sobota, 2 września 2017

"Wielki las" Zbigniew Nienacki

Wielki las - Nienacki Zbigniew Protokół po "Wielkim lesie" Zbigniewa Nienackiego

Darz bór!
Sierpniowa lektura była omawiana w pierwszym dniu września, który w tym roku nie był jednak rozpoczęciem nowego roku szkolnego, dzięki czemu na spotkaniu książkowym dał się wciąż czuć wakacyjny duch. W dodatku zebrano się na działce rodziców Struny. Tylko zmrok zapadł wcześniej, niżby tego oczekiwano.

1. Zbigniew Nienacki – tak, tak, ten sam, który napisał uwielbianą przez tłumy serię o przygodach Pana Samochodzika. W „Wielkim lesie” zaskoczył, pokazał swoją drugą, nieznaną, przeznaczoną raczej dla dorosłego czytelnika twarz. Błyskawica była po lekturze jego dwóch „pełnoletnich” książek i na podstawie jej recenzji stwierdzono, że u Nienackiego występuje motyw kobiety zgwałconej, którą opiekuje się stary mężczyzna.

2. Książka się podobała prawie wszystkim, Stefa sprawiała wrażenie wręcz zachwyconej nią. Długo rozmawiano o instynktach, które rządzą człowiekiem, o strachu, popędzie seksualnym. O seksie w ogóle sporo dyskutowano: że seks rządzi światem, że przygodne kontakty seksualne wśród znajomych zdarzają się może nawet częściej niż w książkach, że Nienacki opisał kobiety jakby były przedmiotem w rękach mężczyzn (ciekawe, czy gdyby „Wielki las” ukazał się dzisiaj, feministki podniosłyby larum, a stróże obyczajności zakazaliby wydania książki z szokującą okładką z 1990 roku?). Tę część rozmowy podsumowano stwierdzeniem: po co nam Grey, skoro mamy Nienackiego?

3. Niektóre fragmenty książki, zwłaszcza te dotyczące Horsta Soboty i jego walki z lasem, który zabrał mu najbliższych, przypominały Strunie serial „Twin Peaks”. Swoje skojarzenia Struna zilustrowała biorąc czule w objęcia drewniany pieniek i chodząc z nim dookoła ogniska ze słowami „Ogniu, krocz za mną”.  

4. W książce niepotrzebny nieco, zagmatwany i jakiś taki dziwny wydał nam się element szpiegowski i zagraniczna działalność agenturalna Józwy Maryna – nie wiadomo co, kto i jak. Ale za to dość wnikliwie rozpatrzono temat poszukiwania miłości doskonałej i czy to, co połączyło Józwę i Weronikę, to była właśnie ta miłość czy wspólne im obojgu pragnienie znalezienia takiej miłości – odpowiedzi na to pytanie w czasie spotkania nie znaleziono.

5. Również Mały Lord w swoisty dla siebie sposób (dużo śliny oraz wyrażeń w stylu „aaaa” oraz „eeee” i „guuu”) zabrał głos w sprawie obrazu opisanego przez Nienackiego, który zapadł w pamięć wszystkim czytającym. W „Wielkim lesie” jest mianowicie wypowiedź jednej z kobiet karmiących piersią swoje liczne potomstwo – karmi ona swe maleńkie dzieci tylko jedną piersią, drugą zachowując dla męża. Mały Lord oświadczył, że on z nikim się nie dzieli i sam z zapałem ssie obie piersi swojej mamusi. W czasie spotkania Mały Lord był bardzo grzeczny (za co został pochwalony przez Poldzię), z zainteresowaniem patrzył na drzewa, kwiaty oraz ognisko (widział je po raz pierwszy). Nadchodzącą powoli burza ułatwiła mu także ucięcie sobie krótkiej drzemki w wózku pod jabłonką.

6. Opowiadano o minionych wakacjach, o nadrobionych zaległościach w czytaniu, o wyjazdach i wyprawach tu i tam. Stefa (z nowym fryzem) zdała szczegółową relację ze swojego pierwszego w życiu wypadu w Bieszczady, skąd przywiozła piwo „Bies-czadzkie – piekielnie czarne” (degustacja została przełożona na następne spotkanie). Poldzia podjęła nowe wyzwania w sferze aktywności fizycznej – udoskonalenie pływania i joga. Błyskawica przeczytała „Wszystko za Everest” i jest pod wrażeniem. Wakacje Struny zaczęły się i zakończyły muzycznie. A Królowa (z zapalonymi oskrzelami) zastanawia się, jak szybko i skutecznie pozbyć się 10 kg nadwagi (gdyby od tego zastanawiania się spalało się kalorie, Królowa już dziś byłaby jak szczypiorek).

7. Kulinarnie było po mazursku („Wielki las” rozgrywa się w Mordęgach na Mazurach). Błyskawica przygotowała cepeliny, czyli kartacze. Królowa upiekła farszynki, czyli coś jakby ziemniaczane krokiety. Stefa zrobiła kakol, czyli babkę ziemniaczaną. Struna zrobiła w kociołku nad ogniskiem nasze swojskie prażonki oraz podała tartinki z poziomkami. Do lasu nawiązywały przyniesione przez Poldzię ciastka z kremem –orzeszki. Naprędce wymyślono historię o tym, że delicje były z wiśniami z sadu Horsta Soboty, a borówki zapewne zostały nazbierane w mazurskich lasach.

8. Wrześniowa lektura omówiona zostanie we wrześniu (22-go), a będą nią „Moje córki krowy” Kingi Dębskiej -  Poldzia gwarantuje, że, czytając, będziemy się śmiać do rozpuku. Obowiązywać będzie kuchnia krowia, czyli wołowina i produkty mleczne. Z uwagi na to, że w listopadzie porozmawiamy o „Dzikich łabędziach. Trzech córkach Chin” Jung Chang (zarekomendowana po raz drugi przez naszą ulubioną podróżniczkę Beatę z Wielkopolski), które są opasłym tomiskiem, zaleca się rychłe zdobycie i rozpoczęcie lektury.

9. Z serca gratulujemy szefowej naszej warszawskiej filii – en’ca minnita została mamą! Życzymy zdrowia oraz rychłej radości ze wspólnego odkrywania fascynującej literatury dziecięcej.


Niech bór będzie w Wami!
k.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz