Protokół po "Najmłodszym" Janiny Barbary Górkiewiczowej
Witejcie!
Górkiewiczowa przeniosła Uczestniczki czerwcowego
spotkania książkowego w przeszłość, w lata dzieciństwa, w czas wakacji spędzany
beztrosko nad Choczenką czy u babci na wsi.
1. Omówiony został „Najmłodszy”, czyli pierwszy tom
trylogii „Spłowiałe lata’. To opis życia na wsi sprzed stu lat, który, wydawać
by się mogło, zniknął bezpowrotnie, bowiem dorastanie wiejskiego dziecka wygląda
dzisiaj zupełnie inaczej. Jednak jest jeszcze czas „pomiędzy”, czyli dorastanie
pokolenia urodzonego po wojnie czy w czasach PRL, który swymi elementami w
wielu aspektach łączy się ze światem beskidzkiej wsi opisanym przez
Górkiewiczową.
2. Janina Barbara Górkiewiczowa jest już pisarką
zapomnianą, jej książek się nie wznawia. Nawet w okolicach, w których żyła i
pisała, brakuje wiedzy na temat jej dorobku literackiego. Pewnie nie doczeka
się bestsellerowej biografii, bo jej życiorys jest mało „poczytny” jak na
dzisiejsze standardy: nie szokowała, nie była kontrowersyjna, za to nadzwyczajnie
rozumiała dzieci, kochała je, doskonale rozumiała problemy, z jakimi borykają
się ludzie mieszkający i pracujący na wsi, zachwycała się otaczającymi ją beskidzkimi
pagórkami, kochała kwiaty, była społeczniczką, przez całe swoje życie zawodowe
uczyła w wiejskiej szkole, wytrwale niosła „oświaty kaganek”. Tylko tyle. A
może aż tyle?
3. Mateusz Doliniak, tytułowy „Najmłodszy”, to, jak go
określiła Stefa, „mały wojownik”, rezolutny chłopiec, oczami którego czytelnicy
obserwują codzienność mieszkańców Mucharza, wioski na pagórku na krańcach
Beskidu Małego, spoglądającej na przepływającą doliną Skawę. Książka bogata
jest w dialogi, co wbrew pozorom, spowalnia czytanie, ponieważ bohaterowie
używają lokalnej gwary. Ciężka praca na roli, w której uczestniczyły również
dzieci, dostosowanie się do warunków wyznaczanych przez przyrodę, zmaganie się
z biedą, otaczanie zwierząt wiejskich szacunkiem za bycie żywicielem rodziny,
zaradność kobiet obarczonych mężami pijakami w zapewnieniu bytu licznemu
potomstwu – to elementy „Najmłodszego”.
4. Ustalono, że w najbliższym czasie zostanie
zorganizowana wyprawa do izby pamięci przy szkole w Jaszczurowej poświęconej
Górkiewiczowej i do ławeczki nad Jeziorem Mucharskim upamiętniającej pisarkę. Przy
okazji podjęte zostaną próby odnalezienia, zaniedbanego ponoć, domu Górkiewiczowej
i jej grobu na cmentarzu w Mucharzu.
5. Książkowy pretekst wieczoru obudził wspomnienia,
przywołał opowieści z dzieciństwa i anegdoty przekazywane w rodzinach na
kolejne pokolenia. Opowiadano o ziemniakach gotowanych w garze dla świń, które
się podkradało i zjadało z łupiną. O „macy” zrobionej z kawałka ciasta na
niedzielny makaron, pieczonej na blasze. O „talarkach”, czyli plasterkach
ziemniaka przypiekanych na piecu. O owsiance, grysiku. O ciepłych od słońca,
pachnących latem porzeczkach, agreście czy pomidorach zjadanych prosto z
krzaczka. O plackach ziemniaczanych posypanych cukrem lub popitych zimnym
mlekiem. O grubo ciętej kromce chleba od Zgudy posmarowanej masłem z plastrem
pomidora albo ze śmietaną i cukrem. O mleku prosto od krowy, które leżakowało w
chłodnym miejscu na „zsiadłe”. O praniu płukanym w rwącym nurcie Skawy. O
słoikach po zimie mytych w tejże Skawie przed kolejnym robieniem zapraw. O
bieganiu boso przez większą część wakacji. O papierówkach prosto z drzewa. O
ogniskach palonych w letnie wieczory. O zabawach wymyślanych przez dzieci, w które
nie ingerowali dorośli zgodnie z zasadą „brak wiadomości, to dobre wiadomości”.
O Skawie, kapryśnej, groźnej górskiej rzece, która do momentu zbudowania zapory
pod Mucharzem właśnie, nie raz wylewała z koryta, podtapiała pola, zabierała
dobytek wielu ludziom. O miejscach w Skawie, w których można się było kąpać i w
których kąpiel była ryzykowna.
6. Muzycznym tłem były płyty zespołu Kapela Ze Wsi
Warszawa. Najmłodszy w gronie, czyli Mały Lord pełnił rolę DJ-a. Mały Lord, na
co dzień ciekawy przeszłości i dopytujący rodziców o to, jak było kiedyś i czy,
kiedy oni byli mali, były wyścigówki, czy był Psi Patrol, czy były młotki, czy
były drewniane zabawki – i tak bez końca. Najmłodszy, przysłuchując się dyskusji,
bawił się licznym stadem plastelinowych jamniczków, a pod koniec spotkania
zadbał o rozwój umysłowy Cioć, serwując im zestaw rysunkowych łamigłówek – Mały
Lord rysował, a Ciocie miały odgadnąć, co przedstawia rysunek.
7. Rozmowom towarzyszyły dania kojarzące się ze wsią, z dzieciństwem.
Na stole znalazły się przyniesione przez Strunę drożdżowe kołaczyki z serem i jabłkami.
Kołaczykom towarzyszyły rogaliki z marmoladą. Był przygotowany przez Stefę
małopolski przysmak „koziołki”, zwykle pieczone przez w niedzielę po powrocie z
kościoła. Na cześć capka Kyckyc Kicia zrobiła zielone roladki. W nawiązaniu do
niedawnej wycieczki na Roztocze Królowa upiekła piróg biłgorajski z kaszy gryczanej
z ziemniakami i twarogiem w cieście krucho-drożdżowym. Niektóre z potraw
okraszano sosem czosnkowym, koperkowym i jeszcze dwoma innymi. Wypito dużo kompotu
rabarbarowo-jabłkowo-borówkowego.
8. Kolejne spotkanie poświęcone będzie książce „Lata”
noblistki Annie Ernaux. Kuchnia francuska. Widzimy się 7 lipca.
Gorąc jest, susa, w cieniu se siednijcie (tylko zeby wos
późnij sraka nie bolała), popaccie na góry, na dzewa, na trowe.
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz