Protokół po "Chłopkach. Opowieści o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak
No i wyszła z butów słoma.
1. Joanna Kuciel-Frydryszak napisała książkę zmuszającą
do autorefleksji i do głębszego pogrzebania w rodzinnych historiach, do
sprawdzenia, co ukryte zostało w korzeniach drzew genealogicznych i do zmierzenia
się z czasem niewygodnymi szczegółami z życia babć i prababć, ale także
dziadków i pradziadków. „Chłopki” dobrze się czyta, czuć, że autorka sięgnęła
po ten temat również (a może przede wszystkim) ze względów osobistych. Zawarte
w książce teorie poparła bogatym materiałem źródłowym. Szeroko ujęła temat życia
kobiet na wsi, choć na pewno niektóre obszary można by opisać bardziej
szczegółowo czy dodać do układanki obrazującej los chłopek i chłopów jeszcze
inne elementy. „Chłopki” to wieś sprzed stu, stu pięćdziesięciu lat. Od tego
czasu wiele się zmieniło, wiejski lud nie cierpi głodu, wiejskie dzieci nie
chodzą boso i mogą uczyć się w szkole tak długo, jak tylko chcą. Obecnie
mieszkanki wsi, na równi z miastowymi, korzystają z wygód i wynalazków
technicznych znacząco ułatwiających im życie. Ale w sferze społecznej,
psychicznej zmiany się dzieją bardzo powoli. Na wsiach opinia publiczna („co ludzie powiedzą”) nadal ma ogromne znaczenie, słowo księdza z ambony ciągle
ma wielką moc, a praca kobiet cały czas jest postrzegana przez mężczyzn jako
mniej ważna albo zupełnie nieważna. A kobiety nadal od rana do nocy się
krzątają, nie usiedzą, zawsze sobie znajdą coś do roboty, nie uznają siedzenia
po próżnicy.
2. Temat spotkania otworzył Pana Rexa, który przywołał
wiele historii ze swojego dzieciństwa na wsi. Pozostałe Uczestniczki spotkania,
choć wychowane prawie od początku w mieście, również miały wiele do powiedzenia
o swoich relacjach z pozostałą częścią rodziny mieszkającą na wsi i o zawiłych
losach przodków, a przede wszystkim dzielnych wiejskich przodkiń, które z godną
podziwu determinacją, siłą i odwagą pokonywały życiowe przeszkody. W
przytaczanych anegdotach rodzinnych poszukiwano wyjaśnienia własnych zachowań.
To budujące, gdy sobie człowiek uświadomi, że szkoły rodzenia to współczesny
wynalazek, tylko częściowo zastępujący wiedzę i doświadczenia o ciąży,
porodzie, połogu przekazywane w kobiecych genach z pokolenia na pokolenie.
Drugą stronę medalu stanowią wszelkiego rodzaju przesądy i zabobony, których
trudno się pozbyć nawet w obecnie naukowo rozpracowanym życiu, oraz „hamujące
drogowskazy”, wymagające niejednokrotnie interwencji terapeuty. Dyskusji
towarzyszyła stosowna scenografia i oprawa muzyczna: Struna przyniosła chustkę
na głowę noszoną przez jej babcię Helcię, na stole pojawiły się irysy z
wielskiego ogródka, w tle brzmiały dźwięki z kilku płyt Kapeli Ze Wsi Warszawa.
Objętościowo sporą częścią scenografii była coraz bardziej kuleczkowata,
przygotowująca się do wydania na świat maluszka, Kicia - stanowiła ona
wspaniałą ilustrację do omówionych bardzo wstępnie, zaplanowanych na lipiec
„Akuszerek”.
3. Kuchnia chłopska, choć kiedyś monotonna i uboga
odżywczo, przeżywa swój renesans, uzyskała nowoczesny, atrakcyjny dla
współczesnych, sznyt. Były zatem odsmażane na patelni ziemniaki z dymką
(cebulka z własnej grządki). Było ciasto drożdżowe z serem, babka ucierana i
piernik. Były drożdżowe racuchy posypane cukrem pudrem. Były placuszki
ziemniaczane z sosem jogurtowym. Pojawiła się również podana na liściu młodej
kapusty wegetariańska „łazania”, czyli makaron łazanki z warzywami. Była także
wielkomiejska tarta z mascarpone i truskawkami i kruche ciasteczka w kształcie
serduszek. Pito głównie herbatę owocową.
4. Z historii pobocznych przytoczono kilka związanych ze
zwierzętami. Stefa opowiedziała o tym, jak uratowała sikorkę zaplątaną w siatkę
ogrodniczą. Struna powiedziała, jak podwiozła na rowerze zmęczonego motyla.
Królowa mówiła o dwukrotnym ratowaniu życia jaszczurek przyniesionych do domu
przez bookcata Czikitę. Kicia i Poldzia podzieliły się historiami o ratowaniu
owadów: pająka i bliżej niezidentyfikowanego robaczka. Poldzia przyniosła
zebranym pamiątki ze swoich podróży.
5. Następne spotkanie zaplanowane zostało na 7 czerwca.
Omawiając „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej, zajadać się będzie
potrawy z kuchni fryzjerskiej.
Nasze Babcie, Prababcie, Ciocie-babcie – mamy to po
nich. Cześć ich pamięci!
k.