wtorek, 18 maja 2021

"Przekleństwa niewinności" Jeffreya Eugenidesa


 Protokół po "Przekleństwach niewinności" Jeffreya Eugenidesa

Witajcie!

Mając na myśli jedną ze wskazówek zawartych w książce wieczoru – „Nie ma swawolenia bez zabezpieczenia” – uczestniczki i uczestnicy, podjąwszy środki zabezpieczające przed zachorowaniem na Covid-19 w formie czy to przyjętej już szczepionki, czy to poprzez ustalenie terminu szczepienia, spotkali się, aby w atmosferze majowej rozmawiać, pić i jeść.

1. Wdychając upajającą woń przyniesionych przez Kicię bzowych kiści, bardziej niż o książce dyskutowano o sprawach bieżących i wydarzeniach z tygodni od ostatniego klubiku. A o „Przekleństwach niewinności”, gdy już o nich była mowa, wyrażano się pozytywnie. Wysunięto wniosek, że tak naprawdę nie jest to książka o pięciu siostrach Lisbon, ale o ich rówieśnikach, młodych chłopcach, na dorosłe życie których siostry wpłynęły w sposób niezaprzeczalny. To książka o dojrzewaniu, o trudach dorastania, o niebagatelnym znaczeniu czasu nastoletniego. Przy okazji uczestniczki wspomniały nieco swoją wczesną młodość, kiedy to się „międliło” pierwsze miłości i zauroczenia. Uczestniczki mające obecnie progeniturę w wieku lat nastu wymieniły się swoimi spostrzeżeniami i namiarami na lokalnego dermatologa skutecznego w walce z trądzikiem młodzieńczym (tak, tak, małe przed chwilą -Ątka już przeszły mutację, już przerastają swych rodziców, już im się wąs sypie, nie wspominając o zakochaniach, randkach i poważnych dylematach odnośnie dalszej ścieżki życiowej).

2. „Przekleństwa niewinności” Eugenidesa bezsprzecznie przywołują świetny film Sophii Coppoli z niezapomnianą ścieżką dźwiękową w wykonaniu formacji Air, którą kilkukrotnie wysłuchano tego wieczoru. O ile pamięć nie zawodzi uczestniczek, które film oglądały przed wiekami, rzuca on jednak bardziej światło na siostry Lisbon, z wyglądu stereotypowe amerykańskie nastolatki, podczas gdy książka daje możliwości snucia rozważań odnoście przyczyn tragedii w rodzinie Lisbonów z perspektywy męskich bohaterów „Przekleństw…”.

3. Dwumiesięczna przerwa w obradach klubikowych zaowocowała długą listą nowych tytułów książek, które uczestniczki przeczytały i rekomendują. Spośród tych, które od razu trafiły do rozpiski przyszłych pretekstów spotkań, znalazła się „Teoria opanowania trwogi” Tomasza Organka (tak, tego Organka), jako pisarz zrecenzowanego jednym zdaniem: „przy nim Tokarczuk wysiada”. Do wspólnego przeczytania i omówienia na klubiku trafi na pewno parę tytułów spośród tych, które tworzyły pokaźny stosik książek „do przytulenia” przysłanych przez naszą stoliczną klubowiczkę en’ca minnitę. Wprawdzie nie doszło do bójki ani do wyrywania sobie lektur z rąk, ale w oczach uczestniczek dała się zauważyć drapieżna dzikość czytelnika, który w tłumie dostrzegł smaczny książkowy kąsek. Przyjęto zasadę, że tytuły wzbudzające zainteresowanie więcej niż jednej osoby, zostaną puszczone w obieg do przeczytania przez kolejne uczestniczki. En’ca minnicie serdecznie dziękujemy za przekazane lektury i polecamy się na przyszłość – u nas miejsca na regałach nie brakuje, przygarniemy inne szukające nowego domu książki.  

4. Natomiast Siostra Poldzi telefonicznie poleciła do przeczytania w ramach klubiku „Dekameron” Boccacciego. A doszło do tego, gdy Siostra konsultowała z Poldzią datę imienin Zofii, jak zawsze wypadających 15 maja. Poldzia zdradziła, że Siostra dzień przed imieninami Zofii świętuje swoje urodziny, w tym roku wyjątkowe, okrągłe, zamykające pewien etap historyczny, a otwierające kolejny, jeszcze lepszy. Chóralnie odśpiewano Siostrze „Sto lat, sto lat”. Potem doszło do porównania metryk i wyszło na jaw, że za parę tygodni Błyskawica będzie celebrować tę samą co Siostra ważną rocznicę urodzin. Już teraz szykujemy się na huczne obchody jubileuszu.

5. Błyskawica przyniosła szampan i pępkówkę, czyli domową wódkę imbirową literacką (bo w butelce z etykietą „Dzika kaczka”), żeby wspólnie uczcić narodziny jej pierwszego wnuczka, który przyszedł na świat w Dniu Książki („Przypadek? Nie sądzę” – cytat za Struną). Rodzicom, a szczególnie znanej nam Mamie maleńkiego Błyskawiciątka serdecznie gratulujemy. Z Błyskawicą łączymy się w niezmiernej radości i obserwując ją w roli Babci, będziemy czerpać wzory na przyszłość.

6. „Przekleństwom niewinności” towarzyszyła kuchnia różowa, czyli nawiązująca do okładki książki i (stereotypowo) do dziewcząt w ogóle. Kicia przyniosła lekko różany w smaku deser a la budyń, spontanicznie nazwany „róż do sześcianu”. Opowiedzenie przez nią historii uzyskania koloru różowego było dłuższe niż jedzenie samego deseru. Co nie zmienia faktu, że był pyszny. Poldzia wzbiła się na wyżyny kulinarne i przyniosła (dla odmiany własnoręcznie wykonaną, a nie zakupioną) potrawę w kolorze suszonych pomidorów - Poldzia zarzekała się, że danie ma kolor różowy, ale niewidoczny gołym okiem. Tak czy inaczej zupa o roboczej nawie „ukryty róż”, posypana pestkami dyni, była znakomita i nawet Pan Rex, początkowo wzbraniający się przed tego typu wymysłami kulinarnymi, spałaszował przydzieloną mu porcję. Błyskawica przyniosła różowe jajka „w pąsach” z tuńczykiem. Stefa przygotowała różowawe ptasie mleczko z mocno różową galaretką na wierzchu. Twarożek z buraczkami wyszedł spod ręki Struny. Królowa przygotowała wytrawne babeczki z różowym kremem chrzanowym i rzodkiewką. Były też różowe wafelki, draże, czekolada, a z rzeczy zdrowszych arbuz. Rzecz jasna pito różowe wino oraz wspaniałe wino białe z Zamojszczyzny (przyniesione przez Poldzię).

7. Nie obyło się oczywiście bez opowieści o chorobach, jednak z racji na coraz większą dojrzałość wiekową uczestniczek, temat ten pewnie się będzie rozrastał, więc, nie chcąc dołować się zbytnio, nie ujawniamy licznych szczegółów tej dyskusji. Na szczęście historii radosnych, wywołujących salwy śmiechu było całe mnóstwo, a ich bohaterką była przede wszystkim Poldzia, która do łez rozbawiła wszystkich swoją relacją z dansingu dla kuracjuszy sanatorium (mamy nadzieję, że Pan Pold nie dowiaduje się o tanecznych ekscesach swojej żony dopiero z niniejszego protokołu).

8. Klubik majowy zakończył się aktem dystrybucji jaj od szczęśliwych, wolno biegających kur oraz dającym się wyczuć wyczekiwaniem na kolejne spotkanie, które zaplanowano na 11 czerwca. Omawiane będą „Kwiaty w pudełku” Karoliny Bednarz, a obowiązywać będzie kuchnia po prostu japońska.

Bądźcie zdrowi!

Do zobaczenia niedługo.

k.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz