Protokół po "Radości życia" Emila Zoli
Bonjour
Mesdames et Messieurs!
1. “Radość życia” Emila Zoli była głównym pretekstem do spotkania
się w marcowe piątkowe popołudnie.
Livre de la soirée to wbrew tytułowi smutna lektura.
Wzruszyła nas do łez historia głównej bohaterki Pauliny, która poświęciła innym
wszystko, co miała, która została wykorzystana do cna przez osoby jej
najbliższe, która w działaniu, pomaganiu innym odnajdywała sens życia. Przy
okazji omawiania losów Pauliny przypomniała nam się inna bohaterka naszych
spotkań książkowych, Kazia z „Wrzosu”.
2. Błyskawica uczciwie przyznała się, że „Radości życia” nie
przeczytała, bo pochłonięta była dobrze nam znaną lekturą. Błyskawica zapoznała
się z wszystkimi trzema tomami opowieści z liczbą 50 w tytule, a w czasie czytania
pochyliła się nad osobowością i psychiką Christiana Greya. Tym samym na nasze Spotkanie
powrócił Monsieur Grey.
3. Koralina zgłębiła temat występujących licznie w książce
chorób –zafascynowana dną moczanową, podagrą, ciężkim porodem będącym udziałem
Luizetki, ewentualną niepełnosprawnością Pawełka, dołożyła barwną historię
czyjejś tam bździągwy wyrosłej na czyimś tam uchu. Stwierdzono, że Zola
posiadał niespotykaną wiedzę na temat psychiki dojrzewających dziewcząt i dorosłych
kobiet. Struna skwitowała to: typowy dziewiętnastowieczny naturalizm i realizm w
literaturze.
4. Livres zostały w dużej ilości przyniesione i ochoczo rozdane
przez Strunę, która w ilości hurtowej wygrała je w czytelniczym konkursie
internetowym. Każda uczestniczka spotkania otrzymała po dwie wybrane przez siebie
ze stosiku książki (znamienne, że Koralina od razu rzuciła się na „Harpię”).
Merci beaucoup, Struna!
5. Sensacją wieczoru było pojawienie się na spotkaniu
mężczyzny, który deklaruje udział we wszystkich kolejnych zebraniach naszego
klubiku książkowego. Pan Rex to bardzo odważny facet, który, choć sam mało
czyta, nie bał się stawić czoła klubikowemu gronu czytających kobiet. Czytające
kobiety z radością (życia) przyjęły na swoje łono Pana Rexa, który bardzo
roztropnie w ramach wkupnego przyniósł butelkę wybornego wina francuskiego oraz
czerwoną różę celem wprowadzenia romantycznego paryskiego nastroju.
6. Printemps, która rozpoczęła się o godzinie 23:45, została z
radością (życia) przywitana poprzez wychylenie toastu. Poziom optymizmu wzrósł zauważalnie
i nie miało to nic wspólnego z ilością wypitego wina (przemilczana zostanie
liczba skonsumowanych butelek wina, gdyż jest to informacja zawstydzająca i od
razu stawiająca pytanie „Dlaczego tak mało?”, na które wolimy nie udzielać w
tym momencie odpowiedzi). Cieszono się wizją długich słonecznych dni i mnogości
kwitnących kwiatów. A w nawiązaniu do mającego miejsce 13 godzin wcześniej
częściowego zaćmienia Słońca wysłuchano zbiorowo utworu „Black Hole Sun” grupy
Soundgarden.
7. Toast został również wzniesiony za obchodzącego 49. anniversaire
Jerrego Cantrella- muzyka Alice In Chains (wspomina się o tym na wyraźne życzenie Struny).
8. Discussion prowadzono także na tematy związane z KGB,
torturami i psychiką oprawcy (to pod wpływem niedawno przeczytanej przez
Błyskawicę książki). Omawiano współczesne trendy w chirurgii plastycznej miejsc
intymnych (nie jesteśmy zainteresowane poddaniem się zabiegom w tym zakresie). Z
nutką nostalgii wspominano nasze młodzieńcze fascynacje Johnnym Deppem w jego
różnych wcieleniach filmowych.
9. Powrócił temat grupowego wytatuowania sobie czegoś, co
stanowić będzie znak rozpoznawczy wszystkich uczestniczek naszych spotkań książkowych.
Padła propozycja, aby tatuaż nasz składał się z serca uplecionego z róż, w
środku którego znajdzie się napis „Totus Tuus”.
10. W czasie opuszczania lokalu Struna miała problem z
nałożeniem butów – mamy nadzieję, że był to skutek spożycia wina, a nie objaw
puchliny wodnej, na którą była zeszła z tego świata pani Chanteau.
11. Cuisine francaise w naszym wydaniu była wyśmienita! Koralina
debiutowała w roli autorki rewelacyjnej tarty pieczarkowo-orzechowo-camembertowej.
Struna przyrządziła przepyszny une omlette. Błyskawica przyniosła (jeszcze
ciepłe) doskonałe tulipany z ciasta francuskiego z nadzieniem mięsnym. Królowa
upiekła tarte tatin. Oddając hołd panu
Chanteau, Koralina przygotowała bagietkowe kanapeczki z pasztetem na cześć
pasztetu, od którego ten schorowany człowiek dostał potężnego ataku poGaRDy. Oczy
i podniebienia cieszył talerz pełen różnorodnych serów pleśniowych i nie tylko.
Były też francuskie rogaliki z czekoladą, jednak ze względu na ograniczoną
ilość miejsca w żołądkach, zapakowano je Panu Rexowi do pracy z poleceniem, aby
konsumując je, ciepło o nas pomyślał.
12. Le livre prochain to „Modlitwa za Owena”. Spotykamy się 17
kwietnia. Kuchnia amerykańska.
Merci za wszystko!
Au revoir!
Zatroskanych moimi problemami z ubieraniem obuwia informuję, że jeszcze żyję, nie mam puchliny wodnej Madame Chanteau. Mój stan był spowodowany zmęczeniem wynikającym z licznych obowiązków zawodowych, którym poświęcam się z nie mniejszym zaangażowaniem i poświęceniem jak bohaterka "Radości życia" - Paulina. W końcu "Radość jest w działaniu!"
OdpowiedzUsuńStruna