Protokół po "Myszach i ludziach" Johna Steinbecka
Ladies and gentlemen!
W ubiegły piątek miało miejsce pierwsze w tym roku
jesienne Spotkanie Pod Pretekstem Książki.
1. Również po raz pierwszy uczestnicy spotkania
obradowali w gościnnym, ciepłym, przytulnym, wypełnionym artystyczną atmosferą
lokalu Państwa Poldów. Pierwszy raz, i jesteśmy pewni, że nie ostatni, w
spotkaniu wzięła udział osobista siostra Poldzi, czyli Hutniczka z Młyna lub
Młynarka z Huty, czy jakoś tak. Pierwszy raz na spotkaniu była także młodsza,
śliczna latorośl Państwa Poldów (książkowy Lennie miałby używanie, widząc jej
piękne, długie włosy), która wprawdzie nie brała głosu w dyskusji, ale
kulinarnie uświetniła jej przebieg. Pan Pold, dosiadający swój powleczony
końską skórą fotel w kształcie szezlongu (lub szezlong w kształcie fotela),
najpierw wyraził swe wątpliwości, czy podczas tych naszych klubikowych spotkań
stałe grono w ogóle rozmawia o książkach, potem krótko przedstawił opinię na
temat twórczości Steinbecka, a następnie zajął się degustacją wyśmienitych
potraw serowych, zaSERwowanych tego wieczoru. Uczestnicy spotkania mieli
również okazję poznać w przelocie nastolatka Państwa Poldów, sławnego psa
Poldka oraz ich młodą, aczkolwiek już wysterylizowaną kotkę (Poldzia nie
chciała zostać babcią w tak młodym wieku).
2. Pretekstem do spotkania były „Myszy i ludzie” Johna
Steinbecka. Lektura niewielka objętościowo, jednak bogata w treść i wątki do
dyskusji. Wszyscy uczestnicy spotkania stwierdzili, że to smutna książka.
Wszyscy (oprócz Stefy) ją przeczytali, a niektórzy (Pan Pold) zapoznał się dodatkowo
z „Gronami gniewu”, za które Steinbeck dostał Nobla. Wszystkimi wstrząsnęła
ostatnia scena książki, w której George zabija swojego niepełnosprawnego przyjaciela
Lenniego, co mama Poldzi i Hutniczki zaocznie podsumowała: „…tak go humanitarnie
zabił”. Nie mniejsze wrażenie zrobił opis „sądu” nad starym, schorowanym psem,
którego pozwolił uśmiercić jego bardzo z nim związany właściciel. Książka
zmusza do refleksji nad tym, do czego zobowiązuje przyjaźń, nad tym, do czego
prowadzi życie marzeniami w sytuacji, gdy te marzenia mają realną szansę przeistoczyć
się w rzeczywistość. O książce mówiono w kontekście samotności (Struna i Królowa
przytoczyły odpowiednie fragmenty). Zwrócono uwagę na to, jak bardzo człowiek
potrzebuje drugiego człowieka do szczęścia. „Myszy i ludzie” na pewno na długo
pozostaną w pamięci tych, którzy je przeczytali.
3. Dość wnikliwie omówiono przypadłość Lenniego –
wielkoluda mocarza czującego nieodparty pociąg do wszystkiego co miękkie,
ciepłe, włochate, puszyste. Stefa wyjawiła, że, podobnie jak Lenny, ma na swoim
koncie jednego zwierzaka, który był skonał na skutek jej nadmiernego głaskania,
tulenia i ściskania. Nie ukrywajmy tego: we wczesnym dzieciństwie Stefa
zamiętosiła na śmierć kota Elwiska.
4. Ścieżką dźwiękową do spotkania były pocharkiwania psa
Poldka, domagającego się tym samym od zebranych kontynuacji pieszczot. Ilustracją
do książkowego wątku o Lenniem był Poldek rozwalony na fotelu z łapkami do góry
i głową swobodnie zwisającą poniżej poziomu ciałka, drapany, głaskany, miziany,
przytulany, rozmiękczany głównie przez Hutniczkę.
5. Sporą część wieczoru poświęcono rozmowom o wyjazdach,
wczasach, urlopach i wojażach – o przygodach medycznych, które się w czasie
nich wydarzyły, o obejrzanych miejscach, poznanych ludziach, o egzotycznych
pysznościach, o sposobach podróżowania, o luksusach, o różnicach między
wczasami all inclusive a samodzielnie zorganizowanymi od A do Z wyprawami
krajoznawczymi, o podróżowaniu z małymi dziećmi i nieparzyście w towarzystwie
pary. Królowa wręczyła stałym uczestniczkom spotkania (podobno) ręcznie
malowane maleńkie miseczki.
6. Błyskawica nie pochwaliła się nawet, ale wszyscy o tym
wiedzą, że we wrześniu po raz kolejny stanęła na podium – bardzo szybko biega,
ta nasza Błyskawica. Jej sukcesów biegowych nie omówiono, za to z
zainteresowaniem przyjęto kilka informacji na temat pięknej córki Błyskawicy,
którą kilka miesięcy temu stałe uczestniczki spotkań miały okazję poznać i od
tego czasu traktują ją niemal jak własną córkę.
7. Z tematów dodatkowych, wzbudzających wiele emocji,
omówione zostały: matki Polki (które heroicznie przy więcej niż jednym dziecku umiejętnie
żonglują obowiązkami w domu i w pracy, nie przejmują się konsystencją kupek czy
kolejnymi wysypkami u dzieci), globus w gardle Stefy, stosunek mieszkańców
polskiej wsi do psów i kotów (niejednokrotnie barbarzyństwo) i stosunek tychże
mieszkańców do osób, którym los psich i kocich czworonogów nie jest obojętny (w
najłagodniejszej wersji stukanie się w czoło), zbliżające się wybory samorządowe,
pierwsze doświadczenia przedszkolne (tak, tak, małe Gazelątko jest już
przedszkolakiem!).
8. Tytułowe myszy zaprowadziły nas kulinarnie do sera. SERwowane
potrawy były pyszne i wbrew pozorom wymyślne. Młoda Poldówna przygotowała
wyśmienitą tartę serową Filadelfia. Struna przyniosła tortille (nawiązanie do
innej powieści Steinbecka „Tortilla flat”) z serem, grillowanym bakłażanem,
fetą, serem żółtym, cieciorką, guacamole i pomidorami. Błyskawica zrobiła
serową roladę na ostro. Poldzia własnoręcznie zakupiła sernik. Hutniczka na
wykałaczki misternie nanizała różne produkt spożywcze, w efekcie czego oczy i
podniebienia zebranych cieszyły 4 rodzaje koreczków z serem w roli głównej (z
uwagi na obecność rodzynków jeden rodzaj koreczków został nazwany „bobki
preriowe” / „bobki królicze”, co było kulinarnym ukłonem w stronę Lenniego). Po
raz kolejny na stole klubikowym pojawił się ser koryciński (poprzednio był przy
okazji omawiania „Białowieży szeptem”) – tym razem z czarnuszką i z orzechami. Stefa
podzieliła się przywiezionymi z bałkańskich wojaży figami, a Królowa podała aż
cztery rodzaje tureckich serów. Jedzono również paluszki serowe oraz serowe
nachos i ser camembert. Wszystkie te smakowitości popijano winem maryjnym / mszalnym długo
dojrzewającym (jak sery).
9. Kolejne spotkanie książkowe odbędzie się 26
października, a omówione zostanie „Miasto ślepców” José Saramago. Obowiązywać
będzie kuchnia portugalska.
10. Na zakończenie cytat z „Myszy i ludzi”: „Książki są
psa warte. Człowiek musi mieć kogoś bliskiego. Dostaje fioła, jak nikogo nie ma”.
My mamy książki, mamy psy, a co najważniejsze, mamy
siebie nawzajem i naszych najbliższych. Fioł nam nie grozi.
Do zobaczenia w październiku!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz