

Protokół po "Kucając", "Życie to jednak strata jest" i "Rzece dzieciństwa" Andrzeja Stasiuka
Szesnastoletni
bookdog Grudosława majestatycznie przywitała Uczestniczki kwietniowego spotkania
książkowego, którego patronem był, obecny głosem i piórem, zerkający z jednej z
okładek Andrzej Stasiuk.
1. Głos –
mocny, trochę chropowaty, głęboki. Głos Stasiuka towarzyszący muzyce
ukraińskiego zespołu Haydamaky to połączenie poruszające nawet współczesnych
nastolatków (o czym poinformowała Struna).
Pióro
Stasiuka – zdradzające wielką wrażliwość pisarza. Stasiuk potrafi patrzeć na
przyrodę jak Reymont. Przyroda w swojej pierwotnej, najprostszej formie
przenosi go w przeszłość, jest mostem łączącym z przodkami, drogą do własnego
wnętrza, spokoju, ścieżką do sensu życia. Siedzą w Stasiuku te tematy, w takiej
czy innej postaci pojawiają się chyba we wszystkich książkach. Wspomnienia z
dzieciństwa, on jako Polak i my jako Polacy, historia, z którą nie wiadomo, co
zrobić, Wschód i jego mieszkańcy, życie pod prąd, rezygnacja z wyścigu
szczurów, wojna – druga światowa i ta aktualna, tuż za granicą.
2. Niestety, wywiad-rzeka
w „Życie to jednak strata jest” odstaje. Stasiuk w swojej prozie dość jasno wyraża
swoje opinie, opisuje swoją przeszłość. Więc „Życie…” wnosi niewiele więcej. Za
to stwarza wrażenie puszenia się jedno przed drugim: pytająca, jakie to głębokie
pytania zadaje, a odpowiadający, jak to mądrze odpowiada. Konwencja wywiadu w
stylu „ach, jak pan może tak mówić?!” i „a co, nie wolno mi?!” to trochę
przerost formy nad treścią.
3. Dobrze się
Stasiuka czyta, choć czasem jego wędrówki myślowe prowadzą przez wertepy, na
manowce. Chętnie się przy nim wraca do swojej przeszłości, wspomina. Najbardziej
Stasiukiem zachwycona jest chyba Stefa – ona w ogóle lubi takich prawdziwych
facetów, przeoranych przez życie, zaradnych, przyziemnych, ale jednocześnie wrażliwych,
myślących, poszukujących sensu w tym wszystkim dookoła. Pozostałe Uczestniczki bardziej
skupiły się na twórczości Stasiuka, wyciągnęły z niej elementy wpisujące się w ich
światopogląd. Przemijalność, starzenie się, zachęta do zatrzymania się w
codziennym biegu i refleksji nad sobą, przyrodą, życiem – to przecież częste
tematy rozmów na spotkaniach klubikowych. Z niepokojem omówiono sytuację w
Ukrainie i zagrożenie rozprzestrzenienia się wojny na inne kraje – niektórzy
sądzą, że to nie kwestia czy, ale kiedy wojna dotrze i do Polski. Ukraińcy od
trzech lat bronią swojego kraju, ojcowie ukraińskich dzieci w polskich szkołach
giną na wojnie, Ukraińcy mieszkający u nas muszą radzić sobie nie tylko z całą
sytuacją w ich ojczyźnie, ale i z Polakami, którym nie podoba się ich obecność
tutaj. Wojna jest obecna, płynie strumieniami wspomnień, jest w naszym krwiobiegu
– wojna, ta u naszych sąsiadów i ta sprzed 85 lat.
4. Uczestniczki
lubią wspominać dzieciństwo, które w zestawieniu z współczesnymi aspektami
dorastania, jawi się sielsko-anielsko. Wakacje na osiedlu czy u babci na wsi,
bieganie całymi dniami po polu, bazy w wiklinie, taplanie się w rzekach (kiedyś
nauczyć się pływać można było właściwie tylko w rzece; dziś, mimo obecności
rzek, niewiele osób się w nich kąpie latem, a dzieciaki pobierają naukę
pływania na basenie - to jedna z wielkich różnic międzypokoleniowych), zjadanie
porzeczek prosto z krzaczka, pieczenie jabłek na patyku nad ogniskiem. Bycie
częścią przyrody: zanurzanie się w ciemności nocy, przesiąknięcie dymem z
ogniska, ziemia pod paznokciami po przekopaniu grządki, zapach starego psa podstawiającego
do głaskania siwy łeb, patrzenie na motyle nad łąką i rabatką z goździkami
brodatymi.
5. Wspomnienia
z lat dorastania zestawiono z tym, jak dzieci i młodzież współcześnie radzą
sobie z życiem – refleksje napawają niepokojem. Słabi, krusi, zagubieni, obarczeni
oczekiwaniami nierzadko równie zagubionych rodziców młodzi ludzie. Czy staną na
nogi? Czy będą potrafili przejść przez życie, ciesząc się nim? Trzymamy kciuki
za Struniątko i jego pokolenie.
6. Literaturze
Stasiuka towarzyszyła zaskakująco bogata kuchnia z Beskidu Niskiego, kuchnia
wschodnia. Stefa przygotowała ołatki (placuszki) galicyjskie, Struna fuczki
bieszczadzkie, a Królowa lewesz (zupę ziemniaczaną) z proziakami z białym serem.
Były też wędzone serowe nitki oscypkowe. Były „stare psy”, czyli chrupki Reksie.
Były pochodzące z kuchni łemkowskiej kruche ciasteczka drożdżowe z wody. Kicia
przysłała filmik swojego 10-miesięcznego Kociątka pałaszującego racuchy z jabłkami
galicyjskimi (rozkoszny widok!).
7. Muzyczną
oprawę spotkania stanowiło Stare Dobre Małżeństwo, Labolare & Byle Do Góry
(jedna z piosenek z tekstem Janiny Brzostowskiej!), Kapela Ze Wsi Warszawa z
płytą „Wykorzenienie” i wspomniane na początku przedsięwzięcie artystyczne „Mickiewicz
– Stasiuk – Haydamaky”.
8. Pokrótce
omówiono też najnowsze trendy w kosmetologii oraz zalety stosowania kolagenu i
innych suplementów. Struna wspomniała o ostatnich iberyjskich wyczynach Polanny,
a Mały Lord przygotował dla Uczestniczek rysunkowy quiz.
9. Kolejne
spotkanie odbędzie się 9 maja. Pretekstem książkowym będzie „Wszystko, co lśni”
Eleanor Catton. Kuchnia nowozelandzka.
Wiosny w
sercach w Wielkanoc!
k.
PS. Kiedy
ostatni raz leżałaś/leżałeś na trawie gapiąc się w niebo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz