środa, 16 kwietnia 2025

"Kucając", "Życie to jednak strata jest" i "Rzeka dzieciństwa" Andrzeja Stasiuka

  

 Protokół po "Kucając", "Życie to jednak strata jest" i "Rzece dzieciństwa" Andrzeja Stasiuka

Szesnastoletni bookdog Grudosława majestatycznie przywitała Uczestniczki kwietniowego spotkania książkowego, którego patronem był, obecny głosem i piórem, zerkający z jednej z okładek Andrzej Stasiuk.

1. Głos – mocny, trochę chropowaty, głęboki. Głos Stasiuka towarzyszący muzyce ukraińskiego zespołu Haydamaky to połączenie poruszające nawet współczesnych nastolatków (o czym poinformowała Struna).

Pióro Stasiuka – zdradzające wielką wrażliwość pisarza. Stasiuk potrafi patrzeć na przyrodę jak Reymont. Przyroda w swojej pierwotnej, najprostszej formie przenosi go w przeszłość, jest mostem łączącym z przodkami, drogą do własnego wnętrza, spokoju, ścieżką do sensu życia. Siedzą w Stasiuku te tematy, w takiej czy innej postaci pojawiają się chyba we wszystkich książkach. Wspomnienia z dzieciństwa, on jako Polak i my jako Polacy, historia, z którą nie wiadomo, co zrobić, Wschód i jego mieszkańcy, życie pod prąd, rezygnacja z wyścigu szczurów, wojna – druga światowa i ta aktualna, tuż za granicą.

2. Niestety, wywiad-rzeka w „Życie to jednak strata jest” odstaje. Stasiuk w swojej prozie dość jasno wyraża swoje opinie, opisuje swoją przeszłość. Więc „Życie…” wnosi niewiele więcej. Za to stwarza wrażenie puszenia się jedno przed drugim: pytająca, jakie to głębokie pytania zadaje, a odpowiadający, jak to mądrze odpowiada. Konwencja wywiadu w stylu „ach, jak pan może tak mówić?!” i „a co, nie wolno mi?!” to trochę przerost formy nad treścią.

3. Dobrze się Stasiuka czyta, choć czasem jego wędrówki myślowe prowadzą przez wertepy, na manowce. Chętnie się przy nim wraca do swojej przeszłości, wspomina. Najbardziej Stasiukiem zachwycona jest chyba Stefa – ona w ogóle lubi takich prawdziwych facetów, przeoranych przez życie, zaradnych, przyziemnych, ale jednocześnie wrażliwych, myślących, poszukujących sensu w tym wszystkim dookoła. Pozostałe Uczestniczki bardziej skupiły się na twórczości Stasiuka, wyciągnęły z niej elementy wpisujące się w ich światopogląd. Przemijalność, starzenie się, zachęta do zatrzymania się w codziennym biegu i refleksji nad sobą, przyrodą, życiem – to przecież częste tematy rozmów na spotkaniach klubikowych. Z niepokojem omówiono sytuację w Ukrainie i zagrożenie rozprzestrzenienia się wojny na inne kraje – niektórzy sądzą, że to nie kwestia czy, ale kiedy wojna dotrze i do Polski. Ukraińcy od trzech lat bronią swojego kraju, ojcowie ukraińskich dzieci w polskich szkołach giną na wojnie, Ukraińcy mieszkający u nas muszą radzić sobie nie tylko z całą sytuacją w ich ojczyźnie, ale i z Polakami, którym nie podoba się ich obecność tutaj. Wojna jest obecna, płynie strumieniami wspomnień, jest w naszym krwiobiegu – wojna, ta u naszych sąsiadów i ta sprzed 85 lat.

4. Uczestniczki lubią wspominać dzieciństwo, które w zestawieniu z współczesnymi aspektami dorastania, jawi się sielsko-anielsko. Wakacje na osiedlu czy u babci na wsi, bieganie całymi dniami po polu, bazy w wiklinie, taplanie się w rzekach (kiedyś nauczyć się pływać można było właściwie tylko w rzece; dziś, mimo obecności rzek, niewiele osób się w nich kąpie latem, a dzieciaki pobierają naukę pływania na basenie - to jedna z wielkich różnic międzypokoleniowych), zjadanie porzeczek prosto z krzaczka, pieczenie jabłek na patyku nad ogniskiem. Bycie częścią przyrody: zanurzanie się w ciemności nocy, przesiąknięcie dymem z ogniska, ziemia pod paznokciami po przekopaniu grządki, zapach starego psa podstawiającego do głaskania siwy łeb, patrzenie na motyle nad łąką i rabatką z goździkami brodatymi.

5. Wspomnienia z lat dorastania zestawiono z tym, jak dzieci i młodzież współcześnie radzą sobie z życiem – refleksje napawają niepokojem. Słabi, krusi, zagubieni, obarczeni oczekiwaniami nierzadko równie zagubionych rodziców młodzi ludzie. Czy staną na nogi? Czy będą potrafili przejść przez życie, ciesząc się nim? Trzymamy kciuki za Struniątko i jego pokolenie.

6. Literaturze Stasiuka towarzyszyła zaskakująco bogata kuchnia z Beskidu Niskiego, kuchnia wschodnia. Stefa przygotowała ołatki (placuszki) galicyjskie, Struna fuczki bieszczadzkie, a Królowa lewesz (zupę ziemniaczaną) z proziakami z białym serem. Były też wędzone serowe nitki oscypkowe. Były „stare psy”, czyli chrupki Reksie. Były pochodzące z kuchni łemkowskiej kruche ciasteczka drożdżowe z wody. Kicia przysłała filmik swojego 10-miesięcznego Kociątka pałaszującego racuchy z jabłkami galicyjskimi (rozkoszny widok!).

7. Muzyczną oprawę spotkania stanowiło Stare Dobre Małżeństwo, Labolare & Byle Do Góry (jedna z piosenek z tekstem Janiny Brzostowskiej!), Kapela Ze Wsi Warszawa z płytą „Wykorzenienie” i wspomniane na początku przedsięwzięcie artystyczne „Mickiewicz – Stasiuk – Haydamaky”.

8. Pokrótce omówiono też najnowsze trendy w kosmetologii oraz zalety stosowania kolagenu i innych suplementów. Struna wspomniała o ostatnich iberyjskich wyczynach Polanny, a Mały Lord przygotował dla Uczestniczek rysunkowy quiz.

9. Kolejne spotkanie odbędzie się 9 maja. Pretekstem książkowym będzie „Wszystko, co lśni” Eleanor Catton. Kuchnia nowozelandzka.

Wiosny w sercach w Wielkanoc!

k.

PS. Kiedy ostatni raz leżałaś/leżałeś na trawie gapiąc się w niebo?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz