Protokół po "Dziewczętach z Nowolipek" Poli Gojawiczyńskiej
Dzień dobry lub dobry wieczór (w zależności od pory czytania niniejszego protokołu)!
Wydawać się mogło, że spotkanie poświęcone „Dziewczętom z Nowolipek”
będzie smutne, nostalgiczne, pełne przygnębienia. Jednak tak się nie stało! A
to za sprawą jak zwykle znamienitego grona, które 9 grudnia zebrało się, aby
pogadać, pośmiać się i dobrze podjeść.
1. Po rocznej przerwie wróciła na łono klubikowe Gazela, a jej
opowieści dotyczące ciąży, porodu, połogu oraz pierwszych miesięcy z życia
Gazelątka zdominowały spotkanie. Pozostałe uczestniczki-matki ochoczo dokładały do wypowiedzi Gazeli swoje
własne doświadczenia i uwagi, a uczestniczki bezdzietne, nierzadko z
przerażeniem w oczach, przysłuchiwały się i skrzętnie zapisywały w swoich
głowach co cenniejsze porady. Gazelątko rośnie zdrowo i poczyniło już pierwsze
kroki na drodze do samodzielności (przespało już kilka nocy w pokoju innymi,
niż ten, w którym spała jego karmicielka).
2. Spostrzeżenia dotyczące „Dziewcząt…” były na ogół pochlebne
– nie mogło być inaczej, to przecież kawałek dobrej literatury. Lektura, mimo
stosunkowo niewielkiej objętości, wymagała skupienia. Część czytających
wcześniej widziała również ekranizację powieści. „Dziewczęta…” to historia
sióstr i koleżanek z jednej z kamienic na warszawskiej ulicy Nowolipki. Każda z
nich (dziewczyna, nie kamienica), zmuszona dorastać w biedzie, bardzo wcześnie
była stawiana w „dorosłych” sytuacjach i musiała sobie radzić z „dorosłymi”
problemami. Rodzice tych młodziutkich dziewcząt wychowywali je w obłudzie – z jednej
strony wpychali je w ręce mężczyzn, bo to przynosiło wymierne korzyści
materialne dla całej rodziny, a z drugiej strony później pomstowali i karali
swoje córki za coraz bliższe kontakty rodzące się z tych znajomości. Struna
nawiązała do „Moralności pani Dulskiej”, w której tytułowa bohaterka (podobnie
jak jedna z matek przedstawionych w „Dziewczętach…”) zamiatała problemy pod
dywan, bo najważniejsze było, żeby skandale rodzinne nie doszły do uszu
sąsiadów. Poldzia określiła bohaterki książki jako bardzo rozwiązłe mimo swego
młodego wieku. Królowa stwierdziła, że winę za to ponoszą rodzice, zwłaszcza
matki, tych dziewcząt, którzy swoich córek nie wychowywali, a jedynym celem
rodzicielskim, który pochłaniał całe ich pokłady energii, było wykarmienie
swojego potomstwa.
3. Lekturze towarzyszyła kuchnia lipna i nowolipna.
Uczestniczki spotkania po raz kolejny wykazały się niebywałą kreatywnością w
kulinarnym podejściu do tematu. Na stole pojawiły się pierniczki „brukowce”
–nawiązanie do bruku warszawskich ulic i upadku moralnego niektórych bohaterek
książki. Były owoce suszone, obecne zapewne na stołach niezamożnych rodzin sto
lat temu – u nas w wersji wypaśnej, czyli morele, śliwki, a także kasztany w
glazurze. Były również owoce świeże – Struna przyniosła gruszki, stanowiące
marzenie Frani z Nowolipek. Nie mogło zabraknąć landrynek, nimi bowiem
częstowała swoje koleżanki córka sklepikarzy, jedyna spośród nich racjonalnie i
praktycznie myśląca - Kwiryna. Były pieczone ziemniaki w mundurkach –danie
lipne, czyli słabe, biedne, ale podane z takimi dodatkami jak jaja z majonezem,
tuńczyk czy twarożek nabrały wspaniałego smaku i charakteru. Kuchnia lipna
skojarzyła się uczestniczkom spotkania także z łatwo dostępnymi i pewnie w
miarę tanimi wiek temu śledziami – pojawiły się w aż dwóch odsłonach. Stefa
przygotowała czerwone śledzie zielone, które znalazły uznanie w ustach wszystkich
zebranych. Na portalu społecznościowym czekamy na obiecaną przez Stefę
recepturę! Natomiast Królowa przyrządziła śledzie w zalewie śmietanowej, zwykle
podawane w jej domu rodzinnym jako danie postne w Środę Popielcową czy w Wielki
Piątek. Była również podstawa każdej, nawet najlipniejszej kuchni, czyli chleb –
u nas w wersji delux, czyli upieczony przez Błyskawicę. Obok chleba były
również przyniesione przez Strunę obwarzanki (w „Dziewczętach…” występujące
jako żydowskie bajgełe), jedzone z powidłami śliwkowymi. W nawiązaniu do
książki (protokolantka nie zanotowała jednak, do którego jej fragmentu) zaserwowano
też serdelki. Poldzia przyniosła orzeszki arachidowe, a zapytana o związek z
lekturą, wymyśliła na poczekaniu dość lipną historię o tym, jak to orzeszki
rosną na drzewie, drzewo to lipa, kiedy się spojrzy w górę na lipę, to się
widzi niebo i prześwitujące przez liście promienie słońca, a stąd już tylko
krok do promieni nadziei, która przyświecała dziewczętom z Nowolipek. Jedzono
też czekoladowe trufle przywiezione przez Królową z lipnego wyjazdu
zagranicznego. Zaparzono napar z kwiatu lipy oraz herbatę z owoców granatu
zatytułowaną „Love”, co łączyło się z różnorodnie przeżywaną przez książkowe
dziewczęta miłością.
4. Rozmowom towarzyszyły utwory Kapeli ze wsi Warszawa. A
rozmowy te dotyczyły między innymi głosów, które Poldzia słyszy w swoim lewym
uchu. Debatowano też o tradycyjnym świątecznym wyjeździe na kawę i ciacho do
pobliskiego miasteczka artystycznego. Gazela podzieliła się swoim zamiarem
podjęcia aktywności fizycznej w formie zajęć z poledance, czyli z tańca na
rurze – z niecierpliwością czekamy na jej pierwszą relację. Rozmawiano jak
zwykle o bieganiu, o pracy, o zabieganiu w życiu po pracy. Gazela i inne matki
mówiły o akcesoriach noworodkowych i niemowlęcych, więc w powietrzu gęsto było
od laktatorów, kapturków, kołysek, poduszek-rożków, wanienek ze stojaczkami i
bez, bucików, książeczek dla dzieci i książek o dzieciach czy piłek pomocnych w
czasie porodu.
5. Ważnym elementem spotkania były czytające psy: Grudosława,
nad którą się litowano, którą pieszczono i dokarmiano serdelkami, oraz
Azoriusz, który przeszedł sam siebie i był w dziesięciu miejscach jednocześnie
(łącznie z ramionami Poldzi i Gazeli). Azoriusz w swoich harcach przegiął
jednak pałę i za karę został zamknięty na chwilę w pralni (do obrońców praw
zwierząt: pralnia jest miejscem czystym, wyłożonym płytkami, z ogrzewaniem
podłogowym, a Azoriusz został umieszczony w niej razem ze swoim miękkim
legowiskiem). Żałosny, tęskny skowyt, wydobywający się z jego gardzieli,
zmiękczył serca wszystkich zebranych, więc Azoriusz po kilkunastu minutach
wrócił do klubikowego towarzystwa. Pobyt w pralni prawdopodobnie straumatyzował
go nieco, gdyż dnia następnego był niesłychanie grzeczny i cichy. W kontekście
Azoriusza zastanawiała postawa Poldzi, która wyparła się wszelkich poufałości i
komitywy z tym psem sprzed miesiąca.
6. Styczniowe spotkanie zaplanowane zostało na 20 stycznia, a
książkowym pretekstem będą „Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë. Kuchnia wichrowa,
czyli taka, po której się ma wiatry: groch, gruszki, śliwki, kapusta. Albo
kuchnia nawiązująca do książkowych wrzosowisk, czyli fioletowa np. fioletowa
fasola, fioletowa kapusta czerwona, śliwki – wychodzi na jedno: i tak będzie „wietrzna”
kuchnia.
7. Uczestników styczniowego spotkania uprasza się o
przyniesienie propozycji lektur na 2017 rok, ze szczególnym uwzględnieniem książki,
którą będziemy omawiać w czasie wyjątkowego, rocznicowego spotkania w lutym.
Życzymy pięknych, rodzinnych Świąt, wielu wspaniałych
książkowych prezentów pod choinką oraz zdrowia dla uczestniczek i uczestników
Spotkań, ich współmałżonków oraz dzieci, a także dla wszystkich z
kilkudziesięciotysięcznego grona Czytelniczek i Czytelników naszego bloga.
Wszelkiej pomyślności!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz