Protokół ze Spotkania Pod Pretekstem "Kobiety trzydziestoletniej" Honoriusza Balzaka
Bonjour mesdames et mesdamemoiselles!W ostatni piątek w bardzo małym gronie (3 sztuki kobiet około trzydziestoletnich) spotkałyśmy się pod pretekstem „Kobiety trzydziestoletniej” Honore de Balzaca. Et ici kilka refleksji po spotkaniu:
1. Jeśli
chodzi o „Kobietę…”, to naprawdę warto przeczytać 80-100 pierwszych stron
książki. Potem Balzakowi jakby wyczerpał się pomysł na treść. Jednak ten
początek naprawdę miło zaskakuje – jak na początek XIX wieku i jak na
mężczyznę, to Balzak wykazał się dużą wnikliwością w umysł kobiety-mężatki.
2. Podoba
nam się to, co Balzak napisał o kobietach około 30-tki: że są LEPSZE prawie pod
każdym względem od jakichś nieopierzonych młódek, naturallement- szkoda tylko,
że tak niewielu mężczyzn wie o tym.
3. W
książce Balzaka odczuwamy wyraźny brak pikanterii w opisach uczuć i emocji. Nie
wierzymy, żeby jakiś młokos przez lata jarał się tylko i wyłącznie patrzeniem
na swoją ukochaną- tam musiało być dużo seksu, o którym nie ma ani słowa,
niestety. Padła propozycja, żeby wziąć kiedyś na warsztat jakąś książkę obfitą
w wiadome opisy -Gretkowska, Fanny Hill, sado-maso Christian Gray…???
4. Naturallement
sporo rozmawiałyśmy o relacjach damsko-męskich, małżeństwie, dzieciach,
samospełnieniu i porozumieniu w kontaktach z mężczyznami. Zachłannie przysłuchiwałam
się opiniom , choć Natalia i tak moje uwagi podsumowała, że „sama nie wiem,
czego chcę” (hmmm, może ona jak zwykle ma rację?).
5. Gwoździem
wieczoru była Struna w stanie upojenia (kronikarski obowiązek każe mi wspomnieć
o dwóch i pół butelki wina, które owego wieczoru zostało wypite- zatem stan
Struny wydaje się być całkiem uzasadniony).
6. Pozostałe
bywalczynie Spotkań Pod Pretekstem Książki –te w Krakowie, te śmigające na
mopie po 300m2 podłóg i te jadące nad polskie morze z kożuchu, czapce i
kaloszach- bezpowrotnie straciły okazję spróbowania sera camembert zapiekanego
w szynce podanego z żurawiną (ale może będzie jeszcze jakaś francuska lektura w
programie i Struna da się uprosić i ponownie zaserwuje te delicje). Były
jeszcze: sery pleśniowe, winogrona (dzięki, Koralina!), croissants au chocolat,
bagietki zapiekane z ziołowym masłem czosnkowym i serem, szpinakowe przekąski
ze ślimakami i creme brulee (który, choć bardzo smaczny, okazał się dość
rozczarowywujący).
7. Struna ze swoich wakacyjnych wojaży (z franc. voyage – podróżować) przywiozła
wszystkim uczestniczkom Spotkań małe suweniry (z franc. souvenir –pamiętać)-
rozdawnictwo nastąpi za miesiąc. Merci beaucoup, Struna!
8. Następne
nasze Spotkanie będzie pod pretekstem książki Dario Castagno „Za dużo słońca
Toskanii”. Struna lada dzień będzie mogła wypożyczyć swój egzemplarz, ja też
postaram się szybko udostępnić mój. Czas zbiórki: piątek 14 września o 17:30,
miejsce: tam, gdzie zawsze.
C’est
tout.
Au
revoir, mes amies!
Królowa
ANEKS:
I jeszcze, na prośbę Struny, fragment jej
e-maila jako mały dodatek do protokołu po piątkowym spotkaniu:
"Wracając do francuskiego wieczoru, wyjaśniam, że moja postawa była
podyktowana szacunkiem, jakim darzę literaturę francuską i starałam się wraz z
innymi klubowiczkami oddać hołd francuskiej wielowiekowej tradycji winiarskiej.
Nie wiem, czy 4 no może 5 (o ile dobrze pamiętam) lampek wina to dużo, ale skoro nie śpiewałam
"Marsylianki" albo "Paroles", to chyba nie było ze mną aż
tak żle. Ponadto pozwolę sobie jeszcze dodać, że en France wino pije się na
okrągło, a nawet podaje się je dzieciom i nikt nikomu tego nie wytyka.
Dlatego wnioskuję o zamieszczenie moich wyjaśnień w postaci aneksu do protokołu
i przesłanie go wszystkim klubowiczkom.
Na koniec dodam, że literatura francuska jeszcze wróci ! Merci."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz