech odsłonach, czyli grillowane paróweczki z bekonem, szaszłyki z boczkiem i suszoną śliwką oraz swojską kiełbasę. Autorstwa Struny była też trójskładnikowa sałatko-salsa. Błyskawica przyniosła ciasto drożdżowe z trzema rodzajami owoców. Królowa zrobiła trzyczęściową zupę: gazpacho plus warzywa do chrupania plus wędzony ser biały do posypania. Poldzia poszła na łatwiznę i kupiła batoniki „3bit”. Jedzono też ser grillowany, ale sposób przygotowania był chyba nieprawidłowy, bo efekt końcowy na talerzu daleki był od zdjęcia na opakowaniu.

Wieczór był chłodny, więc ognisko, rozpalone przez Pana Struna, pełniło funkcję nie tylko dekoracyjną, ale głównie grzewczą. Wspominano przeszłe wakacyjne klubikowe spotkania na działce Rodziców Struny. Zdano relację z wydarzeń z ostatnich dwóch tygodni. Omówiono samopoczucie psychiczne zebranych (najwięcej do powiedzenia miała Poldzia). Zaplanowano kolejne spotkanie (19 sierpnia), którego główną bohaterką kobiecą będzie dawno niewidziana Polanna, a książkową „Dom Holendrów” (kuchnia, wiadomo, holenderska).

W ciszy i spokoju zrelaksowano się i miło spędzono czas.

Do zobaczenia za miesiąc z hakiem!

k.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz