Protokół po "Emancypantkach" Bolesława Prusa
Sto lat, sto lat niech żyją, żyją nam...!
Mały Lord od samego rana nie mógł się doczekać
przyjazdu Cioć. Już o 7.30 chciał po nie jechać, żeby jak najszybciej cieszyć
się ich towarzystwem. Na ręce (a raczej uszy) Królowej złożył nawet wyznanie: „Wiesz,
kocham Ciocię Strunę”.
1. W godzinach popołudniowych zebrali się wszyscy
najbardziej stali uczestnicy Spotkań Pod Pretekstem Książki. Atmosfera
spotkania była podniosła, podkreślona powiewną odzieżą, piękną biżuterią,
rozwieszonymi w lokalu klubikowym serpentynami i balonikami. Obecnej (z
dłuższymi i krótszymi przerwami) prawie od samego początku istnienia klubiku Gazeli
przesyłano drogą myślową liczne sygnały sympatii. Wspominano inne Uczestniczki,
przybyłe z bliska i z daleka, przybyłe jedno-, paro- lub wielokroć. Debaty towarzyszące
obchodom SETNEGO Spotkania jak rzadko dotyczyły przede wszystkim książek,
literatury, pisarzy. Mówiono głównie o dotychczasowych stu książkowych
pretekstach – z listy wybierano te najnudniejsze, te najzabawniejsze, te, do
których powinno się/ chciałoby się wrócić, te, które zrobiły na Uczestniczkach
największe wrażenie. Zbyt trudnym zadaniem okazało się jednak wybranie TOP 3.
2. Żywność przygotowana na spotkanie była na STO fajerek!
Dominowało ciaSTO - ciast STO prawie. Struna przyniosła zjawiskowy tort
Malinowy Piegusek (wg przepisu z feministycznego bloga „Ostra na słodko”),
podczas jedzenia którego było bardzo puszySTO na podniebieniu. Maliny zdobiące
tort nawiązywały do narodowego czytania „Balladyny”. Cukrowymi perełkami Kicia
stworzyła misterne „100 LAT KLUBIKU” (lub „100 LAT, KLUBIKU”) na zweganizowanym
cieście banofie, do wykonania którego użyła STO daktyli. Błyskawica przyniosła
zachwycający STOs: warstwy czekoladowa, kajmakowa i sernikowa na zimno tworzyły
kompozycję powodującą u jedzących niemal orgazm sensoryczny. Poldzia przywiozła
z Suwalszczyzny tamtejszy przysmak - ułożone w STOsik słodkie kawałki tworzyły
mrowiSTO, a mak i rodzynki imitowały mrówki. Było też gruszaSTO – Królowa upiekła
tartę. Wytrawne oblicze gastronomii reprezentowała proSTO przygotowana sałatka
Stefy i zajesmaczniSTO zapiekany kalafior spod ręki Królowej.
3. Szampanem w kielichach wzniesiono toast za minione 100
spotkań i życzono sobie co najmniej 100 kolejnych. Mały Lord wręczył wszystkim
Uczestniczkom okolicznościowe prezenciki z kategorii biżuteria (rodzaj ozdoby
wynikał z preferencji wyrażonych przez Uczestniczki w podstępnej ankiecie).
Były bransoletki z kotem, z górami, z jaskółką, były kolczyki psie łapki i
kolczyki kowaliki, była też broszka niepylak apollo. Zdmuchnięto trzy świeczki
w kształcie cyfr 1, 0 i 0. Obejrzano fajerwerkową fontannę wciśniętą w torcik z
malinami.
4. Soundtrackiem do spotkania była płyta zespołu Kobiety
pt. „Podarte sukienki”. Następnie zaczęto słuchać muzyki sprzed blisko STU lat,
jednak Małemu Lordowi się nie podobała, więc zdecydował o zmianie repertuaru:
do końca wieczoru parę razy słuchano płyty z piosenkami o mamie.
5. Na życzenie Poldzi Struna i Królowa z nostalgią
wróciły wspomnieniami do pamiętnego spotkania w Czekoladziarni 8,5 lat temu, w
czasie którego narodził się pomysł na prywatny klubik książkowy, jako
ewentualna alternatywa dla bibliotecznego Dyskusyjnego Klubu Książki. Mówiono o
znaczeniu spotkań klubikowych w życiu Uczestniczek, o arcykreatywnym podejściu
do towarzyszącej spotkaniom kuchni, o ciągłym poszerzaniu horyzontów kulturalnych,
a czytelniczych zwłaszcza, o wzajemnym inspirowaniu się i wspieraniu. Poldzia,
Błyskawica, Stefa i Kicia przypomniały wszystkim książkowy pretekst, od którego
zaczęła się ich przygoda z klubikiem. Przez moment mówiono o pomyśle wydania w
formie drukowanej protokołów z niniejszego blogu, ilustrowanych zdjęciami
potraw przygotowanych na dane spotkanie.
6. W ciągu wieczora co i rusz któraś z Uczestniczek
odkrywała się przed pozostałymi z symptomami starzenia się: a to umykały im pojedyncze
słowa, a to zapominały treść omawianych nawet niedawno książek, a to dostawały
warów, czyli nagłych uderzeń gorąca, a to po wypiciu łyczka zaledwie szampana
doznawały zawrotów głowy. Jednak najbardziej zadziwiający przejaw sklerozy
zaobserwowano u najmłodszej Uczestniczki, Kici, która zapomniała o
przyniesionym przez siebie winie, włożonym do zamrażarki w celu szybszego
schłodzenia. O istnieniu wina przypomniała sobie nazajutrz Królowa, odkrywszy,
że zamrożone zupełnie wino wysadziło korek (zamrażarka na szczęście nie
ucierpiała).
7. Błyskawica obdarowała wszystkich przywiezionymi przez
siebie z biało-niebieskiej greckiej wyspy magnesikami i zakładkami do książek.
Struna rozdała zamówione egzemplarze „Dzieci północy” Rushdiego. A przybyły na
ostatnią godzinę Spotkania Pan Rex stał się sprawcą kilku wybuchów śmiechu.
Przy okazji pojawienia się Pana Rexa wspominano jego wieszczenia sprzed ponad 5
lat o tym, że klubik nie przetrwa, że wkrótce się rozpadnie – jak widać
proroctwa te można włożyć między książki.
8. Lekturę wieczoru oceniono pozytywnie, choć Uczestniczki,
które przeczytały ją do końca, były mocno rozczarowane tym, co na ostatnich
strony Prus zafundował głównej bohaterce, czyli Madzi Brzeskiej. Tytuł pierwszego
rozdziału, „Energia kobiet i męskie niedołęstwo”, wzbudził ogólną sympatię dla
autora. Doceniono niezwykłą u pisarza-mężczyzny znajomość psychiki kobiecej i
jego dyskretne poczucie humoru. Postacie z „Emancypantek” są barwne, wyraziste,
przekonywujące. Rozmawiano o znaczeniu opisywanej w wielu książkach z tamtej
epoki reputacji kobiet– Prus świetnie wytłumaczył, jak utrata reputacji
przekładała się na upadek na dno nie tylko towarzyskie, ale i ekonomiczne,
moralne i duchowe. Niektóre z określeń użytych przez Prusa szczególnie
spodobały się Uczestniczkom: safanduła, gęś prowincjonalna, stara laweta (i nie
chodzi tu o nienowy pojazd do przewożenia zepsutych aut) czy fagas. Struna
przytoczyła kilka wielce trafnych fragmentów książki m.in. o tym, że prowincja to grób talentów.
9. Książka wieczoru stała się pretekstem do rozmów o tym,
czym była emancypacje sto lat temu i czym jest obecnie. Dyskutowano, jak Prus
odnalazłby się w dzisiejszych dyskusjach o feminizmie, LGBT, wyzwolonych
kobietach, równouprawnieniu. Uczestniczki rozmawiały o współczesnych kobietach,
które same siebie „wpuszczają w kanał” obowiązków ponad siły, poniżenia,
uzależnienia finansowego i emocjonalnego. Z przykrością wysunięto wniosek, że
dla kobiet często najgorsze są inne kobiety (kobiety kobietom zgotowały ten
los) i że nadal w polskim społeczeństwie propagowany jest model
kobiety-cierpiętnicy, usługiwaczki mężczyzn, „matki Polki”, która wyzuta z sił,
energii i radości życiowej ze słowami „taki jest los kobiet” przyjmuje swoją
rolę jako oczywistą.
10. Przez cały wieczór wracano do listy stu przeczytanych
w ramach klubiku książek. Nie było jednomyślności w ustaleniu tytułów tych
najnudniejszych, najzabawniejszych, najlepszych. Można jednak wymienić, że
ziewano przy czytaniu między innymi biografii Astrid Lindgren (Błyskawica), „Żarze”
i „Trzech panach w łódce...” (Poldzia). Najbardziej śmiano się przy „Stowarzyszeniu
Miłośników Literatury i Placka...”, „Paniach z Cranford” czy „Zapiskach z
dalekiego kraju” Brysona (przy tej ostatniej tak naprawdę śmiała się tylko
Królowa). Przy okazji omawiania najśmieszniejszych tytułów Poldzia przekazała
pałeczkę Kici, która przyjęła na siebie zobowiązanie zaproponowania książki,
która podczas czytania wywoła uśmiech na twarzy wszystkich Uczestniczek. A tu
preteksty, które były dla Uczestniczek ważne, które zrobiły na nich największe
wrażenie, do których chciałyby wrócić: „Zmory”, „Księga Diny”, „Ciemno, prawie
noc”, „Anna Karenina”, „Smażone zielone pomidory”, „Nieznośna lekkość bytu”, „Miasto
ślepców”, „Shantaram”, „Beksińscy. Portret podwójny”, „Prochy Angeli”, „Brakująca
połowa dziejów” i oczywiście „Wszystko za życie”.
11. Przyparta do muru Kicia, której wypomniano, że nie
rekomendowała jeszcze książki do wspólnego czytania i omawiania, sypnęła jak z
rękawa tytułami. Pozostałe Uczestniczki spontanicznie dorzuciły swoje
propozycje i tak powstała lista książek, które być może będą pretekstami
klubikowymi w ciągu najbliższych dwóch lat. Zaproponowano między innymi „Pamiętniki
Adama i Ewy” Marka Twaina, „Szmirę” i „Zapiski starego świntucha” Charlesa
Bukowskiego, „Brak wiadomości od Gurba” Mendozy, „Sprawiedliwość owiec” Leonie
Swann, „Księgi Jakubowe” Tokarczuk, „Dziennik Bridget Jones” Helen Fielding, „Dzieci
północy” Salmana Rushdiego, „Wyznaję” Cabree, „Wszystko, co lśni” Eleanor
Catton, „Comedia infantil” Henninga Mankella czy „Bóg mordu” Yasminy Rezy.
12. W październiku mówić będziemy o książce Joanny
Gierak-Onoszko „27 śmierci Toby’ego Obeda”. Widzimy się w piątek 9-go. Kuchnia
kanadyjska.
No to dziękujemy za minione STO Spotkań i zaczynamy
kolejną setkę!
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz