poniedziałek, 15 lipca 2024

"Akuszerki" Sabiny Jakubowskiej


Protokół po "Akuszerkach" Sabiny Jakubowskiej

Kiciątko się urodziło! Nie mogło być piękniejszego wydarzenia ilustrującego „Akuszerki”!

1. Alerty RCB, burzowe chmury i duchota sprawiły, że od wczesnych godzin popołudniowych Uczestniczki z niepokojem spoglądały na niebo i w różne pogodynkowe aplikacje mobilne. Podjęto jednak odważną decyzję i na działce u rodziców Struny w deszczu spadających z drzewa papierówek (z niemałym wysiłkiem) rozpalono tradycyjnie ognisko. Niestety, przetaczające się po okolicy burze sprawiły, że Kicia została uziemiona ze swoim dziecięciem w domu, bo maluszek non stop szukał ukojenia „u mamy na bufecie”.  

2. Małopolska, wieś Jadowniki koło Brzeska, jakieś 100-150 lat temu; wydarzenia historyczne, które tak naprawdę były tłem, działy się gdzieś za oknem, przetaczały się przez Polskę, podczas gdy na pierwszym planie było życie w całej swojej palecie barw: narodziny, choroby, głód, śmierć, tęsknota, cierpienie, strach, ale i miłość, radość, pomoc bliźnim, odwaga. Sabina Jakubowska z wątków autentycznych i przez siebie wymyślonych wspaniale utkała powieść, która angażuje od pierwszej strony. Powieść zainspirowaną losami jej babci, akuszerki.

3. Strunie w trakcie czytania rzuciło się w oczy podobieństwo „Akuszerek” do omawianych w maju „Chłopek” Joanny Kuciel-Frydryszak. Nic dziwnego, bo oba tytuły opisują głównie życie kobiet wiejskich w XIX i w pierwszej połowie XX wieku. „Chłopki” to jednak literatura faktu, a w „Akuszerkach” pełno jest emocji, no i mężczyźni częściej są pokazani od tej pozytywnej strony, jako kochający i szanujący swoje żony, potrafiący ugotować i zająć się dziećmi. Pod tym względem Uczestniczkom spodobał się stworzony przez Jakubowską Wawrzon, w którym Stefa nawet się przez chwilę zakochała. Wiele, bardzo wiele w „Akuszerkach” jest fragmentów, które na długo zostaną Uczestniczkom w pamięci.

4. Przywołano postaci z rodzinnych historii, które, zgodnie z ówczesną praktyką, urodziły się w domu. Mama Królowej czy tata Struny przyszli na świat w asyście akuszerek właśnie. Wciąż zaskakująco dużo osób z najbliższego grona tak urodzonych, co świadczy o tym, że porody w szpitalu pod opieką lekarza są względnie nowym wynalazkiem. Teraz dzieci rodzą się w czystych, sterylnych niemal szpitalach, mają zapewnioną najlepszą opiekę medyczną, zwiększającą przeżywalność dzieci i matek podczas porodu. Kiedyś narodziny były naprawdę namacalną, integralną częścią życia, matki nie znikały z domu na kilka dni, żeby wrócić już z niemowlęciem. Dzieci rodziły się w izbach, w których byli inni domownicy, w cieple pieca, na którym gotował się rosół, choć jednocześnie poród otoczony był tajemnicą, nabożnością wobec Życia i Śmierci. Dziś dziecko można zobaczyć już w łonie matki, zmierzyć je, zważyć, ocenić genetycznie. Przy okazji wspomniano ubiegłoroczne wakacyjne spotkanie książkowe na działce, w czasie którego skakano przez ognisko, co, jak przypomniała Struna, w pradawnych czasach miało przywoływać moce płodności. Mistrzynią w skokach przez ogień była wtedy Kicia, a medalem zwycięstwa jest kwilące dziś u jej piersi dzieciątko.

5. W związku z przypadającymi w dzień spotkania urodzinami Stefy, a także niedawnymi urodzinami Struny, Poldzi i zbliżającymi się urodzinami Kici, podano torcik sernikowy w kolorze baby pink. Stefę odpytano o jej marzenia i życzenia względem przyszłości. Wraz z torcikiem skonsumowano inne potrawy łączące się z książką lub dozwolone dla kobiet w połogu i matek karmiących. Były więc wafelki Familijne, deser grysikowy z wiśniami, mini sucharki, koreczki, sałatka z grillowaną gruszką (wybitnie kobiecy kształt) i innymi warzywami będącymi źródłem wielu witamin i minerałów (sałatka została podana na talerzu w muszle po również urodzonej w domu cioci-babci Struny), szarlotka i ptysiowe tampony oraz sałatka ziemniaczana. W roli podpłomyków wystąpiła pinsa z serem, pomidorami i kiełbasą przypieczona na ognisku. Nie zabrakło wódki – w wersji minimalistycznej, jako nadzienie czekoladek dla dorosłych.

6. Rozmawiano o tegorocznych minionych już i przyszłych wyjazdach urlopowych. Przytoczono kilka turystycznych anegdot. Podzielono się doświadczeniami w posługiwaniu się językami obcymi za granicą. Wygląda na to, że w tym roku do Grecji nikt nie wyjeżdża, jednak Uczestniczki w wyobraźni za pośrednictwem „Wyspy” Victorii Hislop przeniosą się na Kretę i leżącą nieopodal Spinalongę. Kuchnia oczywiście grecka. Przed spotkaniem 16 sierpnia uprasza się o rozgrzanie nóg - do odtańczenia Greka Zorby.

7. Klamrą zamykającą lipcowe spotkanie książkowe było tradycyjne przejście górą przez ogrodzenie (mimo otwartej bramy) w wykonaniu Struny.

A po pobliskiej łące majestatycznie przechadzał się bocian.

k.

 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz