sobota, 27 kwietnia 2019

"Cesarz" Ryszarda Kapuścińskiego


Cesarz - KapuÅ›ciÅ„ski Ryszard Protokół po "Cesarzu" Ryszarda Kapuścińskiego 

Wyjątkowo w okolicach środka tygodnia uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki w niepełnym składzie zasiedli, by podzielić się refleksjami na temat przeczytanej (przez niektórych w dwa dni!) jednej z bardziej znanych książek cesarza reportażu - Ryszarda Kapuścińskiego.

1. Lektura wieczoru to zbiór wypowiedzi osób z najbliższego otoczenia wieloletniego cesarza Etiopii, Hajle Sellasje I, z krótkimi komentarzami autora. Od razu pojawiło się pytanie, czy informacje przedstawione w książce przez Kapuścińskiego to rzeczywiście dane uzyskane przez niego od rozmówców, czy też dane zebrane z przeczytanych przez pisarza publikacji, wszak znane jest przygotowywanie się Kapuścińskiego do pisania kolejnych książek poprzez czytanie wszelkich dostępnych materiałów.

2. Hajle Sellasje nietuzinkową postacią był: dyktator, demagog, właściciel kilku przedsiębiorstw, pałaców i kilkuset milionów dolarów na licznych kontach zagranicznych, do końca uważany za półboga, nadczłowieka, do końca robił pożytek ze swojego daru wykorzystywania i manipulowania. A jego świta, obywatele? Podobnie jak w innych reżimach, mieli trudność z akceptacją demaskujących ich władcę faktów przedstawionych przez Zachód.

3. Przy uważnym czytaniu „Cesarza” dają się zauważyć sztuczki lingwistyczne, które Kapuściński zastosował, jakby próbując zobrazować, opisać, oddać melodię języka swoich rozmówców. Listowanie wielu słów zakończonych tak samo dające pozory rymowania, neologizmy, wyszukane słowa, szyk przestawny w zdaniu – te zabiegi uatrakcyjniają książkę i każą się zastanowić nad powodem ich zastosowania.

4. Zwrócono uwagę na eufemistyczne określenie głodującego ludu Etiopii – głodomory – oraz na wymyślne funkcje pełnione przez liczne grono pałacowej świty. No i wyciągnięto wnioski z omawianej lektury: umiejętność myślenia samodzielnego, wiedza, czytanie książek mogą wywołać rewolucję i doprowadzić do obalenia z tronu półboga.

5. Na fali rozmów o książkach wstępnie przedyskutowano „Sto lat samotności”, które szczegółowo zostanie omówione 17 maja. Obowiązywać będzie wtedy kuchnia kolumbijska, ale ze względu na dużą rolę świńskiego ogona w powieści Marqueza, można w menu uwzględnić również wieprzowinę.

6. Po wielkanocnym obżarstwie dobrze wyważono ilość kulinarnych elementów na stole (było umiarkowanie), choć i tak przy każdym kęsku odczuwało się wyrzuty sumienia na myśl o etiopskich dzieciach ze spuchniętymi z głodu brzuchami. Poldzia przyniosła sałatkę obłędną (w nawiązaniu do obłędu panującego w Etiopii za czasów Hajle Sellasje). Struna podała sałatkę cesarską i shake Bambo (lody śmietankowe zalane pepsi). Gazela trochę niepoprawnie politycznie przyniosła czarną, gorzką czekoladę (była też i piwna czekolada z żurawinami). Powodzeniem cieszyły się ciastka kawowe (Etiopia kawą stoi), symbolizujące cesarza i jego świtę czy też zagłodzonych ludzi-cieni – wypieki dawały duże możliwości interpretacyjne. Królowa ugotowała potrawę warzywną aktilt-wot, którą można określić jako coś pośredniego pomiędzy bigosem a prażonkami.

7. Rozmowy pozaksiążkowe zdominowane zostały przez monologi z lekka wstawionej Poldzi, utyskującej na swoje nastoletnie latorośle i ich wybryki związane z okresem dojrzewania. Podzia początkowa próbowała utopić swoje troski i zgryzoty w winie, ale ponieważ wino się skończyło, więc nie było już w czym topić problemów i Poldzia zakończyła wieczór w nieutulonym rozżaleniu i na mocno miękkich nogach. Poldzia generalnie nie może się doczekać, kiedy jej niepełnoletnie dzieci wreszcie zechcą opuścić rodzinny dom, żyć na własny rachunek i dadzą wytchnienie swoim rodzicielom. Inne życzenie względem roli matki nastolatka w przyszłości ma Gazela, która liczy na demencję za kilkanaście już lat, dzięki czemu nie będzie zmuszona angażować się i interweniować w proces doroślenia Gazelątka. Bardzo dużo rozmawiano o metodach wychowawczych, błędach popełnianych przez rodziców, wyznacznikach dobrego rodzicielstwa, codziennych rozterkach, porażkach, krzykach, awanturach oraz podstępach, które praktykują rodzice, żeby skłonić do czegoś swoje uparte dzieci. Do momentu, aż zasnął przytulony do mamy, rozmowie przysłuchiwał się Mały Lord, który z lordowską godnością przyjął od Struny, Gazeli i Poldzi prezent urodzinowy (otrzymanym autkiem-wywrotką bawił się przez większą część wieczoru, raz po raz ciskając dołączonymi do niego śrubokrętami, które nie chciały się zmieścić w pudełku).

8. Nie zabrakło tematów związanych ze zdrowiem: omówiono swoje aktualne schorzenia i problemy, porównano poziomy hormonów i przyjmowane leki – zdawać by się mogło, że w spotkaniu uczestniczą wyłącznie schorowane staruszki. Jednak fakt, że rozmowy zakończyły się grubo po 22.00, świadczyć może o jednak wciąż nie tak starym ciele i duchu (Pan Rex, który opuścił lokal dość wcześnie, nie uwierzył, że uczestniczki w ożywieniu dyskutowały do tak późnej godziny – twierdzi, że pewnie, jak to starsze panie mają w zwyczaju, uczestniczki o 20.00 ucięły sobie drzemkę, przebudziły po ponad dwóch godzinach i rozeszły do domów).

9. Z racji tego, że w dyskusji pierwsze skrzypce grała Poldzia, dowiedziano się, że podjęła ona wyzwanie edukacyjne w obszarze nauki języka angielskiego, że ewentualnie zaprasza do siebie na klubik filmowy, w czasie którego można by obejrzeć „Ciemno, prawie noc”, że jej małżonek, szanowny Pan Pold na początku ich znajomości wyglądał jak wypisz wymaluj Tom Cruise, czym oczarował Poldzię, a liczne wypowiedzi na różne tematy Poldzia zakończyła apelem, żeby Królowa wreszcie znowu zaczęła pić alkohol, bo ona już sobie nie radzi z brzemieniem odpowiedzialności za podtrzymywanie tradycji dotyczącej spożycia alkoholu podczas spotkań klubikowych. Gdy pozostałe uczestniczki spotkania zdołały dojść do głosu, komentowały między innymi trwające i zawieszające się strajki nauczycieli.

10. W pośredni sposób podczas spotkania obecność swą zaznaczyły również bookdogi: Grudosława w czasie snu przy stopach Struny i Gazeli popuściła zwieracze i nasiusiała na podłogę, a Azoriusz, z uchem swoim zakrwawionym, bo skaleczonym przez drut kolczasty, albo siedział na tarasie, przyglądając się przez szybę uczestnikom spotkania, albo latał po ogrodzie jak szalony, szczekając na wszystko, co się da.

Do zobaczenia w przeddzień 99-tej rocznicy urodzin Karola Wojtyły!
Seeeyaaaa!
k.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz