Protokół po "Paniach z Cranford" Elizabeth Gaskell
Ach, cóż to był za wieczór!
Uczestnicy spotkania jubileuszowego, z głowami
ozdobionymi zabawnymi dekoracjami (nawiązując tym samym do noszonych przez
panie z Cranford czepeczków), w nastrojach uroczystych, lecz jak zwykle
radosnych, zasiedli przy zastawionym obficie stole, by rozmawiać, wspominać,
cieszyć się swoim towarzystwem i wspierać na duchu.
1. To już pięć lat! 60 spotkań. 60 książkowych
pretekstów. Tysiące przeczytanych stron. Cztery lokalizacje. Kilkanaście
stałych, mniej stałych oraz występujących w roli gościa uczestników. Polanna z
pledem na nogach, Pejo z Warki, obecnie chińska Beata z Wielkopolski, Maka, Karolina
z Mazowsza, Ania z Krakowa, Pachnąca, Natalia – założycielka filii Spotkań, Spaniard Xavi, Dominująca
Ola, parapetowi goście. Niniejszy blog mający kilkadziesiąt tysięcy wejść (!!!)
i swoich czytelników na całym świecie (jak pokazują statystyki). Niepowtarzalna
atmosfera, która uczestników spotkania zawsze odrywa od codzienności i
wprowadza w świat radości, życzliwości, pysznego jadła i sztuki (z naciskiem na
literaturę). Ech, w ubiegły czwartek w niejednym oku zakręciła się łezka na
wspomnienie niektórych wcześniejszych spotkań.
2. „Panie z Cranford” w roli książki tego wyjątkowego wieczoru
spisały się całkiem nieźle. Mimo początkowej ciszy w jej temacie (Poldzia
podsumowała to słowami „Jaka książka, taka dyskusja”), okazało się, że jest w
niej sporo ciekawych postaci i liczne śmieszne fragmenty. Całość napisana z
pozorną powagą odpowiednią opisywanym czasom i kręgom kulturowym, jednak dało
się zauważyć, że Elizabeth Gaskell puszcza oko do czytelnika, opisując społeczność
składającą się głównie ze starych panien i wdów, społeczność, w której o
wszystkim decydują utarte zwyczaje, przyjęte zasady i konwenanse, w której nie
toleruje się inności i odstępstwa od normy. Błyskawica stwierdziła, że podczas
lektury czuła się, jakby czytała książkę o swoich sąsiadach. Strunę urzekł
motyw prowadzenia sklepu z herbatami przez jedną z sióstr Jenkyns. Królowej
szczególnie przypadła do gustu historyjka o koronkowym kołnierzyku wybielanym w
mleku, które zostało wychłeptane (wraz z kołnierzykiem) przez kota, jednak, ku
wielkiej radości właścicielki kołnierzyka, zwrócone przez tegoż kota. Śmiano się
z obrazu chorej krowy Betsy Barker odzianej w kaftan. Rzecz jasna Poldzia była
w opozycji do większości pozytywnych opinii na temat książki – „Panie…” nie
zajęły wprawdzie pierwszego miejsca w jej rankingu najnudniejszych książek omawianych
na naszym klubiku (tam od dłuższego czasu znajduje się „Żar”), jednak są w
czołówce. Przy okazji zauważono, że na poprzednich spotkaniach Koralina również
zwykle była w kontrze do wrażeń większości uczestników, jednak jej kontra była
inna niż kontra Poldzi. 3. Gazela przyniosła przepyszny torcik bezowy z owocami, który pełnił podwójną funkcję: na 5-lecie Spotkań i na urodziny Królowej. Wzruszona jubilatka otrzymała od uczestniczek serdeczne życzenia, kwiaty oraz uroczy prezent: dzbanek (wyprodukowany przez firmę sugerującą swą nazwą duże problemy z czytaniem) oraz herbaty „Imbirową” i „Przy kominku” – tę drugą od razu zaparzono i spożyto w blasku kominka (Pan Rex przez cały wieczór dyskretnie podniecał w nim ogień). Wzniesiono toast szampanem Piccolo, który Królowej, od pewnego czasu nie pijącej alkoholu, smakował jak najwyborniejszy trunek. Wszyscy obecni uczestnicy spotkania otrzymali okolicznościowe, spersonalizowane zakładki do książek. Z nostalgią dwukrotnie wysłuchano hymnu Spotkań (pieśń „Sex on Fire”) oraz innych utworów zespołu Kings of Leon. Ustalono także szczegóły wyjazdu na kameralny koncert muzyki wielkiej na scenie małej, na który dwa dni później pięć uczestniczek wybrało się w ramach obchodów rocznicowych.
4. Panie z Cranford zapewne określiłyby jako wulgarną panującą
na stole obfitość i różnorodność. Kuchnia urodzinowa składała się z elementów
oczywistych (paluszki, orzeszki, chipsy) oraz nadzwyczaj wymyślnych i wykwintnych.
Poldzia przyniosła różyczki z szynką. Stefa podała rollsy z tortilli.
Błyskawica zrobiła koreczki z klopsików z kokardką. Zestaw przegryzek (szynka z
kuskusem i trzy rodzaje tapadena) przygotowany przez Królową nie cieszył się
wielkim powodzeniem – uczestnicy zdecydowanie bardziej woleli upieczone przez
nią rurki z kremem i babeczki z domowej roboty frużeliną wiśniową. Struna
oczarowała wszystkich indykiem à la
Wellington. Jednakże nawet to wybitne danie nie skusiło dawno nie widzianej Koraliny, przez cały
wieczór sączącej li i jedynie herbatkę z cytryną. Przy okazji pochylono się nad
kulinarną ewolucją Struny, którą przeszła w ciągu ostatnich pięciu lat - od umiejętności
nalewania sobie herbaty do przygotowywania potraw z kuchni Jamiego Olivera.
5. Jak można się było spodziewać, poczyniono pierwsze
zmiany w ustalonej miesiąc temu liście książek na ten rok. Jednakże w kwestii
lektury na marzec nie dokonano żadnych innowacji – w marcu rozmawiać będziemy o książce Dariusza Rosiaka „Ziarno i
krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan”. Spotkanie odbędzie się w
piątek 17 marca, obowiązywać będzie kuchnia bliskowschodnia.
Życząc uczestnikom Spotkań Pod Pretekstem Książki następnych
równie owocnych comiesięcznych spotkań w ciągu kolejnych co najmniej pięciu lat,
przesyłamy pozdrowienia wszystkim fanom, kibicom i wielbicielom organizowanych
przez nas spotkań książkowych.
Tworzymy coś niepowtarzalnego, coś wyjątkowego.
Wasza k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz