Protokół po "Śniegu" Orhana Pamuka
Witajcie!
Dwudziestą czwartą książką, która
otrzymała zaszczytne miano Pretekstu do Spotkania, był „Śnieg” Orhana Pamuka. Mimo
obwieszczanego przez kalendarze stycznia, śnieg był tylko w tytule – tego
wieczora padał deszcz.
Tym razem lektura była zdecydowanie
drugoplanowa. Bo najważniejsze i najpotrzebniejsze okazały się rozmowy o
naszych codziennych sprawach, bieżących troskach i trudnościach. Rzecz jasna
nie ograniczano się w dyskusji jedynie do tematów ważnych i poważnych – nie
zabrakło żartów, anegdotek, opisów zabawnych zdarzeń minionych dni. Największe
salwy śmiechu wzbudziły sposoby bezosobowego zwracania się do niektórych osób, z
powodzeniem od lat praktykowane przez Strunę.
1. Jeśli chodzi o „Śnieg”, to na wszystkich zrobiła
wrażenie Gazela, która na czas przeczytała całą tę ponad 500-stronicową
książkę. Dzięki temu Gazela miała pełne prawo zająć stanowisko na temat
głównego bohatera, Ka, którego określiła jako krętacza i dwulicowego cwaniaka
(widzimy tu wychodzącą z niej zawodową podejrzliwość). Niektóre uczestniczki
spotkania widziały w Ka raczej pechowca, który znalazł się w nieodpowiednim
miejscu i w nieodpowiednim czasie. Ka potępiony został za swoją zboczoną
fascynację gwiazdą porno Melindą, podczas gdy miał możliwość obcowania z żywą,
realną, piękną Ipek.
2. Część z uczestniczek twierdziła, że książka
wciągnęła je od razu, ale potem, po pierwszych stu stronach akcja „siadła”. Inne natomiast zaczęły czytać
z większym zainteresowaniem w momencie, kiedy w miasteczku Kars rozpoczęła się
rewolucja. Były też opinie, że lektura pokazuje zaskakujące, nieznane dotąd
oblicze Turcji, w której panuje dyktatura, inwigilacja, komunistyczne metody
sprawowania władzy, a dodatkowo w której znaleźć można silne islamskie prądy
społeczne i religijne.
3. W niektórych uczestniczkach (Polanna i Koralina)
lektura wyzwoliła poglądy rasistowskie i mające źródło w ksenofobii. Nawet pies
książkowy Gruda został przez nie przestrzegany przed zadawaniem się z psami o
czarnym umaszczeniu.
4. Pozytywnie zaskoczyła wszystkich Maka, która po
raz pierwszy wystąpiła z zapisanymi w swoim specjalnym książkowym notesiku
cytatami ze „Śniegu” (sądząc po doborze cytatów z wszystkich bohaterów lektury,
najbardziej przypadł jej do gustu przywódca islamskich partyzantów Granatowy).
5. Stefa uczciwie przyznała się, że przeczytała
tylko (lub aż) połowę książki, ale za to wygłosiła referat na temat kina
światowego ze szczególnym uwzględnieniem kina tureckiego.
6. Kuchnia turecka miała silną reprezentację na
naszym stole: Omdlenie Imama (nazwa, jak wytłumaczyła autorka dania, czyli
Struna, wiąże się z legendą, jakoby pewien imam, któremu podano ów bakłażanowy
przysmak, zemdlał z rozkoszy, jaką poczuł po jego zjedzeniu), pyszny pilaw
przygotowany przez Makę, ciasto orzechowo-figowe Incirli Kek oraz oryginalna
chałwa, której ilość kalorii w stu gramach jeżyła włos na głowie i cellulit na
udach. W nabożnej ciszy i błogostanie kubków smakowych skonsumowano kebaby
(niestety, z powodu obżarstwa nie znalazła się ani jedna osoba, która zjadłaby
swój kebab w całości- pozostałe resztki wyrzucono, zachowano na drugi dzień lub
zabrano do domu w celu dożywienia wygłodniałego męża). Współczujemy Gazeli,
która z zapalonym żołądkiem, pościła cały wieczór.
7. W kwestii napojów, po ostatnio zauważalnym
spadku notowań, poprawiły się statystyki dotyczące spożycia wina.
Kolorystycznie przeważały wina jasne. Maka nawiązała przyniesionym winem do
treści książki wieczoru – nie, nie było to wino tureckie, ale niemieckie.
Współczujemy Gazeli, która przez zapalony żołądek nie mogła alkoholem dopieścić
swojego podniebienia, jednak skorzystały na tym inne uczestniczki spotkania, bo
było dla nich więcej wina do wypicia, a po spotkaniu skorzystały z usługi
przewozowej do domów, którą to ochoczo wyświadczyła Gazela.
8. Czerpiąc z posiadanych przez uczestniczki spotkania
nowoczesnych telekomunikacyjnych gadżecików, wyszperano na YT i wysłuchano
kilku utworów gwiazdy tureckiej sceny muzycznej- Tarkana. Poza tym towarzyszyły
nam dźwięki muzyki bardziej lub mniej zakręconej, no i oczywiście „Sex on fire”
KoL.
9. Polanna przywiozła oryginalny hiszpański turron,
który będzie zjedzony na kolejnym spotkaniu. Bo 14 lutego będziemy omawiać
„Niewinność zagubioną w deszczu” Eduardo Mendozy. W związku z tym, że spotkanie
to wypada w Dzień Zakochanych, w trosce o nie-zakochane uczestniczki (żeby im
nie było przykro), zabrania się nawiązywania w ubiorze czy w czymkolwiek innym
do symbolu serca, gołąbków czy choćby czerwieni. Wystarczająco dużo będzie tego
w najbliższych dniach w mediach, w sklepach i na ulicach.
A zatem:
Do następnego spotkania, Dziewczęta!
k.
Aneks do protokołu.
Polanna zgłosiła pisemnie swoje zastrzeżenia dotyczące punktu 3:
"Ja bym to ujęła delikatniej tzn. że lektura wzbudziła w nas refleksje dotyczące różnic między Europą i Turcja. I w naszej opinii te różnice są nie do pokonania. Poza tym zaznaczyłam, że ja do czarnego psa nic nie mam, bo śpiewam gospel."
Aneks do protokołu.
Polanna zgłosiła pisemnie swoje zastrzeżenia dotyczące punktu 3:
"Ja bym to ujęła delikatniej tzn. że lektura wzbudziła w nas refleksje dotyczące różnic między Europą i Turcja. I w naszej opinii te różnice są nie do pokonania. Poza tym zaznaczyłam, że ja do czarnego psa nic nie mam, bo śpiewam gospel."