środa, 20 listopada 2024

Przypominajka przed "Łabędziami" Jacka Dehnela

O co chodzi z tymi łabędziami? Jak wyglądało życie bogatych ludzi w PRL-u? Czy więcej tu politycznej historii czy rodzinnej opowieści? Co się stało z łabędziami z Parku Saskiego? Po czym babcia Dehnelowa rozpoznawała wierność lub niewierność swojego wracającego z rejsu męża? I skąd w "Łabędziach" Tyrmand?

Dowiemy się w najbliższy piątek!

piątek, 25 października 2024

"Migot. Z krańca Grenlandii" Ilony Wiśniewskiej i "Dolina Kwiatów" Niviaq Korneliussen

 


Protokół po "Migocie. Z krańca Grenlandii" Ilony Wiśniewskiej i "Dolinie Kwiatów" Niviaq Korneliussen

Na Grenlandii jest lód, stąd i protokół z kilkudniowym poślizgiem.

1. W czasie wciąż jeszcze letnim, ale tuż przed zimowym, z perspektywy Polek, Europejek, osób wychowanych w tzw. kulturze zachodniej popatrzono na Grenlandię i jej rodzimych mieszkańców. Nie da się całkiem od tej perspektywy odciąć, więc uwierają opisy polowania i zabijania fok, a trzymane w ciepełku bookdogi Grudosława i Azoriusz, gdyby potrafiły czytać, zapłakałyby nad losem ich psich braci karmionych surowym foczym mięsem co trzy dni. Ale Ilona Wiśniewska wykonała kawał dobrej roboty - pokazała czytelnikom, że na życie w Grenlandii nie można patrzeć przez okulary Zachodu. Zanim podniesie się głos nawołujący do zaprzestania polowań i zabijania tych słodkich, egzotycznych dla nas zwierząt, zanim się powie, że z depresję można leczyć, a samobójstwom należy bardziej stanowczo przeciwdziałać, Inughuitów trzeba próbować zrozumieć. Jednak dopóki w ogrodzie czerwienią się jabłka i mienią kolorami drzewa, dopóki lodówka pełna, a do supermarketu i lekarza najwyżej 15 minut piechotą, to zrozumienie będzie trudne.

2. „Migot” i „Dolina Kwiatów” bardzo się uzupełniają, dopełniają. Obie są przygnębiające, obie walą czytelnika między oczy, obie wprowadzają w dyskomfort emocjonalny. Podobnie jak „27 śmierci Toby’ego Obedy”. Porównanie nie jest przypadkowe, bo i tu palec wskazujący skierowany jest na „białych”, którzy prawdopodobnie jako jedyni skorzystali z „cywilizacji” Inuitów. No i rola Danii w tych dwóch opowieściach – dyskretny, niemy niemal wyrzut za uczynienie z Grenlandii krainy podległej i zależnej.

3. Autorka „Migotu” to bardzo odważna kobieta, niebywale wrażliwy człowiek, jej książki chce się czytać wielokrotnie, choć nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Autorka „Doliny Kwiatów” to kobieta stamtąd, z Grenlandii – z jednej strony współczesna, nowoczesna, bywająca w świecie, ale z drugiej strony zakorzeniona w inuickiej kulturze, postrzegająca się wciąż jako inna, niepasująca. „Dolina Kwiatów” – piękna nazwa przywołująca rajskie skojarzenia, ale gdy się ją przeczyta, czar pryska. Obie autorki piszą o tym, że życie na Grenlandii jest ekstremalnie trudne nawet dla tych, którzy tam od zawsze mieszkają.

4. Literacka podróż na Grenlandię zmusiła Uczestniczki do refleksji, że dzisiaj nie umiemy milczeć, nie wiemy, jak radzić sobie z ciszą, że żyjemy w szaleństwie aktywności, zajęć dodatkowych, w które od wczesnych lat życia wciągamy dzieci, że ogromną trudność sprawia nam najpierw znalezienie 10 minut w wypełnionym harmonogramie dnia na to, żeby usiąść w hamaku, a jeśli nawet te 10 minut się znajdzie, to nie potrafimy bezrefleksyjne gapić się na chmury, tak bez myślenia, co się zrobi zaraz po zejściu z tego hamaka. My, ludzie „kultury Zachodu” gdzieś się w tym wszystkich chyba trochę zagubiliśmy.

5. W czasie spotkania sporo czasu poświęcono nowym tytułom, które wpisane zostały na listę pretendentów do książkowych pretekstów spotkań w 2025 albo w 2026 roku. Wśród nominowanych znalazła się „Kobieta zdobywa świat” Janiny Brzostowskiej, choć, jeśli nie będzie wznowienia tej książki, to raczej długo posiedzi na liście oczekujących do omówienia – jedyne wydanie z 1937 roku jest praktycznie nieosiągalne.

6. Ważnym tematem rozmów były relacje rodzinne, a szczególnie wpływ więzi matka-dziecka na dorosłe życie syna. Przysłuchujący się dyskusji Mały Lord, który na ten wieczór przyjął pseudonim Gumowe Ucho, wyjątkowo mocno przytulał się do swojej mamusi, jakby chciał oznajmić całemu światu, że mimo tego, co gadają te wszystkie uczone psychologi, on jej nie opuści przez następne co najmniej 50 lat.

7. Jak zwykle było smacznie. Struna przygotowała „narwale”, czyli roladki z burakiem imitującym posokę i wykałaczką w roli rogu (uwaga, przy przyrządzaniu tej potrawy nie ucierpiał żaden narwal ani żadne inne zwierzę). Stefa przyniosła ciasto „śnieżny puch” z kokosową posypką i różaną herbatę Earl Grey. Królowa upiekła ciasto z jabłkami, które obficie posypane cukrem pudrem przypominało podbiegunowe krajobrazy. Zjedzono też „kry lodowe” (chrupie pieczywo) z serową pastą z makreli.

8. Struna zaprezentowała część ze swojej depresyjnej, polarnej muzyki: z płyt zabrzmieli Bjork, Sigur Ros, Myrra Ros i Halla Nordfjord.

9. Kolejne spotkanie, przy kuchni łabędziej, zaplanowane zostało na 22 listopada. A w grudniu trzynastego omówiona zostanie Samozwaniec.

10. Uprasza się zapamiętać, że rdzenni mieszkańcy Grenlandii to nie Eskimosi - to Inuici, Inughiuci, czyli „wielcy ludzie”. Choć autokorektor Word ciągle podkreśla, że to niepoprawna nazwa.

k.






wtorek, 15 października 2024

Przypominajka przez "Migotem. Z krańca Grenlandii" Ilony Wiśniewskiej i "Doliną Kwiatów" Niviaq Korneliussen

 Za oknem będzie zimno, będzie szaro, a nawet całkiem ciemno, i będzie depresyjnie – prawie tak jak na Grenlandii. Mimo to, żeby zupełnie nie upaść na duchu, żeby nie utonąć w jesienno-zimowej otchłani, w najbliższy piątek odbędzie się gorąca dyskusja na temat życia za kołem podbiegunowym.

poniedziałek, 23 września 2024

"Chłopi" Władysława Stanisława Reymonta





Protokół po "Chłopach" Władysława Stanisława Reymonta

Pochwalony!

Dał Bóg, że wszystkie dziołchy, które umią czytać i przeczytały „Chłopów”, zeszły się w trzeci piątek miesiąca, żeby se pogodać o tym, co we wsi słychać i o tym, co ten stary pryk Reymont napisał.

Na polach babie lato, sąsiady zbierały ostatnie zimioki, jabka na drzewach kraśniały, a kobity przy galantym stole se zasiadły i godały, że te „Chłopy” to jednak jest jarcydzieło. Prowde rzekły, że szkoły wielką krzywdę robią młodym, że im nakazują czytać to w porze, kiedy im w głowie jamory i ośpica na pyskach od dojrzewania. Bo do „Chłopów” trza dorosnąć, trza też mieć czas do smakowania każdego wyrazu, a tego młode, gonione przez nałuczycieli i ojców do nałuki, nie mają.

Na tej wsi reymontowskiej to jest jak w wielu innych wsiach i miostach dzisiej: baby sie drom jedna na drugom, chłopom wincej grzychów zostaje darowane, roboty bab przy dzieckach i w domu sie nie dostrzega, chłopy myślom, że baby to rozumu i pomyślunku żadnego nie majom, więc muszom decydować za nie. Hale ale, Reymont pokozoł tyż, że dla tamtych ludzi ziemia to był skarb największy, że ziemia to była żywicielka, że bez ziemi człowiek umieroł. Tego się dzisioj nie widzi.

Stefe zaciekawiła szczególnie Jagusia (chocioż, skoro byli Jagustynka, Jagata i Jambroży, to cheba Jagusia to była Agusia, czyli Agnieszka) – przypaczyła jej sie, zawyrokowała, że mioła toksyczną matke, że była rozpuszczona jak dziadoski bicz, że chowana na księżniczke nie umiała se poradzić, bo myślała, że uroda jej wystarczy na całe życie. Ale Jagusia to była tyż ofiara hejtu, która poniesła najwienkszą karę nie tylko za swoje przewinienia. A Struna zaś najwiencyj przyglądała się Hance, bo cheba była najbardziej złożona, najwiencyj się tam w jej głowie działo. Hanka, choć zakochana w Antku na zabój, skamląca za jego uczuciem jak pies, wiedziała, że Jagna nie jedyna jest winna. No i fajne to było, jak Hanka hardziała, jak ją bida tak przycisła, że sama musiał się ogarnąć, i dziecka, i zrobiła sie z niej gospodyni całą gembom. Z innych z Lipiec kobity na zebraniu wspominały Jagatę, Kubę, Jagustynkę – starych, prostych, mocno doświadczonych przez życie, biednych ludzi.

Reymont musioł być straśnie wrażliwy na świat, na tych ludzi koło niego i na całom przyrode, co jom tak pieknie Pan Bóg stworzył. Umioł wlyźć w buty różnych ludzi, umioł sie wczuć i biednych, i ociupke bogotszych, w chłopów i baby, i w młodych i w starych. Kobity pogodały se, jak to było, kiedy Reymontowi Nobla przyznali. I o tym, co jest w jego domu w Kołaczkowie, gdzie mieszkoł przez ostatnie pięć lat zanim umar.

Kobity cieszyły się, że se przeczytały i omówiły kolejną książke z klasyki. I chcą wiencyj. Za dwa miesiączki bedom planować nowom liste do czytania, to se tam coś starego zaś wrzucom. Bedom miały z czego wybierać, bo se ostatnio wymieniły sporo tytułów.

Godały se kobity o różnych sprawach, o dzieckach w szkole, o ich ojcach i matkach, co im niekiedy piontyj klepki brakuje. Stefa pytała, jak to było na wizycie w galerii lokalnego artysty – nawet Mały Lord rozwarł pysk i cosik tam opowiedzioł. Struna wspominała, jak to jej ociec czasem godo „klituś-bajtuś”. A kiej przyszedł Pan Rex, to wszyscy pogodali se o tym, jak to dobrze mieć pomyślunek i dryg do roboty koło chałupy i w chałupie, bo te młode teroz to, pożal się Boże, życi se same podetrzeć nie umiom. A tu chodzi o to, żeby być użytecznym, żeby się przydać innym, żeby nie przebimbać tego, co nam Bóg doł. Pod nóżke przygrywała Kapela Ze Wsi Warszawa, zaczeli od płyty „Wiosna ludu”.

Na zebraniu wiejskim pojodły se też kobity okrutnie. Stefa upiekła drożdżowe placuszki z paprykom i pieczarkami zawiniente jak ślimoki, bo dla rolników i ogrodników ślimoki to zmora i gadzina pierońsko. Przyniesła tyż takie jakby sztachetki z płotu o smaku paprykowym i pomidorowym. Pomidory były tyż świeże, z krzoczków Królowej. Ona zrobiła dlo wszystkich zapiekanke warzywnom „Mądrość jesieni”. A Struna przygotowała zapiekane zimioki „po chłopsku na bogato” z dodatkami i ze zsiadłym mlekiem. Wcześnij spod drzewa Królowa zebrała jabka, zgotowała je i na zebraniu dała z kapką jogurtu i cynamonu – dobre to było, dzieckom w Lipcach by smakowało.

Wiele zdrowasiek mineło zanim się kobity porozchodziły do swoich chałup. W zgodzie ustaliły se, że w październiku pogodajom se o Grenlandii. Do osiemnastego przeczytajom „Migot” – reportaż Wiśniewskiej albo „Dolinę Kwiatów” – powieść napisanom przez dziołuche stamtąd. Sam Bóg to wie, czy udo im sie upolować jakom foke, żeby z niej zrobić smalec, ale niech chocioż kupiom już jakom surowom rybe i trzymajom jom poza lodówkom, to będzie dobro do następnego zebrania wiejskiego.

Ostańcie z Bogiem.

k.







wtorek, 17 września 2024

Przypominajka przed "Chłopami" Władysława Reymonta

Wszystkie dziołchy i chłopy, którzy przeczytali lub nie grubachne, Nobla warte tomisko Reymonta niechaj dyrdają w piątek do wiejskiego lokalu klubowego na zebranie społeczności czytającej.

wtorek, 20 sierpnia 2024

"Wyspa" Victorii Hislop


Protokół po "Wyspie" Victorii Hislop

Kalimera!

Jesień za pasem, ale w Grecji można jeszcze mocno wygrzać kości w słońcu (w kontekście książki wieczoru sformułowanie to nabiera podwójnego znaczenia). Uczestniczki udały się tam dzięki „Wyspie”, która okazała się dwojakim pretekstem: do spotkania w ramach klubiku i do sięgnięcia po kolejny tytuł poszerzający wiedzę na temat kawałka nie tak odległej greckiej historii. Polecona przez Stefę jako lektura uzupełniająca „Spinalonga. Wyspa trędowatych” Małgorzaty Gołoty chyba nawet bardziej zaciekawiła Uczestniczki niż „Wyspa”. Ale bez „Wyspy” Stefa nie trafiłaby na książkę Gołoty.

Powieść Victorii Hislop jest przede wszystkim wymyśloną historią o miłości „na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć ich nie rozłączy”. Autorka korzysta z przysługującego jej prawa do wykorzystywania tylko niektórych wątków historycznych czy opisywania wydarzeń, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Gołota natomiast w swoim reportażu trzymała się faktów. Stefa bardzo skutecznie zachęciła pozostałe Uczestniczki do sięgnięcia po „Spinalongę”, która, bogata w (niestety czarno-białe) zdjęcia, pomogła wyobrazić sobie sceny opisane w „Wyspie”. Struna zrobiła własne rozeznanie na temat wciąż występującego w niektórych miejscach na świecie trądu oraz przywołała jedną z omawianych pięć lat temu klubikowych książek – bohaterka „Kwiatu wiśni i czerwonej fasoli” również chorowała na trąd.

W tym roku nikt z grona Uczestniczek na urlop do Grecji się nie wybrał, za to Kicia niańczy swoją dwumiesięczną już „pamiątkę” w ubiegłorocznej wyprawy na Rodos. Powiew śródziemnomorskich upałów przywiozła ze sobą z dalekiej Hiszpanii dawno niewidziana na klubiku Polanna. Zebrani z dużym zainteresowaniem wysłuchali jej opowieści o życiu codziennym na Półwyspie Iberyjskim, o pracy z hiszpańskimi więźniami (takimi zwykłymi więźniami, nie tymi uwięzionymi z powodu trądu czy innej choroby). Polanna wspominała swój regularny udział w spotkaniach książkowych przed jej wyjazdem do Hiszpanii, dopytywała o nieobecne Uczestniczki starsze i młodsze stażem.

Przy dźwiękach wakacyjnych (składanka Various Artist „MOM: Music for Our Mother Ocean”) raczono się potrawami kuchni greckiej. Struna zrobiła egzotyczne arbuzowe carpaccio z oliwkami i serem feta. Zaserwowała też grzanki z kalmarami w intensywnym sosie pomidorowym. Stefa przygotowała sałatkę z greckimi tatzikami. Grillowana pita smakowicie współgrała z podaną przez Królową sałatką grecką. Były również wakacyjne żelki w kształcie lodów, orzeźwiający deser składający się z jogurtu greckiego i śliwkowego dżemu oraz wciąż pachnące latem pomidorki koktajlowe. Do picia podano domowe wino z jasnych winogron, wodę z miętą i cytryną oraz herbatę z Krety. Przy omawianiu Grecji nie mogło również zabraknąć oranżady Helleny prosto z naszej polskiej Hellady, czy Opatówka.

Rozmawiano jak zwykle o sprawach różnych i różniastych. O urlopowych atrakcjach mijającego lata. O pracy. O toksycznych relacjach. O przygotowaniach do rozpoczęcia nowego roku szkolnego. O pełnym doznań przedzieraniu się „Chłopów”. O rosnącej potrzebie wpisania na listę książkowych pretekstów kolejnych tytułów z klasyki literatury polskiej. O książkach czytanych równolegle do ustalonych pretekstach klubikowych.

Wrześniowe spotkanie będzie poświęcone Władysławowi Reymontowi i jego największemu dziełu, „Chłopom”, za które 100 lat temu otrzymał Nobla. Rozmowom towarzyszyć będzie kuchnia z Lipiec. A za pięć miesięcy świętować będziemy sto pięćdziesiąty pretekst książkowy!

Efcharisto poli!

k.













wtorek, 13 sierpnia 2024

Przypominajka przed "Wyspą" Victorii Hislop

Lato jest, słońce jest, ciepło jest. Pyszne pomidory i oliwki - będą. A zatem śmiało można przenieść się do Grecji: za sprawą książki "Wyspa" w najbliższy piątek udamy się na Kretę i Spinalongę.