Protokół po "Dziewczynie z pociągu" Pauli Hawkins
Tuut-tuut!
KOLEJne Spotkanie Pod Pretekstem Książki odjechało w
przeszłość. Spotkanie miało się odbyć w piątek, jednak Królowa niespodziewanie
udała się w ten dzień w służbową podróż Pendolino. Pozostali uczestnicy z
niezwykłą wyrozumiałością i elastycznością zareagowali na propozycję
przesunięcia terminu spotkania na sobotę.
1. Gdy klubikowe grono było już w komplecie, jubilatce
lipcowej -Stefie i zaległej jubilatce czerwcowej –Poldzi wręczono prezenty,
wyściskano je, wycałowano i winszowano im wszystkiego co najlepsze.
2. Mimo tego, że na spotkanie nikt nie przybył koleją,
nawiązujący do tytułu książki wieczoru temat pociągów był różnorodnie
reprezentowany. Przede wszystkim lokal klubikowy był adekwatną ilustracją do
powieści Pauli Hawkins: co i rusz za oknami przejeżdżały z głośnym trąbieniem osobowy,
pospieszny i nawet Inter City, co wzbudziło w uczestnikach spotkania
podejrzenia, że być może w którymś z tych jadących nieopodal pociągów
regularnie podróżuje ktoś, kto stałych mieszkańców lokalu klubikowego obserwuje
i wyobraża sobie ich codzienne życie.
3. Książka wieczoru nas nie zachwyciła. To lekkie
czytadło na czas przejazdu pociągiem właśnie. Poldzia, jako jedyna, czytała
zarówno „Dziewczynę z pociągu”, jak i obejrzała nakręcony na jej podstawie film, i
oceniła, że ekranizacja wypada dużo korzystniej, jest bardziej thrillerowata.
Być może książka okazałaby się ciekawsza, gdyby autorka rozwinęła wątek
psychologiczny związany z manipulowaniem głównej bohaterki, Rachel, przez jej
byłego męża, Toma – Tom przez wiele lat wmawiał Rachel, że pod wpływem alkoholu
była agresywna i nieobliczalna, i robił to na tyle sugestywnie, że Rachel wierzyła
w to co mówił Tom i ufała mu bardziej niż sobie samej. Historia Rachel Watson
wywołała zwierzenia, że lubimy zaglądać wieczorami ludziom przez okna do ich
domów i w ten sposób niejako żyjemy przez chwilkę ich życiem, że podróżując
koleją lubimy robić zdjęcia nieświadomym tego mieszkańcom domów położonych przy
torach, którzy wykonują właśnie jakieś prace w ogródkach. Mimo niezbyt
pochlebnych recenzji uczestników spotkania dla „Dziewczyny...”, Strunie udało
się znaleźć w książce jeden zasługujący na uwagę fragment: „Lubiłam mieszkać
przy torach”.
4. Ciekawym aspektem spotkania okazała się jego oprawa
muzyczna. Słuchano płyty Sade „Lovers rock” – muzyki nostalgicznej, kołyszącej
się w metrum kół uderzających o tory, w sam raz na długie przejazdy osobowym.
Był też Stone Gossard ze swoją płytą „Bayleaf”, który w dzień spotkania
klubikowego obchodził swoje KOLEJne urodziny. Natomiast tak naprawdę ścieżką
dźwiękową spotkania zapewnił sąsiad, Pan Czesiu, który na swoje imieniny zaprosił
kolegów z miejscowej orkiestry dętej. Orkiestranci nie tylko jedli i pili na
przyjęciu, ale przede wszystkim grali na swoich instrumentach, skutecznie
zagłuszając sączącą się z głośników muzykę z płyt. Niestety, nie odśpiewano
zbiorowo pieśni „Jedzie pociąg z daleka”.
5. Dodać trzeba, że wspomniany wyżej Stone Gossard został
przywołany przez Strunę, która ujawniła, że jest on jej niedoszłym mężem. Wyznanie
Struny wywołało lawinę wspomnień dotyczących gorących uczuć kierowanych do
ówczesnych idoli i form, jakie ta niespełniona miłość przybierała. Najbardziej
barwnie o swoim uwielbieniu dla Limahla opowiadała Poldzia. Poldzia zresztą, z
ogromnym dystansem do siebie, rozbawiła towarzystwo do łez kilkoma historiami
ze swojej przeszłości.
6. Ciekawie prezentowała się pociągowa kuchnia wieczoru.
Stefa upiekła chlebek w kształcie wagonu, którego poszczególne fragmenty
zjadało się poprzez wcześniejsze POCIĄGnięcie ich i oderwanie od całości. Przyniosła też
POCIĄGającą herbatę „Hiszpańska mandarynka”. Królowa skorzystała z przepisów znajdujących
się na stronie internetowej „Pociąg do kuchni” – przygotowała sałatkę z zieloną
soczewicą, kalafiorem i łososiem oraz bezowe ciasteczka kokosowe. Poldzia
zrobiła sałatkę „Wars”, której inspiracją było menu wagonów restauracyjnych
Wars. Na stole była też domowa herbata „ice tea”, „wagonik” z kawałkami arbuza,
„wagon” lodów (przyniosła Gazela) i śliwki suszone (przyniosła Struna), których
nawiązanie do kolei było mocno NACIĄGane (trochę przypominały węgiel przewożony
składem towarowym).
7. Po wymianie opinii między Gazelą i Stefą na temat
lektury zaplanowanej na sierpień („Białe zęby” Zadie Smith) ustalono, że na
następnym spotkaniu porozmawiamy o niedawno przeczytanej przez Strunę książce
„Kwiat wiśni i czerwona fasola” Duriana Sukegawy. Kuchnia, co oczywiste,
wiśniowo-fasolowa. Widzimy się 16 sierpnia.
Pa, pa, pa! Tuuuuut!
k.