środa, 18 grudnia 2024

"Na ustach grzechu" Magdaleny Samozwaniec


Protokół po "Na ustach grzechu" Magdaleny Samozwaniec

Dzień dobry!

Ostatnie w 2024 roku spotkanie książkowe poświęcone było trącącej myszką, a właściwie już robakiem (bo zmarła w 1972), Magdalenie Samozwaniec.

„Na ustach grzechu. Powieść z życia wyższych sfer towarzyskich” wprowadziła klimat sprzed stu lat. Uczestniczki, damy pewnego wieku, po których znać było, że kiedyś były młode, (parafrazując Samozwaniec) doceniły błyskotliwość, inteligentne poczucie humoru i zabawę słowem (wyrazy współczucia i/lub podziw dla tłumaczy przekładających tę książkę na inne języki). Wielka szkoda, że dziś już mało kto pamięta tę pisarkę. Wszak odegrała znaczącą rolę w polskiej literaturze – przed nią chyba żadna z Polek nie pisała tak dowcipnie, żadna nie odważyła się na tak jawną drwinę z wielbionych dzieł. Kto wie, może reanimacja jej znanej ekscentrycznej bratanicy, Simony Kossak, i panująca obecnie „moda” na Simonę przywróci do życia i Magdalenę Samozwaniec. Choć sama zainteresowana być może powiedziałaby: „Zostaw umarłych, niech żyją w spokoju”. Warto zapoznać się z innymi jej utworami, bo i szybko się to czyta, i tanie to (egzemplarzy używanych na rynku jest całkiem sporo), i pośmiać się można. A Uczestniczki to nawet nabrały ochoty, żeby przeczytać wydrwiwaną przez Samozwaniec „Trędowatą”.

Z „Trzeszczącej płyty” Piotra Kaczkowskiego płynęły uwodzicielskie głosy Adama Astona i Stefana Witasa. Leciwa bookdog Grudosława drzemała i popierdywała z cicha przez sen, na meblach osiadały kolejne drobinki kurzu, zegar bezlitośnie odliczał minuty pozostałe do zakończenia kolejnego roku. Do całości brakowało tylko zapachu naftalinowych kulek, dźwięku papuci szurających po podłodze i broszki „z prawdziwą starą agatą”. Na szczęście powiew życia, młodości i optymizmu wniosła Kicia, która po półrocznej przerwie zawitała na klubik. Przyniosła prezenty, radość, opowieści znad łóżeczka, przewijaka i wózka, a także pokazała najnowsze zdjęcia swojego Kiciątka (rozkoszne dziecię!). Mały Lord doświadczał chwilowego spadku formy i braku energii, więc przyjął jedynie z cichą wdzięcznością otrzymane od Cioć podarki, zjadł kilka tościków i przez większość wieczoru przytulał się do swojej rodzicielki, starając się jednocześnie przekazać innym wirusa, który ewidentnie próbował rozgościć się w jego organizmie.

Początkowe trudności z przygotowaniem potraw retro okazały się ciekawym wyzwaniem, które przyniosło nieoczekiwane odkrycia kulinarne i internetowe. Okazuje się, że w sieci jest sporo stron poświęconych reaktywacji potraw zapomnianych, potraw z Międzywojnia czy z dawnych książek kucharskich. Korzystając z tych źródeł, Królowa przygotowała ryżowe kotleciki inspirowane przepisem Marii Disslowej z książki z 1930 roku „Jak gotować” oraz ciasteczka „sołtyski” z domowej roboty marmoladą z rajskich jabłuszek. Stefa zrobiła „zimne nóżki hrabiny”, czyli galaretę drobiową. Zakupiła też ciastka „markizy” z masą chałwową. Struna poszła w potrawy dawne, choć nie aż tak bardzo – przygotowała klasyczne zapieksy, czyli zapiekanki pieczarkowe. Kicia przyniosła ciasto z cukierni „Chwila rozkoszy” o francusko brzmiącej nazwie, której nikt nie potrafił poprawnie zapisać, ale było to jakoś tak: dąłas. Były też kawałki babki i świąteczne (niestare jeszcze) pierniki.

Kolejne spotkanie odbędzie się 17 stycznia. Sto pięćdziesiątym (!) pretekstem książkowym będzie „Zły” Leopolda Tyrmanda. Kuchnia – nie może być inaczej – warszawska. A wcześniej Uczestniczki wybiorą się poza protokołem do klimatycznego miasteczka, żeby zadośćuczynić tradycji i przy kawie lub herbacie rozgrzewającej podsumować kończący się rok i razem wejść w nowy.

Radosnego Bożego Narodzenia!

k.









wtorek, 10 grudnia 2024

Przypominajka przed "Na ustach grzechu" Magdaleny Samozwaniec

 Książka krótka, ale rozmowa na jej temat może być długa. Poza tym przed Świętami zawsze jest wiele tematów do omówienia. Spieszcie na ostatnie w tym roku spotkanie! Piątek, godziny popołudniowe.