Protokół po "Osobliwym domu pani Peregrine" Ransoma Riggsa
Booooo… (takie jak na amerykańskim Halloween, nie jak na przedłużonym początku polskiego zdania)
Wydawało się, że „Osobliwy dom pani Peregrine” to
lektura bardziej dla nastolatków, w dodatku tych, którzy lubią Harry’ego
Pottera czy sagę „Zmierzch”. A tu miła niespodzianka: dorosłym „Pani Pedigri” też
może się podobać.
Może dlatego, że sporo ma wspólnego z piszącym dla
całkiem dużych i dojrzałych czytelników Jackiem Dehnelem. Dehnel kolekcjonuje stare
zdjęcia, niekiedy nietuzinkowe, niekiedy niosące ze sobą dziwne historie sfotografowanych
osób. Ransoma Riggsa do napisania książki również zainspirowały zdjęcia sprzed
wielu lat, przedstawiające zagadkowe, przerażające nieraz postaci. W „Osobliwym
domu…” pełno jest więc bizarnych (jakby powiedziała Noblistka) dzieci, mających
niespotykane umiejętności: niewidzialny Millard, Hugh z pszczołami w brzuchu,
tylnousta Claire, siłaczka Bronwyn, dzikuska Jill czy potrafiący dostrzec potwory
Yacob, główny bohater książki.
„Osobliwy dom…” na samym końcu wyraźnie zapowiada
kontynuację w kolejnych tomach przygód opisanych dzieci. I choć książkę bardzo
przyjemnie się czyta, jednak jest mało prawdopodobne, by Uczestniczki spotkania
zechciały sięgnąć po następne części. Za to nabrały ochoty na obejrzenie
ekranizacji „Osobliwego domu pani Peregrine” w reżyserii Tima Burtona - film powstał w 2016 roku.
Muzycznie rozpoczęto od wysłuchania płyty
składankowej, na której znalazł się między innymi utwór formacji Pearl Jam „Crazy
Mary”. Potem w odtwarzaczu wylądował Tool, jeden z najbardziej zakręconych
zespołów rockowych ze swoją dziwną, niekiedy przerażającą muzyką oprawioną w
nie mniej dziwne i przerażające okładki płyt.
Kulinarnie Uczestniczki stanęły przed dużym wyzwaniem –
trudno było znaleźć potrawy osobliwe, które byłyby jednocześnie smaczne i
zdrowe. Ale ostatecznie jak zwykle wzorowo poradzono sobie z tematem gastronomicznym.
I tak: za pomocą pętli czasu Struna udała się do swoich czasów studenckich, z
których przyniosła babeczki z wytrawnymi pastami, zwane „korpusy z farszem”. Królowa
również nawiązała do pętli czasowych – taką nazwę miały wykonane przez nią roladkowe
przekąski z szynką lub z łososiem. Stefa zrobiła osobliwy dom pani Peregrine
według przepisu z przeszłości na chatkę Baby Jagi z serem. Były też różne inne
przegryzki, w tym paluszki w czekoladzie czy wyglądające jak kocia karma
orzeszki w karmelu.
Patronem spotkania, oprócz pani Peregrine, był Jan
Marcin Szancer, wybitny polski ilustrator książek dla dzieci. Struna przyniosła
wspaniale wydany album jemu poświęcony. Wróciły ciepłe wspomnienia z dzieciństwa.
Mały Lord odebrał dostarczone mu za pośrednictwem
Uczestniczek kolejne prezenty od świętego Mikołaja. Zdał również relację z wcześniej
otrzymanych podarków. Poza tym bawił się nieświadomy tego, że jest częściowo przedmiotem
rozmów Uczestniczek na temat współczesnych sposobów wychowywania dzieci, sprawdzonych
metod wypełniania roli matki nastolatka płci męskiej czy zagrożeń wynikających
z nieprzeciętej pępowiny łączącej matkę z prawie dorosłym synem. Struna, jako
rodzicielka wyższego już od niej Struniątka, chętnie dzieliła się swoimi
spostrzeżeniami. A Stefa poleciła lekturę „Żelaznego Jana”.
Dzieci dorastają, idą w świat, podejmują (jeśli
potrafią) ważne dla siebie decyzje, a matki zostają w pustym gnieździe. Chyba
że to gniazdo jest po brzegi wypełnione książkami, a karta biblioteczna
aktywna, wtedy starzenie się wydaje się dużo bardziej znośne. Zapowiada się, że
nie tylko znośnie, ale także śmiesznie będzie na styczniowym spotkaniu klubikowym,
kiedy to omówiona zostanie książka podstarzałego lekko tandemu
Grzebałkowska-Winnicka, czyli „Jak się starzeć bez godności”. Przypuszcza się,
że podczas spotkania prosecco będzie się lać strumieniami. Na zagrychę podane
zostanie coś z kuchni geriatrycznej. Uczestniczki w wieku przedstarczym zbiorą
się w lokalu klubowym 12 stycznia.
Na zakończenie trzeba powiedzieć, że najbardziej
osobliwą w całym towarzystwie wydawała się być Struna, która emituje przedziwne
pole i samą swoją obecnością powoduje zakłócenia w działaniu sprzętu
elektronicznego, znajdującego się w promieniu do kilkunastu metrów od niej.
Ponadto jest to osoba, która w środku śnieżnej zimy otrzymuje telefonicznie od
swojego małżonka zdjęcia obudzonego motyla (rusałka pawik) z pytaniem, co on ma
z nim zrobić. Zresztą, gdyby sięgnąć pamięcią do wszystkich grubo ponad stu zebrań
klubikowych, okazałoby się, że Spotkania Pod Pretekstem Książki obrodziły w
postaci osobliwe, bo każda z Uczestniczek czymś się wyróżnia i jest w jakiś
sposób dziwna. I tak też jest dobrze.
Życząc spokojnych przygotowań do świąt Bożego
Narodzenia, zamykamy obfitujące w bardzo grube lektury spotkania książkowe w
2023 roku.
Do zobaczenia za miesiąc!
k.