poniedziałek, 27 sierpnia 2018

"Dom dusz" Isabel Allende

Dom duchów - Allende Isabel Protokół po "Domie dusz" Isabel Allende


Hola!
W okrojonym na skutek wakacyjnych wojaży składzie sierpniowe spotkanie książkowe poświęcone było „Domowi dusz” / „Domowi duchów” Isabel Allende.

1. Opisy burzliwych losów wielopokoleniowej rodziny podczas burzliwych momentów historii (prawdopodobnie) chilijskiej, zostały pokrótce omówione w burzliwych okolicznościach przyrody, panujących na działce Rodziców Struny. Lekturze poświęcono mniej czasu, niż na to zasługiwała. Opinie na jej temat były krótkie i zgodne: podobała się. Mimo sporej objętości czyta się ją szybko, choć płynność w podążaniu za akcją utrudniała wieloosobowa narracja. Z potwierdzonego źródła wiadomo, że nieobecne Gazela i Stefa książkę również przeczytały i mają o niej pochlebne zdanie.

2. Żeby napisać coś więcej o tej zasługującej na głębszą analizę i refleksję najbardziej znanej powieście Allende, przytoczmy fragment, który zapadał w pamięć uczestniczkom spotkania: „Piszę (…), bo pamięć jest ulotna, a żyje się bardzo krótko i wszystko dzieje się tak szybko, iż nie potrafimy dostrzec związku między wydarzeniami i ocenić konsekwencji czynów, wierzymy w fikcję czasu, w teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, ale być może wszystko dzieje się jednocześnie”.

3. Wakacyjne obrady wielbicielek książek pod jabłonką na działce Rodziców Struny upłynęły w dużej mierze na przenoszeniu stołu i ławek z miejsca na miejsce i osłanianiu tego co na stole parasolkami. Czynność ta była wynikiem działalności frontu atmosferycznego, który w postaci burz i deszczu przetaczał się z jednego krańca Polski na drugi, a nad miejscem spotkania krążył, grzmiał, dął wiatrem, choć, na szczęście, w efekcie jego aktywności nie doszło nawet do ugaszenia ogniska.

4. Ze smutkiem (Struna) odniesiono się do mającego się zacząć wkrótce nowego roku szkolnego. Ścieżką dźwiękową do spotkania były pogłosy oddalonego o kilka kilometrów koncertu muzyki reggae, którym lokalna młodzież żegnała lato. Poldzia z pewnym niepokojem wychwytywała uchem koncertowe dźwięki, gdyż jej latorośl uczestniczyła w tej imprezie.

5. W notatkach po poprzednim klubiku książkowym znaleziono informację, iż na spotkaniu w sierpniu Poldzia zamierza się upić. Jednakże wykonanie planu było połowiczne, gdyż jedną z dwóch przyniesionych butelek wina we wczesnej fazie wieczoru rozbił własnoręcznie Mały Lord - 0,75 litra białego wina wsiąkło w glebę. Poldzi nie było dane spożyć do końca nawet wina, które już miała w kubeczku – Mały Lord w ramach prewencji alkoholizmu wylał na siebie równie i to. Dzięki temu Poldzia nie zalała się w trupa i na drugi dzień nie miała kaca, nie bolała ją głowa i nie wymiotowała, za co powinna Małemu Lordowi podziękować. Jednak wstawiła się na tyle mocno, że po zapadnięciu wzroku zwinęła się w kłębuszek na starej wersalce w domku ogrodniczym i ucięła sobie drzemkę. Tuż przed zaśnięciem Poldzia zadała Królowej pytanie natury osobistej. Królowa na pytanie odpowiadała długo, wyciągając z zakamarków swej duszy przeróżne sekrety, tajemnice, przeżycia i traumy, lecz lekko zamroczona alkoholem Poldzia odpłynęła w objęcia Morfeusza i spała na tyle mocno, że nawet skierowane przez Królową w ciemność do Poldzi „Czy moja wypowiedź odpowiedziała na twoje pytanie?”, nie zdołało jej wybudzić. Królowa, tylko dzięki wsparciu Struny, nie załamała się zupełnie tym pozbawionym szacunku zachowaniem Poldzi.

6. Poldzi jej karygodna postawa została wspaniałomyślnie wybaczona, gdyż rekompensatę za nią stanowiła cenna porada behawioralna z obszaru zwierząt domowych. Królowa radziła się Poldzi w kwestii przełamywania antagonizmów na linii pies (bookdog Azoriusz) – kot (mała kotka). Przy okazji opowieści o zwierzęcych pupilach Poldzia zademonstrowała na Królowej, jak jej kotek budzi ją o piątej rano, żeby mu dała jeść (bliski kontakt nosek do noska). 

7. Omawiano wakacyjne podróże, wyprawy i małe wycieczki przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. Polecano sobie wzajemnie destynacje i sprawdzone sposoby rezerwacji miejsc noclegowych. Ze zrozumieniem przyjęto nieobecność Gazeli i Stefy, które pakowały się na zagraniczne urlopy, oraz Błyskawicy, którą pochłonęły rodzinne zobowiązania. Struna opowiadała o swoich wojażach i planowanej wizycie w Afrykarium.

8. Kulinarnym tematem przewodnim był kraj pochodzenia Isabel Allende – Chile. Zjedzono ponoć bardzo tam popularne hot dog completos z awokado, cebulą, pomidorami (wersja „completo italiano”), do których dodano majonez („poco mayo por favor”) i musztardę. Do tytułu książki wieczoru nawiązywały zabawne chrupki w kształcie duszków (niestety, zasmakowały Małemu Lordowi). Struna przygotowała jak co roku wyśmienite prażonki. Zaserwowała też gomułki zakopiańskie, czyli oscypki zawinięte w plastry boczku z suszoną morelą lub daktylem – zależy, co jej tam wpadło w ręce. Oscypki zostały lekko podgrzane nad ogniem. Przed spożyciem Struna wyjaśniła, że pochodzą z górzystej części naszej ojczyzny, a przecież Chile to też górzysty kraj. Poldzia upiekła chlebek bananowy z mąką kokosową, lecz go nie przyniosła do degustacji, gdyż wyszedł twardy jak kamień. Poldzia prawdopodobnie pomyliła 300 g z 30 g albo sknociła coś innego. Wobec faktu, że w dniu spotkania mocno jajeczkowała, wszystko mogło jej się pokićkać.

9. Z uwagi na to, iż Królowa zaczęła „Żonę podróżnika w czasie” (zaplanowaną na wrzesień) i oceniła, że mimo pierwszego rozdziału niczym z „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, po przeczytanych już kilkudziesięciu stronach książka ta zapowiada się na powieść dla dziewcząt. W związku z tym, aby uniknąć rozczarowania, lekturą na następny klubik książkowy będą „Myszy i ludzie” Johna Steinbecka, a jeśli w dalszym czytaniu „Żona…” okaże się ambitniejsza, zostanie omówiona w październiku. Kolejne spotkanie odbędzie się 28 września, a obowiązywać będzie kuchnia mysia, czyli coś, co jedzą myszy, czyli ser, czyli kuchnia serowa. Uprasza się o nieuwzględnianie w menu sera pleśniowego.

10. Na zakończenie spotkania Struna opuściła strefę ogródków działkowych sposobem górnym, czyli przechodząc przez bramę (mimo otwartej furtki) – tym samym tradycji klubikowej stało się zadość.

Adios, amigos!
k.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz