środa, 15 maja 2024

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak



Protokół po "Chłopkach. Opowieści o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak

No i wyszła z butów słoma.

1. Joanna Kuciel-Frydryszak napisała książkę zmuszającą do autorefleksji i do głębszego pogrzebania w rodzinnych historiach, do sprawdzenia, co ukryte zostało w korzeniach drzew genealogicznych i do zmierzenia się z czasem niewygodnymi szczegółami z życia babć i prababć, ale także dziadków i pradziadków. „Chłopki” dobrze się czyta, czuć, że autorka sięgnęła po ten temat również (a może przede wszystkim) ze względów osobistych. Zawarte w książce teorie poparła bogatym materiałem źródłowym. Szeroko ujęła temat życia kobiet na wsi, choć na pewno niektóre obszary można by opisać bardziej szczegółowo czy dodać do układanki obrazującej los chłopek i chłopów jeszcze inne elementy. „Chłopki” to wieś sprzed stu, stu pięćdziesięciu lat. Od tego czasu wiele się zmieniło, wiejski lud nie cierpi głodu, wiejskie dzieci nie chodzą boso i mogą uczyć się w szkole tak długo, jak tylko chcą. Obecnie mieszkanki wsi, na równi z miastowymi, korzystają z wygód i wynalazków technicznych znacząco ułatwiających im życie. Ale w sferze społecznej, psychicznej zmiany się dzieją bardzo powoli. Na wsiach opinia publiczna („co ludzie powiedzą”) nadal ma ogromne znaczenie, słowo księdza z ambony ciągle ma wielką moc, a praca kobiet cały czas jest postrzegana przez mężczyzn jako mniej ważna albo zupełnie nieważna. A kobiety nadal od rana do nocy się krzątają, nie usiedzą, zawsze sobie znajdą coś do roboty, nie uznają siedzenia po próżnicy.

2. Temat spotkania otworzył Pana Rexa, który przywołał wiele historii ze swojego dzieciństwa na wsi. Pozostałe Uczestniczki spotkania, choć wychowane prawie od początku w mieście, również miały wiele do powiedzenia o swoich relacjach z pozostałą częścią rodziny mieszkającą na wsi i o zawiłych losach przodków, a przede wszystkim dzielnych wiejskich przodkiń, które z godną podziwu determinacją, siłą i odwagą pokonywały życiowe przeszkody. W przytaczanych anegdotach rodzinnych poszukiwano wyjaśnienia własnych zachowań. To budujące, gdy sobie człowiek uświadomi, że szkoły rodzenia to współczesny wynalazek, tylko częściowo zastępujący wiedzę i doświadczenia o ciąży, porodzie, połogu przekazywane w kobiecych genach z pokolenia na pokolenie. Drugą stronę medalu stanowią wszelkiego rodzaju przesądy i zabobony, których trudno się pozbyć nawet w obecnie naukowo rozpracowanym życiu, oraz „hamujące drogowskazy”, wymagające niejednokrotnie interwencji terapeuty. Dyskusji towarzyszyła stosowna scenografia i oprawa muzyczna: Struna przyniosła chustkę na głowę noszoną przez jej babcię Helcię, na stole pojawiły się irysy z wielskiego ogródka, w tle brzmiały dźwięki z kilku płyt Kapeli Ze Wsi Warszawa. Objętościowo sporą częścią scenografii była coraz bardziej kuleczkowata, przygotowująca się do wydania na świat maluszka, Kicia - stanowiła ona wspaniałą ilustrację do omówionych bardzo wstępnie, zaplanowanych na lipiec „Akuszerek”.

3. Kuchnia chłopska, choć kiedyś monotonna i uboga odżywczo, przeżywa swój renesans, uzyskała nowoczesny, atrakcyjny dla współczesnych, sznyt. Były zatem odsmażane na patelni ziemniaki z dymką (cebulka z własnej grządki). Było ciasto drożdżowe z serem, babka ucierana i piernik. Były drożdżowe racuchy posypane cukrem pudrem. Były placuszki ziemniaczane z sosem jogurtowym. Pojawiła się również podana na liściu młodej kapusty wegetariańska „łazania”, czyli makaron łazanki z warzywami. Była także wielkomiejska tarta z mascarpone i truskawkami i kruche ciasteczka w kształcie serduszek. Pito głównie herbatę owocową.

4. Z historii pobocznych przytoczono kilka związanych ze zwierzętami. Stefa opowiedziała o tym, jak uratowała sikorkę zaplątaną w siatkę ogrodniczą. Struna powiedziała, jak podwiozła na rowerze zmęczonego motyla. Królowa mówiła o dwukrotnym ratowaniu życia jaszczurek przyniesionych do domu przez bookcata Czikitę. Kicia i Poldzia podzieliły się historiami o ratowaniu owadów: pająka i bliżej niezidentyfikowanego robaczka. Poldzia przyniosła zebranym pamiątki ze swoich podróży.

5. Następne spotkanie zaplanowane zostało na 7 czerwca. Omawiając „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej, zajadać się będzie potrawy z kuchni fryzjerskiej.

Nasze Babcie, Prababcie, Ciocie-babcie – mamy to po nich. Cześć ich pamięci!

k.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz