Protokół po "Astrid Lindgren" Margarety Strömstedt
Halli-dajen halli-dalli-da!
Tym zawołaniem Emila ze Smalandii zaczyna się pisemne
sprawozdanie z przebiegu wieczoru poświęconego wzmacnianiu relacji
międzyludzkich za pomocą rozmów o literaturze, spożywania pokarmów oraz napojów
wysko i niewyskokowych.
1. ”Astrid Lindgren”
pióra Margarety Strömstedt była pięćdziesiątym pretekstem do spotkania –
jubileusz ten uczczono pojedynczym wystrzałem korka z butelki (połączonym z
niekontrolowanym a obfitym wyciekiem bąbelkowego płynu z tejże butelki) oraz
wychyleniem kielichów zawierających szampan Piccolo o smaku brzoskwiniowym.
2. Książka wieczoru
jest o kobiecie niezwykłej – o tej, która do końca swojego długiego życia
zachowała w sobie Dziecko: z jego radością, spontanicznością, otwartością na
świat. Astrid kochała dzieci, doskonale je rozumiała. I miała sprawdzoną,
prostą receptę na udane dzieciństwo: wolność i bezpieczeństwo. Ho! Ho! Tak!
Tak!
3. Poldzia książki
nie przeczytała. Błyskawica nie doczytała do końca. Koralina przeczytała, ale nic
jej się nie podobało – ani sama Astrid (którą określiła jako zdziecinniałą
babcinkę, włażącą na drzewa bez baczenia na ryzyko upadku i złamania biodra),
ani żadna z postaci stworzonych przez Astrid (zwłaszcza ten rudzielec Pippi;
Królowa usiłowała namówić Koralinę do lekkiego polubienia Pippi choćby za jej
dewizę życiową ”Nie martw się! Zawsze dam sobie radę!”, która bliska jest
przecież prezentowanej na co dzień przez uczestniczki Spotkań postawie
życiowej). Błyskawica i Koralina określiły klasyczne ”Dzieci z Bullerbyn” jako
nawiną, mającą niewiele wspólnego z rzeczywistością, zbyt idealistyczną
historyjkę. Trudno było przekonać te dwie rozmówczynie, że Lindgren była wielką
osobowością, a jej utwory genialne. Struna i Królowa na szczęście już wcześniej
wymieniły opinie o życiu i twórczości bohaterki książki Strömstedt i obie były
zgodne, że powieści dla dzieci i młodzieży napisane przez Astrid trzeba czytać
od kołyski po grób, bo tematy w nich poruszane są uniwersalne, wiecznie
aktualne i stanowią dobry kierunkowskaz dla rodziców chcących lepiej zrozumieć
i bardziej kochać swoje dzieci.
4. Struna i Królowa
solidnie zgłębiły temat: wirtualnie pospacerowano po mieszkaniu Astrid,
wysłuchano audycji radiowej poświęconej pisanym przez nią dziennikom,
odświeżono sobie lub przeczytano po raz pierwszy kilkanaście tytułów z długiej
listy książek napisanych przez Astrid.
Suma summarum nie
poddano się negatywistyczno-pesymistycznej atmosferze roztaczanej przez
Koralinę (znamy już źródło tej atmosfery i, alleluja!, to da się leczyć!) –
omawiana przez nas biografia Lindgren pokazuje pisarkę, której twórczość trzeba
znać.
5. Na cześć jednej
ze stworzonych przez Astrid postaci, Pippi Pończoszanki, Struna założyła dwie
różne skarpety: jedną szarą, jedną brązową (lub czarną – przyćmione światło w
lokalu utrudniało identyfikację).
6. Książka wieczoru
była przyczyną dyskusji o charakterze wspominkowo-terapeutycznym dotyczących mniej
lub bardziej szczęśliwego czy mniej lub bardziej traumatycznego dzieciństwa
poszczególnych uczestników spotkania oraz poszczególnych rodziców
poszczególnych uczestników spotkania. Wszystkich poruszyło wyznanie Poldzi,
która w dużych emocjach opisywała swoje rokroczne rozczarowania związane z
prezentami otrzymywanymi od św. Mikołaja, które nigdy nie były tym, o czym
Poldzia marzyła i co dokładnie opisywała w listach do świętego (czarę goryczy
przelała paczka, w której wśród wielu nieatrakcyjnych dla dziecka rzeczy, były
kilogramowa torebka cukru i kilogramowa torebka mąki). Dość zaskakiwał fakt, że
otrzymywane przez niektórych z nas w dzieciństwie w ramach prezentu książki
często były przyjmowane ze smutkiem, złością czy rozgoryczeniem – to, jak
dobrze!, się radykalnie zmieniło w dorosłym życiu.
7. Uczestnicy spotkania dzielili się swoimi troskami z obszaru
zawodowego – Koralina opisywała swoje bieżące wstrząsające przygody i inne
doświadczenia w pracy z klientem trudnym, a przepracowana ostatnio Błyskawica gratisowo
udzielała porad fiskalnych.
8. Bardzo dużo rozmawiano o książkach – o nowościach na rynku
wydawniczym, o książkach z dzieciństwa i z młodości, o antykwariatach i
księgarniach internetowych. Po raz kolejny zmieniono tytuły na liście
książkowych pretekstów na najbliższe miesiące. Omówiono opublikowane niedawno
wyniki badań dotyczących czytelnictwa w Polsce – początkowo z przerażeniem
przyjęto informację o tym, że w ubiegłym roku 63% Polaków nie przeczytało ani
jednej książki. Potem, gdy zgłębiono metodę przeprowadzenia tych badań,
stwierdzono, że nie tylko ilości przeczytanych przez nas książek, ale i mnogość
blogów i portali internetowych, księgarń, nowych nazwisk pisarzy na rynku
potwierdzają, że Polacy czytają, kupują książki, korzystają z bibliotek,
interesują się literaturą. Tak jak my.
9. Niekwestionowaną gwiazdą wieczoru był bookdog Azoriusz,
który swobodnie wędrował sobie po siedzących uczestnikach spotkania, wsadzał
pyszczek tam, gdzie nie powinien, domagał się zabawiania i czochrania.
Natomiast szczytem szczytów był moment, kiedy to Azoriusz, w pozie zwycięzcy,
oparł się łapkami na plecach i ramionach Poldzi i sponad jej głowy obserwował
zebranie oraz stadko dyskutantów. A wszystko to w tempie i ekspresji mającej wyraźne
znamiona ADHD. Ho! Ho! Tak! Tak!
10. Kuchnia inspirowana była twórczością Astrid oraz Szwecją,
ale zawierała także elementy zwykłego kinder party. Struna przygotowała znakomitą
zupę wiśniową z bezami, a także, na wzór Pippi, upiekła bułeczki drożdżowe z
rodzynkami (Struna z efektu swojej pracy nie była zbytnio zadowolona, co stało
w opozycji do faktu, że bułeczki zniknęły ze stołu w okamgnieniu, a pozostały
po nich jedynie cztery marne, przypalone rodzynki). Królowa przyrządziła torcik
jabłkowy, nawiązujący do torciku, którym została obdarowana z okazji urodzin
Lisa z Bullerbyn. Była także sałatka śledziowa, wielokrotnie pojawiająca się w
twórczości Astrid. Były mini naleśniczki (z dżemem „śliwka w czekoladzie” i purée z jadalnych
kasztanów) na cześć mistrzyni w podrzucaniu naleśników – Pippi. Był szwedzki
chlebek chrupki Knäckebröd, cukierki
lukrecjowe i pikantne ciasteczka z migdałami. Były czekoladki Kinder oraz
popcorn. No i, rzecz jasna, nie mogło zabraknąć sucharków i kawałka kiełbasy
dobrze obsuszonej.
11. Pan Rex pojawił się
na godzinę, zjadł przysługujący mu przydział sałatki śledziowej i torcika i
pojechał dalej pracować w pocie czoła. Ho! Ho! Tak! Tak!
12. Ustalono, że kolejne
spotkanie odbędzie się 15 kwietnia (Poldzia przezornie zarezerwowała sobie w
pracy wszystkie trzecie piątki miesiąca). Pochylimy się nad „Śniadaniem u
Tiffany’ego” Trumana Capote’ego. Obowiązywać będzie kuchnia śniadaniowa.
13. W stanie gotowości na pełne nadejście zielonej pory roku, z
piersią przygotowaną do wydania z siebie pierwszego wiosennego krzyku uczestnicy
spotkania pożegnali się, życząc sobie Wesołych Świąt!
Tiddelipom i piddelidej!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz