niedziela, 11 grudnia 2016

"Dziewczęta z Nowolipek" Pola Gojawiczyńska

Dziewczęta z Nowolipek Protokół po "Dziewczętach z Nowolipek" Poli Gojawiczyńskiej


Dzień dobry lub dobry wieczór (w zależności od pory czytania niniejszego protokołu)!
Wydawać się mogło, że spotkanie poświęcone „Dziewczętom z Nowolipek” będzie smutne, nostalgiczne, pełne przygnębienia. Jednak tak się nie stało! A to za sprawą jak zwykle znamienitego grona, które 9 grudnia zebrało się, aby pogadać, pośmiać się i dobrze podjeść.
1. Po rocznej przerwie wróciła na łono klubikowe Gazela, a jej opowieści dotyczące ciąży, porodu, połogu oraz pierwszych miesięcy z życia Gazelątka zdominowały spotkanie. Pozostałe uczestniczki-matki  ochoczo dokładały do wypowiedzi Gazeli swoje własne doświadczenia i uwagi, a uczestniczki bezdzietne, nierzadko z przerażeniem w oczach, przysłuchiwały się i skrzętnie zapisywały w swoich głowach co cenniejsze porady. Gazelątko rośnie zdrowo i poczyniło już pierwsze kroki na drodze do samodzielności (przespało już kilka nocy w pokoju innymi, niż ten, w którym spała jego karmicielka).
2. Spostrzeżenia dotyczące „Dziewcząt…” były na ogół pochlebne – nie mogło być inaczej, to przecież kawałek dobrej literatury. Lektura, mimo stosunkowo niewielkiej objętości, wymagała skupienia. Część czytających wcześniej widziała również ekranizację powieści. „Dziewczęta…” to historia sióstr i koleżanek z jednej z kamienic na warszawskiej ulicy Nowolipki. Każda z nich (dziewczyna, nie kamienica), zmuszona dorastać w biedzie, bardzo wcześnie była stawiana w „dorosłych” sytuacjach i musiała sobie radzić z „dorosłymi” problemami. Rodzice tych młodziutkich dziewcząt wychowywali je w obłudzie – z jednej strony wpychali je w ręce mężczyzn, bo to przynosiło wymierne korzyści materialne dla całej rodziny, a z drugiej strony później pomstowali i karali swoje córki za coraz bliższe kontakty rodzące się z tych znajomości. Struna nawiązała do „Moralności pani Dulskiej”, w której tytułowa bohaterka (podobnie jak jedna z matek przedstawionych w „Dziewczętach…”) zamiatała problemy pod dywan, bo najważniejsze było, żeby skandale rodzinne nie doszły do uszu sąsiadów. Poldzia określiła bohaterki książki jako bardzo rozwiązłe mimo swego młodego wieku. Królowa stwierdziła, że winę za to ponoszą rodzice, zwłaszcza matki, tych dziewcząt, którzy swoich córek nie wychowywali, a jedynym celem rodzicielskim, który pochłaniał całe ich pokłady energii, było wykarmienie swojego potomstwa.
3. Lekturze towarzyszyła kuchnia lipna i nowolipna. Uczestniczki spotkania po raz kolejny wykazały się niebywałą kreatywnością w kulinarnym podejściu do tematu. Na stole pojawiły się pierniczki „brukowce” –nawiązanie do bruku warszawskich ulic i upadku moralnego niektórych bohaterek książki. Były owoce suszone, obecne zapewne na stołach niezamożnych rodzin sto lat temu – u nas w wersji wypaśnej, czyli morele, śliwki, a także kasztany w glazurze. Były również owoce świeże – Struna przyniosła gruszki, stanowiące marzenie Frani z Nowolipek. Nie mogło zabraknąć landrynek, nimi bowiem częstowała swoje koleżanki córka sklepikarzy, jedyna spośród nich racjonalnie i praktycznie myśląca - Kwiryna. Były pieczone ziemniaki w mundurkach –danie lipne, czyli słabe, biedne, ale podane z takimi dodatkami jak jaja z majonezem, tuńczyk czy twarożek nabrały wspaniałego smaku i charakteru. Kuchnia lipna skojarzyła się uczestniczkom spotkania także z łatwo dostępnymi i pewnie w miarę tanimi wiek temu śledziami – pojawiły się w aż dwóch odsłonach. Stefa przygotowała czerwone śledzie zielone, które znalazły uznanie w ustach wszystkich zebranych. Na portalu społecznościowym czekamy na obiecaną przez Stefę recepturę! Natomiast Królowa przyrządziła śledzie w zalewie śmietanowej, zwykle podawane w jej domu rodzinnym jako danie postne w Środę Popielcową czy w Wielki Piątek. Była również podstawa każdej, nawet najlipniejszej kuchni, czyli chleb – u nas w wersji delux, czyli upieczony przez Błyskawicę. Obok chleba były również przyniesione przez Strunę obwarzanki (w „Dziewczętach…” występujące jako żydowskie bajgełe), jedzone z powidłami śliwkowymi. W nawiązaniu do książki (protokolantka nie zanotowała jednak, do którego jej fragmentu) zaserwowano też serdelki. Poldzia przyniosła orzeszki arachidowe, a zapytana o związek z lekturą, wymyśliła na poczekaniu dość lipną historię o tym, jak to orzeszki rosną na drzewie, drzewo to lipa, kiedy się spojrzy w górę na lipę, to się widzi niebo i prześwitujące przez liście promienie słońca, a stąd już tylko krok do promieni nadziei, która przyświecała dziewczętom z Nowolipek. Jedzono też czekoladowe trufle przywiezione przez Królową z lipnego wyjazdu zagranicznego. Zaparzono napar z kwiatu lipy oraz herbatę z owoców granatu zatytułowaną „Love”, co łączyło się z różnorodnie przeżywaną przez książkowe dziewczęta miłością.

4. Rozmowom towarzyszyły utwory Kapeli ze wsi Warszawa. A rozmowy te dotyczyły między innymi głosów, które Poldzia słyszy w swoim lewym uchu. Debatowano też o tradycyjnym świątecznym wyjeździe na kawę i ciacho do pobliskiego miasteczka artystycznego. Gazela podzieliła się swoim zamiarem podjęcia aktywności fizycznej w formie zajęć z poledance, czyli z tańca na rurze – z niecierpliwością czekamy na jej pierwszą relację. Rozmawiano jak zwykle o bieganiu, o pracy, o zabieganiu w życiu po pracy. Gazela i inne matki mówiły o akcesoriach noworodkowych i niemowlęcych, więc w powietrzu gęsto było od laktatorów, kapturków, kołysek, poduszek-rożków, wanienek ze stojaczkami i bez, bucików, książeczek dla dzieci i książek o dzieciach czy piłek pomocnych w czasie porodu.
5. Ważnym elementem spotkania były czytające psy: Grudosława, nad którą się litowano, którą pieszczono i dokarmiano serdelkami, oraz Azoriusz, który przeszedł sam siebie i był w dziesięciu miejscach jednocześnie (łącznie z ramionami Poldzi i Gazeli). Azoriusz w swoich harcach przegiął jednak pałę i za karę został zamknięty na chwilę w pralni (do obrońców praw zwierząt: pralnia jest miejscem czystym, wyłożonym płytkami, z ogrzewaniem podłogowym, a Azoriusz został umieszczony w niej razem ze swoim miękkim legowiskiem). Żałosny, tęskny skowyt, wydobywający się z jego gardzieli, zmiękczył serca wszystkich zebranych, więc Azoriusz po kilkunastu minutach wrócił do klubikowego towarzystwa. Pobyt w pralni prawdopodobnie straumatyzował go nieco, gdyż dnia następnego był niesłychanie grzeczny i cichy. W kontekście Azoriusza zastanawiała postawa Poldzi, która wyparła się wszelkich poufałości i komitywy z tym psem sprzed miesiąca.
6. Styczniowe spotkanie zaplanowane zostało na 20 stycznia, a książkowym pretekstem będą „Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë. Kuchnia wichrowa, czyli taka, po której się ma wiatry: groch, gruszki, śliwki, kapusta. Albo kuchnia nawiązująca do książkowych wrzosowisk, czyli fioletowa np. fioletowa fasola, fioletowa kapusta czerwona, śliwki – wychodzi na jedno: i tak będzie „wietrzna” kuchnia.

7. Uczestników styczniowego spotkania uprasza się o przyniesienie propozycji lektur na 2017 rok, ze szczególnym uwzględnieniem książki, którą będziemy omawiać w czasie wyjątkowego, rocznicowego spotkania w lutym.
Życzymy pięknych, rodzinnych Świąt, wielu wspaniałych książkowych prezentów pod choinką oraz zdrowia dla uczestniczek i uczestników Spotkań, ich współmałżonków oraz dzieci, a także dla wszystkich z kilkudziesięciotysięcznego grona Czytelniczek i Czytelników naszego bloga.
Wszelkiej pomyślności!
k.  




wtorek, 6 grudnia 2016

Przypominajka przed "Dziewczętami z Nowolipek" Poli Gojawiczyńskiej

Witajcie!
W nastrojach bardzo już świątecznych w najbliższy piątek rozmawiać będziemy o smutnej książce i o radosnych (głównie) wydarzeniach z naszego życia z ostatnich tygodni. Przy okazji „Dziewcząt z Nowolipek” pokażemy, na co stać naszą wyobraźnię w kwestii kuchni lipnej lub nowolipnej. Będzie ciepło, być może śnieżnie,  a na pewno serdecznie, smacznie i przyjemnie – jak zwykle! Do zobaczenia!
k.