niedziela, 15 kwietnia 2018

"Wyspa Węży" Małgorzata Szejnert

Wyspa Węży - okÅ‚adka Raport dzienny po "Wyspie Węży" Małgorzaty Szejnert


No i proszę! Kwietniowe Spotkanie Pod Pretekstem Książki za nami!

1. Wyjątkowy charakter spotkaniu nadały obchody pierwszej rocznicy urodzin Małego Lorda, która jest jednocześnie pierwszą rocznicą jego uczestnictwa w dyskusjach klubiku książkowego. Mały Lord nie nabył jeszcze umiejętności dmuchania na zawołanie, więc w jego imieniu płonącą świeczuszkę, wsadzoną w torcik sernikowy, zdmuchnęła mama. Za zdrowie jubilata i jego dalsze postępy rozwojowe wychylono kielichy wypełnione szampanem Picollo. Mały Lord przez cały wieczór sprawdzał, czy na stole wszystko stoi w należytym porządku i we właściwym miejscu oraz czy znajdujące się na talerzykach i w miseczkach potrawy na pewno są smaczne, świeże i mają odpowiednią konsystencję do tego, żeby je bez problemu kruszyć w malutkich rączkach. Pozwolił też, aby Pan Rex pobawił się przez chwilę jego pierwszym zestawem klocków Lego-Duplo, który otrzymał od Struny.

2. Widok rocznego Małego Lorda przywołał wspomnienia u Poldzi, która przypomniała sobie pewne chwile intymne (mające kilkunastoletnie już konsekwencje) towarzyszące momentowi, kiedy to jej starsze Poldziątko kończyło roczek. Rozmawiano także o laktacji, lęku separacyjnym u niemowląt, karmieniu piersią, egzaminach gimnazjalistów, sprawdzianach z matematyki oraz nocnym i porannym przychodzeniu dzieci do łóżka rodziców.

3. Książka wieczoru, czyli najnowsza powieść reportażowa Małgorzaty Szejnert „Wyspa Węży”, początkowo została omówiona „po łebkach”, ale w drugim podejściu wywołała żywą dyskusję, w którą włączył się nawet Pan Rex. Wszyscy stwierdzili, że „Wyspa Węży” jest nie tylko ujawnieniem nieznanej karty z dziejów polskiej historii z czasów drugiej wojny światowej, ale także opowieścią o ludziach zwykłych-niezwykłych, a takie opowieści są zawsze najciekawsze. Królowa jest wielbicielką Szejnert, więc wypowiadała się o książce dość entuzjastycznie (choć i tak jej ulubioną nadal pozostaje „Wyspa klucz”). Błyskawicy książka bardzo się podobała, bo ona lubi książki historyczne, i z chęcią pożyczyła od Królowej dwa inne tytuły tej autorki. Struna była tuż przed zakończeniem czytania, ale już mogła wypowiedzieć swoje pozytywne zdanie o „Wyspie Węży”. Co więcej, książka i klubikowa dyskusja nasunęły Strunie myśl, czy by nie podjąć się poszukiwania swojego nigdy nie widzianego dziadka-wojskowego. Poldzia natomiast dość skromnie wyrażała się o książce, bo przeczytała jedynie pierwszych 50 stron. Jednak jej mina i skąpe słownictwo w temacie mówiły wszystko: książka jej się nie podobała i obstawiamy, że nie doczyta jej do końca.

4. W czasie spotkania miała miejsce esemesowa korespondencja ze Stefą. Otóż dieta oczyszczająca, którą sobie Stefa zaaplikowała miesiąc temu, przyniosła skutki nadzwyczaj niespodziewane: podczas stosowania tej diety Stefa oczyściła sobie również pamięć, w efekcie czego zapomniała o klubiku książkowym. Radzimy Stefie zaprzestania stosowania jakichkolwiek diet, a szczególnie takich, po których nie będzie jej na spotkaniu. Poldzia zaś była jakaś taka rozmemłana i słaniająca się w fotelu. Prawdopodobnie spowodowane to było zmęczeniem wywołanym koniecznością ciągłego głaskania nowego, małego, kociego członka rodziny. Bookdog Azoriusz poczuł się żywo dotknięty tą zdradą, ale, gdy tylko został wpuszczony do lokalu klubikowego, spędził prawie cały wieczór grzejąc swym własnym ciałkiem stopy Poldzi. Błyskawica zachwyciła obecnych swoją nową, wiosenną fryzurką.

5. Staje się już zwyczajem, że istotnym elementem dyskusji na klubiku są sprawy związane ze zdrowiem, a właściwe z jego brakiem. Nie było inaczej i tym razem. Poldzia, Struna i Błyskawica już teraz grupowo cierpią sercowo, a Królowej zapaliły się korzonki, wobec czego cały wieczór człapała po lokalu zgięta wpół niczym stuletnia babuleńka. Najzdrowiej wyglądał Pan Rex, choć nie powinien, bo przecież nadal przebywa na L4.

6. Wiosenna aura sprzyjała rozmowom o ogrodach, działkach i uprawach, a towarzyszyło temu pyrkanie traktora u sąsiadów, który obciążony kierowcą i dwiema sadzarkami ziemniaków, przemykał za oknem w te i wewte. Struna skrzętnie notowała w pamięci porady dotyczące skutecznego, humanitarnego zwalczania ślimaków i kretów, aby móc je potem przekazać (porady, nie ślimaki i krety) swojej mamie.

7. Z racji tego, że główni bohaterowie „Wyspy Węży” znajdowali się na szkockiej wyspie Bute, spożywano potrawy nawiązujące do Szkocji i szkockiej kraty. Poldzia przyniosła dwa rodzaje ciast ułożone w dwukolorową kostkę. Błyskawica upiekła owsiane ciasteczka (podobno w Szkocji jedzą dużo owsianki), które pomysłowo zawinęła w kraciastą ściereczkę. Struna przygotowała pyszne tosty z wkładem ze śniadania brytyjskiego: bekonem, jajkiem sadzonym, serem kozim (bo owczego szkockiego nie było, więc dodała też oscypek) i z ketchupem. Małemu Lordowi najbardziej smakowały cieniutkie imbirowe ciasteczka owsiane i nadzwyczajnie kruche ciastka „scottish shortbread”.  Na ciepło, oprócz tostów Struny, była też przygotowana przez Królową zapiekanka pasterska, będąca jej swobodną interpretacją „shepherd’s pie”. Na tym spotkaniu nie mogło zabraknąć whisky – jednak zamiast prawdziwej szkockiej, pojawiła się „Whisky in the Jar” w wersji muzycznej.

8. Następne spotkanie odbędzie się 18 maja, a porozmawiamy o „Historii pszczół” Mai Lunde. Obowiązywać będzie kuchnia – do wyboru – angielska, amerykańska lub chińska.  

Niniejszy protokół został zapisany w komputerze oraz na blogu. Wszystko po to, by zadość uczynić słowom Jędrka Modelskiego: „Jak się nie zapisze, to nie ma człowieka”. No to zapisujemy. Na pamiątkę dla potomnych.  

k.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz