Protokół po "Mieście ślepców" José Saramago
Oi!
Nikt nie przypuszczał, że październikowa książka
klubikowa, która wybrana została według banalnego klucza („Jakiej kuchni
jeszcze nie było na spotkaniu? Portugalskiej. Kto jest znanym pisarzem portugalskim?
Na przykład Jose Saramago. To weźmy jakąś jego książkę.”), okaże się tak
wielowątkowa i wzbudzająca wielkie emocje.
1. Gościem specjalnym spotkania była bardzo dawno NIEWIDZIANA
Karolina z Mazowsza, która jednakże jest stałą czytelniczką naszego bloga i na
bieżąco śledzi to, co się omawia na klubiku. Karolinę namawiamy do częstszego
udziału w naszych dyskusjach o książkach na żywo. W czasie rozmów o „Mieście
ślepców” brakowało głosu Poldzi, która pewnie miałaby wiele do powiedzenia na
temat medycznych aspektów zaraźliwej ślepoty opisanej przez Saramago.
2. Podczas gorącej dyskusji o książce najpierw
zastanawiano się nad formą powieści, nad zastosowaniem pisowni strumieniowej,
czyli bez wyraźnie wyodrębnionych dialogów, z nieczęstymi akapitami. Wbrew
pozorom ten zabieg pisarski nie utrudnia czytania, a prawdopodobnie ma pomóc
czytelnikowi wyobrazić sobie, wczuć się w rolę jednej z postaci pobocznych -
ślepego pisarza, który, mimo braku wzroku, spisywał historie związane z
rozprzestrzeniającą się białą zarazą.
3. „Miasto ślepców” poruszyło wszystkich uczestników
spotkania, niektórymi nawet wstrząsnęło. Większość bardzo przeżywała przedstawione
w książce opisy przemocy, gwałtów, walki
o byt, przewagi silniejszych nad słabszymi, sceny pokazujące człowieka w jego
najprymitywniejszej, niemal zwierzęcej formie. Jedyną w opozycji do większości
była Gazela, której książka się nie podobała i z trudem dobrnęła do jej końca.
To nie przeszkadzało Gazeli wywołać burzliwą dyskusję na temat głównej
bohaterki „Miasta…” i tego, gdzie przebiega granica między zabiciem kogoś w
obronie własnej a zabiciem z premedytacją.
4. Lektura wieczoru przywołuje skojarzenia z „Dżumą”
Camusa, „Władcą much” Goldinga czy z literaturą obozową i łagrową. Oślepłych
bohaterów „Miasta…” porównano też do Żydów w czasach drugiej wojny światowej,
którzy również bez sprzeciwu poddawali się terrorowi narzuconemu przez
niewielką grupkę agresorów.
5. Stefa była jedyną w towarzystwie, która obejrzała
film nakręcony na podstawie książki Saramago, i podzieliła się swoimi
wrażeniami. Kilka osób widziało trailer tego filmu z 2008 roku, a byli i tacy,
którzy się zarzekali, że po przeczytaniu książki na pewno nie chcą widzieć jej
ekranizacji. Stefa zwróciła też uwagę na to, że w książce ślepcy pokazani są
często w sytuacjach intymnych, które w świecie widzących zwykle dzieją się z
dala od oczu nawet najbliższych osób.
6. Uczestników spotkania zastanowił jeszcze jeden wątek
w „Mieście ślepców”: bezimienność bohaterów. „Imionami” poszczególnych postaci
są ich role społeczne lub cechy wyglądu. Być może ten zabieg Saramago służył
temu, by podkreślić „zwierzęcość” niewidomego człowieka, który korzysta, jak
psy, głównie z zapachu, by poznać, zidentyfikować innych.
7. Rozmawiano także o niejednoznacznym zakończeniu
książki i dalszych losach głównej bohaterki –jedynej widzącej. Nie wiemy, czy
po tym, jak epidemia ślepoty ustąpiła, ona straciła wzrok czy może przestała
widzieć.
8. W „Mieście…” ważną rolę pełnił pies-pocieszyciel,
który zlizywał łzy żony lekarza. Przy omawianiu tego wątku nie mogło zabraknąć
opowieści o domowych pupilach uczestników spotkania. Błyskawica ma już 4 koty,
w tym dwa podrzucone jej ostatnio kocięta i jednego 3-łapego kota. Karolina z
Mazowsza ma dwa koty, z których jeden –kotka- jest jej alter ego, co można
stwierdzić na przykład po tym, że obie załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne
w tym samym czasie: Karolina do toalety, a kotka do kuwety. Żywą scenografią do
rozmów o książce były dwa bookdogi , Grudosława i Azoriusz, oraz młodziutki
jeszcze nowy bookcat.
9. Tematami pozaksiążkowymi były: emocje i wrażenia
związane z niedawnymi wyborami samorządowymi, rozpoczęty sezon na grypy,
przeziębienia i poważne choroby, związek między chorowaniem a żywieniem
(podobno sedno tkwi w jelitach), antybiotyki, różnice w podejściu do
dziecięcych chorób i ubierania na przykładzie Norwegii, Wielkiej Brytanii i
Polski.
10. Najwięcej śmiechu spowodowała rozmowa zainicjowana
przez Gazelę, która opowiedziała o Panu Gazelu, piorącym codziennie swoje mocno
zużyte już skarpety. To lawinowo rozwiązało języki pozostałych uczestniczek,
które opowiadały z kolei o beznadziejnie rozwleczonych męskich slipach czy
20-letnich znoszonych koszulkach, a to wywołało falę przytakiwań w stylu „O,
skąd ja to znam! Mój też tak ma!”. Na zakończenie w obecności Pana Rexa
przytoczono jego wypowiedź o tym, że on na wczasy wziął tylko dwie pary majtek,
które nosił przód, tył, prawa lewa, co w sam raz wystarczyło na 8 dni.
11. Muzycznie rozmowom towarzyszył Pan Kleks i jego
Akademia. Początkowo Mały Lord nie pozwalał na zmianę repertuaru, jednak w
końcu przeniósł swoją uwagę na liczne ciocie, a w szczególności na czytającą mu
książeczki Stefę. Udało się więc wysłuchać ścieżki dźwiękowej do filmu „Tańcząc
w ciemnościach” oraz jednej z płyt zespołu Blind Melon.
12. Raczono się potrawami kuchni portugalskiej. Stefa przygotowała krokieciki z dorsza
(pastejis bacalhau) z sosem koperkowym. Ku zaskoczeniu wszystkich Gazela
przyniosła własnoręcznie zrobioną sałatkę z tuńczyka z czerwoną fasolą (sałatkę
udekorowała mama Gazeli, zdziwiona, że mała miseczka ma starczyć dla
wszystkich; starczyło, a nawet jeszcze zostało). Struna wymyśliła „oczy
ślepca”, czyli maleńkie roladki naleśnikowe z farszem serowo-łososiowym i
plasterkami czarnych oliwek imitujących źrenice. Przygotowana przez Strunę była
także zachwycająca swą prostota pasta z portugalskich sardynek na grzankach.
Powodzeniem cieszył się również chocolate chourico, czyli czekoladowy salceson.
Sardynka w sosie pomidorowym też była, ale została zjedzona na śniadanie
dopiero następnego dnia przez Pana Rexa. Błyskawica najpierw upiekła chleb, a
potem nałożyła nie niego pastę tuńczykową. Mazowiecka Karolina przywiozła
prażonki, czyli potrawę ziemniaczaną, oraz białe (nawiązanie do bieli, którą
widzieli ślepcy opisani przez Saramago) wino. Winem wzniesiono toast za
otrzymanie mandatu radnej przez wizytującą Karolinę. Ze smakiem zjedzono też
caldo verde, to znaczy zielony rosół z włoskiej kapusty. Opisane w „Mieście…”
palce ślepców błądzące po ścianach miały odniesienie w drożdżowych paluchach
przyniesionych przez Strunę.
13. Na zakończenie uzgodniono datę następnego spotkania:
16 listopada. Omówimy „5 osób, które spotkamy w niebie” Mitcha Alboma.
Obowiązywać będzie kuchnia niebiańska.
A zatem korzystajmy z daru, jakim jest nasz wzrok.
Adeus! DO ZOBACZENIA!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz