Protokół po "Cesarzu" Ryszarda Kapuścińskiego
Wyjątkowo
w okolicach środka tygodnia uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki w
niepełnym składzie zasiedli, by podzielić się refleksjami na temat przeczytanej
(przez niektórych w dwa dni!) jednej z bardziej znanych książek cesarza
reportażu - Ryszarda Kapuścińskiego.
1. Lektura
wieczoru to zbiór wypowiedzi osób z najbliższego otoczenia wieloletniego
cesarza Etiopii, Hajle Sellasje I, z krótkimi komentarzami autora. Od razu
pojawiło się pytanie, czy informacje przedstawione w książce przez
Kapuścińskiego to rzeczywiście dane uzyskane przez niego od rozmówców, czy też dane
zebrane z przeczytanych przez pisarza publikacji, wszak znane jest
przygotowywanie się Kapuścińskiego do pisania kolejnych książek poprzez czytanie
wszelkich dostępnych materiałów.
2. Hajle Sellasje
nietuzinkową postacią był: dyktator, demagog, właściciel kilku przedsiębiorstw,
pałaców i kilkuset milionów dolarów na licznych kontach zagranicznych, do końca
uważany za półboga, nadczłowieka, do końca robił pożytek ze swojego daru
wykorzystywania i manipulowania. A jego świta, obywatele? Podobnie jak w innych
reżimach, mieli trudność z akceptacją demaskujących ich władcę faktów
przedstawionych przez Zachód.
3. Przy
uważnym czytaniu „Cesarza” dają się zauważyć sztuczki lingwistyczne, które
Kapuściński zastosował, jakby próbując zobrazować, opisać, oddać melodię języka
swoich rozmówców. Listowanie wielu słów zakończonych tak samo dające pozory
rymowania, neologizmy, wyszukane słowa, szyk przestawny w zdaniu – te zabiegi
uatrakcyjniają książkę i każą się zastanowić nad powodem ich zastosowania.
4. Zwrócono
uwagę na eufemistyczne określenie głodującego ludu Etiopii – głodomory – oraz
na wymyślne funkcje pełnione przez liczne grono pałacowej świty. No i
wyciągnięto wnioski z omawianej lektury: umiejętność myślenia samodzielnego,
wiedza, czytanie książek mogą wywołać rewolucję i doprowadzić do obalenia z
tronu półboga.
5. Na fali
rozmów o książkach wstępnie przedyskutowano „Sto lat samotności”, które
szczegółowo zostanie omówione 17 maja. Obowiązywać będzie wtedy kuchnia
kolumbijska, ale ze względu na dużą rolę świńskiego ogona w powieści Marqueza,
można w menu uwzględnić również wieprzowinę.
6. Po
wielkanocnym obżarstwie dobrze wyważono ilość kulinarnych elementów na stole
(było umiarkowanie), choć i tak przy każdym kęsku odczuwało się wyrzuty
sumienia na myśl o etiopskich dzieciach ze spuchniętymi z głodu brzuchami.
Poldzia przyniosła sałatkę obłędną (w nawiązaniu do obłędu panującego w Etiopii
za czasów Hajle Sellasje). Struna podała sałatkę cesarską i shake Bambo (lody
śmietankowe zalane pepsi). Gazela trochę niepoprawnie politycznie przyniosła
czarną, gorzką czekoladę (była też i piwna czekolada z żurawinami). Powodzeniem
cieszyły się ciastka kawowe (Etiopia kawą stoi), symbolizujące cesarza i jego
świtę czy też zagłodzonych ludzi-cieni – wypieki dawały duże możliwości
interpretacyjne. Królowa ugotowała potrawę warzywną aktilt-wot, którą można
określić jako coś pośredniego pomiędzy bigosem a prażonkami.
7. Rozmowy
pozaksiążkowe zdominowane zostały przez monologi z lekka wstawionej Poldzi,
utyskującej na swoje nastoletnie latorośle i ich wybryki związane z okresem
dojrzewania. Podzia początkowa próbowała utopić swoje troski i zgryzoty w
winie, ale ponieważ wino się skończyło, więc nie było już w czym topić
problemów i Poldzia zakończyła wieczór w nieutulonym rozżaleniu i na mocno
miękkich nogach. Poldzia generalnie nie może się doczekać, kiedy jej
niepełnoletnie dzieci wreszcie zechcą opuścić rodzinny dom, żyć na własny rachunek
i dadzą wytchnienie swoim rodzicielom. Inne życzenie względem roli matki
nastolatka w przyszłości ma Gazela, która liczy na demencję za kilkanaście już
lat, dzięki czemu nie będzie zmuszona angażować się i interweniować w proces
doroślenia Gazelątka. Bardzo dużo rozmawiano o metodach wychowawczych, błędach
popełnianych przez rodziców, wyznacznikach dobrego rodzicielstwa, codziennych
rozterkach, porażkach, krzykach, awanturach oraz podstępach, które praktykują
rodzice, żeby skłonić do czegoś swoje uparte dzieci. Do momentu, aż zasnął
przytulony do mamy, rozmowie przysłuchiwał się Mały Lord, który z lordowską
godnością przyjął od Struny, Gazeli i Poldzi prezent urodzinowy (otrzymanym
autkiem-wywrotką bawił się przez większą część wieczoru, raz po raz ciskając
dołączonymi do niego śrubokrętami, które nie chciały się zmieścić w pudełku).
8. Nie
zabrakło tematów związanych ze zdrowiem: omówiono swoje aktualne schorzenia i
problemy, porównano poziomy hormonów i przyjmowane leki – zdawać by się mogło,
że w spotkaniu uczestniczą wyłącznie schorowane staruszki. Jednak fakt, że
rozmowy zakończyły się grubo po 22.00, świadczyć może o jednak wciąż nie tak
starym ciele i duchu (Pan Rex, który opuścił lokal dość wcześnie, nie uwierzył,
że uczestniczki w ożywieniu dyskutowały do tak późnej godziny – twierdzi, że
pewnie, jak to starsze panie mają w zwyczaju, uczestniczki o 20.00 ucięły sobie
drzemkę, przebudziły po ponad dwóch godzinach i rozeszły do domów).
9. Z racji
tego, że w dyskusji pierwsze skrzypce grała Poldzia, dowiedziano się, że
podjęła ona wyzwanie edukacyjne w obszarze nauki języka angielskiego, że
ewentualnie zaprasza do siebie na klubik filmowy, w czasie którego można by
obejrzeć „Ciemno, prawie noc”, że jej małżonek, szanowny Pan Pold na początku
ich znajomości wyglądał jak wypisz wymaluj Tom Cruise, czym oczarował Poldzię,
a liczne wypowiedzi na różne tematy Poldzia zakończyła apelem, żeby Królowa
wreszcie znowu zaczęła pić alkohol, bo ona już sobie nie radzi z brzemieniem
odpowiedzialności za podtrzymywanie tradycji dotyczącej spożycia alkoholu
podczas spotkań klubikowych. Gdy pozostałe uczestniczki spotkania zdołały dojść
do głosu, komentowały między innymi trwające i zawieszające się strajki
nauczycieli.
10. W
pośredni sposób podczas spotkania obecność swą zaznaczyły również bookdogi:
Grudosława w czasie snu przy stopach Struny i Gazeli popuściła zwieracze i
nasiusiała na podłogę, a Azoriusz, z uchem swoim zakrwawionym, bo skaleczonym
przez drut kolczasty, albo siedział na tarasie, przyglądając się przez szybę
uczestnikom spotkania, albo latał po ogrodzie jak szalony, szczekając na
wszystko, co się da.
Do
zobaczenia w przeddzień 99-tej rocznicy urodzin Karola Wojtyły!
Seeeyaaaa!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz