Protokół po "Sekretnym życiu pszczół" Sue Monk Kidd
Witajcie Siostry (i Bracia) w czytaniu!
Mimo padającego za oknem śniegu, uczestnicy Spotkania Pod
Pretekstem „Sekretnego życia pszczół” Sue Monk Kidd przenieśli się do gorącej
Karoliny Południowej. Książka spowodowała gorącą dyskusję. Gorąco też zrobiło
się uczestnikom spotkania po wypiciu miodu i australijskiego wina. Ale
po kolei.
1. Po pierwsze wzniesiono toast za małe Gazelątko, które się
było urodziło zaledwie kilka dni temu i które na pewno bardzo zajmuje swoją
maleńką osobą swych kochających, opiekuńczych, krążących wokół niego jak
pracowite pszczółki rodziców. Gazelątku życzymy Dobra, Miłości i opieki Marii
(na przykład takiej jak Nasza Pani w Łańcuchach opisanej przez Sue Monk Kidd),
a jego rodzicom z serca gratulujemy. I, rzecz jasna, czekamy na powrót Gazeli
do naszego książkowego grona.
2. Po drugie Struna zaproponowała, aby, w nawiązaniu do imion
bohaterek książki wieczoru, na cel niniejszego protokołu poszczególni
uczestnicy spotkania przybrali pseudonimy będące zarazem ich miesiącem urodzin.
Kiedy jednakże okazało się, że w lokalu są aż trzy czerwce, zaniechano tego
pomysłu. Przy okazji jednak po raz kolejny stwierdzono, że Bliźnięta dobrze się
dogadują z Wodnikami, a czerwcowe spotkanie książkowe będzie bardzo huczne z
okazji potrójnych urodzin uczestniczek plus imieniny Błyskawicy.
3. Po trzecie Struna oraz Królowa przywdziały na wieczór
bluzeczki w paseczki (niestety, nie żółto-czarne).
4. „Sekretne życie pszczół” warto przeczytać. Książka momentami
przypomina „Smażone zielone pomidory” i „Służące”. Można ją potraktować
powierzchownie, jako prostą opowieść o dorastaniu. Jednak, po przyłożeniu ucha
do ula, jakim jest ta książka, odkrywamy wiele interesujących aspektów. Choćby
temat wiary chrześcijańskiej: opisany z dystansem, czasem z przymrużeniem oka,
ale zawierający mądrość o sztuce poszukiwania Boga we własnym wnętrzu i
określający piękno relacji z Marią – opiekunką potrzebujących i sierot.
5. W „Sekretnym życiu…” odnaleziono liczne nawiązania do
bliskiego naszemu klubikowemu mottu Carpe Diem -
autorka, ustami jednej z bohaterek, May, mówi, że „kiedy nadchodzi pora
śmierci, trzeba umrzeć, a kiedy nadchodzi pora życia, trzeba żyć. Nie udawać,
że się żyje, ale żyć pełną piersią i nie bać się życia”. Bierzemy sobie to do
serca - to oraz rozważania na temat przebaczania – sobie i innym,
wyrozumiałości dla niedoskonałości – swoich i innych ludzi.
6. Sue Monk Kidd poczyniła wspaniałe analogie między pszczołami
a ludźmi. Tytułowe bohaterki stały się powodem do głębokich rozmów na temat
owadów i ich obecności w naszym życiu. Każdy z uczestników spotkania miał do
powiedzenia jakąś ciekawostkę dotyczącą jej/jego kontaktu z owadami (lub innymi
zwierzętami). Temat owadzi został spuentowany przygnębiającą i zatrważającą
informacją, że, podobno, zgodnie z teorią Alberta Einsteina, jeśli znikną
pszczoły, cztery lata później nie będzie już życia na Ziemi. A zatem: dbajmy o
pszczoły, wspierajmy pszczoły, nie bójmy się pszczół i traktujmy je z należytym
szacunkiem. I jedzmy miód!
7. A propos miodu – tego wieczoru zdominował on naszą kuchnię.
A serwowane dania, wbrew pozorom, nie były ani zbyt słodkie, ani mdłe czy
lepkie. Struna przygotowała rozpływającą się w ustach karkówkę marynowaną w
miodzie i musztardzie. Miała też zamiar przyrządzić grillowanie brzoskwinie (w
nawiązaniu do brzoskwiniowej farmy, na której początkowo mieszkała bohaterka
„Sekretnego życia…”, Lily) z hiszpańskim miodem z kwiatów pomarańczy
(przemycone przez granicę przez naszą odległą ciałem, ale bliską myślami
Polannę – muchas gracias!) – niestety, na skutek obżarstwa spowodowanego
wspomnianą karkówka i poniższymi daniami, przełożono degustację tego smakowicie
zapowiadającego się deseru na kolejne spotkanie. Błyskawica przyniosła
upieczony przez jej mamę (dziękujemy!) miodownik, zwany też królewiczem czy
królewcem – doskonałe ciasto! W ramach aneksu do grudniowego spotkania
książkowego na stole pojawiły się, wyjęte prosto z paczki adresowanej do
Błyskawicy, wyborne australijskie wino oraz orzeszki makadamia. Poldzia
zakupiła na cele spotkania pierniczki miodowe. A Królowa podała wytrawną
zapiekankę ryżową z miodem i banany zapiekane z miodem i masłem. Były też
solone orzeszki i coca cola, przyniesione, eksperymentalnie połączone i spożyte
przez Strunę (z uwagi na fakt, że w USA orzeszki na pewno są bardziej słone a cola
bardziej gazowana, Lily mogła osiągać bardziej spektakularne efekty tego
połączenia - u nas było bez szału). Do chrupania była też pszenica w miodzie.
Uwagę wszystkich przykuł jednak Tort Pszczelarza, z lekkim kremem miodowym i
marcepanowymi pszczółkami (skrzydła wycięte z opłatków) zdobiącymi szczyt tortu
w kształcie ula. W kwestii napitków raczono się miodem pitnym dwójniakiem oraz
miodowymi w barwie herbatą z cytryną i piwem.
8. Ilustracją dźwiękową do spotkania były utwory zmarłego
niedawno Davida Bowie oraz piosenki Alice In Chains z płyty „Jar of Flies” (w
nawiązaniu do Lily, która swoją przygodę z owadami zaczęła od łapania i
zamykania much w słoiku). Chciano także wysłuchać kawałka zespołu Blind Melon
pt. „No Rain” (ze względu na teledysk z dziewczynka-pszczółką), jednak nikt z
obecnych nie miał go w swoim posiadaniu.
9. W związku z trwającą wizytą duszpasterską zwaną kolędą
rozmawiano o księżach czytających (Królowa przytoczyła wypowiedź jednego z
nich: „Wie pani, przeczytałem tę biografię Tove Jansson. Nie wiedziałem, że ona
była lesbijką. To zmienia moją opinię o jej twórczości.”) oraz o tym, jak to bookdog
Azoriusz (który od ostatniego spotkania nabrał odrobinę, ale tylko odrobinę, ogłady)
w nieświadomości swej wychłeptał wodę święconą z przygotowanego do księżej
wizyty talerzyka.
10. Rozmowy o księżach i Kościele ściśle wiązały się z
zadziwiającymi niekiedy postanowieniami poczynionymi przez obecnie nam panujący
nowy rząd. Koralina zdała obszerną relację z oczekiwań ludu wobec nadchodzącego
„pincet” złotych na dziecko. A przy okazji dyskusji nad chorym systemem
bezpłatnej opieki medycznej, w ramach czarnego humoru przytoczono kilka anegdot
i żarcików o amputacjach i amputantach.
11. Czyniąc przygotowania do następnego, wyjątkowego, bo
rocznicowego spotkania książkowego, radzono nad tytułami na luty i kolejne
miesiące. Pan Rex nalegał, żeby przeczytać „Łyska z pokładu Idy” (pojawiły się
już nawet propozycje kuchni końskiej: kabanos i kopytka). Pomysł Pana Rexa
odrzucono. Wstępnie podjęto decyzję, że:
- w marcu zapoznamy się z biografią Astrid Lindgren pióra Margarity
Stromstedt,
- w kwietniu porozmawiamy o „Wszystko za Everest” Jona
Krakauera,
- w maju rządzić będą „Emancypantki” Prusa,
- w czerwcu będą „Skrawki życia” Whitney Otto (o ile do tego
czasu Koralina i Poldzia zdobędą jakieś nieobślinione, funkiel nówki egzemplarze),
- w lipcu „Śniadanie u Tiffany’ego” Trumana Capote,
- w sierpniu nawiedzimy „Dom dusz” / „Dom duchów” Isabel Allende,
- we wrześniu, dzięki rekomendacji naszej wielkopolskiej
podróżniczki Beaty, przeczytamy „Dzikie łabędzie. Trzy córy Chin” Jung Chang.
W dalszym ciągu czekamy na wznowienie „Pani Dalloway” Virginii
Woolf.
12. A książkowym pretekstem do lutowego spotkania będzie „Ja nie
jestem Miriam” Majgull Axelsson, polecona przez niejaką meduziastą Izę z
Trójmiasta. Z racji narodowości autorki zaproponowano podać jadło w formie
szwedzkiego stołu. Jednak uczestników spotkania lubiących nowe wyzwania
kulinarne zapraszamy do podjęcia tematu kuchni cygańskiej / romskiej – takiej jeszcze
u nas nie było.
19 lutego świętować będziemy czwarte urodziny Spotkań Pod
Pretekstem Książki. Już się cieszymy!
Z nowym rokiem życzymy wielu porywających, ważnych,
interesujących, pięknych, książek.
No to bzzzzz…..
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz