sobota, 12 września 2015

"Żar" Sándor Márai

Żar (ebook) – Sándor Márai  Protokół po "Żarze" Sándora Máraiego


Było krótko, ale intensywnie.
Kolejne, wrześniowe Spotkanie Pod Pretekstem Książki za nami. Głównym bohaterem wieczoru był 160-stronicowy „Żar”, którego autorem jest węgierki pisarz Sándor Márai (właściwie Sándor Károly Henrik Grosschmid de Mára).

1. Opinie były ekstremalnie różne: Strunie „Żar” niezwykle się podobał, według Poldzi natomiast była to najnudniejsza, najgorsza książka jaką kiedykolwiek czytała ever. Opinie Koraliny i Królowej były dość pochlebne.

2. Konstrukcja książki nasuwała nam na myśl sztukę teatralną, przypominała deski w teatrze, na których widzimy tylko dwie postaci: Henryka i Konrada (i pojawiającą się czasem na drugim planie nianię-staruszkę). Poddano analizie wiele wątków: mistrzowskie, finalne niedopowiedzenie, zejście ze sceny bez udzielenia odpowiedzi na zasadnicze pytania, potrzeba dopowiadania sobie brakującej treści do skrawków rzeczywistości, przyjaźń chłopięca i potem młodzieńcza, różnice klasowe, różnice w poziomie wrażliwości, różnice w dostrzeganiu i odbieraniu piękna.

3. Elementem dyskusji, dzięki któremu Spotkania uzyskały kilka punktów na skali zawartości intelektualnej, było porównanie, które poczyniła podczas lektury „Żaru” Struna. Otóż uważna ta czytelniczka przy końcu strony 84 i dalej na stronie 85 znalazła fragment, który jest ewidentnym nawiązaniem do „Uczty” Platona. To odkrycie wywołało u jednych podziw dla Strunowej erudycji, a u drugich przywołało wspomnienia z czasów studenckich, kiedy to bezskutecznie zmagano się z dziełami filozofów starożytnych. Padła również propozycja, aby za miesiąc pochylić się nad wspomnianą „Ucztą”.

4. Od tajemnic z „Żaru” płynnie (sic! egri bikavér) towarzystwo przeszło do aktualnie poruszającego opinię publiczną hitlerowskiego złotego pociągu odkrytego koło Wałbrzycha. Pan Rex, specjalista od historii spiskowych, tajemniczych, niewyjaśnionych, makabrycznych i ogólnie mrożących krew w żyłach, wyraźnie się ożywił przy tym temacie, czego efektem było wygłoszenie kilku tyrad przyjętych z ogólnym zainteresowaniem.

5. Przy okazji ujawniono tożsamość tajemniczego komentatora, podpisującego się jako „afrykander”, który na naszym blogu wyraził żal z powodu niemożności przybycia na spotkanie i podyskutowanie o twórczości Maraiego. My też żałujemy, ale mamy nadzieję, że Afrykander w końcu kiedyś nas nawiedzi.

6. Żarliwa dyskusja miała również miejsce w związku z sytuacją geopolityczną na świecie (uchodźcy i imigranci) i w naszym grajdołku (władza lokalna, Romowie). Niezwykle dużo emocji jak zwykle wywołała rozmowa na temat Kościoła i religii.

7. Wniosek, który wypłynął z powyższych rozmów, był następujący: picie alkoholu wpływa na obfity porost wąsów i brody u kobiet.

8. „Żarowi” towarzyszyła, jakże by inaczej, kuchnia węgierska. Pierwsze na stół poszło leczo (Królowa) oraz naleśniki z serem i salami (Struna), które zostały tak szybko poŻARte, że nie zdążono ich sfotografować. Potem, po zaspokojeniu pierwszego głodu, częstowano się ciastem ze śliwkami węgierkami, a także jedzono świeże śliwki węgierki oraz winogrona (też na W jak Węgry – Koralina). Struna przyniosła też pikantne papryczki nadziewane serem. Poldzia, jak zwykle, wprawiła w osłupienie zebranych swoją wymyślną potrawą -  upiekła trdelniki, czyli drożdżowe zawijane rurki, które zwykle kojarzą się z Pragą lub ewentualnie Dolnym Śląskiem, jednak, jak zapewniła nas ich twórczyni, są tradycyjnym deserem węgierskim. Wszystko smakowało wybornie! A, no i oczywiście pito wspomnianą wcześniej „byczą krew”.

9. A za miesiąc, 16 października, w rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża, będziemy rozmawiać o powieści inicjacyjnej, czyli o „Zmorach” Emila Zegadłowicza. Gastronomicznym wyzwaniem będzie przygotowanie potrawy bardzo lokalnej lub nawet domowej tj. charakterystycznej, opracowanej przez daną rodzinę, która nadała jej (potrawie) swoisty rys czy też niepowtarzalną nazwę.

Köszönjük! Viszontlátásra w október!

k.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz