wtorek, 18 października 2022

"Teoria opanowywania trwogi" Tomasza Organka


Protokół po "Teorii opanowywania trwogi" Tomasza Organka

Cześć!

Mimo początkowej trwogi, że nie będzie można za wiele powiedzieć o książkowym pretekście wieczoru, mimo trwogi, że nie zabrzmi muzyka Tomasza Organka, spotkanie klubikowe październikowe obfitowało w opinie i dźwięki.

1. Najpierw Struna „Teorię opanowywania trwogi” skwitowała krótkim „Słabe”. Potem jednak okazało się, że ma na temat książki najwięcej do powiedzenia i że wynotowała sobie najwięcej przemawiających do niej fragmentów. Bo rzeczywiście, na pierwszy rzut oka lektura sprawia wrażenie napisanej przez Organka w ramach autoterapii, jako sposób na poradzenie sobie z męczącymi go zmorami. Potem stwierdzono, że tak naprawdę nie wiadomo, o czym jest tak książka, że fabuła jest nijaka, nie przemawia, nie wciąga. Zgodzono się, że debiutancka proza Organka to trochę taki głos pokolenia, czyli przeżycia urodzonych jeszcze w PRL-u, z pewnymi trudnościami radzących sobie we współczesnym, wielkomiejskim wyścigu szczurów. To opowieść „słoika”, który w Warszawie -  Nowym Yorku Europy Wschodniej - stara się żyć, a może tylko przeżyć. „Teoria…” aspiruje do powieści drogi – dosłownie i w przenośni. Główny bohater jest w podróży przez Polskę, ma różne przygody, ale tak naprawdę chyba szuka sensu we własnym życiu. Jednomyślnie zgodzono się, że najlepsze u Organka są pewne fragmenty zdań, pewne słowa, sformułowania, które delikatnie ocierają się o poezję, na przykład o miłości, która jak zupa ciepło rozlewa się po żołądku (czy jakoś tak). Przy tej okazji zrobiono szybki plebiscyt dotyczący zupy pomidorowej: z ryżem czy z lanym ciastem. Nieznacznie wygrał ryż. Za sprawą Poldzi rozważaniom towarzyszyła muzyka z płyty Organka.

2. Na stole pojawiły się potrawy organiczne lub w inny sposób nawiązujące do nazwiska autora książki wieczoru. Wraz z winem w kolorach takich jak na okładce „Teorii…” Stefa przyniosła upieczone przez siebie nieziemskie ciasto z – a jakże! – dyni wyhodowanej w zaprzyjaźnionym przydomowym ogródku. Struna zrobiła jesienny O-rganiczny O-mlet (bo O jak O-rganek) z cukinią, pieczarkami, ziemniakami, pomidorami. Po przeglądzie grządki ze składników na niej znalezionych Błyskawica zrobiła tradycyjną sałatkę jarzynową. Poldzia przyniosła nieorganiczne, ale za to kolorystycznie przypominające organy ciasteczka. Królowa nawiązała do swojej niedawne podróży wakacyjnej i przywieziony z daleka makaron zaserwowała z pesto z buraków jak najbardziej organicznych.  Pojawiły się chrupaczki podobne do organicznych struktur komórkowych. Były też inne przekąski.

3. Rozmawiano na najprzeróżniejsze tematy. Sporo było o kryzysie wieku średniego. O rosnącym zapotrzebowaniu na okulary wszelkiej maści (Uczestniczki wymieniły się cennymi informacjami na ten temat). Wspominano stare, niekoniecznie dobre znajomości. Wysłuchano najnowszych relacji z poczynań dzieci i wnucząt. Powoli zaczęto podsuwać tytuły książek, które mogłyby się stać pretekstami do przyszłorocznych i jeszcze następnych spotkań. No i z nutką zazdrości odczytano pozdrowienia od wypoczywającej w ciepłym kraju Kici, która dla rozjaśnienia wieczornych mroków przesłała serię promiennych zdjęć.

4. Ustalono, że następne spotkanie książkowe odbędzie się po Święcie Niepodległości, czyli 12 listopada, w sobotę. Omawiana będzie książka niełatwa w odbiorze, ale niestety bardzo aktualna. Wyzwaniem kulinarnym będzie kuchnia bałkańska.

Niech book będzie z Wami!

k.











wtorek, 4 października 2022

Przypominajka przed "Teorią opanowywania trwogi" Tomasza Organka

 

[tu powinien być jakiś efekt dźwiękowy w postaci utworu muzycznego na organy, albo chociaż na gitarę]

W najbliższy piątek zastanowimy się, czy debiut literacki popularnego obecnie muzyka jest udany, czy może nie całkiem, czy pan Organek powinien pisać dalej, czy też może zostać przy dźwiękach.  Zapraszamy na organkowy-organiczny-organistyczny-orgiastyczny klubik książkowy.