Protokół po "Opowieści podręcznej" Margaret Atwood
Niech będzie pochwa!
Drżąc przed Okiem czuwającym nad cnotą
niewiast, strzegącym naród przed zdeprawowaniem i karzącym za sianie zgorszenia
słowem pisanym, a równocześnie podejmując ryzyko bycia powieszonym na
klasztornym murze, wierni prawdzie i wolności Uczestniczki i Uczestnicy
spotkania książkowego pod osłoną nocy zebrali się w lokalu, żeby omówić
„Opowieść podręcznej”.
1. To lektura wstrząsająca. Napisana w latach 80-tych
XX wieku poraża swoją aktualnością. Choć opisuje nieokreśloną przyszłość, to
pewne jej aspekty są uderzająco podobne do wydarzeń sprzed kilkunastu miesięcy
czy dziejących się tu i teraz. Kobieta jako żywy inkubator. Kobieta niczym
maszyna do rodzenia. Kobieta, której wartość sprowadza się jedynie do
możliwości rodzenia zdrowych dzieci. Kobieta, która nie ma nic do powiedzenia
na swój temat. Kobieta obdarta z kobiecości, z uczuć, z pragnień. Kobieta
okradziona z marzeń. Kobieta, której zabiera się dziecko. Kobieta obdarta z
godności, indywidualizmu, prywatności. Kobieta, której próbuje się zabrać
wszystko, nawet miłość. A przecież „umiera się z braku miłości”.
2. Jak można się było domyślić, książkę omówiono
wnikliwie pod kątem aktualnej sytuacji politycznej, a także odniesiono się do kościoła rzymsko-katolickiego, który na przestrzeni ostatnich dwóch tysięcy lat
zupełnie wypaczył sens nauki głoszonej przez Jezusa. W „Opowieści podręcznej”
dostrzeżono wiele analogii do wydarzeń XX wieku i historii najnowszej – liczne
nawiązania do Holokaustu, dyskryminacji i prześladowań, zsyłania do kolonii /
obozów pracy, karania za najbardziej niedorzeczne przewinienia i za samodzielne
myślenie. Ale i współczesne strajki kobiet, polityka partii rządzącej, wymysły
obecnego ministra edukacji, skażenia ekologiczne i coraz powszechniejsze
trudności kobiet z zajściem w ciążę i jej utrzymaniem dają wiele do myślenia w
kontekście „Podręcznej”.
3. Te z Uczestniczek, które miały sposobność obejrzeć
serialową ekranizację „Opowieści podręcznej”, wyraziły swoją opinię: niektóre
sfilmowane sceny były na tyle dosadne, że aż drastyczne (Pan Kić odmówił
dalszego oglądania).
4. W ramach treningu przed następnym klubikiem przy
omawianiu „Podręcznej” wypito trzy butelki wina, z czego pół stanowił grzaniec
bezalkoholowy. Na stole pojawiło się też wino mszalne maryjne, ale w stanie
dziewiczym trafiło do pilnie strzeżonej szafki, aby poczekać na inny moment
jego spożycia. W hołdzie głównej bohaterce „Opowieść podręcznej” wypito sporo
zielonej herbaty poziomkowej. Książka wieczoru zainspirowała zebranych do
przygotowania i zaserwowania: sałatki caprese, kolorystycznie nawiązującej do czerwono-białych
habitów podręcznych i zielonych sukienek Mart. Na stole pojawiły się skromne
„ziemniaczki” (bajaderki), kukurydziane chrupki, krakersy. Były i wafelki o
wiele mówiącej nazwie „pryncypałki”. Do anatomii kobiet odnosiły się białe
niczym komórka jajowa kuleczki rafaello. Robiąc ukłon w stronę skromnego
jedzenia, którym żywione były podręczne, podano jaja po szkocku w wersji wege
(do których wybitne dipy przygotował Pan Rex) oraz gruszki w formie tarty z
niebiańską chmurką bezową. Ale żeby nie było hulaszczo, żeby nikt nie pomyślał
o jakichś bachanaliach, żeby towarzystwo się nie rozbisiurmaniło, na stole
pojawiły się wszystko widzące Oczy z migdałowymi źrenicami.
5. Bardzo ciekawie wyglądała ścieżka dźwiękowa
spotkania. Struna przyniosła ze sobą cztery płyty: Belly („brzuch”, jakże
znacząca część ciała podręcznych) King, The Breeders („hodowcy”; formacja
składająca się z samych kobiet), Kobiety, Enchanted Hunters (niewieście,
anielskie głosy). Kicia zaproponowała płytę zespołu Archive pt. „Controlling
crowds”. Muzycznie trochę wyłamał się Mały Lord, który narzucił zebranym
wysłuchanie kilku utworów szarpidrutów z System of a Down z krążka „Toxicity”,
z dynamicznym „Chop Suey!” na czele (to w ramach przygotowania do wyprawy do
kina na film „Sing 2”).
6. Tematy poruszone podczas spotkania obejmowały
relacje z zimowych wypraw do Sopotu (na plaży można było swobodnie rozłożyć
parawan i w ogóle nie było kolejek po lody świderki) i do Barcelony (odczucie
zimna spotęgowane wilgocią, ale Sagrada Familia od środka warta obejrzenia).
Poldzia wręczyła zebranym suweniry z wyprawy do Hiszpanii, do których dołączone
były wróżby na 2022 rok oraz rozkoszne krasnalki. Jako ukłon w stronę filmowej
Amelie Poulain postanowiono zabierać otrzymane krasnalki na przyszłe wyjazdy i
robić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia do zaprezentowania pozostałym
Uczestniczkom i Uczestnikom. Urodzone w miesiącach letnich Uczestniczki, szczególnie
źle radzące sobie z panującymi ciemnościami i krótkim dniem, narzekały na
zimno, zimę, brak światła i smog.
7. Mając nadzieję, że nigdy nie nastaną czasy opisane w
„Podręcznej”, kiedy to za czytanie książek obcinano ręce, zachęca się do
zapoznania się z książką wyznaczoną do omówienia na kolejnym spotkaniu tj.
„Wyznaję”. Zachęca się również do rewizji swojej przeszłości i przygotowania
wyznań mogących zainteresować innych uczestników spotkania (Królowa została
zobowiązania do przypomnienia historii klubikowej o rajtuzach). W kuchni niech motywem przewodnim będzie
sentencja „Wyznaję, że moim daniem popisowym jest…”. W związku z wyjątkowością
kolejnego spotkania (jubileusz 10-lecia funkcjonowania klubiku książkowego!!!)
można też zaproponować coś z kuchni dekady lub kuchni dekad-enckiej.
8. „Wyznaję” Jaume Cabré – w sobotę 12 lutego. Będzie
jubileuszowo, hucznie, podniośle, wzruszająco, a pewnie też jak zwykle
radośnie.
9. Ponieważ Struna oficjalnie zadeklarowała, że ona
telewizji nie ogląda, polityków nie słucha, olewa to wszystko, więc – podniesione
na duchu, z wypiętą do przodu odważnie piersią, dumne z bycia tak świetnymi
Kobietami – mówimy do zobaczenia na następnym klubiku książkowym.
Bądźcie zdrowe i zdrowi!
Book z wami!
k.