Protokół po "Okruchach dnia" Kazuo Ishiguro
Good day, ladies and gentlemen!
Jak będą mogli Państwo zauważyć z treści niniejszego
protokołu, „Okruchy dnia” ubiegłorocznego noblisty Kazuo Ishiguro dostarczyły
wielu tematów do dyskusji osobom zebranym na kolejnym Spotkaniu Pod Pretekstem
Książki.
1. Choć Błyskawica i Poldzia zastrzegły, że nie
przepadają za literaturą angielską, to jednak zgodziły się z pozostałymi
uczestniczkami, że lektura wieczoru była zajmująca i przyjemna w czytaniu.
Gazeli zdanie w tej kwestii jest jeszcze nieznane, gdyż rzeczona Gazela w
ubiegły piątek była moczyła swe „dolne plecy” (jakby eufemistycznie powiedzieli
Anglicy) w termach, jednak pokładamy nadzieję, że pożyczony od Struny
egzemplarz książki przeczyta.
2. „Okruchy dnia” zaostrzyły apetyty Struny i Stefy na
inne dzieła Ishiguro. Struna przejawiała nawet lekki zachwyt doskonałą
umiejętnością pisarza wniknięcia w świat staroangielskiej arystokracji i jego
dbałością o zgodność wielu elementów powieści z brytyjską historią. Ci z Państwa,
którzy znają „Okruchy…” w wersji książkowej lub filmowej, zapewne pamiętają, że
to opowieść o Stevensie - mężczyźnie, który bardziej był kamerdynerem niż
człowiekiem i którego wyborem było służenie wyborom innych. Było nam żal
Stevensa – bo, choć perfekcyjny i w pełni oddany swojej pracy, jednak nie
potrafił ulec emocjom (ba, prawdopodobnie nie potrafił nawet przyznać się sam
przed sobą, że w nim jakieś emocje istnieją!). Rozmowa o Stevensie, u którego
brakowało emocji, stała w kontrze do dyskusji o kłótniach uczestniczek ze
swoimi wybrankami serca, w których to kłótniach aż iskrzy od okazywanych i
podlewanych łzami emocji.
3. Współczułyśmy Stevensowi, że nie potrafił żartować.
Podziwiałyśmy jego oddanie swemu chlebodawcy – jego lordowskiej mości
Darlingtonowi. Zadziwiała nas jego
niewzruszona, bez względu na okoliczności, postawa zawodowa. Umiejętność całkowitego
wyparcia z siebie prywatności na rzecz zachowania zawodowego profesjonalizmu
zaskakuje nas być może dlatego, że „ludzie z kontynentu nie potrafią być
kamerdynerami, ponieważ są jako rasa niezdolni do takiego okiełznania uczuć,
jakie wyćwiczył w sobie naród angielski”. Dla Stevensa godność kamerdynera była
sprawą najwyższej wagi, a jej zachowanie polegało na tym, „by nie obnażać się publicznie”
(zachcą Państwo przyjąć do wiadomości, że nie chodzi tu o obnażanie się w
sensie fizycznym, a emocjonalnym).
4. Jak Państwo przeczytali w pierwszym akapicie,
książka stała się zaczątkiem rozmów na wiele interesujących, choć często
nieliterackich, tematów. Dywagowano między innymi o starzeniu się: o zmianach
charakterologicznych, o zmianach w długo trwających małżeństwach (po latach
okazuje się, że małżonek/małżonka są już zupełnie innymi osobami niż te, które
poślubiliśmy), o tym, że na starość mężczyźni dziadzieją. Przy okazji
obgadywania współmałżonków i partnerów Stefa zarekomendowała „Żelaznego Jana”,
którego określiła jako książkę o dorastaniu facetów.
5. Temat starzenia ściśle wiązał się z tematem chorób.
Do słabującej na zdrowiu Struny dołączyła Poldzia (która bardzo aktywnie pod względem
czytelniczym przechodzi proces rekonwalescencji) oraz Stefa (która, na
szczęście, otrzymała pomyślne wyniki badań). Siwe dłonie Błyskawicy mocno
niepokoiły zebranych, jednak stan ten był jedynie wynikiem zakupu przez
Błyskawicę nowych spodni, na których trzymała ona dłonie. Rozmawiano też o
chorobach psów (łączymy się w smutku z Błyskawicą, która niedługo będzie
musiała pożegnać na zawsze psiego domownika), a stąd był tylko kroczek do
tematu psich ucieczek (tu niekwestionowanym liderem jest Azoriusz). Pozostając
w kręgu zoologicznym, poruszono temat panicznego strachu przed pająkami, który
dotyczy głównie Poldziowej córki i Stefy. Stefa wielokrotnie rekomendowała
niezawodny na wszelkiego rodzaju robactw Muchozol.
6. Bardzo aktywnym uczestnikiem spotkania był Mały
Lord, który nie dość, że pokazał zebranym swe niebywałe umiejętności w
czołganiu się z poślizgiem, w nieśmiałym raczkowaniu, zwinnym wstawaniu przy
wszelkich stolikach, szafkach i krzesłach czy wreszcie w rozbieraniu choinki na
czas, to jeszcze czarował wszystkich swoimi nowymi górnymi siekaczami, chwalił
się zabawkami otrzymanymi na Gwiazdkę i zaprezentował swojego czerwonego,
błyszczącego Mercedesa w wersji kabriolet z napędem na dwie nogi (na razie auto
działa „na pych” rodziciela, gdyż nóżki Małego Lorda siedzącego na aucie jeszcze
nie dosięgają podłogi). Wśród poruszanych tematów wychowawczych znalazł się i
ten, czy i kiedy należy wymagać od dzieci, aby zaangażowały się w
przygotowywanie prezentów gwiazdkowych dla rodziców oraz jak nauczyć
progeniturę, by pamiętała o ważnych rodzinnych rocznicach.
7. Małemu Lordowi udało się coś, czego do tej pory nie
dokonała ani Poldzia, ani żadna inna uczestniczka spotkania. Otóż zaproponował
on zebranym książkę, która rozśmieszyła wszystkich i która bez zastrzeżeń podobała
się każdemu uczestnikowi spotkania. W ekspresowym tempie uczestnicy, śmiejąc
się, przeczytali „Nie!” Marty Altes (w tłumaczeniu Jacka Dehnela) i podsumowali
ją jako biografia Azoriusza.
8. Wspominano też bardzo udany świąteczny, tradycyjny wyjazd
uczestników do ulubionego klimatycznego miasteczka. W spotkaniu wzięła
udział między innymi zhiszpaniała już Polanna wraz z małżonkiem Xavim, a także przybyła
z Antypodów nastoletnia bratanica Błyskawicy. Ten gość z daleka, oczarowany
miasteczkiem i atmosferą spotkania, za pośrednictwem Błyskawicy podarował
uczestnikom śliczne długopisy, za które serdecznie dziękujemy.
9. Tematem kulinarnym były okruchy, okruszki i
kruchość. Było zatem ciasto jeżowiec Poldzi, kruche ciasteczka (ze sklepu),
ciasteczka przygotowane przez Błyskawicę zgodnie z recepturą jej brata, eklerki
(ze sklepu; związek z kruchością znikomy, a i okruszków w czasie konsumpcji nie
było), wytrawne kruche babeczki z przygotowanym przez Stefę wkładem:
pieczarkowym, tuńczykowym i jajecznym. Na ciepło Królowa podała warzywa pod
kruszonką serową i tradycyjne angielskie owoce pod kruszonką. W nawiązaniu do
kamerdynera Stevensa Poldzia przyniosła porto, jednak butelka przez cały
wieczór pozostała nieotwarta, czekając na bardziej sprzyjające piciu
okoliczności.
10. Postanowiono nie ustalać kolejności lektur na 2018
rok, a uzgadniać je z miesiąca na miesiąc, wybierając spośród tytułów na
zbiorczej liście propozycji, do której Poldzia dorzuciła dwa tytuły („Purezento”
Joanny Bator i „Głosy Pamano” Jaume Cabre), a Struna jeden („Kaprysik. Damskie
historie” Mariusza Szczygła). Na spotkaniu lutowym, w czasie którego będziemy
jednocześnie obchodzić szóstą (!!!) rocznicę naszego klubiku książkowego,
pochylimy się nad „Fridą” Barbary Mujicy. Obowiązywać będzie kuchnia
meksykańska. Zbieramy się 16 lutego.
"Jak najlepiej, sir, dziękuję!"
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz