Protokół po "Motorach" Emila Zegadłowicza
Serwus!
Listopadowy ziąb, mrok i mgła spowiły nie tylko lokal
klubikowy, ale i popadający w ruinę dworek w Gorzeniu Górnym – miejsce, w
którym Emil Zegadłowicz popełnił „Motory”.
1. Frekwencja na spotkaniu była mniejsza niż zwykle,
jednak uczestnicy nadrobili to intensywnością rozmów i dogłębnością analizy
najbardziej kontrowersyjnej powieści Zegadłowicza. Historię głównego bohatera „Motorów”,
Cypriana Fałna, porównywano z biografią autora, przy tym przyglądano się
fotografiom z książki „Zegadłowicz. Podwójny żywot Srebrempisanego” Krystyny
Kolińskiej, a także wyliczano muzy Cypriana Fałna i porównywano je z
pierwowzorami z życia Zegadłowicza.
2. „Motory”, wbrew negatywnym ocenom Stefy na poprzednim
klubiku, odebrano pozytywnie, choć nie jest to lektura, którą się czyta szybko,
łatwo i przyjemnie. Trudne w odbiorze słowotoki myślowe Fałna i płynące
strumieniem zmieszane ze sobą różne wątki przywodziły na myśl monologi Adasia
Miauczyńskiego z „Dnia świra” –nieujarzmiona fala myśli, będąca wynikiem
zbytniej wrażliwości humanistycznej duszy. Liczne neologizmy również wymagały
zdwojonej uwagi. Dla równowagi, delektowano się opisami przyrody, emocji w
relacjach damsko-męskich czy barwnych postaci drugo- i trzecioplanowych.
3. Znawczyni Zegadłowicza, Struna, przywoływała wiele
historii z życia pisarza, jak na przykład tę, że już w trakcie pierwodruku „Motorów”
zarekwirowano pewną ilość egzemplarzy książki, która okazała się zbyt
kontrowersyjna. Nawet zaprzyjaźniony z Zegadłowiczem Julia Tuwim, zachwycający
się „Motorami”, pokpiwał jednak z ich autora, że nie zdecydował się na
złagodzenie pewnych fragmentów, za co zapłacił wypuszczeniem przez cenzorów
moralności na rynek czytelniczy znacznie okrojonej liczby egzemplarzy.
4. Struna chwaliła Zegadłowicza za jego feminizm, za
wnikliwą znajomość kobiet i zachwyt nimi. Królowa jednakże miała odmienne zdanie
– według niej Zegadłowicz w niektórych przypadkach traktował kobiety z
wyższością, gardził za słabsze momenty, przejawiające się niedbałością o
wygląd. A przede wszystkim swoje liczne romanse i choćby przelotne miłostki
uważał za coś naturalnego, natomiast od kobiety wymagał stałości i monogamii.
5. Fragment, który wrył się uczestniczkom w pamięć
podczas czytania, mówił o tym, że jeżeli kobieta wygląda na osobę godną
szacunku, jest to dla niej oznaką starzenia się i zapowiedzią jej końca.
6. Ubolewano nad losami dworku w Gorzeniu, położonego w umiłowanych
przez Zegadłowicza, opiewanych w wielu utworach rejonach Beskidu Małego. Dworek
się sypie, otaczający go ogród dziczeje. A gromadzone przez pisarza w ciągu
całego życia obrazy i inne dzieła sztuki, niedawno bezpowrotnie przeszły w ręce
muzealników z sąsiedniego powiatu, co pewnie spowodowało, że Zegadłowicz z
pewnością przewrócił się w grobie. Żałowano, że miejsce, w którym Zegadłowicz
urodził się, tworzył, opiewał w swoich dziełach, jest tak bardzo zapomniane nie
tylko przez władze lokalne, ale i zwykłych mieszkańców z jego „małej ojczyzny”.
7. Wrócono wspomnieniami do tegorocznych wyjazdów
uczestniczek spotkania do gdańskiego Muzeum Drugiej Wojny Światowej –przywołano
jedną z ekspozycji, przedstawiającą polską miejską przedwojenną uliczkę ze
sklepikami różnej maści. Jednym z nich była księgarnia, w witrynie której
znalazła się książka Zegadłowicza (!) (zadanie do zrobienia podczas kolejnej
wizyty w Muzeum: sprawdzić tytuł tej książki).
8. Kobiety, będące według Zegadłowicza motorem
wszystkiego, siłą napędową wszechświata, przygotowały potrawy na klubikowy
stół: były finezyjne formy pieczone, mające przypominać róże z gorzeńskiego
dworku, podane na serwecie w kolorach jesiennych, z kozim (nawiązanie do
nazwiska głównego bohatera „Motorów”) serem w środku i ziołami o działaniu
afrodyzjakalnym. Pozostałe jedzenie odnosiło się do motorów: oponki, herbatniki
w kształcie kół, brązowe ciasteczka przypominające rozjechane przez motory
wiewiórki, jeże czy inną drobną zwierzynę oraz hamburgery. Oprócz herbaty pito
pędzone (!) w domowym zaciszu wyśmienite wino gronowe –Dionizos był wniebowzięty.
9. Sporo rozmawiano na temat książek, które w przyszłym
roku mogłyby zostać przeczytane i omówione na klubiku. Pojawiło się już kilka
ciekawych tytułów. Na razie postanowiono jedynie, że po ciężkich „Motorach” na
grudzień potrzebna jest jakaś lżejsza lektura- wybrano rekomendowane przez
Błyskawicę „Wołanie kukułki” Roberta Galbraitha (aka J.K. Rowling), a
świąteczna przerwa powinna zostać wykorzystana na zapoznanie się z „Shanataram”,
żeby móc poświęcić tej „cegle” czas na klubiku styczniowym. Na spotkaniu 14
(sobota!) grudnia na stole pojawią się potrawy kuchni kryminalnej, ale uprasza
się, aby nie zawierały one strychniny, cyjanku, arszeniku, muchomora, pleśni
czy ludomoru.
10. A Mały Lord przywłaszczył sobie Strunę na wieczór,
owinął wokół paluszka i niecnie wykorzystał do czytania mu książek o Muminkach.
Czytajmy Zegadłowicza, zanim zostanie całkowicie
zapomniany!
k.