Protokół po "Przekleństwach niewinności" Jeffreya Eugenidesa
Witajcie!
Mając na myśli jedną ze wskazówek zawartych w książce
wieczoru – „Nie ma swawolenia bez zabezpieczenia” – uczestniczki i uczestnicy,
podjąwszy środki zabezpieczające przed zachorowaniem na Covid-19 w formie czy
to przyjętej już szczepionki, czy to poprzez ustalenie terminu szczepienia,
spotkali się, aby w atmosferze majowej rozmawiać, pić i jeść.
1. Wdychając upajającą woń przyniesionych przez Kicię bzowych
kiści, bardziej niż o książce dyskutowano o sprawach bieżących i wydarzeniach z
tygodni od ostatniego klubiku. A o „Przekleństwach niewinności”, gdy już o nich
była mowa, wyrażano się pozytywnie. Wysunięto wniosek, że tak naprawdę nie jest
to książka o pięciu siostrach Lisbon, ale o ich rówieśnikach, młodych
chłopcach, na dorosłe życie których siostry wpłynęły w sposób niezaprzeczalny.
To książka o dojrzewaniu, o trudach dorastania, o niebagatelnym znaczeniu czasu
nastoletniego. Przy okazji uczestniczki wspomniały nieco swoją wczesną młodość,
kiedy to się „międliło” pierwsze miłości i zauroczenia. Uczestniczki mające
obecnie progeniturę w wieku lat nastu wymieniły się swoimi spostrzeżeniami i namiarami
na lokalnego dermatologa skutecznego w walce z trądzikiem młodzieńczym (tak,
tak, małe przed chwilą -Ątka już przeszły mutację, już przerastają swych
rodziców, już im się wąs sypie, nie wspominając o zakochaniach, randkach i
poważnych dylematach odnośnie dalszej ścieżki życiowej).
2. „Przekleństwa niewinności” Eugenidesa bezsprzecznie
przywołują świetny film Sophii Coppoli z niezapomnianą ścieżką dźwiękową w
wykonaniu formacji Air, którą kilkukrotnie wysłuchano tego wieczoru. O ile
pamięć nie zawodzi uczestniczek, które film oglądały przed wiekami, rzuca on
jednak bardziej światło na siostry Lisbon, z wyglądu stereotypowe amerykańskie
nastolatki, podczas gdy książka daje możliwości snucia rozważań odnoście
przyczyn tragedii w rodzinie Lisbonów z perspektywy męskich bohaterów „Przekleństw…”.
3. Dwumiesięczna przerwa w obradach klubikowych
zaowocowała długą listą nowych tytułów książek, które uczestniczki przeczytały
i rekomendują. Spośród tych, które od razu trafiły do rozpiski przyszłych
pretekstów spotkań, znalazła się „Teoria opanowania trwogi” Tomasza Organka
(tak, tego Organka), jako pisarz zrecenzowanego jednym zdaniem: „przy nim
Tokarczuk wysiada”. Do wspólnego przeczytania i omówienia na klubiku trafi na
pewno parę tytułów spośród tych, które tworzyły pokaźny stosik książek „do
przytulenia” przysłanych przez naszą stoliczną klubowiczkę en’ca minnitę. Wprawdzie
nie doszło do bójki ani do wyrywania sobie lektur z rąk, ale w oczach uczestniczek
dała się zauważyć drapieżna dzikość czytelnika, który w tłumie dostrzegł smaczny
książkowy kąsek. Przyjęto zasadę, że tytuły wzbudzające zainteresowanie więcej
niż jednej osoby, zostaną puszczone w obieg do przeczytania przez kolejne
uczestniczki. En’ca minnicie serdecznie dziękujemy za przekazane lektury i
polecamy się na przyszłość – u nas miejsca na regałach nie brakuje,
przygarniemy inne szukające nowego domu książki.
4. Natomiast Siostra Poldzi telefonicznie poleciła do
przeczytania w ramach klubiku „Dekameron” Boccacciego. A doszło do tego, gdy
Siostra konsultowała z Poldzią datę imienin Zofii, jak zawsze wypadających 15
maja. Poldzia zdradziła, że Siostra dzień przed imieninami Zofii świętuje swoje
urodziny, w tym roku wyjątkowe, okrągłe, zamykające pewien etap historyczny, a otwierające
kolejny, jeszcze lepszy. Chóralnie odśpiewano Siostrze „Sto lat, sto lat”. Potem
doszło do porównania metryk i wyszło na jaw, że za parę tygodni Błyskawica
będzie celebrować tę samą co Siostra ważną rocznicę urodzin. Już teraz
szykujemy się na huczne obchody jubileuszu.
5. Błyskawica przyniosła szampan i pępkówkę, czyli domową
wódkę imbirową literacką (bo w butelce z etykietą „Dzika kaczka”), żeby wspólnie
uczcić narodziny jej pierwszego wnuczka, który przyszedł na świat w Dniu
Książki („Przypadek? Nie sądzę” – cytat za Struną). Rodzicom, a szczególnie
znanej nam Mamie maleńkiego Błyskawiciątka serdecznie gratulujemy. Z Błyskawicą
łączymy się w niezmiernej radości i obserwując ją w roli Babci, będziemy
czerpać wzory na przyszłość.
6. „Przekleństwom niewinności” towarzyszyła kuchnia różowa,
czyli nawiązująca do okładki książki i (stereotypowo) do dziewcząt w ogóle.
Kicia przyniosła lekko różany w smaku deser a la budyń, spontanicznie nazwany „róż
do sześcianu”. Opowiedzenie przez nią historii uzyskania koloru różowego było dłuższe
niż jedzenie samego deseru. Co nie zmienia faktu, że był pyszny. Poldzia wzbiła
się na wyżyny kulinarne i przyniosła (dla odmiany własnoręcznie wykonaną, a nie
zakupioną) potrawę w kolorze suszonych pomidorów - Poldzia zarzekała się, że danie
ma kolor różowy, ale niewidoczny gołym okiem. Tak czy inaczej zupa o roboczej
nawie „ukryty róż”, posypana pestkami dyni, była znakomita i nawet Pan Rex,
początkowo wzbraniający się przed tego typu wymysłami kulinarnymi, spałaszował
przydzieloną mu porcję. Błyskawica przyniosła różowe jajka „w pąsach” z
tuńczykiem. Stefa przygotowała różowawe ptasie mleczko z mocno różową galaretką
na wierzchu. Twarożek z buraczkami wyszedł spod ręki Struny. Królowa
przygotowała wytrawne babeczki z różowym kremem chrzanowym i rzodkiewką. Były
też różowe wafelki, draże, czekolada, a z rzeczy zdrowszych arbuz. Rzecz jasna
pito różowe wino oraz wspaniałe wino białe z Zamojszczyzny (przyniesione przez
Poldzię).
7. Nie obyło się oczywiście bez opowieści o chorobach,
jednak z racji na coraz większą dojrzałość wiekową uczestniczek, temat ten
pewnie się będzie rozrastał, więc, nie chcąc dołować się zbytnio, nie ujawniamy
licznych szczegółów tej dyskusji. Na szczęście historii radosnych, wywołujących
salwy śmiechu było całe mnóstwo, a ich bohaterką była przede wszystkim Poldzia,
która do łez rozbawiła wszystkich swoją relacją z dansingu dla kuracjuszy
sanatorium (mamy nadzieję, że Pan Pold nie dowiaduje się o tanecznych ekscesach
swojej żony dopiero z niniejszego protokołu).
8. Klubik majowy zakończył się aktem dystrybucji jaj od
szczęśliwych, wolno biegających kur oraz dającym się wyczuć wyczekiwaniem na
kolejne spotkanie, które zaplanowano na 11 czerwca. Omawiane będą „Kwiaty w
pudełku” Karoliny Bednarz, a obowiązywać będzie kuchnia po prostu japońska.
Bądźcie zdrowi!
Do zobaczenia niedługo.
k.