Protokół po "Kukuczce. Opowieści o najsłynniejszym polskim himalaiście" Dariusza Kortki i Marcina Pietraszewskiego
Cześć!
Niemal do ostatniej chwili trwały konsultacje
dotycząca miejsca kolejnego spotkania (na działce rodziców Struny czy
tradycyjnie w lokalu klubikowym). Poranne deszcze, ciemne chmury przed
południem i spory spadek temperatury zdecydowały, że spotkanie związane z
książką o Jerzym Kukuczce odbyło się pod dachem, ale nastroje uczestników były
turystyczne i wakacyjne. Mały Lord z przyjemnością przyjął ochłodzenie w
pogodzie i zachwycał zebranych swoim wzorowym zachowaniem, głośnym gaworzeniem
i niemal perlistym śmiechem. Szczególnymi uczestniczkami spotkania były lipcowa
jubilatka Stefa oraz dawno niewidziana Gazela. Pan Rex siedział cichutko w
pokoju obok, smutny, że musi pójść do pracy na nocną zmianę, wobec czego ominą
go wszelkie przyjemności spotkania książkowego. Poldzia zaś rozpoczęła
spotkanie mówiąc, że tego wieczora wszyscy uczestnicy będą szczytować.
1. O książce Dariusza Kortki i Marcina Pietraszewskiego
dyskutowano sporo, ale tylko w początkowej fazie spotkania. Zgodnie
stwierdzono, że jest ona dość suchym przedstawieniem historii himalaisty, który
jako pierwszy Polak zdobył wszystkie ośmiotysięczniki. Brakowało nam opisów
emocji, które towarzyszyły lub mogły towarzyszyć Kukuczce w zdobywaniu
kolejnych szczytów. Pewnie dlatego, że autorzy książki nie znaleźli w
materiałach źródłowych zbyt wiele na ten temat – wygląda na to, że nawet dzienniki
z wypraw prowadzone przez Kukuczkę były dość suche, rzeczowe. Bo też dla
Kukuczki wspinanie się na góry było jak uprawianie dyscypliny sportowej, było
formą rywalizacji, było kolejnym męskim zadaniem do wykonania. Rozmawiano też o
żonie Kukuczki i innych żonach ludzi, którzy góry ukochali najbardziej na
świecie.
2. Biografia Jerzego Kukuczki była pretekstem do rozmów
o innych książkach o górach i ludziach, którzy po nich chodzą. Stefa i Struna
rekomendowały biografię Wandy Rutkiewicz. W ogóle Stefa jest obecnie lokalną
specjalistką w temacie książek o górach – w ostatnim czasie przeczytała ich aż
sześć, zatem nie dziwi, że biegle wymienia nazwy szczytów czy nazwiska mniej
znanych himalaistów i alpinistów.
3. Zarówno Strunie jak i Królowej zapadł w pamięć
fragment historii o Kukuczce mówiący o tym, że po zdobyciu ostatniego
ośmiotysięcznika czekający na niego w bazie towarzysze uczcili to przygotowując
14 klusek śląskich (Kukuczka pochodził z Katowic), w które wbite były
chorągiewki z nazwami wszystkich 14 szczytów. Struna zrobione przez siebie
papierowe proporczyki wbiła w minikanapki z pomidorami koktajlowymi i
mozzarellą. Królowa natomiast nazwami najwyższych szczytów udekorowała mufinki
z wypieczonymi większymi i mniejszymi wzniesieniami. Zjadając poszczególne
kanapeczki i babeczki wczuwano się w role zdobywców kolejnych szczytów.
4. Kuchnia turystyczna reprezentowana była także przez
przygotowany przez Stefę bób prażony (bo zdrowy i dający moc do pokonywania
trudów wędrówki) i przyrządzona przez Królową sałatka z kuskusa (bo kuskus to
świetny wynalazek dla turystów: można go zalać kupionym w schronisku czy
ugotowanym na ognisku wrzątkiem, dodać do niego pesto z suszonych pomidorów i
kawałki żółtego sera - et voila – szybkie i pożywne danie gotowe). Błyskawica
przyniosła niezbędną podczas każdej wyprawy czekoladę oraz przywiezione z
Tajlandii przez jej wiecznie podróżującą koleżankę Izę pyszne ciasteczka z
nadzieniem ananasowym. Gazela przytachała torbę pełną świeżych owoców, a
Poldzia kilogramowe pudło Wesołych Grzybków (to w nawiązaniu do tak zwanej turystyki
grzybiarskiej lub do przypadkowego zbierania grzybów podczas przemierzania leśnych
ścieżek). Grzybki Poldzi miały właściwości uzależniające (kto je skosztował, nie
mógł się powstrzymać od ich dalszego chrupania) oraz halucynogenne (Błyskawica
na swoim płaskim jak deska brzuchu zaczęła widzieć fałdy tłuszczu). Struna
zaserwowała lody o nazwie kojarzącej się z drapaczami chmur w NY. Do spożycia
planowany był również liofilizowany posiłek żołnierski (pikantne pierożki
Rigatoni), jednak uczestniczki spotkania, z obawy przed świeceniem w
ciemnościach spowodowanym znaczną ilością „E” w składzie, odmówiły podjęcia próby
organoleptycznej tegoż posiłku. Kulinarnym hitem wieczoru okazał się gulasz
angielski w puszce, zawierający aż 71% mięsa, który swym zapachem skusił
wszystkich obecnych na spotkaniu.
5. Konsumpcja konserwowego gulaszu przywołała u
niektórych wspomnienia z dzieciństwa. To z kolei spowodowało rozmowy o
fetyszach wieku dziecięcego – ujawniono między innymi zamiłowanie do wąchania
krzeseł, stóp czy też spijania z kieliszków po wyjściu gości. W kontekście
dzieci rozmawiano także o najmodniejszych kolorach fryzur nastoletnich
latorośli, podobieństwach do rodziców i pleśniawkach niemowlęcych.
6. Dla wszystkich śledzących losy przykrywki do
naczynia żaroodpornego Struny mamy dobrą wiadomość: po wielu miesiącach przedmiot
ów nareszcie odnalazł swoją drogę do domu. A z innych tematów powracających:
znowu pojawiła się „pustka” Poldzi. Tym razem w kontekście opowieści o
pustelniku Janie, który w Beskidzie Małym z puszek zbudował sobie arkę.
7. Z uwagi na to, że Jerzy Kukuczka czytał wiersze
Edwarda Stachury, tłem muzycznym wieczoru były piosenki Starego Dobrego
Małżeństwa. Słuchano też grupy Byle Do Góry (Królowa jest w posiadaniu płyty
podpisanej przez dwóch głównych muzyków formacji) oraz zespołu Ścianka (album
„Białe wakacje”). Jako łącznik muzyczny między spotkaniem bieżącym oraz
spotkaniem islandzkim czerwcowym pojawił się zespół Sigur Rós z utworem
„Isjaki”, to znaczy „góra lodowa”.
8. Sporym trudem było ustalenie pasującego wszystkim
terminu kolejnego spotkania. Najprawdopodobniej odbędzie się ono 25 sierpnia.
Gdyby jednak okazało się, że tego dnia Struna nie może się stawić, spotkamy się
4 sierpnia. Lekturą-pretekstem będzie „Wielki las” Zbigniewa Nienackiego.
Kuchnia mazurska.
Życzymy wszystkim udanego wakacyjnego wypoczynku nad
morzem, nad jeziorem czy w górach. Zwłaszcza w górach! I nie zapominajcie uśmiechnąć
się do turystów mijanych na szlakach.