Protokół po "Ja nie jestem Miriam" Majgull Axelsson
Spotkania Pod Pretekstem Książki mają już cztery lata! To blisko 50 omówionych książek, tysiące przeczytanych stron, setki słów wypowiedzianych w temacie i nie na temat literatury, hektolitry spożytego wina i innych napojów wyskokowych, tony zjedzonych pyszności. I najważniejsze: kilkanaście osób, które mniej lub bardziej regularnie współtworzyły i nadal tworzą to wyjątkowe coś – wspólnotę myśli, emocji, wzajemnego zaspakajania intelektualnych i społecznych potrzeb.
4. Cztery lata Spotkań! Ale również cztery pory roku, cztery kierunki świata, cztery żywioły, cztery kwadry Księżyca, cztery wiatry, czterej jeźdźcy Apokalipsy, czterej ewangeliści, cztery figury karciane – Struna poczyniła wielce interesujące studia nad symboliką liczby 4. No i założyła na nadgarstek swój srebrną bransoletkę, czym wprowadziła zebranych w lekturę wieczoru.
4. Książkową bohaterką spotkania była „Ja nie jestem Miriam” Majgull Axelsson. Lektura smutna i przejmująca, lektura ważna. To książka o Malice –Romce, która, będąc w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, a potem w Ravensbruck, przejmuje tożsamość Żydówki Miriam, bo w hierarchii obozowej Żydzi byli lepiej traktowani niż Cyganie. Ze strachu o życie również po wojnie Malika pozostaje Miriam. I tak przez długie lata żyje w kłamstwie, w obawie, że jej prawdziwa tożsamość będzie odkryta. Malika cały czas tęskni za swoim braciszkiem Didim, który zmarł w Auschwitz w wyniku eksperymentów pseudo doktora Mengele. Opisy dotyczące Didiego, jego powolnego umierania wstrząsają. Struna otwarcie przyznała, że, czytając te fragmenty, płakała. W kontekście dzisiejszych wydarzeń na świecie książka zmusza do refleksji nad innością, nad tym, jak odbieramy kogoś, kto ma nieco inny kolor skóry, nad stereotypowym postrzeganiem mniejszości narodowych i etnicznych. Struna podjęła dogłębne studia faktograficzne związane z losami Cyganów podczas drugiej wojny światowej i przyznała, że Axelsson rzetelnie potraktowała temat – w książce nie ma błędów czy nieścisłości, czego można by się spodziewać po urodzonej już po wojnie Szwedce. Wszystkim, oprócz Koraliny, książka się podobała (ale Koralinie z zasady nic, co się wiąże z Romami, się nie podoba, więc nie ma się co dziwić).
4. Żeby się trochę podbudować po tej smutnej lekturze, z radością, ale i pewną nostalgią oddano się wspominkom rocznicowym, przywołano imiona byłych bywalców Spotkań. Królowa przekazała uczestnikom spotkania zakładki do książek przywiezione z Pekinu przez naszą chińską korespondentkę Beatę. Struna powiedziała kilka zdań na temat naszej kolejnej, tym razem hiszpańskiej korespondentki Polanny. Z tego miejsca przesyłamy ukłony wszystkim stałym oraz okazjonalnym czytelnikom naszego bloga, w szczególności przesyłamy pozdrowienia małżonkowi Maki oraz małżonkowi Poldzi.
4. Scenografią do prowadzonych rozmów był intensywnie padający za oknem śnieg, który spowodował opóźnienie w przybyciu Błyskawicy. Opad śnieżny przyczynił się do podjęcia dyskusji na temat zależności między ubiorem a pogodą, a to z kolei zapoczątkowało rozmowę o „zimnym chowie” uprawianym przez rodziców z Zachodu wobec swoich maleńkich dzieci, a to z kolei wywołało dyskusję na temat chorób dziecięcych i hartowaniu progenitury własnej, a to z kolei sprowokowało Poldzię do ujawnienia, że spacerowała ona ze swoimi poldziątkami nawet w temperaturze -15 stopni, a jedynie wkładała termometr do wózka, w którym jechało niemowlę, i jeśli słupek wskazywał -5 stopni, nie było powodów do zmartwień. Rozmowy o dzieciach przeistoczyły się w rozmowy o książkach dla dzieci – uczestnicy spotkania z rozrzewnieniem wspominali wierszyki z dzieciństwa oraz książeczki z serii „Poczytaj mi, mamo”.
4. Elementem refleksyjnym spotkania była bookdog Gruda, której niezmiernie smutna minka przez cały wieczór mocno wszystkich niepokoiła. Właścicielka Grudy została zobowiązana do podjęcia starań, aby przywrócić Grudzie optymizm i radość życia. Natomiast bookdog Azoriusz tryskał energią i spontanicznością, w najmniej oczekiwanych momentach właził na uczestników spotkania i z wielką dumą oraz zaangażowaniem machał swym nieproporcjonalnie dużym w stosunku do pyszczka ogonkiem. Właścicielka Azoriusza poczuła się żywo dotknięta faktem, że nikt (oprócz Struny) nie wyraził chęci obejrzenia jej unikatowej kolekcji trzech ząbków mlecznych należących niedawno do Azoriusza.
4. Kulinaria nawiązywały do tradycji romskiej. Trzy potrawy, przygotowane przez Błyskawicę, Strunę i Królową, miały tę samą bazę tj. pieczarki, papryka, cebula, przecier pomidorowy, a różniły się składnikami uzupełniającymi i formą wkładki mięsnej. Był zatem bigos po cygańsku (dodatkowo ogórek kiszony i klopsiki z mięsa wołowego – Królowa), były kiełbaski po cygańsku (z mini kiełbaskami – Struna), był kociołek po cygańsku (z kawałkami mięsa wieprzowego – Błyskawica). Ciasto „Cycki Cyganki” przybrało kształt cyfry 4 i pełniło funkcję rocznicowego torciku. Ciasto „Cygańskie ścieżki”, różnobarwne jak cygański tabor, cieszyło oko i podniebienie. Trudne w zdefiniowaniu żelki przywodziły na myśl cekiny na cygańskiej sukience. Poldzia przyrządziła roladki z ciasta szpinakowego z łososiem, które nawiązywały do ojczyzny Majgull Axelsson. Pojono się winem, cydrem i herbatą.
4. Aby podkreślić rocznicowy charakter spotkania, wysłuchano hymnu klubikowego, czyli utworu „Sex on fire” zespołu muzycznego męskiego pod nazwą Kings Of Leon.
4. Kolejna lektura będzie zdecydowanie radośniejsza - 18 marca porozmawiamy o Astrid Lindgren, jej szczęśliwym dzieciństwie i genialnej twórczości. W sferze gastronomicznej spróbujemy się zmierzyć z kuchnią Astrid, czyli postaramy się przygotować potrawy, które zjadłyby dzieci z Bullerbyn (Królowa zakupi kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej), Emil ze Smalandii czy Ronja, córka zbójnika. Będą też sucharki – na cześć Sucharka Lwie Serce.
Dziękujemy za ostatnie cztery lata!
I życzymy sobie więcej – spotkań i dobrych książek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz