Protokół po "Grze w klasy" Julio Cortázara
Bon jour i Buenos dias!
Niniejszy protokół można czytać wg porządku tradycyjnego, czyli tak jak leci,
lub wg następującego klucza: 61 – 60 – 23 - 15 – 55 – 17 - 23 - 46 – 3 - 32 – 5 – 18 – 99 - 69 - 74.
5. Co najmniej dwukrotnie przytaczano fragment mówiący o tym, że „odwodnione kobiety bywają potworne”. W związku z tym nawadniano się obficie herbatą owocową, herbatą czarną „Chopin” (nawiązanie m.in. do zakończonego niedawno XVIII Konkursu Chopinowskiego), herba mate (którą Horacio pił niemal w każdej scenie książki, która okazała się zbyt mocna dla palpitujących serc Struny i Poldzi, a po wypiciu której Królowa długo nie mogła zasnąć, a jak już zasnęła, to śniły jej się dinozaury, i o której Cortázar napisał: „Ta mate jest jak łaska, coś niewiarygodnie łagodzącego”) oraz winem Corte Vigna (bo jego nazwa łączyła się z nazwiskiem hautora książki wieczoru).
61. Refleksje na temat książki były skrajne. Królowa, mimo że w „Grze w klasy” znalazło się odniesienie do niej („O, królowe nie są proste”), była wzburzona perfidią autora, który w przebiegły sposób nie dość, że zmusza czytelnika lub czytelniczkę do co najmniej dwukrotnego przeczytania książki (wg porządku tradycyjnego i wg ustalonego przez niego klucza z rozdziałami dodatkowymi), to jeszcze w swojej nowatorskiej konstrukcji powieści nie uwzględnia pierwotnego przeświadczenia czytelnika lub czytelniczki, że dodatkowe rozdziały, czyli czytanie wg klucza, wniosą na tyle przewrotną treść, że znana wcześniej historia, czyli czytana sposobem tradycyjnym, będzie miała zupełnie inne zakończenie.
15. Strunie bardzo się podobał opis paryskiej bohemy.
18. Słuchano muzyki zespołu The Doors, którego nazwa pochodzi od wspomnianego w „Grze w klasy” Aldoisa Huxleya i jego „Drzwi do percepcji”. Doznania dźwiękowe zapewniła też francusko-argentyńska (jak w mordę strzelił) formacja Gotan Project, która przypomniała Poldzi czasy zamierzchłe, kiedy to po urodzeniu jednego z poldziątek słuchała namiętnie chyba najbardziej znanej płyty Gotanów pt. „La Revancha del Tango”. Poldzia już wtedy miała kłopoty z pamięcią, bo do dziś uważa, że słuchała wtedy zespołu Mortal Combat.
46. Kłopoty o charakterze demencyjno-amnezyjnym zaczynają mieć wszystkie Uczestniczki. Kicia została ostrzeżona, że za jakieś mniej więcej 10 lat, kiedy osiągnie dojrzały średni wiek pozostałych Uczestniczek, będzie musiała sobie na własną rękę szukać porad zdrowotnych, bo w tym czasie Uczestniczki, starsze o mniej więcej 10 lat już nie będą pamiętały, co sobie wzajemnie radziły w ramach remedium na bolączki cielesne. Co więcej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że za mniej więcej 10 lat te starsze uczestniczki nie będą już wzajemnie pamiętać swoich imion.
17. Struna przyniosła fotografię potwierdzającą, że ona (Struna, nie fotografia) codziennie gra w klasy.
3. Królowa została poproszona o zanotowanie ścieżki, którą przeszła lektura wyznaczona na pretekst do kolejnego spotkania tj. „Comedia infantil”. Otóż hegzemplarz trzymany w rękach przez Strunę należący do Stefy, był chwilowo przekazany Królowej, która z kolei dała go Poldzi, żeby mogła przeczytać i przekazać Błyskawicy, bo Królowej swój hegzemplarz pożyczy Kicia. Struna, nieufna w poczynione notatki, na drugi dzień kanałem społecznościowym przekazała Stefie informację, że jej książki już nie ma i że teraz ma ją Poldzia. Na szczęście Stefa, jako właścicielka krążącego hegzemplarza, nie oponowała.
74. „Ech, Kartezjuszu, stary durniu”.
23.
Jako ostatnia na spotkaniu pojawiła się Poldzia, która już od progu obwieściła,
że
Na
Uczestniczkach przejmujące wrażenie zrobiła historia Rocamadoura, synka Magi,
ostatnio dosłownie
oślepła na kilka dni. Wszystkim od razu przypomniała się omawiana
zmarłego podczas
dyskusji Horacia i innych. Zachowanie Magi wobec ciężko chorującego
onegdaj na klubiku powieści „Ślepcy”. Na szczęście ślepota Poldzi nie była wynikiem
synka, drażniąca Horacia
jej niewiedza na temat literatury czy kultury oraz brak
epidemii, ale igraszek z jej własnym młodocianym kotem. Wątek zwierzęcy w tej historii
umiejętności opiekowania się małym wzbudziła w Królowej podejrzenia, czy Maga nie
kontynuowany był przez postać teriera Poldka, który wcielił się w rolę psa-przewodnika.
była aby niepełnosprawna intelektualnie.
Szczegóły oślepnięcia Poldzia zdradzała przez jakieś 15 minut, z takim wyczuciem suspensu, że sam Hichcock mógłby jej pozazdrościć.
32. Wyzwaniem kulinarnym były potrawy zagadkowe, takie, które nadawałyby się do gry „Pokaż, kotku, co masz w środku”. Najsampierw Struna, żeby w ogóle powiedzieć, jak nazywa się przygotowane przez nią danie, musiała kilkakrotnie posiłkować się telefonicznie Panem Strunem – okazało się, że jedzono provoletę, czyli grzanki z chili. Z sosem chili. I z grillowanym serkiem. I posypane szczypiorkiem. Rodowód provoleta ma argentyński, choć serek na grzance nasz, podhalański. Argentyńska żona Horacia, Gekrepten, leczyła jego schorowaną duszę i umysł racuszkami. Więc oczywista nie mogło zabraknąć na stole racuszków – z jabłkami, obficie posypanych cukrem pudrem. Domniemana słodycz Horacia została porównana do konfitury z gujawy. I tak, tak, nie myli się ten, kto wykoncypował, że konfiturę z gujawy, zupełnie przypadkiem, w swojej przepastnej szafce kuchennej miała Kicia - wykorzystała ją do zrobienia deseru à la tiramisu. Zabawa z papryczkami z sosem pomidorowym polegała na odgadnięciu wszystkich składowych farszu zapieczonego pod serem.
55. Wokabularzyk, choć w ostatnim czasie nieco zaniedbany, prowadzony w ramach Spotkań Pod Pretekstem Książki od prawie 10 lat, wybornie wiąże się z opisaną przez Cortzara grą w cmentarz słów.
69. Kolejne spotkanie odbędzie się 19 listopada. Kuchnia mozambijska.
99. W trakcie spotkania nienamawiany przez nikogo Mały Lord poprosił swojego rodziciela o zagranie w szachy. Nikt nie wygrał, bo skończyło się na wyjęciu hutensyliów z pudełka. Oprócz tego Mały Lord wydzierżawił sobie Kicię do czytania mu książek w języku ojczystym i w języku Szekspira. I spędził w skupieniu długie minuty kolorując kontynenty Ziemi. Francja i Hargentyna też zostały pokolorowane.
60.
Czy Horacio Oliveira nie był przypadkiem zaburzony psychicznie, a cała ta
książka to nie opis jego urojeń, pragnień sennych i zwidów?
Adios,
Amigos!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz