poniedziałek, 22 lipca 2019

"Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins


Protokół po "Dziewczynie z pociągu" Pauli Hawkins

Tuut-tuut!
KOLEJne Spotkanie Pod Pretekstem Książki odjechało w przeszłość. Spotkanie miało się odbyć w piątek, jednak Królowa niespodziewanie udała się w ten dzień w służbową podróż Pendolino. Pozostali uczestnicy z niezwykłą wyrozumiałością i elastycznością zareagowali na propozycję przesunięcia terminu spotkania na sobotę.

1. Gdy klubikowe grono było już w komplecie, jubilatce lipcowej -Stefie i zaległej jubilatce czerwcowej –Poldzi wręczono prezenty, wyściskano je, wycałowano i winszowano im wszystkiego co najlepsze.

2. Mimo tego, że na spotkanie nikt nie przybył koleją, nawiązujący do tytułu książki wieczoru temat pociągów był różnorodnie reprezentowany. Przede wszystkim lokal klubikowy był adekwatną ilustracją do powieści Pauli Hawkins: co i rusz za oknami przejeżdżały z głośnym trąbieniem osobowy, pospieszny i nawet Inter City, co wzbudziło w uczestnikach spotkania podejrzenia, że być może w którymś z tych jadących nieopodal pociągów regularnie podróżuje ktoś, kto stałych mieszkańców lokalu klubikowego obserwuje i wyobraża sobie ich codzienne życie. 

3. Książka wieczoru nas nie zachwyciła. To lekkie czytadło na czas przejazdu pociągiem właśnie. Poldzia, jako jedyna, czytała zarówno „Dziewczynę z pociągu”, jak i obejrzała nakręcony na jej podstawie film, i oceniła, że ekranizacja wypada dużo korzystniej, jest bardziej thrillerowata. Być może książka okazałaby się ciekawsza, gdyby autorka rozwinęła wątek psychologiczny związany z manipulowaniem głównej bohaterki, Rachel, przez jej byłego męża, Toma – Tom przez wiele lat wmawiał Rachel, że pod wpływem alkoholu była agresywna i nieobliczalna, i robił to na tyle sugestywnie, że Rachel wierzyła w to co mówił Tom i ufała mu bardziej niż sobie samej. Historia Rachel Watson wywołała zwierzenia, że lubimy zaglądać wieczorami ludziom przez okna do ich domów i w ten sposób niejako żyjemy przez chwilkę ich życiem, że podróżując koleją lubimy robić zdjęcia nieświadomym tego mieszkańcom domów położonych przy torach, którzy wykonują właśnie jakieś prace w ogródkach. Mimo niezbyt pochlebnych recenzji uczestników spotkania dla „Dziewczyny...”, Strunie udało się znaleźć w książce jeden zasługujący na uwagę fragment: „Lubiłam mieszkać przy torach”. 

4. Ciekawym aspektem spotkania okazała się jego oprawa muzyczna. Słuchano płyty Sade „Lovers rock” – muzyki nostalgicznej, kołyszącej się w metrum kół uderzających o tory, w sam raz na długie przejazdy osobowym. Był też Stone Gossard ze swoją płytą „Bayleaf”, który w dzień spotkania klubikowego obchodził swoje KOLEJne urodziny. Natomiast tak naprawdę ścieżką dźwiękową spotkania zapewnił sąsiad, Pan Czesiu, który na swoje imieniny zaprosił kolegów z miejscowej orkiestry dętej. Orkiestranci nie tylko jedli i pili na przyjęciu, ale przede wszystkim grali na swoich instrumentach, skutecznie zagłuszając sączącą się z głośników muzykę z płyt. Niestety, nie odśpiewano zbiorowo pieśni „Jedzie pociąg z daleka”.

5. Dodać trzeba, że wspomniany wyżej Stone Gossard został przywołany przez Strunę, która ujawniła, że jest on jej niedoszłym mężem. Wyznanie Struny wywołało lawinę wspomnień dotyczących gorących uczuć kierowanych do ówczesnych idoli i form, jakie ta niespełniona miłość przybierała. Najbardziej barwnie o swoim uwielbieniu dla Limahla opowiadała Poldzia. Poldzia zresztą, z ogromnym dystansem do siebie, rozbawiła towarzystwo do łez kilkoma historiami ze swojej przeszłości.

6. Ciekawie prezentowała się pociągowa kuchnia wieczoru. Stefa upiekła chlebek w kształcie wagonu, którego poszczególne fragmenty zjadało się poprzez wcześniejsze POCIĄGnięcie ich i oderwanie od całości. Przyniosła też POCIĄGającą herbatę „Hiszpańska mandarynka”. Królowa skorzystała z przepisów znajdujących się na stronie internetowej „Pociąg do kuchni” – przygotowała sałatkę z zieloną soczewicą, kalafiorem i łososiem oraz bezowe ciasteczka kokosowe. Poldzia zrobiła sałatkę „Wars”, której inspiracją było menu wagonów restauracyjnych Wars. Na stole była też domowa herbata „ice tea”, „wagonik” z kawałkami arbuza, „wagon” lodów (przyniosła Gazela) i śliwki suszone (przyniosła Struna), których nawiązanie do kolei było mocno NACIĄGane (trochę przypominały węgiel przewożony składem towarowym).

7. Po wymianie opinii między Gazelą i Stefą na temat lektury zaplanowanej na sierpień („Białe zęby” Zadie Smith) ustalono, że na następnym spotkaniu porozmawiamy o niedawno przeczytanej przez Strunę książce „Kwiat wiśni i czerwona fasola” Duriana Sukegawy. Kuchnia, co oczywiste, wiśniowo-fasolowa. Widzimy się 16 sierpnia.

Pa, pa, pa! Tuuuuut!
k.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz