Protokół (nie pośmiertny) po "Pachnidle" Patricka Süskinda
Witajcie!
Majowe Spotkanie Pod Pretekstem Książki miało charakter dość
niecodzienny – szanowne grono spotkało się w Święto Pracy! O pracy też była
mowa, a jakże! A zwłaszcza o jej poszukiwaniu.
1.Zapachy wiosny w rozkwicie, przygotowanych potraw, wina,
nas, psa i wszystkiego innego, co się wokół znajduje, towarzyszyły gronu
zebranemu, aby dzielić się wrażeniami po przeczytaniu książki lub/i obejrzeniu
filmu pt. „Pachnidło”.
2. Królowa, po raz pierwszy w wieloletniej historii Spotkań,
nie skończyła czytać zadanej lektury – bez bicia przyznała się do tego
karygodnego zaniedbania i uroczyście obiecała jak najszybciej dokończyć
rozpoczętą książkę. Polanna natomiast z przyjemnością przeczytała całość i z
chęcią rozwodziła się nad poszczególnymi fragmentami „Pachnidła”. Strunie
zapadł w pamięć fragment, w którym mowa o formule na perfumy: cztery piąte
alkoholu i jedna piąta tajemnicy. Zacytowawszy tę recepturę, utopiła biały
fiołek w kieliszku rudej przepalanki przyniesionej przez Błyskawicę i z brawurą
wypiła powstałą miksturę. Grono chóralnie zachwycało się misternością, finezją,
obrazowością, szczegółowością i wyrafinowaniem Suskinda, który opisywał wonie
Paryża, wyposażenie pracowni perfumiarza Baldiniego, zapachy wytwarzane przez
rośliny, zwierzęta i ludzi. Próbowano zdiagnozować Jana Baptystę Grenouille –
zastanawiano się, czy był psychopatą, czy socjopatą, czy jeszcze kimś innym.
Skonstatowano również, że dziwnym trafem większość bohaterów ostatnio czytanych
przez nas książek, to ludzie chorzy, zaburzeni czy po prostu ześwirowani. Czy
to coś mówi o naszym gronie? Czy nasze grono powinno się już zacząć tym
martwić?
3. Podczas rozmów o perfumach współczesnych Koralina
olfaktorycznie zapoznawała się z zapachami noszonymi przez siedzącą obok niej
Polannę.
4. W czasie całego spotkania wielokrotnie poruszano tematy
makabryczne, straszne, tajemnicze, mrożące krew w żyłach. Głównym dyskutantem
był Pan Rex, który z upodobaniem patrzył na nasze przerażone twarze, gdy mowa
była o jadzie trupim (ten aspekt rozmowy szczególnie poruszył Polannę), larwach,
przełamaniu pośmiertnym (Królowa do tej pory nie może załapać, po co się je
wykonuje), rodzajach pochówków (większość z nas chce być poddana kremacji),
rozwoju technologicznym w inwigilowaniu obywateli czy teoriach spiskowych w kontekście
sytuacji politycznej w Polsce i na świecie.
5. Koralina podzieliła się nami swoimi najskrytszymi
marzeniami: myśli o podjęciu pracy jako preparator (gdy jednak zaczęto snuć
wizje dotyczące prób preparacji psa książkowego Grudy w laboratoryjnie sterylnej
kuchni Koraliny, pojawił się uzasadniony protest i oburzenie właścicielki Grudy
i innych biesiadników). Ale tak naprawdę największą radość i spełnienie
zawodowe przyniosłoby jej prowadzenie kiosku Ruchu – mogłaby sobie wtedy
siedzieć i cały dzień czytać różne ciekawe czasopisma i książki. Życzymy
Koralinie powodzenie w realizacji swoich planów zawodowych.
6. Pierwszy toast wieczoru wzniesiono za Błyskawicę, która
niedawno przebiegła swój pierwszy maraton- niezmiernie cieszymy się jej
osiągnięciem i jesteśmy z niej dumni. Przy okazji wszystkim niebiegającym
uczestnikom spotkania przypomniano, że każdy maraton liczy zawsze 42 kilometry i 195 metrów.
7. Polanna, którą nazywamy już Hiszpanną, barwnie opowiedziała (oraz
zilustrowała odpowiednim filmikiem) o swojej wielkanocnej wizycie u jej
osobistego Spaniarda. Polanna-Hiszpanna wzięła udział w tradycyjnej
hiszpańskiej procesji z okazji Semana Santa, w której maszerowała w stroju
przywodzącym na myśl Klu-Klux-Klan. Grono sporo dowiedziało się również na
temat obrzędów weselnych w Hiszpanii – wielce interesujące.
8. Grono zostało poinformowane, że być może powstanie kolejna
nasza filia – tym razem w Gorlicach. Trzymamy kciuki za Morcina - lidera
tamtejszej tworzącej się grupki czytelniczej oraz zapewniamy o naszym wsparciu
merytorycznym i duchowym dla rodzącego się w Beskidzie Niskim klubiku
książkowego.
9. W czasie spożywania przygotowanych i przyniesionych potraw
zamykano oczy, aby rozkoszować się nimi (potrawami, nie oczami) jeszcze pełniej
– wyłączając wzrok, a skupiając się na doznaniach węchowych. Na stole było
pachnąco, smacznie i rudo. Były precelki i krakersy. Były mandarynki. Były
hiszpańskie omułki po śródziemnomorsku. Było spaghetti z czerwonym pesto z
rozmachem przygotowane przez Strunę (kawałki makaronu znajdowane były w różnych
fragmentach kuchni przez następną dobę). Było ciasto marchewkowe – debiut
Błyskawicy w tym zakresie. Były chipsy i nachos z pomidorowo-paprykową salsą
(przyrządzoną przez mamę Królowej). Był mazurek pomarańczowy, który swą
strukturą powierzchniową przypominał burzę rudych włosów. Była marchewkowa
zupa-krem (z mleczkiem kokosowym). Pito wspomnianą wcześniej przepalankę, ciemnorudą herbatę Lipton oraz napój
pomarańczowy Mirinda. Trzy pierwsze wina również miały barwę rudawą.
10. Na przeczytanie kolejnej książki na Spotkanie mamy aż
półtora miesiąca – widzimy się 12 czerwca, żeby porozmawiać o „Beksińskich.
Portrecie podwójnym” Magdaleny Grzebałkowskiej. Kulinarnie oddamy hołd
Zdzisławowi i Tomaszowi Beksińskim i przygotujemy potrawy, które by im na pewno
smakowały – zapowiadamy kuchnię chińską.
Do zobaczenia w czerwcu!
Wasze
Ruda Gruda i k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz