wtorek, 19 kwietnia 2016

"Śniadanie u Tiffany'ego" Truman Capote

Śniadanie u Tiffany'ego - Capote TrumanProtokół po "Śniadaniu u Tiffany'ego" Trumana Capote'a















Śniadanie niepostrzeżenie przemieniło się w kolację, wieczór w kolejny ranek, a piątek we wtorek – panta rei, ale protokół wreszcie został napisany.

 1. Kwietniowym pretekstem było „Śniadanie u Tiffany’ego” Trumana Capote’a lub Capotego – Struna sprawdziła: obie wersje są uważane za poprawne. W czasie swych poszukiwań Struna odkryła, że Capote jest nazwiskiem przybranym pisarza Trumana Streckfusa Personsa.

2. Już na samym początku okazało się, że przeczytać „Śniadanie…” można na różne sposoby. Otóż trzeba najpierw zaznaczyć, że zdecydowana większość uczestników spotkania miała do dyspozycji wydanie tej książki zawierające, oprócz opowiadania tytułowego, trzy inne: „Dom z kwiatów”, „Brylantowa gitara” i „Bożonarodzeniowe wspomnienie”. I tak: Struna i Koralina przeczytały tylko „Śniadanie…”. Poldzia przeczytała wszystkie cztery opowiadania, jednakże potraktowała je jako całość i z niemałymi trudnościami próbowała znaleźć w nich wątki wspólne – nie udało się jej to, osiem stron przed końcem książki doszła do wniosku, że to są cztery różne historie, które należy traktować oddzielnie. Królowa również przeczytała cały zestaw opowiadań, potraktowała je indywidualnie, co więcej, zaleciła Koralinie i Strunie zapoznanie się szczególnie z „Domem z kwiatów” (ze względu na obecność elementów wiedźmowatej staruchy Bonaparte) oraz z „Bożonarodzeniowym wspomnieniem” (ze względu na świąteczne menu, na które składały się między innymi smażone wiewiórki). Błyskawica była w posiadaniu egzemplarza zawierającego wyłącznie „Śniadanie…”, dzięki czemu nie wprowadziła żadnego zamieszania w dyskusję o tym, co trzeba było przeczytać, mając na myśli „Śniadanie u Tiffany’ego” Capote’a. 

3. Porozmawiano o bohaterach „Śniadania…”, jednak bez większych emocji. Holly, centralna figura opowiadania, „bajerantka”, „znana pięknotka”, „sławna postać w światku kawiarnianej cyganerii” wzbudza smutek i współczucie z powodu jej telepki (depresji), strachu przed przywiązaniem się do kogoś, ze względu na jej nieumiejętność pokochania i pozwolenia na pokochanie przez innych. Spodobało nam się sformułowanie odnoszące się brylantów, których noszenie przed czterdziestką, według Holly, „jest takie kiczowate, a nawet potem to ryzyko”. Bo „brylanty dobrze wyglądają tylko na rzeczywiście starych kobietach. (…) Zmarszczki i gnaty, białe włosy i brylanty: nie mogę się doczekać”. No cóż, uczestniczki z trochę większą wstrzemięźliwością patrzą na swoją starość (może dlatego, że nie zapowiada się, aby w czasie tej starości stać nas było na noszenie biżuterii z brylantami).

4. Bardzo ciekawą postacią była koleżanka Holly, Meg, która była tak brzydka, że aż piękna, i z tą swoją brzydotą się obnosiła, zrobiła z niej atut. Królowa postanowiła wziąć z niej przykład.

5. Struna rzekła, że chciałaby zdobyć i przeczytać inne opowiadanie Capote’a „Harfa traw” – ze względu na pięknie brzmiący tytuł, który zainspirował zespół Ścianka do nazwania tak jednego ze swoich utworów muzycznych. Okazuje się, że zainspirowanych jest więcej – właściciele pewnego gospodarstwa ekologicznego i producenci zdrowej żywności także użyli tego tytułu. Czując pismo nosem, Poldzia przyniosła ekologiczne ciasteczka ryżowe, kukurydziane i gryczane, które, zgodnie z jej wyjaśnieniem, pewne osoby jedzą na śniadanie.

6. W temacie śniadania: Pan Rex z trzęsącymi się uszami spałaszował na śniadanie jajecznicę z pięciu jaj na bekonie. Pozostałe uczestniczki spotkania wieczorem zjadły z jeszcze większym smakiem przygotowaną przez Błyskawicę jajecznicę z jaj od swoich własnych kurek z baleronem (jajecznica była z baleronem, a nie własne kurki). Pozostałe elementy menu przedstawiają się następująco: bułeczki z ciekawym wnętrzem na ciepło, sandwicze z szynką i serem opiekane w przyniesionej przez Strunę przeznaczonej do tego maszynie, kanapki wiosenne, do chrupania poduszeczki z nadzieniem nugatowym (zwykle zalewane mlekiem), selekcja serów, muffinki i wspomniane wyżej ciasteczka ryżowe. Polskim zwyczajem pito herbatę, a amerykańskim sok pomarańczowy. Struna przyniosła ozdobionego świeżymi niezapominajkami szampana, którego podobno pija się w Nowym Jorku na śniadanie, jednak w trakcie rozmowy ustalono, że za miesiąc będzie lepsza okazja do spożycia szampana – Błyskawica i Poldzia staną na linii startu w biegu na królewskim dystansie i, jeśli dotrą do mety, będzie to fantastyczny powód do celebracji.

7. O ostatnich wyczynach biegowych Poldzi i Błyskawicy mówiono sporo, dziewczyny są w niebywałej formie, robią „życiówki”, tryskają energią. Królowa im ewidentnie zazdrości i boleje nad utratą tężyzny fizycznej, zaczęła więc znów truchtać, a przy okazji wciąga nieletniego jeszcze Azoriusza na ścieżkę uzależnienia biegowego – bookdog Azoriusz zapowiada się na niezłego maratończyka.

8. A tak w ogóle to Azoriusz zmienił płeć i jest teraz, razem z Grudosławą, dżendersem. Poddanie się dzień wcześniej zabiegowi, nie przeszkodziło Azoriuszowi w łażeniu po suficie prawie, a po plecach i brzuchach uczestników spotkania na pewno. Uczestnikom spotkania zaleca się trening asertywności, gdyż obecnie zdecydowanie brakuje im stanowczości w odmawianiu przyjmowania psiej czułości i nachalności.

9. Z wielkim ożywieniem przyjęto wiadomość o zbliżającym się zamążpójściu naszej zhiszpaniałej Polanny, której już zapowiedziano, że podczas któregoś z wakacyjnych spotkań książkowych zorganizowany zostanie dla niej wieczór panieński (bez obaw, Polanno, nie będzie występu czipendejlsów, a gołymi genitaliami świecić jedynie będzie wykastrowany Azoriusz).

10. Z uwagi na obecną porę roku (wiosna) rozmawiano na temat roślinności w ogrodzie, na balkonie i w domu. Dzielono się swoimi sukcesami i porażkami na polu botanicznym oraz bardziej lub mniej skutecznymi metodami w postępowaniu z kwiatami, które odmawiają prawidłowego wzrostu i rozrostu – Poldzia posuwa się nawet do obrzucania obelgami i zastraszania roślin, które dziadzieją. Koralina natomiast poddała się już jeśli chodzi o hodowlę storczyków – współczujemy jej, że wszystkie orchidee w jej rękach padają bezpowrotnie w florystyczny niebyt.

11. Przy okazji snucia opowieści na temat rozmów z nastolatkami o seksie (może nawet deprawowaniu ich w tym zakresie) Poldzia tak bardzo rozwijała wątki poboczne, że aż się jej piękny poemat dygresyjny stworzył.

12. Struna obwieściła, że we wrześniu w Krakowie zagrają nasi ulubieńcy z grupy muzycznej męskiej – Kings of Leon. Niestety, wygląda na to, że koncert jest poza naszym zasięgiem finansowym. Kupno książek pochłania znaczną część naszych skromnych pensyjek. Chyba że rząd przyjmie wypływający coraz częściej z kręgów czytelniczych postulat, że skoro zasiłek 500+ złotych ma zachęcić Polaków do większej prokreacji, to, wobec ostatnich doniesień o nieczytających 63% społeczeństwa, obywatele powinni dostać 500 złotych na zakup książek, żeby zwiększyć poziom czytelnictwa w kraju.

13. Jednym z ostatnich tematów wieczoru była rychła zmiana lokalu -  od maja uczestnicy spotkania będą mieli dużą przestrzeń i niepowtarzalne widoki za oknem. Transport w obie strony zapewniony.

14. Przy okazji kolejnej już weryfikacji listy lektur na ten rok Poldzia odkryła, że zakupiona przez nią „Szeptucha” wcale nie jest tą „Szeptuchą”, którą postanowiono przeczytać i omówić na spotkaniu czerwcowym. Wobec tego Poldzia kupi jeszcze jedną, tę uzgodnioną „Szeptuchę”, dokona analizy porównawczej i przedstawi nam wyniki swojej pracy. Tymczasem kolejne spotkanie odbędzie się 13 maja, a jego głównym tematem literackim książka Marty Abramowicz „Zakonnice odchodzą po cichu”. Kuchnia zakonna lub księżowska. Nie, jednak nie księżowska – ze względu na dbałość o figurę jednak kuchnia zakonna.

Au revoir, jak powiedziałaby Holly Golightly.
Votre k.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz