Protokół po "Jak się starzeć bez godności" Magdaleny Grzebałkowskiej i Ewy Winnickiej
Uszanowanie!
No i nadszedł moment, w którym Uczestniczki i
Uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki omawiają (kolejną już) książkę o
starzeniu się i mają na ten temat tak dużo do powiedzenia, że na podstawie ich obserwacji
i doświadczeń własnych mógłby powstać całkiem grubiutki tom. Tak, grono
klubikowe starzeje się, na szczęście nie martwi się tym zbytnio, a wręcz ze
śmiechem, powodującym pojawianie się kolejnych zmarszczek na twarzy, drwi ze swojego
posuwania się w latach.
1. Panie Grzebałkowska i Winnicka, świetne reportażystki,
wprawne pisarki, postanowiły zrobić sobie odskocznię od ciężkich, trudnych
zagadnień, którymi się zajmują na co dzień. Z tej kooperatywy wyniknęła książka
zabawna, przepełniona autoironią, obfita w śmieszne określenia i porównania, jednak,
mimo tych wszystkich „heheszków”, dotykająca szalenie ważne tematy, jak choćby społeczna
przeźroczystość osób w podeszłym wieku.
2. Niestety, Uczestniczki miały również kilka
zastrzeżeń do „Jak się starzeć…”. Przede wszystkim względy ekologiczne - niepotrzebne
są te wszystkie kolorowe kartki bez druku, bez nich, z korzyścią dla lasów,
książka byłaby połowę chudsza. Poza tym zauważono, że książka jest
marketingowo, wizualnie świetnie opracowana, ale nie po to, żeby się ją lepiej
czytało, ale żeby się lepiej sprzedawała: ta okładka, te stylizowane zdjęcia z
sesji fotograficznej, te krzyczące kolory. Na spotkaniu pojawiło się porównanie
książki do teledysku czy określenie jej mianem ambitniejszego czytadła dla kobiet.
Zauważono również pewną niekonsekwencję w podejściu autorek do starości i
starzenia się. Bo z jednej strony afirmują je, mówią, jak fajnie jest być w
wieku „przedstarczym”, a z drugiej strony chyba nie do końca tę starość
akceptują, czego dowodzą „odmłodzone” zdjęcia autorek. Panie pewnie śmiertelnie
by się obraziły, gdyby ktoś je określił mianem „stare pudernice”. Niby starzenie
się jest naturalne, ale u Uczestniczek pojawiły się podejrzenia na temat
autentycznej akceptacji tego stanu przez autorki. To trochę jak wołanie „Hej,
starzejemy się i świetnie sobie z tym radzimy”, choć bardziej brzmi to jak
próba przekonania głównie samych siebie, że tak właśnie jest. Zalatuje tu pozowaniem,
pozorowaniem lub zakładaniem masek. I książka, i podkasty Grzebałkowskiej i
Winnickiej to trochę takie dwuosobowe towarzystwo wzajemnej adoracji.
3. „Jak
się starzeć…” natchnęła Uczestniczki spotkania do dopisania dodatkowych punktów
do postulatów stworzonej przed duet przedstarczy Grzebałkowska-Winnicka Partii
Ludzi Starzejących się Bez Godności. Wnioskuje się zatem o dodatnie dla członkiń
i członków PLSBG:
-
prawa do posiadania szydełkowanych poduszek na krzesła – na wypadek popuszczania
moczu,
-
prawa do przyznania z budżetu pańśtwa kwoty 500+ miesięcznie na zakup książek w
wersji papierowej,
-
prawa do zniżki na zakup biletów na koncerty takich dziadków jak na przykład Pearl
Jam w wysokości proporcjonalnej do wieku (zniżka = cena biletu – x%, gdzie x
oznacza wiek uczestnika/czki koncertu),
-
prawa do posiadania chomików (w okolicach brody), pelikanów (na ramionach),
kurzych łapek (przy oczach), skórki pomarańczowej i anielskich włosów,
-
prawa do chomikowania przydasiów,
-
prawa do pieczenia eklerów w kształcie penisów (peniptysiów) na niedzielne
popołudnia dla wnuków,
-
prawa do beży i plecionkowych sandałków,
-
prawa do zniżki na konsumpcję kultury tj. zakup wina na klubik książkowy,
- prawa do wykonywania zawodów alternatywnych np. zarobkowego czytania książek (dla przyjemności, bez konieczności ich recenzowania).
4. Książkowemu pretekstowi do styczniowego spotkania się
towarzyszyła kuchnia geriatryczna. Jako jedna z nielicznych w gronie klubikowym
jeszcze w wieku przed-przedstarczym Kicia przygotowała starczą sałatkę z
czosnkiem niedźwiedzim („stary niedźwiedź mocno śpi…”), z pomarszczonymi
suszonymi pomidorami i zmarszczonymi orzechami włoskimi. Struna przyrządziła arabską
sałatkę tabule, która po wnikliwym przeanalizowaniu składników uznana została
za smakowity suplement diety, gdyż zawierała cały zestaw witamin, mikroelementów
(np. estrogeny w tofu czy potas w pomidorach) i innego badziewia wymaganego dla
zachowania zdrowia na odpowiednim poziomie. Stefa upiekła wytrawne mufinki,
czyli pomarszczone babeczki. Królowa zamierzała podać kojarzące się jej ze
starością trufle, ale coś poszło nie tak i zamiast cytrynowych kuleczek pojawił
się mocno kaloryczny krem przeciwzmarszczkowy doustny. Na szczęście zapiekanka
ziemniaczano-cukiniowa w konsystencji przypieczonej papki (żeby nie trzeba było
gryźć) uratowała honor kulinarny Królowej. Były również inne słodkości: ciasta,
pralinki, orzechy w czekoladzie (od razu wszystkim przypomniał się dowcip na
temat pochodzenia tychże orzeszków).
5. Zadbano również o odpowiednie nawodnienie: była się
herbata zimowa (z kawałkami goździków, które trzeba było podczas picia cedzić
przez zęby), herbata owocowa, selekcja domowych nalewek oraz CinCin 0%, którym
wzniesiono toast za godną starość w dobrym towarzystwie. Poldzia przyniosła również
Prosecco, jednak zostanie ono prawdopodobnie wypite dopiero za miesiąc.
6. Starzejące się uszy Uczestniczek nakarmione zostały
dźwiękami rockowych dziadków z Pearl Jam i jeszcze większego dziadka rockowego
Neila - ha, ha, ha – Younga! Zaleca się zanotowanie w pamięci, że na następnym
spotkaniu odtworzony z płyty CD musi zostać hymn Spotkań, czyli utwór „Sex on
fire” zespołu Kings of Leon.
7. Towarzyskim gwoździem programu było pojawienie się na
klubiku dawno niewidzianej Poldzi – została gromko przywitana, a bookdog
Azoriusz o mało nie posiusiał się z radości na jej widok. Uczestniczki na
spotkanie przyodziały się w elegancką szarość w różnych odcieniach. Po wypiciu
całej butelki CinCina grupa zauważalnie poweselała i, korzystając ze świątecznych
akcesoriów z wyprzedaży, zainspirowana sesją fotograficzną Grzebałkowskiej i
Winnickiej, strzeliła sobie kilkanaście fotek przebierankowych.
8. Znaczną część obrad wieczornych zajął temat
poprawiania urody w gabinetach chirurgów plastycznych i/lub kosmetyczek - omówiono
najnowsze trendy i orientacyjne ceny. Poruszono również zagadnienia dotyczące implantologii
dentystycznej, paradontozy, menopauzy (Struna odpytała zebrane, czy to już). Przy
okazji sprawdzania zapisków w kajecikach czy wiadomości oferowanych przez Wujka
Gógle zaprezentowano sporą już w gronie klubikowym kolekcję okularów do
czytania, do chodzenia, do robótek ręcznych, do pracy przy komputerze, do jazdy
samochodem i do oglądania seriali na Netflixie. Do czytania treści na telefonie
okulary nie są potrzebne, ponieważ można włączyć na nim dużą czcionkę dla seniorów.
Ciekawym wątkiem w dyskusji było farbowanie włosów – owszem, stosuje się,
jednak w sposób dyskretny. Szalone róże czy wrzosowe płukanki zostawiamy jednak
na późniejszą starość. Ciekawym przypadkiem jest Struna, która jak do tej pory
nie skalała swoich włosów żadną farbą, a fryzurę w kolorze i stylu nadal ma jak
za młodu. Największe obawy ze starością Uczestniczki wiążą z ryzykiem
pojawienia się demencji czy choroby Alzheimera. Oznaki niepamięci pojawiły się
już u Królowej, która chciała opowiedzieć o niedawno widzianej w filmie bardzo
pomarszczonej na twarzy angielskiej aktorce – niestety, ani Królowa, ani
próbująca jej pomóc Struna, nie były w stanie przypomnieć sobie jej nazwiska
(chodziło o Maggie Smith). Zapomniano również wspomnieć o niedawnych 79. urodzinach
Małgorzaty Musierowicz. Być może już niedługo przy wejściu do lokalu
klubikowego Uczestniczki otrzymają plakietki ze swoimi imionami, żeby odpowiednio
reagowały na zawołanie i żeby wiedziały, jak się zwracać do innych. Oby w
przypadku Uczestniczek nie spełniło się porzekadło, że właściciel upodabnia się
do swojego psa (czy na odwrót?), bo jeśli tak, to nie nastraja optymizmem obraz
leciwego już, 14-letniego bookdoga Grudosławy, która drapie w drzwi w środku nocy,
bo chce wyjść, ale zaraz potem szczeka pod drzwiami, żeby ją wpuścić, bo
zapomniała, po co chciała wyjść, żeby po chwili znowu drapać w drzwi, bo sobie
przypomniała, że wcześniej chciała wyjść, bo chciała sikać, więc wychodzi i
znowu szczeka, bo chce wrócić do domu, bo już się wysikała, ale znowu drapie w
drzwi, bo chce wyjść, bo poprzednim razem wysikała się tylko trochę – i tak do
rana.
9. Protokół kończy się mottem wygłoszonym przez Stefę,
że każda kobieta w pewnym momencie musi ustalić, ile ma lat, a potem trzymać
się tej wersji. Uprasza się wobec tego o ustalenie sobie najwłaściwszego wieku
i zażycie preparatu na poprawę pamięci, ażeby ten ustalony wiek pamiętać.
10. Kolejne spotkanie klubowe będzie, jak zwykle w lutym,
wyjątkowe, bo rocznicowe – w tym roku świętować będziemy 12-lecie istnienia
Spotkań Pod Pretekstem Książki!
Do zobaczenia!
k.
ciekawy wpis, dzięki
OdpowiedzUsuńpozycjonowanie stron